W Australii rozpoczął się odstrzał 10 000 wielbłądów
Przywódcy Aborygenów w Południowej Australii wydali polecenie zabicia 10 000 dzikich wielbłądów. Zwierzęta mają zginąć, gdyż... wypijają zbyt dużo wody.
Dzisiaj rozpocznie się wielkie polowanie z powietrza. Potrwa ono 5 dni. Pojawiły się głosy, by zabijanie zwierząt uznać za działanie na rzecz ograniczenia zmian klimatycznych i by zapłacił za to budżet państwa. Likwiduje się w ten sposób zwierzęta emitujące metan.
Decyzję o rzezi podjęli przywódcy Anangu Pitjantjatjara Yankunytjatjara Lands (APY). Sprzeciwiali się jej chrześcijańscy Aborygeni, dla których wielbłądy są święte, gdy mają związek z Bożym Narodzeniem. To na nich bowiem przybyli królowie, którzy odwiedzili Jezusa.
Działania APY będą wspierane przez 10 Desert Project, program finansowany m.in. przez BHP Billiton Foundation oraz przez utrzymywaną z funduszy federalnych organizację Alinytjara Wilurara Natural Resources Management Board. Stanowy Departement Środowiska i Zasobów Wodnych zapewni czteromiejscowe śmigłowce ze snajperami. W niedostępnych regionach zabite zwierzęta będą pozostawiane na miejscu, jednak tam, gdzie to możliwe, ich ciała mają być palone lub grzebane.
W nawiedzonej przez suszę Australii wielbłądy zaczęły stanowić poważny problem. Mieszkańcy prowincji skarżą się, że poszukujące wody zwierzęta niszczą płoty, chodzą wokół domów, próbują wypijać wodę z klimatyzacji. W 2010 roku w Australii żyło ponad milion dzikich wielbłądów. Bez działań kontrolnych ich liczba podwajała by się co 9 lat. Każde z tych zwierząt emituje rocznie tyle metanu, że jest to odpowiednik tony CO2.
Milion dzikich wielbłądów, z których każdy rocznie emituje tonę CO2 to tak, jakby po drogach poruszało się dodatkowych 400 000 samochodów. Stąd też wezwania, by władze federalne płaciły za pozbywanie się wielbłądów. Nie wiadomo jednak, czy tak się stanie, gdyż emisja powodowana przez dzikie zwierzęta nie jest liczona do budżetu emisji poszczególnych krajów i do oceny stopnia redukcji emisji.
Komentarze (26)
cyjanobakteria, 7 stycznia 2020, 21:46
W sąsiednim wątku o pożarach ktoś pochwalił Aborygenów za rozum. Jak widać to nie jest kres ich możliwości. Parafrazując, już Aborygeni mieli więcej rozumu dokonując kontrolowanych wypaleń buszu i odstrzału wielbłądów z helikopterów ze snajperami. FUBAR.
Warai Otoko, 8 stycznia 2020, 09:33
Ja rozumiem wszelkie watki natury etycznej związane z tymi wielbłądami ale czy nikt nie dostrzega kwestii obiektywnych? Czy nie może być danych zwierząt za dużo? Czy nie mogą one sprawiać problemów ludziom? Moim zdaniem może być ich za dużo pod wieloma względami tutaj wymieniono zmiany klimatyczne i straty materialne etc. O ile informacje te są prawdziwe, chcemy czy nie chcemy nie można tego bagatelizować i uznać za Aborygeńskie fanaberie. Abstrahuje oczywiście od tego w co kto wierzy, łącznie z wiarą w dusze zwierząt etc. (nie neguje jej oczywiście, jedynie abstrahuje od ;P ).
tempik, 8 stycznia 2020, 10:15
Nie wiem o co chodzi.
