Zakaz prewencyjnego filtrowania ruchu P2P
Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że nie wolno żądać od dostawców internetu prewencyjego filtrowania ruchu P2P. Zdaniem sędziów, działania takie naruszają kilka unijnych dyrektyw.
Decyzja taka została wydana w związku z procesem, jaki belgijska organizacja SABAM wytoczyła Scarlet, której klienci pobierali pirackie materiały. Sąd w Brukseli nakazał Scarlet zainstalowanie filtrów monitorujących ruch w firmowej sieci.
Firma odwołała się do Trybunału Sprawiedliwości, powołując się na zapisy dyrektywy nt. handlu elektronicznego oraz podstawowe prawa człowieka. Trybunał w całości uznał argumentację przedsiębiorstwa.
Powołując się na dyrektywy 2000/31/EC, 2001/29/EC, 2004/48/EC, 95/46/EC i 2002/58/EC Trybunał orzekł, że zabraniają one nakładania na dostawców internetu obowiązku instalowania systemu, który filtruje całą komunikację elektroniczną, w szczególności P2P, który odnosi się do wszystkich użytkowników, który jest działąniem prewencyjnym, którego koszt obciąża w całości ISP oraz który jest założony na czas nieokreślony.
Komentarze (44)
kemot75, 25 listopada 2011, 12:56
Bardzo dobrze! Już się czytać nie chce tych bzdur o prawach autorskich. Pseudo artyści myślą, że po wyjściu na scenę i wydukaniu kilku sylab będą wiecznie na tym zarabiać. Moim zdaniem po 1 roku od sprzedaży pierwszej płyty prawa autorskie do tego powinny nie obowiązywać, kto miał kupić to już kupił, a kto nie to pewnie nawet nie będzie tego ściągał, bo jak już pisałem pseudo artystów jest 99%.
mikroos, 25 listopada 2011, 13:33
Czyli jeśli uznam, że Twój samochód nie jest szczególnie ładny, to przez pierwszy rok od Twojego zakupu mam prawo go Tobie ukraść, bo jesteś pseudo kierowcą (sic!) ?
Hidden, 25 listopada 2011, 15:44
Genialna analogia, rozumiem że potrafisz kraść samochody bez zabierania ich właścicielowi?
Mariusz Błoński, 25 listopada 2011, 19:17
Chodzi tylko o fizyczne zabranie? Tylko to jest kradzieżą? Kurcze, to o co żołądkują się ci wszyscy pracownicy, którym pracodawca nie wypłacił pensji?
Sam wyrok jest bzdurny. Poszukam jednak jego tekstu, bo wyrok narusza podstawowe wolności. Może nie chodzi tutaj o zakaz filtrowania, a o zakaz nakazywania filtrowania? Bo teraz wychodzi na to, że Trybunał zabronił firmie zaoferowania usługi dostępu do internetu w sytuacji, w której firma zobowiąże się wobec swoich klientów, że będzie przycinała P2P po to, by WWW, FTP czy inne protokoły chodziły sprawniej. Firma ma prawo coś takiego zaoferować, a klient ma prawo z oferty skorzystać.
wilk, 25 listopada 2011, 21:37
Wydaje mi się, że wystarczająco wyraźnie jest to określone: „prewencyjego filtrowania ruchu P2P”. Przy okazji nie mylmy praw autorskich osobistych i majątkowych.
acabose, 25 listopada 2011, 22:11
Do opisanej tutaj sytuacji bardziej pasuje takie porównanie:
"Kupuje facet samochód od producenta, złodziej mu kradnie samochód więc facet idzie do sądu, że winny jest dostawca samochodu albo producent zamka (w końcu zamek nie spełnił zadania i 'pomógł' ukraść samochód), w końcu ich łatwiej dorwać i jak by sprzedali auto którego nie da się ukraść (dobrze zabezpieczone) to by go nie ukradziono".
Takie porównanie moim zdaniem bardziej pasuje do sytuacji nakazywania filtrowania ruchu P2P dostawny netu, bo przypadkiem jakiś klient może być piratem. Sieci P2P mają złą sławę, ale ostatnio ich charakter nieco się zmienia. Jednak z tym jednym rokiem obowiązywania ochrony praw autorskich to bym nie przesadzał. Niektórzy piszą dzieła popularne i rozchwytywane dziesięcioleciami. Jak ktoś jest marnym artystą i nie warto kupować jego twórczości, to tym bardziej nie warto tej twórczości kraść a skoro ją kradną to znaczy że jest coś warta, doszło do "zbrodni" i kara się należy.
Paweł Borecki, 1 grudnia 2011, 11:28
nawet nie wiem czy to komentować, Twój tok myślenia jest, no cóż, dosyć 'prostoliniowy'. Skoro rzeczony pracodawca NIE WYPŁACIŁ pensji pracownikowi to pracownik tejże pensji niestety NIE POSIADA. W przypadku ściągnięcia 'płyty' z nielegalnego źródła, tak zwany 'artysta' jak i 100 tysięcy jego fanów jednocześnie posiadają w dalszym ciągu tę płyte, czy to w formie fizycznej czy tez elektronicznej.
