Sprawdzą warunki eksploatacji iPhone'ów
Apple złożyło wniosek patentowy na rozwiązanie, które ma zabezpieczyć firmę przed przyjmowaniem do reklamacji urządzeń zepsutych przez użytkownika. Koncern chce wyposażyć iPody i iPhone'y w czujniki wskazujące, czy użytkownik nie zrobił czegoś co je mogło uszkodzić.
Personel sklepów, które przyjmują reklamowane urządzenia, najczęściej nie ma odpowiednich narzędzi i kwalifikacji by stwierdzić, jaka była przyczyna awarii. Dlatego też Apple chce umieścić w swoich urządzeniach czujniki wilgotności, ciepła, otwarcia obudowy i wstrząsów. Będą one wykrywały sytuacje, gdy użytkownik wystawi urządzenie na działanie szkodliwych czynników i je zapisywały. Gdy takie urządzenie będzie później reklamowane, łatwo będzie stwierdzić, czy do uszkodzenia nie doszło w wyniku nieprawidłowej eksploatacji.
Apple zauważa, że wiele przypadków przegrzewania się iPhone'a 3GS mogło powstać z winy użytkowników, którzy używali telefonu w zbyt wysokich temperaturach. Odpowiednie czujniki pozwolą stwierdzić, jak było naprawdę.
Komentarze (27)
pogo, 6 sierpnia 2009, 18:34
a czy ja dobrze pamiętam że iphony 3GS przegrzewają się przy temperaturze ponad 30 stopni? czyli już w ludzkiej ręce? chyba w ten sposób pozbędą się 90% reklamacji
czesiu, 6 sierpnia 2009, 20:17
To jakiś primaaprilis tak?
Co jak co, ale na świecie istnieje kilka firm, które produkują telefony, a tylko apple ma problem z przegrzewaniem się - wg aple użytkownicy to tępacy, którzy przechowują telefon w piekarniku... ja bym się trzymał z dala od takiej firmy.
Revo, 6 sierpnia 2009, 22:44
Tolerancja temperatury iphonea jest tragiczna: 35 st C podczas używania i 45 gdy jest wyłączony! Jadąc samochodem w upalny dzień na 100% właściciel straci gwarancję a być może również i telefon. Może nawet wybuchnie i będą efekty specjalne + gratis szpitalna wizyta przedstawiciela Apple z umową "milcz pod groźbą sądu albo nici z serwisu!".
Ciekawe że Apple nie widzi nic dziwnego w tym, że jego iphone'y się częściej psują niż inne marki, jak widać powyżej - to wszystko wina użytkowników którzy widząc napis iphone wpadają w maniakalną furię i rzucają nim o ścianę albo wkładają do piekarnika i czekają aż eksploduje, tylko po to by potem podpisywać umowy o nie rozpowiadaniu takich informacji pod groźbą pozbawienia wolności i grzywny.
A zamiast pracować nad poprawieniem beznadziejnego designu, inwestują w czujniki. Dobrze że nie w czajniki bo to dopiero byłaby tragedia... eksplodujący czajnik!!
To nawet nie jest już śmieszne... na szczęście są alternatywy.
programista, 6 sierpnia 2009, 23:03
Na apple powinni nasłać wszystkie możliwe komisje, od monopolu, praw konsumenta itp. 35 stopni - to jakiś żart ? Kupować takie coś i obchodzić się jak z jajkiem ?
A co jeśli spadnie mi telefon i nic się nie stanie a za rok zupełnie nie z mojej winy coś się stanie to mi powiedzą że nie bo chip zapisał że rok temu spadł ?
Apple to zło.
Tomek, 7 sierpnia 2009, 01:51
Nie ma się co martwić, bogate banany co to kupują, pozwolą sobie na... jeszcze raz
Piotrek, 7 sierpnia 2009, 08:48
System dla debili, komórki i inny sprzęt dla debili no to pozostało traktować klientów jak debili.