Otwieram mapę satelitarną tego landu i widzę wielką pustynię, zero miast,osiedli,upraw,dróg itd. Sprawdzam wiki i szczena opada, na powierzchni 1/3 Polski tego landu populacja to tylko 2300 ludzi!!!!. to w sumie jedna mała wiocha! na taki kawał świata. jak te wielbłądy mogą im przeszkadzać, "wypijają wodę z klimatyzacji" to jakiś żart?
za pieniądze na paliwo do tych helikopterów postawiliby sobie ogrodzenia ze złota
Sławko, 8 stycznia 2020, 10:22
Zabijanie zwierząt to najgorszy pomysł jaki może być. Z drugiej strony w Australii, wielbłądy są gatunkiem inwazyjnym, przywleczonym tu przez człowieka. I nie jest to banalny problem. Zawsze w takich sytuacjach mam mieszane odczucia. Tu, absurdalnie oskarża się wielbłądy o wypijanie wody i emisję metanu. Ale to przecież to nie ich wina, tylko LUDZI! To ludzie są największymi szkodnikami na tym świecie. To ludzie powinni płacić za ten stan rzeczy, a nie zwierzęta. Oczywiście, "taniej" jest je zabić i uważać, że się jakiś problem rozwiązało. A ludzie emitują 1000 razy więcej CO2 i jakoś nikt nie wpada na pomysł, aby część populacji wybić, a apele o zmniejszanie emisji są jak rzucanie grochem o ścianę. Wystarczy spojrzeć na naszego premiera, który chwali się(!), że dał Polsce możliwość dłuższego smrodzenia i jest dumny, że "wywalczył to" dla nas(!) Dziękujemy panie premierze, że tak pan dba, aby nam CO2 nie zabrakło do oddychania.
Ergo Sum, 8 stycznia 2020, 10:34
Przeraża mnie zgąbczenie mózgu pseudo miłośników zwierząt. Czy do Waszych pustych czerepów nie docierają informację o tym że zwierzęta na całym świecie się mordują kontrolując swoje populacje? że sztuczny przerost jakiegoś gatunku wielokrotnie w dziejach doprowadził do wymierania całych ekosystemów? jeśli narzekacie na ludzi, którzy wprowadzili wielbłądy czy króliki to czemu nie pozwalacie teraz usunąć tej szkody? Czy jedyny wniosek do którego jesteście zdolni to nienawiść wobec ludzkości "bo robi błędy"?! Eko-ciemnota nie potrafiąca dostrzegać w ludziach dobra. Jedyne dobro widzące w swojej nienawiści wobec świata! STRASZNE - jak się czyta wypociny o faszystach - ten zalew hejtu, agresji, opluwania wszystkiego - dyletanci nie mający pojęcia o biologii i naukach przyrodniczych.
darekp, 8 stycznia 2020, 10:57
Z tego co pamiętam (źródło: jakiś program podróżniczy czy tp. kilkanaście lat temu w TV), każdy większy rolnik w Australii ma helikopter, używa go do sprawdzania, czy się bydło zanadto nie rozlazło itp. Możliwe, że w telewizji uprościli przekaz, ale pewnie sporo w tym prawdy. Zgaduję, że konsekwencja bardzo małej gęstości zaludnienia. Widocznie jednak dla nich to nie jest drogo, może jakieś małe/lekkie helikoptery, nie znam szczegółów.
Warai Otoko, 8 stycznia 2020, 11:01
może akurat żyją tam gdzie ludzie bo tam jest najwięcej wody ? nie wiem, zakładam, że podane w artykule informacje są prawdziwe.
Nie twierdzę że zabijanie zwierząt to dobry pomysł, ale nie rozumiem jak ludzie mają "płacić za ten stan rzeczy" ? Co mamy niby zrobić? Zabić się? Albo chronić życie zwierząt lepiej jak swoje? Dodatkowo, nie rozumiem co ew. wina (nawet nie chce w to wchodzić) ma do rzeczy? Liczą się fakty. Zwierzęta inne niż człowiek nie rozumieją pojęcia winy w ogóle...
tempik, 8 stycznia 2020, 11:42
Masz racje, nie dociera. Zabójstwo/mord to czynność świadomie popełniana tylko przez ludzi. Zwierzęta nie mogą się mordować.
oczywiście ty z całą swoją litanią inwektyw dostrzegasz w ludziach dobro i ich szanujesz.