Pozdrawiam.
Mariusz Błoński, 1 grudnia 2011, 11:40
Ale artysta, podobnie jak pracownik, nie posiada zapłaty za swoją pracę. A po to artysta tworzy, a pracownik pracuje, by posiadać zapłatę. Stolarz nie idzie do pracy po to, by codziennie nową szafę przynosić do domu (pamięasz czasy, gdy firmy płaciły ludziom towarami, które sami produkowali?), a po to, by przynosić pieniądze. Artysta nie nagrywa płyty po to, by ją posiadać, a po to, by mieć z tego pieniądze.
Jeśli korzysta się z czyjejś pracy, to po prostu należy za to płacić. I tyle. Nawet jeśli nie jest to zapłata bezpośrednio za towar/usługę. Chodzisz po chodnikach w mieście i za to płacisz w podatkach. Wykonawca chodnika otrzymał za pracę pieniądze.
Oczywiście nikt nikomu nie zabrania pracować za darmo (no, z pewnymi wyjątkami). Ale o ile pracujący nie wyraził zgody, by za prace nie otrzymywać wynagrodzenia, to jeśli korzystamy z jego pracy, należy mu za to zapłacić.
murgen, 1 grudnia 2011, 12:40
Spór w tym temacie dotyczy słusznych założeń, o kradzieży z jednej strony - ale z drugiej należy pamiętać o tym, że prawo i sądy działają w dużej liczbie przypadków "na usługach" machiny producenckiej. Z takich sytuacji wynikają kary za "kradzież" kilkudziesięciu utworów w wysokościach tysięcy lub milionów dolarów. Ludzkie bywa w sądach mniej warte niż kilkadziesiąt piosenek. Czy osoby które są tak święcie przekonane o tym, że wszyscy pobierający kradną zdają sobie z tego sprawę ? Mało kto zastanawia się jak bardzo oddaliły się prawa autorskie od swoich pierwotnych założeń i jak bardzo wytwórnie próbują nam wmówić, że działają na korzyść artystów.
Jajcenty, 1 grudnia 2011, 12:52
Jedyna legalna droga walki z tym nieludzkim wyzyskiem konsumentów i twórców (jeśli dobrze zrozumiałem oni też są ofiarami systemu) to bojkot. Piractwo to pasożytowanie na innych konsumentach.
murgen, 1 grudnia 2011, 13:02
Nie zgadzam się z ostatnim zdaniem. To jest sposób argumentowania wytwórni, że piractwo prowadzi do spadku dochodów wydawców. Jednak niektóre raporty i statystyki sprzedaży pokazały, że to co mówią ustami swych rzeczników niektóre wydawnictwa mija się mocno z prawdą.
Natomiast co do legalnej walki - prawo jest upośledzone w kwestii ochrony praw autorskich. Ostatnie próby dalszego zaostrzenia prawa w ramach tajnych porozumień pokazują, że jest wręcz chęć ograniczania dozwolonego prawa użytku.
mikroos, 1 grudnia 2011, 13:24
Nawet jeżeli piractwo pomaga firmom fonografcznym, to nie oznacza to jeszcze, że dzieje się tak w każdym przypadku, a tym bardziej nie oznacza to, że dozwolone jest rozporządzanie czyjąś własnością wedle własnego uznania tylko dlatego, że uważa się to za nieszkodliwe.
murgen, 1 grudnia 2011, 13:35
Zgadza się - nie oznacza i na pewno nie dzieje się tak w każdym przypadku. Jednak jeżeli zarzucamy demagogię osobom, które piracą dostrzegajmy również demagogię w wypowiedziach firm fonograficznych, tudzież innych producentów.
Warto dostrzegać wady rozwiązań prawnych zapisanych w kodeksie, jak również próby zarabiania na "piractwie" prze różne kancelarie "prawnicze" wysyłające listy gdzie popadnie z groźbą procesu i możliwością ugody, bo "pewnie ktoś się przestraszy i zapłaci".
Mam nadzieję, że to forum jest chyba neutralne światopoglądowo w sporze prawa wydawców - prawa zwykłych ludzi.
Mariusz Błoński, 1 grudnia 2011, 14:38
Oki, w porządku. Ale nawet gdyby w każdym przypadku było to korzystne dla firm, to niczego to nie usprawiedliwia. Jeśli u kogoś na podwórku stoi rdzewiejący samochód i korzystnie byłoby, żeby tam nie stał, to nie możesz wejść i go usunąć. Nie można zagłaskiwać kotka na śmierć. O tym, co jest dla X-a korzystne decyduje tylko X. W przeciwym razie mamy dyktaturę i zamordyzm, bo w imię "dobra" ludzi można np. zabronić im tłusto jeść.
Jeśli ktoś nie chce udosŧępniać swoich utworów bezplatnie, mimo, że dzięki temu mógłby w przyszłości zarobić miliony, to jest jego sprawa. Jego utwór, jego strata. I nikomu nic do tego.
