Brytyjczycy (znów) dyskutują o wspomaganym samobójstwie
Keir Starmer, brytyjski odpowiednik polskiego prokuratora generalnego, opublikował nowe zalecenia dotyczące tzw. wspomaganego samobójstwa, czyli sytuacji, w której osoba trzecia nie przeprowadza na chorym eutanazji, lecz dostarcza mu środków potrzebnych do zakończenia własnego życia. Sprawa ta nie wpłynie co prawda na prawo obowiązujące w Polsce, lecz warto ją obserwować z uwagi na postępujące stopniowo ujednolicanie się prawa krajów członkowskich Unii Europejskiej.
Najważniejszą wiadomością zawartą w dokumencie jest utrzymanie statusu pomocy w samobójstwie jako ciężkiego przestępstwa, zagrożonego karą do 14 lat więzienia. Opublikowane zalecenia wymieniają jednak szereg okoliczności łagodzących oraz sytuacji, w których osoby podejmujące się pomocy w samobójstwie mają być ścigane ze szczególnym zaangażowaniem.
Jak wynika z publikacji, rozpoczęcia śledztwa można uniknąć, gdy pomoc w samobójstwie jest motywowana wyłącznie współczuciem, a "pomocnik" próbował wcześniej przekonać chorego do rezygnacji ze śmierci na własne życzenie. Organy ścigania mają także traktować łagodniej osoby, które pomagają zakończyć życie ludziom, którzy wyrażają jasną, dobrowolną i świadomą wolę popełnienia samobójstwa, oraz gdy po śmierci chorego podejmuje się aktywną współpracę z organami ścigania. Usunięto za to stary zapis, zgodnie z którym bardziej prawdopodobne było umorzenie śledztwa w stosunku do przyjaciół lub członków rodziny zmarłego.
Szczególnie surowe ma być za to postępowanie organów ścigania w sytuacji, gdy ofiara nie jest w stanie wyrazić jasno własnego stanowiska na temat popełnienia samobójstwa oraz gdy sprawa dotyczy śmierci osób w wieku poniżej 18 lat. Starmer zaznacza także, że niedopuszczalne jest wspomaganie samobójstwa w sytuacji, gdy nie próbuje się wcześniej udzielić pomocy choremu, oraz wywieranie przez "pomocnika" presji na popełnienie samobójstwa. Według zaleceń, szczególną uwagę należy też zachować w sytuacji, gdy istnieją dowody, że osoba zaangażowana w samobójstwo dopuściła się wcześniej przemocy fizycznej lub psychicznej wobec ofiary.
Jak nietrudno przewidzieć, opublikowany dokument wywołał w Wielkiej Brytanii niemałą burzę. Co prawda nic nie zapowiada wprowadzenia podobnych regulacji w Polsce, lecz warto obserwować wydarzenia z innych krajów, ponieważ poważna debata na ten temat jest w naszym kraju najprawdopodobniej tylko kwestią czasu. Niezależnie od przekonania społeczeństwa jest to sprawa niezwykle ważna, ponieważ nasze prawo... w ogóle nie przewiduje procedury wspomaganego samobójstwa.
Komentarze (11)
Alek, 28 lutego 2010, 14:48
Szanowny autorze newsa, w Polsce ta sprawa nie wywoła reperkusji, bo w Polsce za zabójstwo eutanatyczne grozi nie 14 lat, tylko od 3 miesięcy do maksymalnie 5 lat i nie tylko za pomoc w stylu dostarczenia środków, a za czynne zabójstwo chorego pod wpływem współczucia dla niego i na jego żądanie. Nie ma też w polskim artykule obowiązku obowiązku przekonywania do rezygnacji z zamiarów. Co więcej w wyjątkowych sytuacjach polski sąd może całkowicie odstąpić od wymierzenia kary (art 150 kk). Warto takie rzeczy sprawdzać, gdy postanawia się dorzucać kamyczki do krajowego ogródka, bo inaczej wychodzi kopalnia niewiedzy ...
Alek, 28 lutego 2010, 15:19
Rozwinę jeszcze kwestię i dodam, że w Polsce względnie łagodna karalność eutanazji nie jest nowością. Tak było już przed wojną. Art. 227 Kodeksu karnego z 1932 r. stanowi: "kto zabija człowieka na jego żądanie i pod wpływem współczucia dla niego podlega karze więzienia do lat 5 lub aresztu."