Z tymi genialnymi pomysłami i zagrywkami jakie stosuje Apple Microsoft jest takie malutkie jak mrówka, na chwilę obecną na rynku nie ma większego monopolisty. System musisz kupić z ich sprzętem, aplikacje w ich sklepie, stosują DRMy a na domiar wszystkiego wyjeżdżają z czujkami. Gdzie tu zasada domniemania niewinności? Czujnik się zepsuje wykaże coś innego i posiadacz zostanie bez gwarancji...
"Nowoczesny Komunista" w świecie firm.
Apple to zło...
Przemek Kobel, 7 sierpnia 2009, 09:32
Nie powinniście się oburzać, tylko świętować.
Po pierwsze, te czujniki to żadna nowość. "Czujnik wstrząsów" w iPhonie jest od zawsze (to to samo co czujnik ustawienia w poziomie/pionie, tylko trochę inne wykorzystanie danych), a taki czujnik temperatury pewnie też, bo to kwestia jednego drobnego elementu na płytce. Prawdopodobnie jednak chodzi o proste wskaźniki, które np. zmieniają kolor po zalaniu lub przegrzaniu i można je sprawdzić bez względu na stan urządzenia (np. wtedy gdy sprzęt w ogóle się nie włącza).
A teraz dobra wiadomość: takie wskaźniki są stosowane już od wielu lat, np. przez Sony. Jeśli Apple dostanie na to patent, pozostałe firmy nie będą mogły używać podobnych rozwiązań, a więc użytkownicy innych marek będą mieli lepsze szanse na pozytywne załatwienie reklamacji.
Jeśli inni zaczną walczyć z Apple'em, to albo zbliżymy się do obalenia idiotycznego systemu patentowego (co prawda w USA, ale tamto prawo "promieniuje" również na UE), a w najgorszym wypadku pare chciwych korporacji utoczy sobie nieco krwi ku uciesze gawiedzi.
Piotrek, 7 sierpnia 2009, 11:17
Co racja to racja, system patentowy powinien być zakopany żywcem...
Mariusz Błoński, 7 sierpnia 2009, 11:53
Ja tam nie widzę w tym nic złego. Pod warunkiem, że będą zbierane tylko określone informacje, dostęp do nich nie będzie zdalny, użytkownik będzie miał do nich wgląd i zapisane zostaną data oraz godzina zdarzenia. By nie było tak, że Apple będzie się tłumaczył, że klient zepsuł urządzenie, bo przegrzał je na miesiąc zanim nastąpiła awaria.
Ponadto Apple powinno informować wyraźnie każdego klienta, że urządzenie przegrzewa się w temperaturze 35 stopni. Gdyby przegrzewało się w temperaturze 80 stopni to informacja nie byłaby potrzebna, bo rozsądek podpowiada, iż może nie wytrzymać.
A co do systemu patentowego.....
Zlikwidowanie patentów znacznie ograniczy innowacyjność. Ponadto patenty chronią małe firmy przed zakusami korporacji.
Piotrek, 7 sierpnia 2009, 12:39
Patenty chronią małe firmy? Korporacja coś opatentuje i małe firmy nic nie mogą zrobić.
W jaki sposób zlikwidowanie patentów ograniczy ich innowacyjność? Jeśli pies jest na smyczy to się rozwija tak? Dobrze rozumiem?
Przemek Kobel, 7 sierpnia 2009, 12:55
Mariusz, to ja może podam konkretny przykład.
Od dłuższego czasu mam jakiś prosty telefon SE. Obok bateryjki jest wskaźnik zalania. Oczywiście czerwony (a więc telefon został zalany). A czerwony, bo jeżdżę rowerem w zimie, a telefon wożę w plecaku. Trochę zmian temperatury, wilgotności i już SE ma o jeden problem reklamacyjny mniej. Telefon oczywiście działa. Nie wiem, może powinienem reklamować wadliwe działanie tego wskaźnika? Z drugiej strony, nigdzie nie jest napisane co oznaczają te czerwone kropeczki, więc nie ma podstaw. Paragraf 22?
Mariusz Błoński, 7 sierpnia 2009, 13:04
W USA małe i średnie firmy patentują kilkunastokrotnie więcej w przeliczeniu na pracownika niż wielkie korporacje. Są znacznie bardziej innowacyjne. Gdyby patenty im szkodziły, to by tyle nie patentowały, prawda?
