Prywatny przemysł kosmiczny a zmiany klimatu
W Geophysical Research Letter ukazał się artykuł, którego autorzy ostrzegają, że błyskawicznie rozwijający się przemysł turystyki kosmicznej może wpłynąć na... zmianę klimatu naszej planety.
Z badań firmy Aerospace Corporation wynika, że jeśli wskutek rozwoju tego typu turystyki rocznie będzie dochodziło do startu 1000 pojazdów kosmicznych, to w wysokich partiach atmosfery pojawią się olbrzymie ilości sadzy pozostającej tam przez długi czas. To może spowodować wzrost średnich temperatur na obszarach polarnych o 1 stopień Celsjusza i zmniejszenie powierzchni lodów o 5-15 procent.
Istnieją granice odnośnie ilości materiału, który ludzkość może pozostawić na orbicie bez wywierania znacznego wpływu na planetę - mówi Martin Ross, jeden z autorów badań.
Prywatny przemysł kosmiczny rozwija się tak szybko, że już za trzy lata firmy takie jak Virgin Galactis mogą wykonywać nawet dwa loty dziennie. Ponadto, jak niedawno informowaliśmy, USA przeznaczą z budżetu 1,6 miliarda dolarów na dotacje dla prywatnych firm zainteresowanych eksploracją kosmosu.
Obecnie komercyjne rakiety spalają mieszaninę nafty i ciekłego tlenu. Niewykluczone jednak, że prywatne firmy nastawią się na korzystanie z tańszej alternatywy - syntetycznych węglowodorów z tlenkiem azotu. To spowoduje większą emisję sadzy.
Kolejny autor badań, Michael Mills z Narodowego Centrum Badań Atmosferycznych (NCAR) zauważa, że w stratosferze nie występują deszcze, przez co sadza może w niej krążyć od 3 do 10 lat.
Naukowcy przeprowadzili swoje badania wykorzystując globalny model atmosfery ziemi i zakładając, że z jednego tylko miejsca - Las Cruces w Nowym Meksyku - będą startowały pojazdy, które w ciągu roku wyemitują do stratosfery 600 ton sadzy. Okazało się, że aż 80% sadzy pozostanie na półkuli północnej, rozciągając się od 25. do 45. stopnia szerokości północnej. Symulacje wykazały, że obecność sadzy spowoduje spadek temperatury w obszarach tropikalnych o około 0,4 stopnia Celsjusza, a w obszarach polarnych temperatura wzrośnie od 0,2 do 1 stopnia. Sadza przyczyni się też do zmniejszenia o 1,7% ilości ozonu w tropikach, a nad biegunami jego ilość wzrośnie o 5-6 procent.
Wyniki badań zaskoczyły Simone Tilmes z NCAR, która nie brała w nich udziału. Interesujące jest to, że wymuszając przekształcenia w jednym punkcie lub na jednej półkuli, będziemy mieli do czynienia z dużymi zmianami w całym systemie - mówi.
Naukowcy chcą udoskonalić swój model, by wyeliminować zeń jak największą liczbę niewiadomych. Mają też nadzieję, że uda im się zachęcić innych specjalistów do wspólnego zastanowienia się nad tym, jak usunąć problemy - takie jak emisja sadzy czy pozostawianie śmieci w przestrzeni kosmicznej - które mogłyby w przyszłości przeszkodzić w rozwoju prywatnego sektora kosmicznego.
Komentarze (2)
romero, 25 października 2010, 23:56
I tak z niecierpliwością trzeba poczekać te minimum trzy lata, do tych masowych lotów, by dowiedzieć się jak naprawdę mają się teoretyczne modele obliczeniowe do zwykłej rzeczywistości. Coś mi się widzi, że znów będzie duża rozbieżność.
Jarek Duda, 27 października 2010, 09:04
Bardzo ważna wiadomość - pewnie jest przesadzona (goście zapewnili sobie sławę rosnącą z nieuniknionym rozwojem przemysłu kosmicznego), lobbyści nazwą takie zagrożenie paranoją ... ale jest to też bardzo ważny powód żeby np. rozwijać silniki na ciekły wodór jak SABRE ...
http://en.wikipedia.org/wiki/Reaction_Engines_SABRE
Fajnie gdyby na ciekłym wodorze oparto też zwykłe silniki turboodrzutowe(i inne), ale może to być uważane za zbyt niebezpieczne do tak powszechnych zastosowań cywilnych...