W. Grzeszkowiak, 28 lutego 2010, 16:34
Bardzo przepraszam, ale samobójstwo wspomagane to nie pozbawienie kogoś życia (taki czyn nazywamy eutanazją i zgadzam się: istnieją paragrafy przewidujące taki sposób zabójstwa), tylko dostarczenie osobie środków potrzebnych do dobrowolnego zakończenia własnego życia. Samobójstwo wspomagane, wbrew swojej nazwie, nie jest zabójstwem jako takim, bo osoba trzecia nie pozbawia nikogo życia. Mało tego - dla zajścia samobójstwa wspomaganego nie jest konieczne nawet namawianie do samobójstwa, dzięki czemu taki czyn może być wyjęty spod kolejnego paragrafu.
Alek, 28 lutego 2010, 17:29
W tekście napisał Pan, że "Najważniejszą wiadomością zawartą w dokumencie jest utrzymanie statusu pomocy w samobójstwie jako ciężkiego przestępstwa, zagrożonego karą do 14 lat więzienia."
I zgoda. Tylko, że w Polsce za coś więcej, czyli za pełne zabójstwo eutanatyczne, grozi zdecydowanie mniej i to od lat. Podobną sankcją zagrożona jest za pomoc w samobójstwie (151 kk, czyli ogólna regulacja jest), a względy żądania i współczucia w praktyce oznaczają maksymalnie wyrok w zawiasach. Nie znam danych penitencjarnych, ale myślę, że liczba osadzonych za tego typu czyny w "okolicznościach eutanatycznych" wynosi 0.
Zatem w polskim prawie jest pełna regulacja, bo te przepisy wystarczają do osądzenia takich sytuacji jak opisane. O braku uregulowań może pisać np. ktoś, kto chciałby zezwolenia i specjalnej procedury, jak to ma się odbywać, pod jakim nadzorem, w jakiej kolejności, w jakiej formie żądanie, ale w sytuacji zakazu, takie przepisy są bezprzedmiotowe. Regulacja polska z jednej strony nie daje poparcia tym czynom, a z drugiej, każe zważyć okoliczności i w bardzo szczególnych sytuacjach zaleca nie karać za nie w ogóle.
W. Grzeszkowiak, 28 lutego 2010, 18:00
No dobrze, ale gdzie ja we wspomnianym zdaniu napisałem, że w Polsce traktowanie także jest ostre? Nie widzę w swoim artykule takich słów - napisałem jedynie o prawie brytyjskim i o tym, że w Polsce nie istnieją osobne regulacje dla samobójstwa wspomaganego.
Co do art. 151, samobójstwo wspomagane nie polega na doprowadzeniu do targnięcia się na życie, bo plan popełnienia samobójstwa ma już sam samobójca. Samobójstwo wspomagane polega na tym, że osoba, która już chce popełnić samobójstwo, otrzymuje środki, dzięki którym śmierć, do której i tak by doszło, jest mniej bolesna. Oskarżonym może się dzięki temu udać linia obrony oparta na tym, że nie doprowadzono do śmierci, tylko uczyniono ją mniej bolesną (z kolei paragraf dot. zabójstwa z litości odpada, bo nie ma zabójstwa i powstaje w ten sposób luka).
Wprost przeciwnie. Bardzo potrzebne są przepisy, dzięki którym możliwe będzie jednoznacznie i automatyczne określenie, czy dany przypadek jest objęty zakazem, czy też nie. Podkreslam jeszcze raz: art. 151 dotyczy doprowadzenia do (czyli bezpośredniego spowodowania) samobójstwa, tymczasem samobójstwo wspomagane w bardzo wielu (jeśli nie we wszystkich) przypadkach dotyczy sytuacji, w której samobójca i tak by ze sobą skończył, tylko bardziej nieudolnie i boleśnie.
Alek, 28 lutego 2010, 19:29
A gdzie ja napisałem, że Pan tak napisał? Owszem, odniosłem wrażenie, że raczej jest Pan w tej kwestii liberalny, ale nie napisałem tego. Pan chyba też odniósł wrażenie, że ja odniosłem wrażenie .
Po kolei. Art. 150 reguluje zabójstwo eutanatyczne, czyli X zabija Y, na jego żądanie i pod wpływem współczucia dla niego.
