Odnaleziono "certyfikat śmierci" Jezusa?
Barbara Frale, mediewalistka zatrudniona w Archiwach Watykańskich, poinformowała o odczytaniu z Całunu Turyńskiego świadectwa zgonu Jezusa. Uczona informuje, że z fragmentów greki, łaciny i hebrajskiego odtworzyła dokument, który wystawiono po jego śmierci.
Sądzę, że udało mi się odczytać certyfikat pogrzebowy Jezusa z Nazaretu - powiedziała Frale. Poinformowała o tym w swojej najnowszej książce pt. Całun Jezusa z Nazaretu.
Całun Turyński wciąż budzi emocje. Tkanina, w którą miało być zawinięte ciało Jezusa Chrystusa niespodziewanie pojawiła się w Europie w średniowieczu. W latach 80. XX wieku wykonano badanie metodą węgla radioaktywnego, które pokazało, że Całun powstał przed około 1000 lat. Ostatnio jednak pojawia się coraz więcej wątpliwości dotyczących wiarygodności badania. Naukowcy podkreślają, że przed 20 laty posługiwano się niedoskonałą techniką i nie wiedziano tego, co obecnie o wpływie zanieczyszczeń na wynik badań. Ponadto inne studia wskazują, że tkanina może być starsza. Data powstania Całunu jest zatem wciąż kwestią otwartą.
Napis, który odczytała Frale, został po raz pierwszy zauważony w 1978 roku. Od tamtej pory znajdowano kolejne litery. Profesor Frale informuje, że odtworzyła litery, z których wielu brakowało. Ze słowa "Tiberiou" przetrwało tylko "iber", a z "Iesous" pozostało "esou". Zdaniem uczonej napis brzmiał: "W 16. roku panowania cesarza Tyberiusza, Jezus Narazeńczyk, zdjęty rankiem po tym, jak został skazany przez rzymskiego sędziego na śmierć, gdyż władze żydowskie uznały go winnym, zostaje odesłany w celu pogrzebania go z zastrzeżeniem, że może zostać wydany rodzinie dopiero po upłynięciu pełnego roku. Podpisano przez". Podpis urzędnika nie zachował się.
Frale zaznacza, że w tamtych czasach osoby skazane na karę śmierci były grzebane we wspólnych grobach, a po roku ich ciała przekazywano rodzinom. W celu identyfikacji zwłok do tkaniny, którą je owijano, przyklejano pisemny dokument. Atrament z niego mógł zatem odbić się na tkaninie. Jak wiemy, Jezus nie został pochowany we wspólnym grobie, ale w grobowcu podarowanym przez Józefa.
Niektórzy uczeni twierdzą, że litery mogły odbić się ze średniowiecznego relikwiarza dołączonego do Całunu. Jednak profesor Frale uważa, że w tamtych czasach określenie Jezusa mianem Nazarejczyka zostałoby uznane za herezję, gdyż podkreślało to jego ludzką, a nie boską naturę.
Profesor Frale, która jest znana ze swoich badań nad dziejami templariuszy - mediewalistka uważa nawet, że przez pewien czas przechowywali oni Całun - mówi, że odcyfrowany przez nią dokument jest dowodem na wydanie wyroku śmierci na człowieka zwanego Jezusem Nazareńczykiem. Stwierdzenie, czy człowiek ten był też Chrystusem Synem Bożym, jest poza moimi kompetencjami. Moja praca nie jest wyznaniem wiary. Jestem katoliczką, ale wszyscy moi nauczyciele byli ateistami bądź agnostykami, jedynym wierzącym wśród nich był żyd.
Dodaje, że kolejnym dowodem, przemawiającym za autentycznością dokumentu jest fakt, iż napisano go w trzech językach, powszechnie używanych w czasach Jezusa.
Sam Kościół nigdy jednoznacznie nie stwierdził, że Całun jest autentykiem. Nigdy też nie odrzucił go jako falsyfikatu.
Komentarze (13)
kocurxtr, 23 listopada 2009, 12:58
Językiem urzędowym na tamtym obaszarze była łacina, poszechnym - aramejski. Coś tu nie pasuje na dzień dobry. Kosciół nigdy niczego nie potwierdzi ani nie zaprzeczy w sprawie całunu. Gdyby mógł dowieść na 100% że to całun pogrzebowy Chrystusa zrobiłby już dawno, ponieważ nie może tego zrobić, więc nie zaprzecza, pozwala by pracowała wyobraźnia ludzi i podsycałą niezdrowe emocje.
Status quo jest tej instytucji - z psychologicznego punktu widzenia - bardzo na rękę.
