Koniec gier dla jednego gracza?
Rzecznik prasowy Electronic Arts, największego na świecie producenta gier komputerowych, stwierdził podczas niedawnego EA Winter Games Showcase, że gry dla jednego gracza odchodzą w przeszłość. Jego zdaniem, użytkownicy poszukują przede wszystkim tytułów, które pozwalają grać razem z drugim człowiekiem.
Gry dla wielu graczy są coraz bardziej interesujące. Możliwość gry online zwiększa doznania użytkownika - powiedział rzecznik EA. Przypomniał jaką popularnością cieszy się w bieżącym roku seria FIFA i stwierdził, że rok 2010 będzie rokiem FIFA i Call of Duty.
Komentarze (6)
Jurgi, 9 listopada 2009, 11:57
Straszna perspektywa.
Na szczęście dotychczas powstało wystarczająco wiele dobrych gier, żeby mi starczyły do końca życia, więc nie będę musiał koniecznie użerać się z ludźmi, jak chcę tylko pograć i się odprężyć.
mikroos, 9 listopada 2009, 12:02
A wiecie, ile dzieci neostrady będzie się wieszać przy awarii centralnych komputerów sieci TP? :>
Mariusz Błoński, 9 listopada 2009, 12:28
Aż tak źle nie będzie
Jak się EA wycofa z rynku gier dla jednej osoby, to będzie więcej miejsca dla innych.
Jedyny problem, jaki tu widzę, to dystrybucja i lokalizacje. Mniejsze firmy nie będą w stanie zapewne wejść na wszystkie rynki, a więc np. sporo tytułów będzie niedostępnych w Polsce. Ale od czego Amazony i tym podobne miejsca
No i możliwe, że zniknięce EA zachęci jakiegoś giganta (tylko kogo? MS chyba rezygnuje z produkcji gier) na wejście na ten rynek.
Przemek Kobel, 9 listopada 2009, 12:47
Steam.
czesiu, 9 listopada 2009, 15:31
Ja u lokalnego "providera" mam czasami pingi rzędu 700ms, z utratą 1/3 pakietów. W skrócie łącze 1mb nie potrafi płynnie odtworzyć internetowego radia 128kbit - chcąc nie chcąc jestem skazany na tryb singleplayer.
Podpisuję się dwoma rękami pod stwierdzeniem "kiedyś gry były lepsze".
A ja nie widzę problemu, przynajmniej pod względem lokalizacji - młode umysły (dla których gry zostały przeznaczone) są chłonne, wystarczy aby gra była w znośnym języku, a wszyscy na tym skorzystamy.
Zerivael, 13 listopada 2009, 13:33
nom, jestem za, do 14 roku życia wszystkie gry po mandaryńsku, może wtedy gówniarstwo nie zaniedbywało by tak szkoły i kontaktów z rówieśnikami, no ew. mielibyśmy później kilku znawców mandaryńskiego bosz... gdzie te czasy kiedy do szczęści wystarczał sznurek, kawałek kija imitującego łuk i strzały z badyli rosnących na łące, tudzież domek na drzewie zbudowany z gałęzi i liści