pewnie tak jest. czują wodę z wielu kilometrów i złażą się do domostw. Ja tam bym grodził miejsca gdzie są uciążliwe. ale nie moje podwórko i nie moje wielbłądy
Sławko, 8 stycznia 2020, 12:10
Może nie wyraziłem się wystarczająco jasno. To jest przecież temat rzeka i trudno go w kilku zdaniach wyczerpać. Chodziło mi o to, że to człowiek sprowadził wielbłądy do Australii i w tym sensie jest to wina człowieka. A jak teraz sobie z tym poradzić? Należałoby te wielbłądy wszystkie wyłapać, zamknąć w zagrodzie i tam kontrolować ich populacje, np przez ograniczenie możliwości rozmnażania. Powiesz mi że to niewykonalne? To nie prawda. Jak najbardziej wykonalne, tylko kosztowne. Ale właśnie tak ludzie powinni płacić za swoje błędy, wszędzie gdzie to możliwe, a nie przez ślepą eksterminację.
Z całym szacunkiem Ergo Sum, ale wyzywanie innych od braku rozumu, świadczy tylko o poziomie twojego. Po pierwsze nie mówię, że nie powinno się usuwać inwazyjnych gatunków, ale można to robić w sposób bardziej etyczny niż zabijanie. A że koszty są dużo większe, to ja rozumiem, że ludzie za swoje błędy płacić nie chcą. Niech płacą zwierzęta. Tak jest nam wygodniej. W dziejach rzadko dochodziło do wypierania jednych gatunków przez drugie. A jeśli nawet, to były to naturalne pojedyncze przypadki, a nie masowe wymieranie wielu gatunków na raz, do których obecnie przyczynia się człowiek. Ludzie zachwiali ekosystemem na każdym jego szczeblu. Konieczność regulacji jest obecnie bezsprzeczna. Nie chcesz żeby ekolodzy tym się zajmowali, to niech biolodzy wezmą się za robotę i ich zastąpią! Obecnie sytuacja jest taka, że np. w Polsce to leśnicy i myśliwi "regulują" nam ekosystem. Jeśli to ma być ta elita intelektualna, która zna się na biologii, to ja dziękuję.
Nie ma tu żadnej nienawiści wobec ludzkości! Kto ci takich bzdur do głowy nawciskał? Popatrz na swój wpis! Ile w nim agresji, nienawiści i pustej, bezmyślnej ignorancji? Ty masz pojęcie o biologii i naukach przyrodniczych? Śmiem wątpić. Z twojego wpisu nic takiego nie wynika. Najłatwiej zarzucić innym brak rozumu. Nie bronię tu wszytkich tzw. ekologów, bo sam dostrzegam w ich działaniach wiele patologii. Część z nich działa dla kasy, ale wyzywanie wszystkich od "Eko-ciemnoty", to gruba przesada. Wielu z nich z narażeniem własnego życia broni przyrody np. przed kłusownikami, czy rabunkową polityką rządów. Uważam, że należy im się szacunek, a nie wyzwiska. Dzięki nim działa wiele fundacji, które uratowały już niejeden zagrożony gatunek.
Warai Otoko, 8 stycznia 2020, 12:26
No tak, można by ale tylko teoretycznie bo rodzi to wiele problemów. Wymienię tylko kilka:
1. kto dokładnie miałby płacić za tą interwencję, zagrody i utrzymanie tych wielbłądów?
2. Płacenie "za karę" za błędy ludzkości to niestety bardzo często odebranie pewnych zasobów i możliwości wielu niewinnym ludziom. Patrzę na to holistycznie, że tak powiem. Np. jakiś rolnik Australijski w ramach obowiązku zrzutki na wielbłądy nie będzie mógł sobie pozwolić np. na leki dla syna (żeby nie pisać córki ;P). I powstaje pytanie - czy tak właśnie należy postąpić? Oczywiście ten przykład można skalować etc.
3. Skoro nie można zabić wielbłądów to czy można zabijać zwierzęta hodowane na mięso? A jesli nie, to oczywiście cała rozmowa o weganiźmie + nawet jak się zgodzimy na to, że zwierząt hodowlanych nie można zabijać to pytanie co z nimi zrobić? Trzymać w zagrodach jak te wielbłądy? Niewykonalne. A skoro można je zabijać/nie ma wyjścia etc. to dlaczgeo nie wielbłądy? Mówię w tym przypadku oczywiście o sytuacji w której wielbłądy można zabić na mięso i inne przetwory, nie zmarnować.
