Australijskie wojsko rusza na pomoc ofiarom pożarów
Australijska marynarka wojenna i lotnictwo włączyły się w akcję ratowania mieszkańców zagrożonych przez gigantyczne pożary. Do miasta Mallacoota wysłano okręty, które mają zabrać stamtąd ludzi koczujących na plaży. Tysiące osób uciekło z domów i czekają na ratunek. Władze stanowe ostrzegają mieszkańców podobnych miejscowości, by opuścili domy, gdyż nie mogą zagwarantować im bezpieczeństwa.
W Nowej Południowej Walii niektóre miejscowości przestały istnieć. Spłonęło już 1365 domów, a ponad 500 zostało uszkodzonych. Władze ostrzegają też, że nie uda się uratować miasteczka Batlow, zamieszkanego przez ponad 1300 osób. Batlow to miejsce znane z wielkich sadów owocowych, jedno z centrum uprawy jabłek.
Meteorolodzy ostrzegają, że będzie coraz gorzej. To dopiero początek australijskiego lata. Lata wyjątkowo suchego i gorącego. Większe deszcze powinny nadejść dopiero w marcu.
W bieżącym sezonie pożarów w Australii zginęło już 18 osób. Specjaliści oceniają też, że śmierć poniosło niemal pół miliarda zwierząt. Z powierzchni Ziemi mogą zniknąć całe gatunki roślin i zwierząt. W Australii żyje wiele gatunków endemicznych. Nie ma skąd uzupełnić strat. W wielu miejscach ekosystem może nigdy się nie odrodzić, gdyż z innych terenów nie napłyną rośliny i zwierzęta.
W ciągu ostatnich godzin pogoda nieco się poprawiła, władze chcą więc szybko ewakuować ludzi, gdyż na jutro zapowiadane jest ponowne pogorszenie się warunków. Tymczasem autostrady są zakorkowane, gdyż część dróg zostało zablokowanych przez pożary i padające drzewa.
W samej Nowej Południowej Walii płonie 127 pożarów, z czego 67 jest niekontrolowanych. Walczy z nimi 2100 strażaków. W stanie Wiktoria jeszcze wczoraj za zaginione uznawano 17 osób, dzisiaj jest to już 28 osób.
Australia jest suchym i gorącym kontynentem, duże pożary wybuchają tam od zawsze. Jednak tym razem jest inaczej. Pożary są większe, płoną też wilgotne tereny, które dotychczas nie płonęły. Unoszący się z pożarów dym powoduje powstawanie nowych chmur, w których mogą powstawać burze, a te z kolei mogą powodować nowe pożary.
Przyczyną takiego stanu rzeczy są zmiany klimatyczne. Wyższe temperatury przyczyniają się do większego wysuszenia roślinności i gleby niż wcześniej. A to powoduje, że pożary są większe niż w przeszłości. Taki rozwój sytuacji przewidywało wielu naukowców badających zmiany klimatu. Już w 2007 roku IPCC ostrzegało, że w Australii na pewno zwiększą się fale upałów i pożary. [PDF]
Olbrzymie chmury dymu dotarły też do odległej o 2000 kilometrów Nowej Zelandii. Zanieczyszczone powietrze zagraża zdrowiu i życiu tysięcy ludzi i zwierząt.
Komentarze (6)
peceed, 4 stycznia 2020, 12:41
Przyczyną takiego stanu rzeczy jest maniakalne gaszenie naturalnych pożarów przez ostatnie kilkadziesiat lat, co spowodowało akumulację "chrustu". W takiej sytuacji do katastrofalnych pożarów w końcu musiało dojść, co rekordowe temperatury pięknie skoordynowały. To lekcja którą przerobiono w Yellowstone, ale nie wszyscy wyciągnęli wnioski i po 30 latach dalej "rżną głupa". Te cudownie zorganizowane oddziały strażaków to podstawowa przyczyna problemu.
Już Aborygeni mieli więcej rozumu dokonując kontrolowanych wypaleń buszu.
Antylogik, 4 stycznia 2020, 13:35
Pytanie czy brać na poważnie wywody osoby, która twierdzi, że prawdopodobieństwo 95%, że człowiek ma wpływ na zmiany klimatu, to mało.
ex nihilo, 7 stycznia 2020, 17:58
https://tech.wp.pl/australia-w-ogniu-w-tym-samym-czasie-w-afryce-plona-znacznie-wieksze-obszary-6465085988501121a
cyjanobakteria, 7 stycznia 2020, 19:46
Australia przykrywa na mapie całą Europę od Portugalii po Turcję i Rosję zahaczając o Skandynawię. Przy czym populacja to tylko 25 milionów. Połowa kraju to tereny pustynne, ale na pierwszy rzut oka widać, że nie mają tylu strażaków, aby gasić pożary i zbierać chrust wszędzie. Nawet z udziałem wojska wydaje się to mało prawdopodobne. Oczywiście mogą być obszary gdzie tego typu działalność przyczyniła się do zwiększenia dostępnego suchego paliwa.
Co do zwierząt, które zginęły w pożarach albo z głodu na pogorzeliskach, to smutna sprawa. Ale codziennie zabija się na mięso około 200 milionów zwierząt lądowych, co daje ponad 72 miliardy rocznie. Tutaj liczby z polskiego źródła:
2 810 000 000 000 – zwierząt zabijanych jest rocznie 2 740 000 000 000 – ryb zabijanych jest rocznie 70 000 000 000 – ssaków i ptaków zabijanych jest rocznie
Źródło:
https://dinoanimals.pl/zwierzeta/czlowiek-zabojca-zwierzat/
cyjanobakteria, 7 stycznia 2020, 21:13
Nie odnosiłem się do Twojego postu ani sytuacji w Afryce.
Liczby są orientacyjne, ale nie muszą być precyzyjniejsze na potrzeby postu. Wiadomo, że w Australii ucierpi bioróżnorodność, a wiele gatunków jest zagrożonych. Głównymi przyczynami zagrożenia jest utrata habitatów na korzyść działalności ludzi, a nie pożary, chociaż te są dramatyczne i dotkliwe. Podałem dane, bo w mediach jest lament o zwierzętach, które ucierpiały, co jest zrozumiałe, ale w przemyśle mięsnym dzieje tragedia co tydzień.
cyjanobakteria, 7 stycznia 2020, 21:24
Ale ja w ogóle nie odnosiłem się do Twojego wpisu na początku. Masz zły dzień?
Mięsa nie jem, a dane podałem, bo może kogoś to zainteresuje.