Sonary wywołują chorobę dekompresyjną u waleni
Od dawna wiadomo, że niektóre wale dziobogłowe, druga najliczniejsza rodzina waleni, a jednocześnie najsłabiej poznana, po wystawieniu na działanie sonaru okrętowego, wypływają na brzeg i umierają w męczarniach. Teraz dowiedzieliśmy się dlaczego, tak się dzieje. Okazuje się, że sonar wywołuje u tych wielkich ssaków chorobę dekompresyjną.
Wale dziobogłowe mogą nurkować na głębokość ponad 1000 metrów i pozostawać pod wodą przez ponad godzinę. Ich tętno spada, spowalnia przepływ krwi, organizm nastawiony jest na oszczędzanie tlenu. Jednak ci świetni nurkowie mogą zginąć, jeśli trafią na sygnał z sonaru. Doznają wówczas stresu i szybko odpływają od źródła dźwięku. Zmieniają wówczas wzorzec nurkowania. Zaczynają poruszać się tak gwałtownie, że pojawia się choroba dekompresyjna, wyjaśnia Yara Bernaldo de Quiros, badaczka z Instytutu Zdrowia Zwierząt na Uniwersytecie w Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich.
Okazuje się, że dla wali szczególnie szkodliwy jest aktywny sonar pracujący na średnich częstotliwościach (MFAS). Opracowano go w latach 50. i wkrótce wszedł do powszechnego użycia. Jest wykorzystywany do wykrywania okrętów podwodnych. Używają go kraje NATO. Już w latach 60. zaczęto odnotowywać, szczególnie na Morzu Śródziemnym, wypływanie wali na plaże. Pomiędzy rokiem 1960 a 2004 zanotowano 121 takich nietypowych zachowań, z czego co najmniej 40 było powiązane w aktywnością okrętów patrolowych.
Zachowanie zwierząt było nietypowe pod tym względem, że nie dotyczyło to ani starych, ani chorych wali, nie były to też zachowania masowe. Za każdym razem na plażach znajdowano kilka do kilkunastu zwierząt, które wypływały dzień lub dwa po działalności okrętów, a znajdowano je w odległości nie większej niż kilkadziesiąt kilometrów od miejsc, gdzie uruchamiano sonary. Najbardziej śmiercionośny epizod miał miejsce w 2002 roku, kiedy to w ciągu 36 godzin od rozpoczęcia ćwiczeń NATO na brzegi Wysp Kanaryjskich wypłynęło 14 zwierząt. Badający je specjaliści stwierdzili, że zwierzęta nie były chore, nie uległy żadnemu wypadkowi, miały normalną wagę ciała, brak było śladów uszkodzeń skóry czy infekcji. Jednak autopsje wykazały oznaki choroby dekompresyjnej. We krwi zwierząt znaleziono bąble azotu, stwierdzono też krwawienie do mózgu, uszkodzenia wielu innych organów, w tym rdzenia kręgowego.
W 2003 roku w Nature ukazał się artykuł, którego autorzy stwierdzili możliwy związek pomiędzy użyciem sonarów a tym, co spotkało wale. W 2004 roku Hiszpania zakazała podobnych ćwiczeń w pobliżu Wysp Kanaryjskich. Do tamtej pory Wyspy Kanaryjskie były tym miejscem, gdzie dochodziło do największej liczby nietypowych wypłynięć na plażę. Od czasu wprowadzenia zakazu żadne takie wydarzenie nie miało miejsce, mówi Bernalde de Quiros.
Badacze wzywają do ustanowienia podobnych zakazów w miejscach, o których wiadomo, że gromadzą się tam wale dziobogłowe.
Zwierzętom najbardziej zagraża sonar pracujący na częstotliwości około 5 kHz, a najbardziej narażonym gatunkiem są wale Cuviera.
Komentarze (3)
wilk, 5 lutego 2019, 14:12
No kto by się spodziewał, że zwierzętom komunikującym się za pomocą dźwięku on szkodzi...
Tomasz Winter, 10 marca 2019, 23:03
Dziwi Cię to? Myszy do tego stopnia boją się 21kHz że uciekną z nory i zamarzną na zewnątrz. Po prostu pewne dźwięki są nie do zniesienia lub nawet wywołują panikę tak jak w tym przypadku.
wilk, 12 marca 2019, 12:40
Ironia.