Szkodliwe antybiotyki w wodzie
Pracujący dla FDA (Agencja ds. Żywności i Leków) oraz EPA (Agencja Ochrony Środowiska) postanowili przyjrzeć się dokładnie skutkom rosnącego lawinowo stosowania środków antybakteryjnych zawartych w kosmetykach i środkach czyszczących. Głównym obiektem ich badań było określenie wpływu tego typu substancji zarówno na organizm człowieka, jak i na środowisko naturalne.
Wśród badanych związków znalazły się m.in. stosowane powszechnie dodatki do kosmetyków: triclosan (TCS) i triclocarban (TCC). Pierwszy już od dawna znajdował się na celowniku toksykologów ze względu na swoje chemiczne podobieństwo do dioksyn, powstających w procesie spalania wielu związków organicznych (otruto nimi m.in. prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenkę). Z kolei triclocarban, do niedawna nieznany powszechnie związek, w ciągu zaledwie czterech lat stał się jednym z dziesięciu najczęściej wykrywanych w wodzie pitnej składników produktów leczniczych i kosmetyków.
Analiza była częścią badań przeprowadzonych przez pracowników Instytutu Biodesignu należącego do Uniwersytetu Stanu Arizona. Zadaniem zespołu pod przewodnictwem dr. Rolfa Haldena było odnalezienie w wodzie możliwie wielu składników dodawanych do mydeł od lat 60. aż do dziś. Jako miejsce badań wybrano Jamaica Bay oraz Cheasapeake Bay, dwie zatoki w obrębie stanu Nowy Jork.
Co ciekawe (i nieco przerażające zarazem), w wodzie udało się wykryć związki o działaniu antybakteryjnym, które stosowano powszechnie niemal 50 lat temu. Chemiczna stabilność tych związków martwi badaczy, gdyż niektóre z nich mają wyraźnie negatywny wpływ na organizm człowieka oraz innych elementów świata ożywionego. W pobranych próbkach wody wykryto także TCS oraz TCC, które przy nadmiernej podaży mogą zakłócać działanie systemu hormonalnego człowieka oraz szkodzić organizmom wodnym.
Przy okazji analiz dokonano ciekawych odkryć z dziedziny mikrobiologii. Udało się na przykład odkryć bakterie, dla których triclocarban nie tylko nie jest toksyczny, ale nawet... służy im za pokarm. Są one zdolne do przeprowadzania reakcji tego związku z atomem chloru, a wyzwalająca się w ten sposób energia jest zużywana przez bakterię na potrzeby metabolizmu. Z jednej strony jest to dobra wiadomość, gdyż mikroorganizm ten jest w stanie pomóc ludziom w usuwaniu nadmiaru zanieczyszczeń, lecz niestety może to jednocześnie oznaczać, że niektóre groźne dla człowieka bakterie utracą wrażliwość na ten TCC i zaczną infekować ludzi.
Aby zapobiec szkodliwej akumulacji TCS i TCC w środowisku dr Halden widzi tylko jedno rozwiązanie. Jego zdaniem należy ograniczyć stosowanie tych związków wyłącznie do sytuacji, w których mogą one bezpośrednio ratować życie lub poprawiać stan zdrowia całej populacji.
Największym paradoksem związanym z większością substancji antybakteryjnych jest fakt, iż... ich skuteczność jest identyczna, jak efektywność wody ze zwykłym mydłem. Choć zarówno triclosan, jak i triclocarban są skuteczne w testach in vitro, czas ekpozycji bakterii na te związki podczas mycia rąk jest zwyczajnie zbyt krótki, aby zdążyły one zadziałać. Wszystko wskazuje więc na to, że ich dodawanie do kosmetyków to jedynie cyniczny chwyt marketingowy producentów. Szkoda tylko, że na całym tym procesie wyraźnie cierpią organizmy wodne, dla których większość składników antybakteryjnych jest wyraźnie toksyczna...
Czytaj również:
Pół apteki w jednym kranie
Niebezpieczna domowa chemia
Komentarze (18)
syzu, 17 maja 2008, 14:15
Metabolity mydła antybakteryjnego są szkodliwe dla człowieka, osłabiają organizm i uszkadzają płaszcz lipidowy skóry. Natomiast głębokie warstwy skóry pozbawiają nawilżenia, nie wspominając już o wysuszaniu oczu podczas przemywania twarzy rano. Miały ulegać biodegradacji jak większość chemii dostająca się do wody, co jest jedynie żartem. Ale to tylko mydło antybakteryjne!
mikroos, 17 maja 2008, 18:15
Najgorsze w tym wszystkim jest to, co napisano w artykule: triclosan dodany do mydła wcale nie jest lepszy od samego mydła z ciepłą wodą!
este perfil es muy tonto, 17 maja 2008, 19:20
a ja od dawna używam antybakteryjnego protexu ultra
mikroos, 17 maja 2008, 20:28
Pytanie: po co?
inhet, 17 maja 2008, 21:02
Też pytanie! Wiadomo, żeby Szwedów wytruć!