151 reguluje doprowadzenie do targnięcia się na własne życie poprzez podżeganie lub pomoc. Nie musi być więc podżeganie i pomoc jednocześnie, gdyż może być tylko jedno lub tylko drugie. Może zaistnieć sytuacja, że Y chce, X go nie namawia, ale na wszelki wypadek informuje, gdzie położył dobrą trutkę. Pomoc taka może pozostawać w związku z motywem eutanatycznym, od którego różni się tym, że w tym przypadku, to ofiara sama podejmuje zamach na własne życie, a sprawca jest jedynie "ułatwiaczem". Art. 151 ustanawia samodzielne przestępstwo, które ma miejsce nawet, gdy ofiara jest nieudolna i skończy się tylko na usiłowaniu. Poza tym X przy udzielaniu pomocy wcale nie musi chcieć, by Y z niej skorzystał, może przynieść trutkę np. w dogodne miejsce i powiedzieć o tym komuś, o kim wie, że chce się zabić. Może myśleć: "niech leży na widoku, będę miał ją na wszelki wypadek na szczury, a jeśli użyje jej sąsiad, o którym wiem, że ma myśli samobójcze, to trudno, kupię drugą". W przepisie nie ma mowy o motywach tego, kto samobójstwa próbuje, więc może być to motyw ulżenia sobie w cierpieniu.
Nie do samobójstwa, tylko targnięcia się na własne życie, więc nie musi wystąpić śmiertelny skutek dla bytu tego przestępstwa.
To co by zrobił, nie ma znaczenia, bo nigdy nie wiadomo, czy rzeczywiście by zrobił. Zawsze mogłoby mu się odwidzieć, albo wcześniej mogłoby się wydarzyć trzęsienie ziemi i byłoby szybkie "trach". A może już biegli lekarze z nowym przełomowym lekiem profesora Baltazara Gąbki, który w ostatniej chwili by go uzdrowił? Podobnie gangster "kiełbasa" nie mógłby się skutecznie tłumaczyć, że tego, kogo on zabił z pistoletu, gangster "polędwica", który był obok, poćwiartowałby żywcem, więc "kiełbasa" tak naprawdę zrobił ofierze dobrze. BTW - każdy kiedyś umrze, a zabójcy tylko zmieniają daty na nagrobkach.
Poproszę o konkretny przykład sytuacji, w której jest luka. Ja twierdzę, że luki nie ma.
W. Grzeszkowiak, 28 lutego 2010, 19:54
Na wstępie, bo zapomniałem o tym ostatnio napisać: żaden ze mnie Pan Proponuję, żebyśmy trzymali się w Kopalni tej konwencji, chyba, że Tobie/Panu to przeszkadza
Ale art. 151 mówi bardzo wyraźnie o spowodowaniu samobójstwa. Oznacza to np. sytuację, w której podłoży się osobie, która ma depresję (choć samobójstwa nie planuje), jakieś zdjęcie przywołujące przykre wspomnienie oraz nóż kuchenny. Tymczasem przygotowanie np. śmiertelnej dawki leków osobie, która i tak chce się zabić (szczególnie, gdy chce to zrobić w sposób bolesny i uciążliwy, np. poprzez uduszenie się), ciężko nazwać spowodowaniem samobójstwa.
Oczywiście, że nie. Ale znów podkreślam: ten przepis dotyczy sytuacji, w której pomocnik rzeczywiście doprowadzi do tego, że dana osoba targnie się na swoje życie. Używając innego przykładu: czy jeżeli poprosisz kumpla, żeby pożyczył Tobie klucz, bo odkręcanie nakrętek idzie Tobie strasznie opornie z użyciem kombinerek, to czy kumpel spowoduje odkręcenie tych nakrętek, czy tylko je ułatwi? Albo jeżeli człowiek sprzeda broń zabójcy (nawet jesli będzie wiedział, że planowane jest morderstwo), to czy ten człowiek odpowie za spowodowanie morderstwa, czy raczej za współudział? Właśnie na tym polega różnica pomiędzy wspomaganiem samobójstwa oraz jego spowodowaniem.
W dokładnie ten sam sposób można powiedzieć, że nie można nazwać przyniesienia śmiertelnej dawki leków pomocą w samobójstwie, bo przecież nigdy nie wiadomo, czy samobójca z niej skorzysta, więc nie można tego nazwać pomocą, tylko pechowym zbiegiem okoliczności. Napisałem wcześniej: prawo nie uwzględnia sytuacji, w której samobójca i tak planuje samobójstwo. Kluczowe jest więc słowo "doprowadza", bo wynika z niego, że pomoc musiałaby mieć charakter środka, który sprawi, że osoba, ktora nie planowała samobójstwa, popełni je.Alek, 1 marca 2010, 16:23
W artykule 151 słowo spowodowanie w ogóle nie pada:
Oczywiście, że ułatwi. Słowo spowodować wprowadziłeś sam. W artykule mowa jest o doprowadzeniu do targnięcia się poprzez udzielenie pomocy w tymże targnięciu się np. przez dostarczenie trucizny. W Twoim przykładzie pożyczenie klucza (czyli pomoc) doprowadza do tego, że nakrętki zostają wreszcie przez odkręcającego odkręcone.
