Warzywne przebieranki
Małe dzieci bywają czasem bardzo wybredne i za żadne skarby świata nie zjedzą ogórka, fasolki i innych warzyw. Jeśli jednak nada im się intrygujące nowe nazwy, np. rentgenowskie marchewki, spałaszują o wiele większe porcje, a nawet poproszą o dokładkę.
Psycholodzy z Uniwersytetu Cornella poczęstowali rentgenowską marchwią 186 czterolatków. Okazało się, że maluchy zjadły jej prawie dwukrotnie więcej niż w ramach zwykłego posiłku. Co więcej, wpływ nazwy utrzymywał się nawet wtedy, gdy potem w menu marchewka znów występowała jako marchewka i nikt nie sugerował, że zapewnia widzenie w jakikolwiek sposób związane z promieniami X. Przedszkolaki konsekwentnie zjadały o 50% więcej pomarańczowych krążków czy słupków.
Świetne nazwy to świetne pokarmy. Bez względu na to, czy będą to groszki mocy, czy dinozaurowe drzewa brokułowe, nadawanie pokarmom śmiesznych nazw sprawia, że dzieci zaczynają sądzić, że zjedzenie ich będzie zabawniejsze. Wydaje się, że podstęp działa również następnego dnia – opowiada Brian Wansink.
W taki sam sposób reagują także dorośli. Badanie przeprowadzone w restauracji wykazało, że gdy filet z ryby/owoców morza przemianowano na soczysty włoski filet z owoców morza, sprzedaż wzrosła o 28%, a ocena smaku o 12%. To samo danie, lecz różne oczekiwania i inne doświadczenie – podsumowuje Amerykanin.
Komentarze (11)
wichuras, 3 marca 2009, 11:25
Całkowicie się z tym zgadzam, kiedy opiekowałem się 3 letnim synem sąsiadki, za nic w świecie nie zjadł by kalafioru (którego sam defakto niecierpię )ale po tym jak jak powiedziałem że to kalafior mocy i starcza na dłużej niż pomidory (które uwielbiał) to zjadł i też chciał dokładkę, tak więc, młodzi rodzice, zmieniajmy nazwy !
waldi888231200, 3 marca 2009, 12:51
Gruszka mocy, gwiezdny kalafior, banan kapitana Nemo, jabłko adama, śliwka znikania, zupa z Harego Potera, naleśniki z gwiezdnej mąki itd. - a jak dorosną to się okaże że syf i robienie w balona ogólno dostępne (nawet przez rodziców) i tylko prochy dają powrót do baśniowego świata rentgenowskich marchewek.
figo, 3 marca 2009, 14:41
Na przykład przymiotnik "naukowy" dodany do trywialnego stwierdzenia, rzuca wielu na kolana.
Natsume, 3 marca 2009, 15:04
kiedyś miałam problem z kuzynka, która była głodna ale nic nie chciała tknąć. Nie wpadłam na rentgenowskie marchewki,ale za to puściłam jej bajkę, w której główni bohaterowie jedli na podwieczorek naleśniki. Problem miałam z głowy jadła aż się uszytrzęsły
thibris, 4 marca 2009, 09:13
Rewelacyjna informacja - trzeba będzie wypróbować jak maluch podrośnie i zostanie odłączony od butelki
PS. Fajny avatarek Natsume.
Natsume, 4 marca 2009, 17:47
ależ dziękuję
zastanawia mnie jednak co z rodzicami, których pociechy są miłośnikami jedzenia, a gdy tylko zaczynają chodzić, maszerują przeważnie wokół lodówki.
Tomek, 4 marca 2009, 18:29
Mi wystarczy motywacja że zawiera dużo witamin i innych suplementów, albo że urosną kotlety
Jeżeli nie jedzą czekolady i innych tuczących rzeczy, tylko wartościowe posiłki, przekąski, to organizm będzie miał ogrom zasobów do przebierania weń. Zdrowsze potem będzie (A przynajmniej tak mi się wydaje).
Masz tu chyba na myśli brukowce i reklamy telewizyjne w stylu: "Naukowcy dowiedli, że to najlepszy środek do plam", albo: "Lata badań naukowców pozwoliły opracować szampon", albo "Naukowcy alarmują ... więc kup nasz lek".
Wybacz ale ktoś kto wierzy w manipulacyjną propagandę reklamy to sobą bruk reprezentuje. Nie myl nauki z tym.
Natsume, 4 marca 2009, 20:41
tylko kilkulatkowi nie przetłumaczysz, że coś ma dużo witamin itp, dla niego coś jest niedobre i tyle
poza tym mówi się, że co za dużo to niezdrowo
GregVIII, 7 marca 2009, 17:21
ha na "doroslych" to dziala troche inna baja typu "zdrowe", "duzo witamin i mineralow potrzebnych kazdego dnia" czy "probiotyczne bakterie" lub tez "obnizajace poziom zlego cholersterolu"
znow widac jak to umysl mozna oszukac w prosty sposob napewno pomoze taka wiedza wielu rodzicom z ich pociechami.
Tomek, 9 marca 2009, 18:41
@GregVIII
Gdyby im jeszcze jakoś przetłumaczyć że papierosy...
Gość simian raticus, 10 marca 2009, 12:05
To tak jak z reklamą ;] To samo można sprzedać ukorzeniając nazwę w mózgu (już nie koniecznie czy wyszukaną).