Tak na 100% to można powiedzieć, że taki człowiek - Jezus z Nazaretu - żył i został ukrzyżowany za panowania Tyberiusza. Zachowały się zapiski administracji cesarstwa.
Wtedy była to powszechna kara wykonaywana za ciężkie przestępstwa, no ale o tym już nikt dzisiaj nie mówi ...
Mariusz Błoński, 23 listopada 2009, 16:00
Powoli:
- oczywiście, że mówi. To, za co groziło ukrzyżowanie jest powszechnie dostępną wiedzą i nikt niczego nie ukrywa.
- historyczność Jezusa nie jest poddawana w wątpliwość.
- oczywistym jest, że gdyby dało się udowodnić, że w Całun było zawinięte ciało Chrystusa, to Kościół by potwierdził jego autentyczność. Podobnie, gdyby udało się udowodnić, że nie jest to tamta tkanina, to stwierdziłby, że to falsyfikat.
- istnieje wiele dokumentów pisanych w różnych językach, więc wszystko się zgadza. Chciażby "Tiberiou" ewidentnie wygląda na wyraz grecki. Podobnie jak "Iesou". To, że języki czy alfabety były wymieszane nie jest na owe czasy niczym niezwykłym.
sylkis, 23 listopada 2009, 18:08
nie ma ZADNEGO dokumentu potwierdzajacego, ze rzeczywiscie istnial jezus chrystus. owszem, sa dokumenty o chrystusach - dosc popularnym przydomku, jak i o jezusach - popularnym imieniu, ale nie o jezusie chrystusie, a juz na pewno nie jezusie chrystusie z nazaretu, synu jozefa, ktory zostal ukrzyzowany, a juz zwlaszcza, aby poncjusz pilat wdal sie z jakims zydem w filozoficzne dysputy umyl rece (a wrecz badania nad postacia pilata wykluczaja taka mozliwosc, bo najprawdopodobniej skazalby go bez zastanowienia, bez pytania kogokolwiek o zdanie - dlatego tez poddaje w watpliwosc odtworzony teskt, wg ktorego to zydzi skazali jezusa) itd...choc myslac racjonalnie najprawdopodobniej istnial jakis jezus chrystus, ktory rozpoczal chrzescijanstwo, jednak nalezy miec ogromna rezerwe co do rzeczy, ktore mu sie przypisuje (i nie mowie tutaj nawet o cudach).
Mariusz Błoński, 23 listopada 2009, 18:47
O istnieniu Jezusa, który podburzal żydów pisał Tacyt, a on jest uznawany za bardzo wiarygodnego historyka. Nie ma powodu, by wątpić w historyczność tej postaci. Inną sprawą jest, czy był to Zbawiciel. Tutaj mamy już kwestię wiary, nie nauki.
O Chrestosach rzeczywiście jest wiele dokumentów. Np. jest list Pliniusza Młodszego (bodajże), niamiestnika Bitynii, w którym wspomina on o jakimś Chrestosie, który niepokoje w Rzymie wywoływał. Ale wiadomo, że Jezus Chrystus nigdy w Rzymie nie był.
To, że dokumentów zachowało się niezwykle mało, nie dziwi. Dziwiłoby, gdyby zachowało się ich dużo. Pamiętaj, że Jezus był dla Rzymian jednym z milionów nieznaczących ludzi, którzy zamieszkiwali ich imperium. Był ponadto żydem, a tych Rzymianie ledwo tolerowali. I nie było żadnego szczególnego powodu by wspominać w dokumentach o jednym z wielu ludzi, którzy kogoś tam podburzali przeciwko władzy.
sylkis, 23 listopada 2009, 19:24
tacyt napisal jedynie o chrystusie, a nie o jezusie chrystusie...przynajmniej wg tlumaczenia znajdujacego sie na wikipedii ktora w tej sytuacji jest dla mnie rownie wiarygodna, co caly internet, a dostepu do innych zrodel w tej chwili nie mam.
Mariusz Błoński, 23 listopada 2009, 20:41
Zgadza się. I historycy uznają, że chodzi właśnie o tego Chrystusa. A to, czy jest on Synem Bożym, czy nie, to już kwestia wiary.