Sławko, 8 stycznia 2020, 12:56
Masz rację. Ja się z tym wszystkim prawie zgadzam (prawie, bo punkty 2 i 3 są dość skrajne). Sam nie jestem weganinem i choć rzadko i z żalem (ograniczam jak mogę), to mięso jem. Dopuszczam kompromis, bo takie niestety jest życie. Mnie tu chodziło o bezmyślne zabijanie. W naturze zabijanie jest normalną rzeczą, ale zwykle ofiarą padają osobniki słabe, chore, nieostrożne itp. Człowiek przeciwnie - najczęściej zabija zwierzęta zdrowe, dorodne i silne. Inaczej sprawy mają się w hodowlach. Gdyby te wielbłądy miały być zabite na mięso (w zamian za zwierzęta z hodowli), to ja dopuszczam taką opcję. Wtedy taka śmierć może być uzasadniona. Ale zabijanie tylko dlatego, że zwierzę wypija wodę i za przeproszeniem "pierdzi", to do mnie nie jest wystarczający argument.
Niestety mogą i czasami to robią. Zabijają np. nieswoje dzieci, bo chcą mieć tylko swoje. To jest okropne, ale taka jest natura. Nie widzę jednak w tym uzasadnienia dla mordów popełnianych przez ludzi.
tempik, 8 stycznia 2020, 13:17
wiem, tradycyjnie czepiam się,
ale mord z definicji dotyczy tylko ludzkiego zachowania. co do zwierząt to powiem więcej, niektóre zabijają swoje potomstwo aby przetrwało silniejsze, ale nie można tego nazwać morderstwem.
Warai Otoko, 8 stycznia 2020, 14:27
Dla mnie generalnie też nie, chyba, że wpływ na zmiany klimatu tych wielbądów jest faktycznie istotny - wtedy można to przeliczyć na ilość zgonów ludzi + to samo tyczy się zasobów wody, jeśli zużywają ich na tyle dużo że brakuje dla ludzi (chociaż w to wątpię) to wtedy też ma to więcej sensu. Można by to wszystko podsumować wg mnie krótko - życie ludzkie jest dla mnie ważniejsze niż innych zwierząt, co nie znaczy że nalezy je bez powodu zabijać bo je też lubię (a swoje nawet kocham), ale niestety znaczy to, że należy je z bólem serca zabić jeśli ich byt miałby istnieć kosztem życia lub zdrowia ludzi, nie ważne kto jest winny. Ja w ogóle nie uznaje żadnej "mocy winy", jedynie odpowiedzialność. Człowiek nie jest winny bo człowiek nie istnieje, "Człowiek" to abstrakcyjny byt, istnieją ludzie a wśród tych ta ewntualna wina rozkłada się na różne sposoby + nie mamy jako ludzkośc pełnej kontorli nad sobą, takimi nas stworzyła natura. Nie jesteśmy zatem ani bardziej ani mniej winni od jakichkolwiek innych zwierząt. Co nie zmienia faktu że nie możemy polepszać naszego postępowania. Chodzi jedynie o winę historyczną. Pies nie jest winny że ugryzł, co nie znaczy że nie można go wytresować że tak powiem.
cyjanobakteria, 8 stycznia 2020, 17:43
Próba podciągnięcia odstrzału wielbłądów pod emisję to ściema. Godzina lotu 4 miejscowym heli kosztuje, w zależności od modelu kilkaset USD, więc jasne jest, że chcieliby wynająć kowbojów na koszt podatnika. Nie sądzę, żeby byli w stanie zrobić to taniej niż 100k USD, więc dla tamtej ludności to spory koszt. W artykule jest napisane o finansowaniu, ale nie podano w jakim zakresie, może nie pokrywać całej kwoty.
Toyota Hilux, którą może poruszać się typowy redneck, emituje około 200g CO2 na kilometr. Toyota sprzedała 50k tych samochodów w 2019 w Australii, które w 2020 wyemitują 150k ton CO2. To tylko jeden model jednego producenta z 2019. Australijczycy mają jedną z największych emisji CO2 per capita na świecie, 2.5x większą niż często obwiniane Chiny.
