Jak seriale wpływają na poczucie zagrożenia
Seriale kryminalne można znaleźć na niemal wszystkich kanałach telewizyjnych. Mając na uwadze ich popularność, naukowcy z University of Nebraska-Lincoln postanowili sprawdzić, jak różne rodzaje takich produkcji (dokumenty, rekonstrukcje, filmy fabularne itp.) wpływają na lęk widza przed zostaniem ofiarą.
Amerykanie przeprowadzili wywiady z 784 dorosłymi powyżej 19. roku życia. Dziewięćdziesiąt osiem procent próby to osoby białe, przy czym kobiety stanowiły większość (59%). Średnia wieku wynosiła 54,8 roku, a średni roczny dochód gospodarstwa domowego wahał się między 50 a 59 tys. dolarów. Przeciętny badany nie ukończył college'u. Pytania dotyczyły 3 rodzajów programów: 1) fikcyjnych historii kryminalnych (typowych seriali), 2) lokalnych i ogólnokrajowych programów informacyjnych oraz 3) filmów dokumentalnych, w ramach których np. widz towarzyszy śledczym prowadzącym dochodzenie. Naukowcy sprawdzali też, ile razy w tygodniu ochotnicy je oglądają. Poza tym ustalano, jak dana osoba ocenia amerykański system sprawiedliwości, czy wg niej, kary są adekwatne do przewinień i czy wskaźnik przestępczości rośnie, czy spada lokalnie i w skali całego kraju.
Okazało się, że im częściej ludzie oglądali niefikcyjne serie, np. "Pierwsze 48" (The First 48), tym bardziej obawiali się, że padną ofiarą przestępstwa. Poza tym w mniejszym stopniu wspierali i ufali wymiarowi sprawiedliwości oraz wierzyli, że ogólnonarodowy wskaźnik przestępczości wzrasta.
U miłośników seriali kryminalnych nie wzrastało poczucie zagrożenia, nie zmieniało się też poparcie i zaufanie do wymiaru sprawiedliwości. Im częściej jednak oglądali oni takie fikcyjne historie, tym bardziej popierali karę śmierci.
Akademicy stwierdzili też i wcale ich to nie zaskoczyło, że im częściej badani śledzili doniesienia na temat przestępstw w lokalnych mediach, w tym większym stopniu byli przekonani, że lokalny wskaźnik przestępczości wzrasta.
Narracyjna struktura nie jest niczym nowym w opowieściach o przestępstwach, ale bywa, że prowadzi do nasilenia u widzów lęku, ponieważ wydaje się, iż opisywana sytuacja może się przydarzyć zarówno im, jak i ich bliskim. Jako że często pokazuje się kryminalistę jako kogoś stale o krok wyprzedzającego stróżów prawa, widzowie mogą mniej wierzyć w zdolność władz do zapobieżenia przestępstwu, nim będzie za późno – podsumowuje prof. Lisa Kort-Butler.
Komentarze (3)
marximus, 9 marca 2011, 08:32
to dziwne przeswiadczenie, o przebiegłości przesepców i bezsilności prawa. Zawsze na koniec filmu przestępca jest złapany ,wcześniej wymyka sie ale kończy sie to dla niego źle i dobro zwycięża. w produkcjach kinowych zresztą też, jak ktoś jest przestępcą to można się tylko zastanawiać czy zginie w wypadku, z rąk policji , czy zostanie złapany.
ZoodaVex, 9 marca 2011, 10:45
To nieźle obrazuje, że proste, politycznie poprawne historie fabularne w amerykańskich historiach zgodnych z konserwatywnym morality code mają zupełnie inny efekt niż wyobrażaliby sobie prawodawcy.
John, 9 marca 2011, 12:18
To pokazuje, że ludzie potrafią odróżnić fikcję od faktów. Ale niestety wyciągają z tych faktów pochopne wnioski. Nie mają świadomości, że ktoś przedstawia im informacje (nawet prawdziwe) by zarabiać i siać propagandę. Wydaje im się, że zajmują się tym jakieś automaty, którym jedynym celem jest obiektywizm, a jest wprost przeciwnie.