Ponadto, zauważ, że chrześcijaństwo jest religia objawioną, a więc jego początki związane są wyraźnie z konkretną osobą proroka/założyciela. Podobnie jest w przypadku wielu innych religii tego typu.
sylkis, 23 listopada 2009, 21:21
jedni historycy uwazaja, ze tak, inni uwazaja, ze jezus jako taki nigdy nie istnial. TEN chrystus wcale nie musial byc jezusem chrystusem, ktory jest postacia legendarna - prawdopodobnie zlozona z bardzo wielu innych, czesto o wiele starszych (od egipskiego horusa poprzez dziesiatki podobnych postaci jak mithra, po ludzi faktycznie zyjacych w czasach mitycznego jezusa, z ktorych np szymon zostal wspomniany i porzadnie zjechany w biblii ). ow tekst nie jest to dowodem na to, ze istnial jezus chrystus, o ktorym mowi biblia, choc owszem jest to bardzo prawdopodobne. i nie chodzi mi tu o jezusa jako syna bozego, a jako postac historyczna - zrodlo legendy. osobiscie stoje na stanowisku, ze prawdopodobnie zyl KTOS (jest to niemalze pewne - jednak jak juz o tym wspomnialem, niektorzy badacze temu zaprzeczaja), do kogo przylepiono baaardzo wiele a kim ten ktos tak naprawde byl - mozemy jedynie zgadywac, przynajmniej poki co. wydaje sie byc naturalnym i rozsadnym pogladem.
swoja droga, przyznaje, ze moja wiedze poki co opieram glownie na tzw programach popularnonaukowych i tegoz typu publikacjach, ale jestem zainteresowany ewangeliami gnostycznymi i ogolnie historia wszesnego chrzescijanstwa, jednakze niesamowicie ciezko jest dotrzec do jakichkolwiek przekladow (z tego, co zostalo odtworzone) nawet na jezyk angielski, a co dopiero polskimi...ale moze warto sie bedzie dla kontrastu zapoznac z 'wersjami' prawoslawnymi, aramejskimi i pozobnie mozaistycznymi naprzeciw judaistycznym odnosnie starego testamentu o te zrodla bedzie latwiej. od razu chetnie sie zapytam tez: znasz jakies powazne publikacje naukowe (zaznaczam to, poniewaz raz dalem sie nabrac "jehowom" na kreacjonistyczna ksiazeczke) w tej tematyce, z ktorymi warto sie zapoznac? no i oczywiscie tez nie chodzi mi tu o strone racjonalista.pl, tylko o prace rzeczywistych naukowcow
Mariusz Błoński, 23 listopada 2009, 21:53
Co do źródeł, to to, co pamiętam, to jedynie z czasów, gdy studiowałem klasyczną. Pamiętam tylko, że dowodów nie jest zbyt wiele, co, jak mówiłem, nie jest niczym dziwnym.
Żadnych porządnych źródeł Ci nie podam, ale aż nie chce mi się wierzyć, by nie było literatury specjalistycznej nt. historyczności Jezusa. Sam z ciekawości się za tym w wolnej chwili rozejrzę.
A co samej postaci. Pewnikiem było i tak, że istniał Jezus, prorok, który próbował reformować religię, został uznany winnym przez współwyznawców, a że jego działalność wywoływała/mogła wywoływać niepokoje, skazano go za przestępstwa kryminalne i ukrzyżowano. A z czasem wytworzył się kult i, jak to w takich przypadkach bywa, dopisano mu bardzo wiele różnych cech/czynów. Takie dopisywanie mogło być tym bardziej intensywne, im więcej byłych politeistów zaczęło wyznawać nową religię.
sylkis, 23 listopada 2009, 22:14
nie mowie, ze zrodel nie ma, ale ciezko o nie - przynajmniej w bibliotece US i ksiaznicy pomorskiej (dwie najsensowniejsze biblioteki w Szczecinie) nic nie znalazlem poza ew czytelniami a internet jaki jest wiadomo, wiec w nim nie szukalem. poki co nie kupowalem tez niczego, nie wiedzac, co jest warte wydania pieniedzy...a z tym tez u mnie nie najlepiej, bo np choc napalalem sie na serie 'swietych ksiag' wydanych przez chyba GW, niestety nie stac mnie na nie...
Alek, 24 listopada 2009, 11:47
Dopisywanie cech i tworzenie religii opisał Pan tonem orzekającym, czyli widać ma Pan pewność i niezbite dowody.
Wierzący mówiąc, że w coś wierzy wyznaje wiarę i to jest fair.
Polecam dobry art odnośnie postawy naukowej i religijnej w takich sprawach:
http://niepoprawni.pl/blog/258/racjonalny-kosciol-i-irracjonalni-ateisci
A tu przykład postawy antyracjonalnej:
To jest kliniczny przykład. Najpierw podanie, że Kościół nie potwierdza, ani nie zaprzecza. To dosyć racjonalna postawa i w przypadku braku pewności jedyna możliwa.
Co robi w odpowiedzi uważający się za racjonalnego ateista?