Problem ze zwierzętami i ludźmi jest taki, że zawsze komuś coś przeszkadza, a ludzie ciągle zwiększają presję na środowisko i będzie tylko gorzej. Inny wariant podobnego problemu to, że foki rzekomo trzebią łowiska rybaków. Łowiska są przełowione, ale pojawiają się naciski w Polsce na odstrzał fok. Zwierzęta nie mają wyboru i jak przeszkadzają to kula w łeb. Nawet jak nie przeszkadzają, bo są w ZOO, to zawsze może zdarzać się, że abstrakcyjny byt włoży swoją pociechę do klatki z nieabstrakcyjnymi tygrysami, no i tygrys będzie musiał dostać kulkę w łeb.
tempik, 8 stycznia 2020, 18:19
A kiedyś foki nie przeszkadzały..... Bo ryb było tyle że każdy łowił ile wlezie, a jeszcze zostawało dla fok. No ale jak UE chciała ograniczyć połowy żeby ryb wystarczyło na kolejne dekady to podniósł się wielki krzyk w całej Europie i branża w dooopie ma przyszłe dekady i chcą ostro łowić dzisiaj. No i nadeszło to 'dekadę później' i wydziera się z gardła foki ostatnią nędzną rybę.
Jak tak dalej pójdzie to ci Aborygeni w tych helikopterach będą musieli strzelać do siebie nawzajem. Niestety
Felipesku, 9 stycznia 2020, 01:10
Problem nie tkwi w wielbladach lecz w poczynaniach czlowieka, zatem wielblady ukarano za bledy czlowieka... zalosne.
peceed, 22 stycznia 2020, 18:34
Ano mają więcej rozumu i zdrowego rozsądku. Doskonale wiedzą że wielbłądy im przeszkadzają i dlaczego. Ktoś kto ma w domu krany, sracz ze spłuczką i prześcieradło w wielbłądy może mieć emocjonalne trudności ze zrozumieniem ich sytuacji.
I do tego potrafią "iść z prądem"
Na koniec przypomnę że Aborygeni byli oficjalnie zaliczani do fauny Australii jeszcze w latach 50, więc może dajmy im przynajmniej tyle praw odnośnie zabijania ile mają inne zwierzęta?
cyjanobakteria, 22 stycznia 2020, 22:31
Pudło z prześcieradłem w wielbłądy, ale dzięki za przypomnienie o garbatych braciach mniejszych, bowiem muszę więcej pracować nad pozycją przy komputerze
Napisałem, bo kilka dni wcześniej chwaliłeś Aborygenów za kontrolowane wypalanie i wydało mi się, że nie ma lepszego hołdu dla klimatycznego denialisty niż Aborygeni w helikopterach strzelający do wielbłądów w trosce o środowisko.
Co do samego zarządzania zasobami w Australii, może w popełniono błędy albo muszą zmienić strategię w celu ograniczenia pożarów i strat, ale z tego, co podali niedawno, rok 2019 był najgorętszy i najsuchszy w historii pomiarów.
Źródło:
https://thebrag.com/2019-hottest-driest-year-australian-history/
peceed, 23 stycznia 2020, 17:53
To wynika z faktu że myśląc w miarę możliwości samemu nie mam poglądów które przynależałyby do typowych klastrów. Więc dla prawicowców jestem lewakiem, dla lewaków faszystą, dla faszystów zdrajcą narodu, dla ekologów denialistą itd. Nie widzę potrzeby synchronizacji z żadną grupą. A poglądy mam dynamiczne, one są wyjątkowo stałe tylko w sensie braku przesłanek do ich zmiany.
A co mam sądzić o czymś czego nie znam? Natomiast widzę możliwe scenariusze i największym zagrożeniem dla cywilizacji wciąż jest wojna jądrowa, o czym wszyscy gładko zapomnieli. W wieku 12 lat zdałem sobie z tego sprawę i dosyć mocno to przeżyłem. Do tej pory budziłem się żyłem bez strachu że w każdej chwili "niebo może zwalić się na głowę" - to moje oryginalne podsumowanie z tego okresu. A tutaj w każdym momencie mogłem być martwy od pół godziny, tylko że jeszcze o tym nie wiedziałem.