Barbara, 18 maja 2008, 00:33
A zwykły ,,Biały jeleń" choć nie jest ,, antybakteryjnym" wspaniale nadaje się do mycia i nie jest trucicielem.
waldi888231200, 18 maja 2008, 02:49
Strasznie współcześnie brzmi. 8)
Gość fakir, 18 maja 2008, 21:26
Wszystkie te chemikalia od środków bakteriobójczych, przez detergenty do leków powstały jako efekt pracy naukowej wybitnych naukowców. Nie dodają ich terroryści. My sami je kupujemy, żądamy ich i poszukujemy. “Biały jeleń” jest tanim i funkcjonalnym mydłem. Ale my wolimy płacić drożej za mydło z dodatkiem środków bakteriobójczych, detergentów, zapachów, barwników. Mamy szereg badań naukowych świadczących o braku oddziaływania szkodliwego tych dodatków. Mamy także doniesienia o negatywnych skutkach. Niestety inicjatywa tych badań nie pochodzi najczęściej od naukowców. Z inicjatywą badań wychodzą zwykli ludzie, dziennikarze i administracja jak w tym przypadku. Naukowcy są najczęściej zaskoczeni wynikami.
Jaka jest przyczyna?
-po pierwsze bałwochwalczy stosunek do nauki. Nauka ma niewątpliwe osiągnięcia. W dziedzinie techniki budzi uzasadniony podziw.
-po drugie stosowanie metody naukowej w dziedzinach gdzie nie ma ona zastosowania. W naukach przyrodniczych gdzie mamy do czynienia z niezwykle złożonymi systemami przynosi tylko szkody.
Metodami naukowymi nie można badać przyrody w całej jej złożoności. Dlatego podobnie jak w technice bada się wyizolowane układy. Badania takie spełniają wymogi nauki jednak ich przydatność jest niewielka. Można wykonać przyzwoite badania w których wykaże się, że określony związek w określonych warunkach, zabija w określonym procencie, określoną bakterię w określonym czasie. Mając dodatkowo wyniki badań pokazujące, że określone bakterie spowodowały w określonym środowisku śmierć określonej liczby ludzi można łatwo wpaść na pomysł aby wykorzystać te badana. Przy bezkrytycznym podejściu do nauki i nonszalanckim stosunku do bakterii i innych drobnoustrojów z których totalnym wybiciem nie mamy moralnego problemu / w odróżnieniu do innych zwierzątek o dużych ciemnych oczkach których już okresowo nam żal / sprawa powszechnego stosowania środków bakteriobójczych jest oczywistą oczywistością.
Tylko szalony człowiek będzie głośno mówił o możliwych ubocznych skutkach. Naukowiec nie jest w stanie zaplanować kompleksowych badań. Nie można uzyskać “wiarygodnych wyników” bo skutki są wielostronne, długotrwałe, nie w tym miejscu, nie w ten sposób i nie do końca właściwie wiadomo dlaczego.
Można tylko przewidywać, domyślać się, określać prawdopodobieństwo, możliwość wystąpienia, przestrzegać, ale przy braku wyników badań naukowych szybko zostaje się szarlatanem lub pseudonaukowcem i kończy na śmietniku nauki.
Myslę , że wspaniali naukowcy wśród naukowców występuję tak samo często jak mędrcy wśród różnego typu szarlatanów. I na nich liczę.
mikroos, 18 maja 2008, 21:34
Fakirze, generalnie zgadzam się z Twoim postem. Pozwolę sobie jednak poczynić kilka uwag:
Nie mogę się z tym do końca zgodzić. Istnieje wiele przykładów na to, że udało się wykorzystać wiedzę o przyrodzie z korzyścią dla człowieka i jednocześnie bez szkody dla natury.
A co do samego "Białego jelenia": owszem, to bardzo dobre mydło i jako środek do usuwania tłuszczu+bakterii jest świetne. Tyle tylko, że ma kilka wad:
1. Paskudny osad, który po nim zostaje na każdym kroku
2. Nienajlepszy zapach
3. Wysalanie się w roztworach zawierających jony dwu- i trzydodatnie (czyli np. w twardej wodzie), które powoduje powstawanie jeszcze większej ilości osadu, a do tego zmniejsza skuteczność mydła.