Pisze, że skoro nie zaprzeczają i nie potwierdzają, to na pewno mają w tym ukryty cel i to właśnie nim się kierują. I to jest czysta insynuacja w stylu stronki racjonalista.pl, przez którą to stronę, słowo racjonalista dewaluuje się do: "uważający się za racjonalnego nieprzejednany nienawistnik Kościoła".
PS. Jestem osobą wierzącą i do tego by nią pozostać nie jest mi potrzebne nawet stwierdzenie historyczności postaci. Wierzę też w istnienie mojego przodka z roku 1500, który jest postacią o tyle niehistoryczną, że żadnych danych nikt o nim nie spisał (albo się nie zachowały) - moje drzewo genealogiczne daje się doprowadzić do 1 poł. XVII wieku. Wierzę nawet, że Mount Ewerest ma tyle metrów, ile podają dane, choć sam nie mierzyłem. A wiem, że teraz myślę i to jest pewne, reszta już mniej. Najbardziej pewny jestem siebie samego, a konkretniej swej duszy.
Pozdrawiam i życzę miłego dnia
Andrys, 24 listopada 2009, 13:01
Wydaje mi się, że wypowiedź Alka jak najbardziej ma sens i jest w tym sporo racji. Mimo, że to subiektywne stwierdzenie. Jego siła równa się tej, którą mają wierzący w to, że Presley żyje, wierzący w UFO, niewierzący w istnienie dinozaurów, itp.
I nie chodzi mi o to, by kogoś tu obrazić. Absolutnie nic z tych rzeczy.
Drażniące jest jedynie to, że najlepiej by było aby dyskusji o sprawach fundamentalnych dla wyznawców danej religii nie podejmować, zwłaszcza, jeśli mówi się inaczej niż przyjęte jest w kanonie. Oczywiście zgadzam się, że jeśli ktoś, kto podejmuje się rozmowy na temat historyczności Jezusa, chce jednocześnie wytykać palcem wierzących, to jest to jak najbardziej naganne.
Jednak w innym przypadku nie rozumiem zbytnio zapewnień o swojej wierze, pewności swej duszy i deklaracji, że się wierzy i reszta nie ma znaczenia. Wszystko pięknie i dobrze ale nie jest to częścią dyskusji i nie wnosi nic do tematu.
Myślę, że dotąd nikt tu nikogo nie znieważył. Szanowny Alku, pozwolę sobie zauważyć, że podobnie jak Michał Błoński, u którego zauważyłeś pewność i posiadanie dowodów, podałeś swoje poglądy w podobnym tonie i jak rozumiem, również mógłbyś udowodnić niezbicie istnienie swej duszy.
Tego typu uwagi wydają mi się, niepotrzebne. Niemniej jednak w pełni je szanuję.
Przecież nie chodzi o to, że kto nie jest z nami ten przeciwko nam. To tylko wymiana informacji.
Pozdrawiam
Wojciech "Andrys" Andryszek
sylkis, 24 listopada 2009, 15:39
Oj, nie chcialem wzbudzac flejmu miedzy wierzacymi, a niewierzacymi (a po przeczytaniu posta Alka czuje, ze m.in. moje wypowiedzi potencjalnie do tego prowokuja).
Jak juz napisalem, nie wykluczam istnienia Jezusa i tego, jaki byl, ale z racjonalnych powodow (z ktorych niektore nawet w duzym uproszczeniu wymienilem - np analogie do tego, jak wszelkie postaci legendane maja sie do ich historycznych pierwowzorow). Osobiscie jestem niewierzacy i dlatego tez ciekawi mnie historyczny obraz tego, co podane jest w mitach zawartych m.in. w biblii, a poki co JEDNOZNACZNIE i definitywnie tego stwierdzic po prostu nie mozemy, co tez wczesniej uzasadnilem. ot co
Kwestii wiary w boskiego Jezusa i postawy kosciola w swietle rozumowania ludzi niewierzacych (co najwyzej historycznej ewolucji owego zwiazku wyznaiowego) nie chce poruszac i proponuje ich nie rozwijac dalej, aby nie doprowadzic do flejmu, w ktorym faktycznie moglyby sie znalezc pewne obrazliwe dla niektorych stwierdzenia.
Mariusz Błoński, 24 listopada 2009, 18:04
A dlaczego do Jezusa nie miałyby przyklejać się cechy/czyny/słowa, których nie było, skoro przyklejają się do osób współcześnie żyjących, w przypadku których weryfikacja jest stosunkowo prosta? Czy apokryfy nie są właśnie takimi "przyklejonymi" czynami/zdarzeniami/słowami?