Darwin fotograf
W swojej najnowszej książce Aparat Darwina: jak fotografia spotkała się z ewolucją Phillip Prodger z Peabody Essex Museum w Salem ukazuje naukowca jako prawdziwego omnibusa, który zasłużył się nie tylko na gruncie biologii, ale także fotografii.
Dla wielu osób połączenie Darwina ze sztuką nie jest niczym nadzwyczajnym, ponieważ w jego publikacjach znajdowało się przeważnie kilka ilustracji. Choć sam wykazywał pewne uzdolnienia artystyczne, częściej zlecał tego typu zadania innym.
Gdy zainteresował się ewolucją zachowania i wyrazami twarzy, rozwinął ze swoimi współpracownikami fotografię. W owych czasach znajdowała się ona w powijakach. W 1872 roku ukazała się książka pt. O wyrazie uczuć u człowieka i zwierząt. Nie była co prawda pierwszą okraszoną zdjęciami, ale na pewno stała się motorem postępu.
Do książki Darwin potrzebował zdjęć robionych przy krótkim czasie ekspozycji (jak bowiem inaczej uchwycić emocje malujące się na fizjonomii tylko chwilę). Technika nie była jednak na tyle zaawansowana, by dało się tak postąpić. Ojciec teorii ewolucji poprosił więc o pomoc innych naukowców i artystów.
Francuski neurolog Guillaume-Benjamin Duchenne porażał np. mięśnie prądem, uzyskując w ten sposób grymas przerażenia, który Darwin wykorzystał w swojej publikacji. Znany fotograf Oscar Rejlander tworzył kolaże, nakładając na siebie wiele ujęć. Te, które przygotował dla Darwina, nie były aż tak zmanipulowane, znalazło się jednak kilka wyjątkowo przetworzonych.
Wydawałoby się, że dla kogoś, kto cenił sobie obiektywizm, komponowane zdjęcia nie będą stanowić dobrego dowodu. Nic bardziej mylnego. Za pomocą fotografii Darwin pragnął jedynie zilustrować swoje tezy. Same w sobie nie stanowiły one "argumentu" w sprawie.
Komentarze (0)