Ale artykuł 151 właśnie dotyczy namawiania lub pomocy. Pomagając jesteś sprawcą przestępstwa polegającego na pomocy, ale sprawcą samego harakiri jest ofiara. Pierwsze jest karalne, drugie nie. Sprawca, czyli samobójca nie jest karany nawet, gdy przeżyje. Sedno sprawy leży w tym, że samobójstwa można próbować zupełnie bezkarnie do skutku, a do pierdla będą chodzić za każdym razem namawiacze lub pomocnicy (teoretycznie, bo nasze sądy kochają zawiasy).
Nie, to jest pewien hazard. Jeśli mieszkasz w bloku na 10 piętrze i wyrzucisz z okna choinkę, to jeśli akurat ktoś nadejdzie, to bekasz za to, „bo mogłeś i powinieneś był, to przewidzieć”. I nie powiesz, że jak wyrzucałeś, to jeszcze go tam nie było. Prawo zakłada, że normalny obywatel przewiduje skutki swojego zachowania, a jeśli nawet nie przewidywał, a powinien był przewidzieć, to wina może polegać na niezachowaniu ostrożności. To jest trochę inna sytuacja niż w tym artykule o samobójstwie, ale zauważ, że można odpowiadać nawet za coś czego się nie chciało, pod warunkiem, że było się obowiązanym, do większej ostrożności i przewidzenia tego, co się może stać przy ściągnięciu danego niebezpieczeństwa. Podstawą do tego jest art. 9 kk.:
Zauważ, że mamy tu 4 możliwości, po dwie w każdym paragrafie. W § 1 mamy następujące opcje:
- sprawca ma zamiar, czyli chce
- sprawca może nie chce tego, ale robi, to co robi i wisi mu to jakie będą tego skutki. To jest przestępstwo umyślne, a treścią umysłową, jest przewidywanie tego, co pewnie nastąpi i godzenie się na to. Przykład: sprawca nie lubi szefa, a wie, że szef ma domek rekreacyjny na działce i często tam nocuje w lipcu. Pewnej lipcowej nocy mówi „spalę to” po czym idzie i podpala domek o 3 w nocy. Sprawca nie wie, czy szef tam jest, czy nie, ale mówi sobie, „cóż przyszedłem spalić chatę, ale jak przy okazji spalę i jego, to trudno”. W tej sytuacji przestępstwo sfajczenia chaty objęte jest zamiarem bezpośrednim, a szefa ewentualnym.
W § 2 masz 2 opcje w ramach nieumyślności:
- jeżeli sprawca nie mając zamiaru spowodowania określonego skutku, powoduje go jednak, gdyż nie zachował ostrożności wymaganej w danych okolicznościach, mimo że możliwość popełnienia tego czynu przewidywał. Np. pielęgniarce odrywają się etykiety od leku, a buteleczki są podobne, zauważa to i nie jest pewna, który jest, który, ale „kobieca intuicja, która nigdy jej nie zawodzi, stanowczo podpowiada jej, że ten prawy, to był dla tego pana z wąsem, a lewy dla pani w piżamie w kropki”. Niestety okazuje się, że się pomyliła i pan z wąsem odwalił kitę. Odpowiada ona wtedy za swoją lekkomyślność.
- jeżeli sprawca nie mając zamiaru popełnienia czynu zabronionego, popełnia go jednak na skutek niezachowania ostrożności wymaganej w danych okolicznościach, mimo że możliwość popełnienia tego czynu mógł przewidzieć (nawet nie brał, pod uwagę, nawet nie było tego zawahania, co u pielęgniarki). Np. wyrzucasz niedopałek w lesie na suchym podłożu i wydaje Ci się, że zgasł, nawet nie pomyślałeś, że jeszcze się tli, ale nie upewniasz się i nie przydeptujesz i przez to las idzie z dymem. Inny przykład: niedouczony lekarz zamienia pod czas operacji nerkę z wątrobą. Tu chodzi o niedbalstwo (powinien się był lepiej nauczyć, które jest które).
Reasumując są 4 możliwości: chcenie, godzenie się, lekkomyślność i na końcu niedbalstwo.
