Dowiemy się komu i za ile są sprzedawane nasze dane? Początek ekonomii danych osobowych?
Dwóch amerykańskich senatorów, demokrata Josh Hawley i republikanin Mark Warner, przygotowało projekt ustawy, której celem jest lepszy nadzór nad danymi osobowymi przechowywanymi przez wielkie koncerny. Ustawa ma zmusić Facebooka, Google'a, czy Amazona do ujawnienia ile danych osobowych przechowują oraz w jaki sposób – pośredni i bezpośredni – na nich zarabiają.
DASHBOARD (Designing Accounting Safeguards to Help Broaden Oversight And Regulations on Data Act) dotyczyłaby przedsiębiorstw, które mają miesięcznie ponad 100 milionów unikatowych użytkowników i zobowiązybałaby je do ujawnienia szczegółów dotyczących zarabiania na danych użytkowników.
Projekt ustawy zakłada, że raz na 90 dni wspomniane firmy miałyby obowiązek poinformowania każdego z użytkowników o szacowanej wartości danych tego użytkownika przechowywanych przez operatora.
Gdy wielkie koncerny twierdzą, że ich produkt jest darmowy, tak naprawdę sprzedają konsumentów. Co więcej, firmy IT robią wszystko, by ukryć informacje o tym, ile warte są dane użytkownika i komu zostały sprzedane, oświadczył senator Hawley. Przez lata serwisy społecznościowe twierdziły, że ich usługi są darmowe. Jednak to nie jest prawda, użytkownik płaci za te usługi swoimi danymi, dodał senator Warner.
Zdaniem twórców ustawy, nowe przepisy pozwolą konsumentom zrozumieć, jaka jest prawdziwa wartość ich danych, dadzą im nad nimi kontrolę i pokażą, że to co rzekomo darmowe, tak naprawdę słono kosztuje.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że od wielu lat pojawiają się próby powołania do życia czegoś, co można by nazwać „ekonomią danych osobowych”. To próby przekazania użytkownikom zarówno kontroli nad własnymi danymi oraz możliwości pobierania opłat za korzystanie z nich. Nad tego typu pomysłem, projektem o nazwie „Bali”, pracuje m.in. Microsoft.
Gdyby ustawa DASHBOARD została przyjęta przez Kongres, z pewnością ułatwiłoby to powstanie „ekonomii danych osobowych”.
Komentarze (6)
Warai Otoko, 26 czerwca 2019, 14:46
Bardzo to ciekawe i wydaje się sprawiedliwe.
wilk, 28 czerwca 2019, 23:14
Jeśli chodzi o duże firmy, to tak, ale parę lat temu były też naciągackie firmy, które proponowały na zarabianiu na tym, że dobrowolnie przekazujemy im nasze dane, oni sobie to sprzedają komu chcą i odpalają naiwniakom procencik.
Warai Otoko, 1 lipca 2019, 10:29
nie do końca rozumiem na czym polegało to naciąganie.. może procent był za mały w stosunku do ich zysków lub ew. strat/ryzyka związanego z tym dobrowolnym przekazaniem danych?
wilk, 2 lipca 2019, 05:18
Jak to na czym? Nakłaniały do dobrowolnego przekazania im swoich danych i w zamian dostawałeś grosika. Zwykli dilerzy danymi osobowymi, tylko nie działający jako pośrednicy dla innych firm, a zbierający u źródła. Powyższy pomysł mógłby być ok, ale skończy się tym, że bez dowodu fejsika nie założysz.
Warai Otoko, 2 lipca 2019, 09:21
ok, czyli zbyt niskie wynagrodzenie ;P
wilk, 2 lipca 2019, 22:26
Jestem pewien, że znalazły się osoby tak naiwne, że skorzystały z tamtych ofert… Zresztą o ile pamiętam nawet tutaj coś takiego się reklamowało. Według mnie ta sama szufladka co scamy typu zakładanie konta bankowego na własne dane, udostępnianie go osobie trzeciej, która poprzez nie przeprowadza jakieś szemrane transakcje, a z obrotu odpala procent właścicielowi, bo takie też były.