Zastanów się, skąd mała firma ma pieniądzena rozwój wynalazku, budowanie prototypów.... Albo bierze kredyt z banku, albo dostaje pieniądze od funduszy inwestycyjnych, albo finansuje ją większa firma. Tylko, ze ktoś, kto wykłada pieniądze chce mieć jakąś gwarancję ich zwrotu. W sytuacji braku ochrony wynalzku, nikt małej firmie nie da pieniędzy, bo znacząco wzrośnie ryzyko, że ktoś wynalazek skopiuje i sprzeda go taniej (brak kosztów prac R&D), a więc inwestowanie w małą innowacyjną firmę będzie nieopłacalne.
Ponadto rozważmy sytuację braku patentów i jak ona wpłynie na wielkie koncerny oraz małe firmy:
- wielkie koncerny
Koncern coś tam sobie wynalazł i wyprodukował. Praktycznie jedynym zagrożeniem dla niego jest skopiowanie wynalazku przez duży koncern. Jeśli skopiuje go mała firma, to nie będzie ona w stanie wyprodukować i sprzedać tak dużej liczby towaru, jak wielki koncern. W przypadku małej firmy nie ma mowy o ogólnoświatowym czy choćby ogólnokrajowym maretingu, dystrybucji, sprzedaży. Koncern jest w stanie zalać rynek towarem po niższej cenie. Jest w stanie udzielić bardziej atrakcyjnych zniżek dystrybutorom i sprzedawcom, zaoferować im lepsze warunki. Jest w stanie zorganizować kampanię reklamową pod tytułem "My reprezentujemy wysoką jakość, reszta to podróbki". Ma w końcu znany znak towarowy, który wzbudza zaufanie, itp. itd.
Jedynym zagrożeniem, jak wspomniałem, jest sytuacja, w której wynalazek zostanie skopiowany przez drugi koncern o podobnych możliwościach. Wtedy może dojść do ostrego starcia na rynku. Może, ale nie dojdzie, bo ludzie zarządzający koncernami nie są durni. Wiedzą, że na takiej taktyce obie strony stracą. Dzisiaj ja skopiuję twój świetny wynalazek, jutro ty zrobisz to z moim. Rozpoczniemy walkę, w której się wykrwawimy. Bez sensu. Koncernów jest na tyle mało, że są w stanie zwrzeć niepisaną umowę, że nie kopiują swoich wynalazków.
- małe firmy
Mała firma coś tam sobie wynalazła. Zwraca się do banku lub funduszu inwestycyjnego o dofinansowanie badań, ale słyszy, że nie dostanie milionów o które prosi, bo jak tylko towar pojawi się na rynku, to ktoś go skopiuje i wtedy mała firma nie zarobi. Zwraca się więc do koncernu działającego na podobnym rynku.. Koncern mówi, że chętnie dofinansuje, ale przecież nie będzie finansował w ciemno. Musi zobaczyć o co chodzi, zbadać, określić szanse rynkowe. Firma pokazuje koncernowi wynalazek, słyszy że nie dostanie dofiansowania, a po paru miesiącach okazuje się, że koncern wypuścił wynalazek na rynek.
Jeśli nawet firma poradzi sobie sama bez finansowania z zewnątrz, to jak tylko zacznie sprzedawać swoje urządzenie, koncern je skopiuje i będzie w stanie sprzedać go więcej i taniej (patrz wyżej w punkcie o sytuacji koncernów). Mała firma więc upadnie, bo nie odzyska nawet kosztów prac R&D.
Mariusz Błoński, 7 sierpnia 2009, 13:06
Na Twoim miejscu bym poszedł do serwisu i udawał głupka. Powiedziałbym, że coś jest chyba nie tak, bo jakieś czerwone coś sie świeci, a się nie świeciło i żeby to naprawili. Jak będziesz miał szczęście, to wymienią Ci telefon, a jak nie to nadal będziesz miał stary działający
Przemek Kobel, 7 sierpnia 2009, 13:32
Tam nic nie świeci. To kawałek kolorowego papierka wewnątrz obudowy - widać go przez otworek obok akumulatora.