Ależ uwzględnia i to jest właśnie art. 151. Określenie „przez udzielenie pomocy” obejmuje zakresem, właśnie sytuację, gdy ofiara już chciała, się zabić, a „wujek dobra rada” powiedział jej jak lub przyniósł nabitą giwerę i położył na stole odchodząc bez słowa, godząc się na to, że ofiara skorzysta ze sposobności. Podobnie Ty jeśli podwieziesz kolegę na miejsce włamu i z powrotem, wiedząc po co jedziecie, to jesteś pomocnikiem i nie tłumaczy Cię, że „przecież mógł wziąć taksówkę”. Mógł, ale nie wziął, liczy się to, co było, a nie to, co mogło być. Podobnie diler Krzysiek złapany na gorącym uczynku sprzedaży amfy okolicznemu ćpunkowi Pawłowi, nie może się uchylić od odpowiedzialności za handel, twierdząc, że „jak nie ja, to Mirek, Grzesiek lub Donek na pewno by mu sprzedali, bo kto chce kupić, ten i tak kupi”. W ten sposób, żaden diler nigdy by nie odpowiadał za handel. W przepisie 151 jest napisane „przez udzielenie pomocy”, a nie „przez udzielenie pomocy, bez której nie można się było obejść”. Mało jest ludzi i rzeczy całkowicie niezastępowalnych.
Co do kwestii doprowadzenia, to nie trzeba chcieć doprowadzić, by doprowadzić. Np. Misza i Wołodja grają w rosyjską ruletkę. Wypełnili w połowie bęben rewolweru i kręcą. Jeśli Miszy trafi kula, to Wołodja przejmuje jego majątek. Misza bynajmniej nie chce doprowadzić do zabicia się. Naciska cyngiel by wygrać, a nie by zginąć, ale powoduje skutek w postaci własnej śmierci. Tak samo pomocnik, który mówi, że nie chce by chory się zabił, ale jednocześnie prawą ręką podaje mu opakowanie ze stosownym specyfikiem. Ważniejsze w tym przypadku jest, co robi, a nie co mówi. Taki ktoś, kto mówi „nie zabijaj się”, podając jednocześnie opakowanie z trucizną, to poza wszystkim ciekawy egzemplarz. Jego podejście przypomina człowieka, który skacze z 15 piętra i krzyczy „kocham życie” .
W. Grzeszkowiak, 1 marca 2010, 19:54
Alku, bardzo krótko, żeby nie przeciągać: masz sporo racji, ale zapominasz ciągle o słowie "doprowadza do" (które jest w zasadzie synonimiczne z "powoduje"). Dostarczając leków osobie, która i tak planuje skończenie ze sobą, nie powodujesz samobójstwa, a tylko czynisz je szybszym i mniej bolesnym. Dokładnie na tej samej zasadzie, wbrew temu co mówisz, dostarczenie klucza nie powoduje odkręcenia śrubek, tylko czyni je prostszym.
Mimo to mam wrażenie, że nie dojdziemy do porozumienia, więc chyba nie ma sensu dalej dyskutować.
armistice, 3 marca 2010, 11:06
No dobrze, czlowiek nie jest w stanie sam popelnic samobojstwa, lecz tego swiadomie chce- to jest jego decyzja i jako czlowiek wolny ma prawo do samobojstwa tak samo jak ma prawo do kazdej innej pomocy podczas "czekania na smierć". Czego osoba chcaca popelnic samobojstwo, lub posredniczaca rodzina nie pozwie szpitala lub sadu na podst. tego, ze prawo ogranicza jego wolnosc i wystawia ta osobe na "wieczne cierpienie" w tym wyjatkowym przypadku ..
Czlowiek w normalnym stanie decyduje o samobojstwie i poprostu to wykonuje.. Moze zmienic zdanie przed samym samobojstwem, tak samo jak moze zmienic zdanie osoba ktora ma przed soba "przycisk smierci"...
Eselix, 5 marca 2010, 22:34
Człowiek w normalnym stanie nawet nie myśli o samobójstwie. Dopiero kiedy dopadnie go depresja, czy ogólnie spotka niepowodzenie w życiu, zaczyna o tym myśleć. A co z tego myślenia wynika, to już zależy jakich ma "przyjaciół". Czy chcących mu pomóc, czy takich co się śpieszą do jego uśmiercenia.
Wiele samobójstw jest przecież nieudanych, czasami jest to tylko próba zwrócenia na siebie uwagi. I często ludzie, którzy kiedyś chcieli popełnić samobójstwo, dzisiaj mają się znakomicie, żyją jak każdy z nas, i to tylko dlatego, że wcześniej dostali pomoc, np. psychologa.