Pierwsze zabawki edukacyjne?
Datowane na epokę kamienia figurki kobiet o obfitych kształtach mogły nie przedstawiać bogiń płodności, lecz stanowić pierwsze zabawki edukacyjne – przekonują archeolodzy.
W ciągu kilkudziesięciu lat w Çatalhöyük, stanowisku archeologicznym w Anatolii w Turcji, wykopano niemal 2 tys. figurek. Ostatnie odkryto w zeszłym tygodniu. Niektóre przedstawiają ludzi, inne owce, kozy lub krowy. W latach 60. część badaczy zaczęła twierdzić, że postaci z dużymi piersiami i masywnymi brzuchami to boginie płodności. Współcześni eksperci nie podzielają jednak ich opinii. Wg nich, można mieć wątpliwości, czy figurki uznane przed 40 laty za kobiety (a przynajmniej spora ich część) nie są przypadkiem mężczyznami.
Profesor Lynn Meskell z Uniwersytetu Stanforda uważa, że skoro większość rzeźb przedstawiała krowy lub owce i kozy, mogły one być reprezentacjami zwierząt, z którymi [w neolicie] obcowano na co dzień. W takich okolicznościach stanowiłyby one pomoce edukacyjne. Wszystkie znaleziono w śmieciach – nie umieszczono ich w niszach, na platformach czy w pochówkach. Prawdopodobieństwo, że mamy do czynienia z ikonami religijnymi w postaci bogiń-matek, jest zatem niewielkie. Pani archeolog uważa, że kobiece figurki stanowią mniej 5% "urobku" z Çatalhöyük.
Komentarze (10)
Jurgi, 11 września 2009, 11:56
O to mieli już wtedy „wychowanie seksualne”?
Moim zdaniem mało prawdopodobne. Zabawki - tak, ale edukacyjne? Człowiek wówczas widział żywe zwierzęta na co dzień i naprawdę nie trzeba było dzieciom pokazywać ich figurek i obrazków.
waldi888231200, 11 września 2009, 12:44
Zapomnieli dodać że tymi zabawkami bawiły się tylko dziewczynki (tak jak dziś lalki są ich domeną).
inhet, 11 września 2009, 20:39
Przeciwnie - w zabawie przecież chodzi o wdrażanie do roli dorosłego, zatem zabawkami są zwykle wyobrażenia przedmiotów, z jakimi dorosły styka się "na poważnie."
thibris, 12 września 2009, 12:50
Zapomniałeś dodać że wyssałeś tą informację z palca i chcesz zarobić na bana. Nie mam już do Ciebie cierpliwości - kolejne Twoje posty niewnoszące nic do tematu, a służące jedynie trollowaniu będę usuwał.
waldi888231200, 12 września 2009, 13:49
A co ten szlam wniósł do tematu?? bawiłeś się lalkami jak byłeś mały?? Jak tata wrócił z łowów to pokazywał kobiecej części domu z czym walczył i za czym biegał (syn był z nim). Trzeba pamiętać że to faceci rzeźbili , stąd ich fantazje na temat płci przeciwnej również wychodziły spod ręki - mowa była ograniczona albo jeszcze wcale nie istniała o piśmie nie wspominając.
PS. na moderatora , to ty się nie nadajesz powinieneś przestać pić piwo i wąchać pieluchy bo zaczynasz świrować. ???
W. Grzeszkowiak, 12 września 2009, 13:52
Teraz to z kolei ja straciłem cierpliwość.
Masz 7 dni odpoczynku od forum na przemyślenie tej sprawy.
j50, 14 września 2009, 09:57
Archeolodzy niepotrzebnie doprawiają swym znaleziskom (artefaktom) różne wyobrażenia. W tej notce wychodzi to bardzo silnie. Trzeba odróżniać fakt od jego interpretacji. Niestety, w archeologii często bywa tak, że interpretacja wręcz przyrasta do faktu i jest następnie od niego nieodróżnialna. Miałem się możność o tym przekonać podczas współpracy z archeologami na wykopaliskach. Wydaje się, że w przypadku tych "wenus" mamy do czynienia z kolejnym przykładem nadinterpretacji. To dobrze, że sami archeolodzy wzięli się za krytykę własnego warsztatu.
Archeologia jest ważną dziedziną wiedzy i szkoda byłoby, aby błądziła po manowcach.
Jurgi, 14 września 2009, 16:54
Uśmiałem się…
Oj, sądzę raczej, że wdrażanie do roli dorosłego było bardziej praktyczne (typu: bierz rózgę i idź pasać gęsi, jak starszy, to krowy, u ludów pasterskich oczywiście).
inhet, 14 września 2009, 23:27
Nie popuszczę - znam to z własnego doświadczenia, jako ze na wsi wyrosłem. Zresztą czym innym mogą się bawić dzieci, jak nie modelami rzeczywistych obiektów? Przecież i teraz nie jest inaczej - mamy Barbie, samochodziki, samolociki i roboty.
Ale Krzyś Milne wszak miał na półce głównie zwierzątka. Zreszta popatrz tutaj - poza wszystkim ciekawe...http://galeria.wiara.pl/thumbnails.php?album=36
Jurgi, 15 września 2009, 21:51
Przypominam, że teoria pomocy edukacyjnych nie ma na swoje poparcie właściwie nic konkretnego, więc dzielimy skórę na czymś, co nawet nie wiadomo, czy było niedźwiedziem, czy łosiem. Zabawki, czemu nie, ale z tą edukacyjnością to moim zdaniem mocna przesada. Edukacja, powtórzę swoje zdanie (całkiem prywatne) była raczej praktyczna, od momentu, kiedy dziecko mogło się w czymkolwiek przydać.
Barbie i samochodzików bym pomocami edukacyjnymi nie nazwał…