Mariusz Błoński, 7 sierpnia 2009, 13:50
Tym lepiej. Powiedz, że wcześniej kolor był inny, teraz jest inny, co oznacza, że do środka dostała się wilgoć. A jako, że telefon działa, to znaczy, że nie wpadł Ci do wanny, a więc obudowa jest nieszczelna, a to już ich wina i niech wymieniają, zanim go szlag trafi.
thibris, 7 sierpnia 2009, 14:21
Tylko że do zabarwienia takiego papierka pewnie wystarczy też spora wilgoć, a sam telefon pewnie nie jest opisany jako wodo-odporny i w instrukcji pewnie jest napisane, że nie powinien działać w warunkach podwyższonej wilgotności. Teraz tylko jak udowodnić, że to nie użyszkodnik naraził sprzęt na nieodpowiednie warunki ?
czesiu, 7 sierpnia 2009, 14:33
Mówiąc szczerze wątpię, aby serwisant potrzebował jakiś papierek w telefonie, aby stwierdzić, czy telefon został zalany, nawet w przypadku zalania zwykłą wodą na płytce odłożą się składniki mineralne więc...
thibris, 7 sierpnia 2009, 14:48
Tylko nie chodzi o zalanie, a o wilgoć w której jest tych składników mineralnych o wiele, wiele mniej...
czesiu, 7 sierpnia 2009, 14:53
Para jest wodą destylowaną (odparowaną) tak? więc skąd w niej mają się owe składniki nabrać, szczególnie że to właśnie składniki mineralne są odpowiedzialne za zwarcie. W aucie mam co chwilę zaparowane szyby, ale jeszcze nie musiałem dłutem odbijać kamienia, a ty?
thibris, 7 sierpnia 2009, 16:28
Gdzie ja stwierdziłem że w tym telefonie będą widoczne składniki mineralne ?
czesiu, 7 sierpnia 2009, 16:37
Na moją wypowiedź:
Stwierdziłeś
Czyli, że się odkładają w telefonie (po ponownym odparowaniu skroplonej wody)
Ps. to ja stwierdziłem, że będą widoczne sole mineralne po zalaniu, ale ich nie będzie po naturalnym zawilgoceniu, które ze względu na niskie napięcie/brak soli jest raczej mało szkodliwe dla telefonu.
Przemek Kobel, 7 sierpnia 2009, 16:58
Woda destylowana nabiera składników mineralnych z miejsca, gdzie się skrapla. Odrobina kurzu wystarcza, żeby zaczęła przewodzić prąd. A potem na płytce urządzenia pojawiają się kolorowe sole różnych ciekawych metali.
No ale takie rzeczy się dzieją po niezłym przemrożeniu sprzętu i późniejszym wystawieniu go na działanie ciepłego wilgotnego powietrza. 15-minutowe chłodzenie w plecaku raczej powinno się mieścic w normie.
thibris, 7 sierpnia 2009, 16:59
Tylko Przemkowi chodziło o to że jego telefon działa, a papierek (reagujący raczej na samą wilgoć, a nie na minerały) zmienił kolor. Co prawdopodobnie będzie podstawą do nie uznania reklamacji telefonu, który na dzień dzisiejszy działa i miejmy nadzieję że będzie działał jeszcze długi czas.
Nieważne więc czy coś się w telefonie na płytce odłożyło czy nie, ważne że "czujnik" wilgoci zmienił kolor.
czesiu, 7 sierpnia 2009, 17:05
Thibris, fakt, że przegrałem browarka nie znaczy że musiałeś od razu 3 naraz wypić
Powtórzę: śmiem powątpiewać, aby serwisant potrzebował jakiś tam papierek w telefonie, aby stwierdzić, czy telefon został zalany (co niejako ten zabarwiony na czerwono papierek miał by określać).
Natomiast w przypadku zawilgocenia - serwisanta to nie obchodzi, skoro telefon nadal działa i zdecydowanie częściej ludzie wpuszczają telefon do browara, niż chodzą do sauny parowej z telefonem.