Kolejnym zagrożeniem jest bioterroryzm - możliwości biotechnologii pozwolą pozbyć się ludzkości w 2 tygodnie, stosunkowo małym kosztem i z użyciem niewielkiego laboratorium. Próg wejścia będzie znacznie mniejszy a zagrożenie większe w stosunku do obecnych ambicji jądrowych u różnych dyktatorów.
Niczego nie musimy teraz robić. Pola minowe rozkłada się w kilka miesięcy
Ale z dobroci serca możemy wypracować i wdrożyć strategię kontroli urodzeń w krajach które nie potrafią zrobić tego same.
Nie nazwałbym ich naiwnymi, zwracali uwagę na realne problemy za pomocą takiego środka wyrazu jakim dysponowali. To że nie przewidzieli kierunku rozwoju naukowo technicznego to nie ich wina, nikt nie przewidział dokładnie.
BTW. ja klasyczną SF traktuję jako źródło nie o przyszłości, a co najwyżej o przeszłości.
Tutaj są dwie kwestie. Zawsze będą pojawiać się najgorętsze i najsuchsze lata w historii pomiarów nawet w przypadku braku trendów, takie prawa statystyki.
Większym problemem jest to, że nie musi być to prawda, bo wbrew wytycznym nie przekalibrowano pomiarów przy zmianie termometrów rtęciowych na elektroniczne. Dlatego realna historia pomiarów jest dosyć krótka, a ta do której się odnoszą - nieporównywalna. Co oczywiście nie musi oznaczać fałszywości tego zdania, ale nie jest ono tak pewne jak może się to wydawać, i są opinie że rekord temperatury jednak nie został pobity. Na histogramie może to wyglądać bardziej jednoznacznie.
Ludzie mają różne potrzeby. Czyli Aborygeni chcący odzyskać wodę są gorsi niż ludzie pałaszujący kebaby? Może złem jest "niezjedzenie" tych wielbłądów a pozostawienie ich padlinożercom?
Generalnie ja Afrykanom gorąco kibicuję, tylko akurat nie w konkurencji "przeprowadzka do Europy". Rozdawanie własnego kraju to najmniej efektywna forma pomocy.
peceed, 23 stycznia 2020, 18:10
Zły wniosek, nie wszyscy muszą myśleć jajami. To się nazywa bayesowska zintegrowana wizja świata. Potencjalnie może się diametralnie zmienić, na przykład obudzę się w Matrixowej tubie i wszystko zmieni znaczenie. Ale są też wydarzenia mniejszego kalibru. Tylko że proces jest zbieżny i taka pozorna elastyczność daje bardzo stabilny obraz. Zatem moje poglądy są bardzo stabilne w czasie.
peceed, 23 stycznia 2020, 18:13
Cała zabawa idzie o to aby do tego nie doszło. Bo o odstrzał to sami sobie zadbają, tylko że ani nie musi być planowany anie nie musi być odstrzałem.
Pomoc żywnościowa jest jakimś środkiem nacisku.
peceed, 24 stycznia 2020, 13:08
Znakomicie, więc zamiast wyeksportować Europę do Afryki zaimportujemy Afrykę do Europy. Przyjmijmy te na początek 500 milionów ludzi, Afryka odrobi tę stratę w ciągu 25 lat.
I co dalej? Kolejne 500 milionów? Za sto lat sami Afroeuropejczycy zbudują sobie zasieki i pola minowe, bo mają więcej prostego zdrowego rozsądku.
Osią wypowiedzi kolegi jest poczucie winy wobec stanu świata, w dzisiejszych czasach podsycane przez różnego rodzaju propagandę i bezwarunkowo oczekiwane u wszystkich (innych) ludzi.
