Długie ręce chińskiej cenzury
Chińska partia komunistyczna, która od 1949 roku niepodzielnie rządzi w Państwie Środka, zbudowała niezwykle skomplikowany system cenzury. Jak dowiadujemy się z raportu Long Shadow of Chinese Censorship: How the Communist Party's Media Restrictions Affects News Outlets Around the World jest ona na tyle skuteczna, iż pozwala na kontrolowanie mediów poza granicami Chin.
W dokumencie przygotowanym przez Center for International Media Assistance czytamy m.in., że chiński ambasador w USA naciskał na wydawcę Bloomberga, by ten wstrzymał artykuł dotyczący szefa KPCh Xi Jinpinga, że francuska firma, w ramach "gestu dobrej woli" odcięła sygnał chińskiej stacji telewizyjnej nadającej za granicą, że na Tajwanie jeden z dziennikarzy zrezygnował z prowadzenia programu po tym, jak wydawca zabronił mu poruszania tematów drażliwych dla Chin, a w jednym z wietnamskich więzień przebywa mężczyzna, który nadawał dla odbiorców w Chinach nieocenzurowany program radiowy.
Chińscy oficjele niejednokrotnie wywierają bezpośrednie naciski na zagraniczne media, jednak znacznie częściej uciekają się do bardziej subtelnych metod. Sugerują właścicielom mediów, że ich interesy w Chinach ucierpią, jeśli nie będą cenzurowali informacji niemiłych komunistom. Wywierają naciski poprzez partnerów, np. firmy reklamowe, które grożą zerwaniem umów handlowych tym, którzy próbują przekazywać prawdziwe informacje na temat ChRL.
Chińskiej cenzurze najłatwiej jest, oczywiście, działać w Chinach. Zagraniczni dziennikarze nie są dopuszczani do miejsc i informacji, które komuniści chcą ukryć. Za granicą chińskie władze uciekają się do nacisków biznesowych i dyplomatycznych. Bywa nawet, że naciskają na rządy innych krajów, by te ocenzurowały pewne informacje. Gdy i to nie skutkuje, dochodzi do blokad witryn internetowych oraz cyberataków na sieci nieposłusznych mediów. Od pięciu lat obserwowana jest też rosnąca liczba fizycznych ataków na zagranicznych dziennikarzy. Ataki stają się też coraz bardziej brutalne.
Autorzy raportu dzielą działania chińskich władz na cztery kategorie. Do pierwszej z nich należą bezpośrednie akcje dyplomatów, urzędników i sił bezpieczeństwa, których celem jest uniemożliwienie zebrania i publikacji danych oraz ukaranie nieposłusznych mediów. Kategoria druga, to metoda kija i marchewki. Jej zadaniem jest nakłonienie mediów do autocenzury. Metoda trzecia polega na wywieraniu nacisków przez reklamodawców, firmy satelickie i rządy. W końcu metoda czwarta to fizyczne ataki na dziennikarzy i cyberataki na sieci teleinformatyczne.
Działania chińskich komunistów wpływają zatem nie tylko na to, jakie informacje przedostają się do światowej opinii publicznej, ale również mają niebagatelne znaczenie dla ekonomii mediów i fizycznego bezpieczeństwa dziennikarzy.
Komentarze (7)
radar, 14 listopada 2013, 10:32
Mariusz, Ania, żyjecie ?
Coś mało newsów ostatnio
Mariusz Błoński, 14 listopada 2013, 13:22
Ano mało, bo sam piszę. Ania odpoczywa po operacji.
TrzyGrosze, 14 listopada 2013, 16:37
Proszę, przekaż od nas pozdrowienia, z życzeniami szybkiej rekonwalescencji
(rozumiem, że Twój świadczy, że wszystko OK).
Astroboy, 14 listopada 2013, 17:05
Dołączam się szczerze.
Mariusz Błoński, 14 listopada 2013, 18:54
Dziękuję w imieniu Ani. Operacja ok.
radar, 15 listopada 2013, 08:34
Oj, to nie wyłapałem na radarze, że miała być jakaś operacja. Serdeczne życzenia powrotu do zdrowia.
Od dawna bijesz żonę po pijaku?
Mariusz Błoński, 15 listopada 2013, 09:39
Po pijaku nigdy. Mała jest i trudno w nią trafić wtedy.