Poradzono sobie z tym np. stosując w "mydłach" w płynie (z punktu widzenia chemii nie są to mydła jako takie) i wielu innych kosmetykach SDS. Jest nietoksyczny przy kontakcie ze skórą i jednocześnie nie prezentuje wad, którymi niestety obarczone są klasyczne mydła. Ale ogólnie zgadzam się, że ilość chemii w kosmetykach to jedna wielka przesada - z tym argumentem na pewno nie będę dyskutował.
Ależ oczywiście. Właśnie tak wykonuje się badania, aby uniknąć nieporozumień lub oskarżeń o fałszerstwa. Właśnie dlatego tak bardzo ważne jest zdefiniowanie warunków przeprowadzania eksperymentu, o czym wielu zapomina.
Wybacz, ale to jest akurat totalna nieprawda i demagogia.
Zapytam inaczej: jakie widzisz lepsze metody poznania? Jasnowidztwo? A może losowanie?
Gość fakir, 18 maja 2008, 22:14
Ja także nie mogę się z tym do końca zgodzić. Istnieje wiele przykładów na to, że nie udało się wykorzystać wiedzy o przyrodzie z korzyścią dla człowieka i jednocześnie bez szkody dla natury.
Wymieniłeś wady których nie neguję. Mnie mówiłem, że nie ma wad. Ale która z nich szkodzi środowisku ?
No to jak byś zaplanował badania, żeby wykazać, że coś tam nie spowoduje szkody w środowisku w ciągu następnych 50 lat.
Jeszcze nie wiem. Na razie wiem ,że matodą naukową nie można pewnych rzeczy wyjaśnić.
Pozdrawiam i dzięki za rzeczowe pytania. To wyjątkowe.
waldi888231200, 18 maja 2008, 22:30
Jesli jest ,, korzyść'' to i jest ,,strata'' jedyne uczciwe wyjście to ,,symbioza''. 8)
mikroos, 18 maja 2008, 22:30
Wiele przykładów to nie wszystkie. A Ty użyłeś radykalnego stwierdzenia "przynosi tylko szkody".
No, niestety, pewnie żadna. Ale z punktu widzenia środowiska idealnie by było, gdybyśmy łazili po świecie ubrani w skóry, mieszkali w ziemiankach i nie myli się w ogóle... Nie wiem, jak Ty, ja się na to nie piszę.
Znów: to Ty użyłeś radykalnego stwierdzenia, że naukowiec (w domyśle: żaden) nie jest w stanie zaplanować kompleksowych badań. Ja siebie za naukowca jeszcze nie uważam, to raz. Powiedzmy, że dopiero się przygotowuję do tej roli i być może kiedyś ją zagram w życiu. Po drugie: jeżeli badanie dotyczy np. roślin, to wystarczy zbadanie, że coś dzieje się przez kilka pokoleń stabilnie i nie pojawiają się przesłanki, by sądzić, że w kolejnych pokoleniach miałoby dojść do zmian (w końcu w kazdym kolejnym pokoleniu roślina jest taka sama). To bardzo prosty przykład, wiem.
Ale nauka nie próbuje odpowiedzieć na wszystkie pytania (choć może ma docelowo taką ambicję, ale jest to w moim odczuciu zdrowo rozumiana ambicja: poszerzanie własnych możliwości). Nauka odpowiada na pytania w tych kwestiach, w których są potrzebne i możliwe do uzyskania odpowiedzi. I nawet jeśli same techniki poznawania prawdy są niedoskonałe (począwszy od sprzętu, na samych umysłach naukowców skończywszy), to moim zdaniem właśnie nauka jest najlepszą metodą poznania lub chociaż docierania do coraz lepszych metod, które do poznania nas za jakiś czas doprowadzą. To naturalne, że nauka jest sztuką poznawania, więc samo to oznacza, że nie może wiedzieć ani potrafić wszystkiego - chyba się zgodzisz. Gdybyśmy posiadali już teraz całą możliwą wiedzę na temat tego świata, nauka nie miałaby racji bytu. Tak więc moim zdaniem nie na miejscu jest zarzucanie nauce, że nie zna jeszcze odpowiedzi na wszystkie pytania. Za to próby szukania odpowiedzi okrężnymi drogami (czyli np. poprzez niestworzone historie, których nawet nie da rady zweryfikować) to moim zdaniem droga donikąd, bo nie tylko nie prowadzi do wiedzy, ale dodatkowo zakłóca jej poprawne metodologicznie poszukiwania.