Możemy zaobserwować próby wykorzystania tego mechanizmu do tworzenia (rozdmuchiwania marginalnych) związków przyczynowo skutkowych, jak pierdzenie wielbłądów z masową migracją do Europy. W rzeczywistości przyczyną numer 1 jest przerost naturalny. Jeśli ludzie na jakimś terenie postanawiają podwajać swoją populację co 30 lat, to jest jasne że inne czynniki nie mają żadnego istotnego znaczenia, bo problem w żaden sposób nie zniknie, co najwyżej ulegnie przyspieszeniu o kilka lat. (Jest tutaj analogia niezrozumienia znaczenia pomiędzy wykładniczością przyrostu naturalnego i logarytmicznością przyrostu temperatury od ilości gazów cieplarnianych).
Nie mówi się o czekającej nas masowej fali migracji ludzi z Afryki do Rosji, Chin, czy na bliski wschód. Powód jest prosty - narody tam mieszkające jeszcze nie uległy globalnemu ocipieniu.
Przynajmniej nie bawię się w szufladkowanie ludzi przez internet. A bawienie się w ustalanie typów osobowości przy utracie 90% funkcji poznawczych to jest już tylko i wyłącznie fusologia, nie mówiąc o tym że cała teoria która bawi się tworzenie określonych typów osobowości jest używając łagodnego określenia - słaba.
Moje obecne zachowanie jest konsekwencją faktu, że straciłem zdrowie przez wysoko funkcjonujących debili, i przeżyłem dosyć ostre zderzenie z rzeczywistością które pozwoliło mi skorygować swoje wyobrażenie o kompetencjach intelektualnych ludzkości mocno na minus.
KONTO USUNIĘTE, 24 stycznia 2020, 14:04
Czy już zauważyłeś, że takie bierno-hamulcowe podejście do obecnej sytuacji klimatycznej, jest tylko egoistycznym pilnowaniem wilgoci we własnym nosie? I co taką "oryginalną" kontestacją osiągniesz? Powiększysz grono podobnych sobie pasywników: nic nie robić, bo to samo się przecież zepsuło, więc samo się naprawi.
"Ekooszołomy" wykorzystują przynajmniej szansę, że ich działania mogą odnieść skutek.
Zachowując bierność i negując aktywność proklimatyczną, nie osiągniesz (i Tobie podobni) NIC.
Ed
Tytuł notki powinien brzmieć: Walka o wodę w Australii rozpoczęta. Zaczynamy od wielbłądów.
peceed, 24 stycznia 2020, 16:06
Pasywnik, denialista, jak rozumiem to tylko wstęp do klasyfikacji opozycji.
To jest totalna bzdura. Wszyscy ludzie realizują swoje cele według swoich subiektywnych kryteriów (macierzy wypłat) i jest to dla nich COŚ.
Gdyby poiltyki ekoklimatycznych fanatyków były finansowane z ich kieszeni to w sumie miałbym to głęboko gdzieś. Problemem jest to, że ci ludzie oczekują poniesienia ogromnych kosztów przez resztę ludzi szeroko posługując się dezinformacją, manipulacją i propagandą, marnując ogromne środki które można spożytkować znacznie lepiej nawet z korzyścią dla ochrony przyrody.
Pozwolę sobie zacytować:
To już jest ciężka działalność kryminalna, bo to czytają dzieci (wyborcy i politycy).
Każdy człowiek wykorzystuje szansę, że jego działania mogą odnieść skutek, to nawet tautologia.
Przed każdą akcją trzeba analizować zyski i straty, czyt. upewnić się czy coś naprawdę wymaga naprawy. Tutaj tylko straty ekonomiczne są pewne a zyski są spekulatywne bo opierają się na masie naiwnych założeń odnośnie postępu technicznego, skrajnie nieprawdopodobnych scenariuszach ekstremalnych i ignorowaniu jakichkolwiek korzyści z zachodzących zmian.
Nawet w czasach kiedy byłem wielkim zwolennikiem ochrony przyrody za wszelką cenę doskonale zdawałem sobie sprawę, że najważniejszą kwestią jest zrobienie maksymalnie kompletnego banku genetycznego ginących i "wyginiętych" (bardzo dużo dna zostało w trofeach, śmieciach i lodzie) gatunków, mając świadomość że ludzie za kilkaset lat będą mogli sobie wszystko naprawić - jeśli będą chcieli. Ale aby mieli taką możliwość potrzebna jest informacja i technologia.