Moja opinia na ten temat jest prosta: jeżeli ktoś twierdzi, że ma rację, to powinien wykazać w sposób jasny, jak sam do tego doszedł. I warto tu zaznaczyć, że metoda poznania powinna być na tyle jasna i dawać na tyle jednoznaczne wyniki, by inni nie mieli jak jej zakwestionować. Właśnie w tym tkwi skuteczność metody naukowej - prezentuje fakty zamiast domysłów.
Owszem, nieczęsto zdarza się dyskutować rzeczowo i bez nerwów. Dzięki za to. Również pozdrawiam.
Gość fakir, 18 maja 2008, 23:07
To prawda. Używam radykalnych stwierdzeń w tym sensie, że " moim zdaniem w większości przypadków." Jest w tym zgoda na wyjatki od reguły.
Dlaczego niestety ? A idealnie byłoby gdybyśmy nie byli zaskakiwani negatywnymi skutkami i dobrze kalkulowali korzyści i straty aby wyjść na swoje.
Przy tym bym się upierał. Jednak badanie złożonych zagadnień polega na dzieleniu ich na prostrze. Coś jak badanie lasu. Poprzez badanie konkretnych drzew nie zbadamy lasu.
No własnie. Też tak myślę. Tylko są jeszcze pytania w kwestiach gdzie tą metodą nie można uzyskać odpowiedzi. Jeszcze lub wogóle nie.
Liczę w tej kwestii na intuicję. W końcu kilka razy udało się zgadnąć pewne rzeczy, w kilku sprawach jest w zasadzie powszechna zgoda. Gdyby można było nie zadawać sobie pewnych pytań byłoby prościej.
mikroos, 18 maja 2008, 23:17
Dzięki za to sprostowanie. Od razu jakoś łatwiej jest się do takich słów odnieść.
Dlaczego niestety? Bo wydaje mi się, że tam, gdzie można uniknąć zanieczyszczenia środowiska, należy to robić. Dla dobra własnego, kolejnych ludzkich pokoleń oraz wszelkich innych gatunków. Ale jest to oczywiście tylko opinia.
A ja bym się upierał, że nie I tak w nieskończoność
Te, gdzie w ogóle nie można, są jasne: wszędzie tam, gdzie dla stworzenia danej ideologii wychodzisz od pewnych aksjomatów. Przykład: religia, słusznosć geometrii Euklidesa, wyższość świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą.
Te, gdzie jeszcze nie znamy odpowiedzi, są cięższe do zdefiniowania. Ale to, że nauka nie potrafi w danym momencie udzielić odpowiedzi, nie oznacza jeszcze, że dowolny wariat jest wystarczająco kompetetny, by usiąść do internetu i, rozsiewając idiotyzmy niepoparte jakimikolwiek faktami, mieszać ludziom w głowach.
Ale sam powiedz: czy to tkwi w ludzkiej naturze, by siedzieć bezczynnie i nie myśleć, co takiego dzieje się w gwiazdach albo co dzieje się z nami po śmierci? Tak by było nudno!
Gość fakir, 18 maja 2008, 23:45
Właśnie to. Te pytania oczywiście wychodzą poza naukę. Ale jest jeszcze całe mnóstwo pytań prostrzych. Dlaczego komuś wypadają włosy a innym nie. Dlaczego ktoś jest optymistą a inny nie. Dlaczego jedni wierzą w spiskową teorię a inni nie. Dlaczego czasem nieuleczalne choroby mijają a uleczalne prowadzą do śmierci.
Można udzielać różnych "naukowych" odpowiedzi. Wypadają włosy bo zamierają cebulki. A dlaczego cebulki? Bo brak czegoś tam. A dlaczego brak ? Bo nie ma czegoś innego i tak bez końca? jest odpowiedź i jednocześnie jej nie ma. Ty myślisz/wierzysz, że jest koniec tych pytań. Ja myślę/wierzę, że nie ma.
waldi888231200, 18 maja 2008, 23:49
PM. 8)
mikroos, 18 maja 2008, 23:50
Ale nawet zakładając, że nie ma końca tych pytań... Czy to uprawnia osobę prezentującą pogląd podobny do Twojego do wypisywania na każdym kroku bzdur w zależności wyłącznie od własnego upodobania? Chyba nie.
waldi: zaspokoiłeś się już?
waldi888231200, 18 maja 2008, 23:57
Ciemnotę należy oświacać , by nią nie była. (słońce za dnia, lampy nocą) a w głowach?? 8)