Hidden, 1 grudnia 2011, 14:44
Zanim ludzie dorosną do pełnej wolności, to miną epoki geologiczne. Ale nie o tym powiem, wtrącę się do Waszej dyskusji, by Wam uświadomić że nie tylko artysta jest stroną w tym konflikcie. Pamiętajcie, że większość wojny antypirackiej jest inicjatywą wielkich firm nagraniowych, wydawców, dystrybutorów i całego tego systemu poprzedniej epoki, który jest przerażony internetem, bo myślał że kura znosząca złote jaja nigdy mu nie ucieknie.
Ja nie popieram piractwa, sam mam w tym interes by piractwo mnie nie pozbawiało potencjalnych zysków - ale po stronie tych wielkich firm także nie mam zamiaru stawać i godzić się na ich - właśnie ICH - despotyczność i zamordyzm, bo nie potrafią się dostosować do nowej rzeczywistości.
mikroos, 1 grudnia 2011, 15:08
No dobrze, ale co z tego? Czy ten argument sprawia, że rozporządzanie nieswoją własnością staje się czymś dobrym? I co jest właściwie takiego złego w tym, że firma broni swoich interesów?
Jajcenty, 1 grudnia 2011, 15:22
Bo jej interes jest sprzeczny z moim. Nie rozumiem dlaczego wielokrotnie zapłacone dobra kultury mają tak długo być chronione. Skrócenie okresu byłoby mile widziane. Jeśli twórca nie zdążył zarobić na swoim utworze w 10-20 lat to już chyba nie zarobi. Jeśli twórca zarabia na swoim przeboju 10-20 lat to już chyba zarobił dość. Przy dzisiejszym podejściu możemy sobie tylko pogratulować, że nie są znani spadkobiercy wynalazcy koła bo cienko byśmy piszczeli.
mikroos, 1 grudnia 2011, 15:43
Czyli jeśli Twój interes jest sprzeczny z moim, to mogę Ciebie pobić albo np. ukraść kopię Twojego raportu, bo mam taką ochotę?
No tak, a oprócz tego powinniśmy zalegalizować kradzież samochodów, które wyprodukowano w liczbie co najmniej 10 tysięcy.
A co to znaczy "zdążył zarobić"? Jeśli miał dobry pomysł, to tak długo, jak ktoś chce tego słuchać, artysta ma prawo do zarobku - to dla mnie oczywiste.
Jajcenty, 1 grudnia 2011, 15:53
Mówimy utworach - rzeczach których kopiowanie "nic" nie kosztuje. Widzę bardzo poważną w dzisiejszym systemie pozwalającym ssać głupie społeczeństwo najpierw przez twórcę i wydawnictwo a potem dzieci i wnuki. Krótki okres ochrony może być rozwiązaniem.
mikroos, 1 grudnia 2011, 16:03
Tu właśnie tkwi największy błąd - w myśleniu, że to nic nie kosztuje. Ale niestety muszę Ciebie zasmucić, bo kosztuje - ot choćby artysta zarabia na każdym odtworzeniu jego utworu w radiu. Jak nie masz muzyki na dysku, to włączasz radio, a artysta ma z tego pieniądze. Więc proszę, nie wmawiaj ludziom nieprawdy
murgen, 1 grudnia 2011, 16:09
Zgadzam się z Hiddenem, chodzi wytwórnie, i wielki biznes generalnie.
Obecnie sytuacja zatoczyła wielkie koło, kiedyś u zarania praw autorskich pierwotni wydawcy wywalczyli sobie prawa do drukowanych utworów - od tego momentu drukowanie, powielanie, dystrybucja i reklama która po drodze stała się istotnym elementem machiny wydawniczej stały się głównym graczem - pośrednikiem między autorem a konsumentem. Dodajmy - pośrednikiem, który wyciąga znacznie więcej pieniędzy od konsumenta niż dostaje artysta.
Obecnie mamy taką sytuację, że coraz więcej artystów, może publikować lub sprzedawać (w wersjach elektronicznych) swoją twórczość w internecie. Mam nadzieję, że takie postępowanie stanie się bardziej popularne.
murgen, 1 grudnia 2011, 16:14
Jak nie włącza radia to artysta nadal zarabia pieniądze. Nie mieszaj faktu włączenia/niewłączenia radia z zarabianiem. Poza tym zdaje się że odtwarzanie w radiu muzyki danego artysty podlega różnym umowom i nie zawsze każde odtworzenie wiąże się z tantiemami. Ale to temat na inną dyskusję.
Na szczęści póki co można sobie z radia (najłatwiej internetowego) nagrywać na użytek własny i to jest sposób na legalne zdobycie muzyki do dozwolonego użytku osobistego dla siebie, rodziny i przyjaciół.
Jajcenty, 1 grudnia 2011, 16:20
1) Nie wiem jak Ciebie, ale mnie ściąganie z neta nic kosztuje. - jaki zatem błąd w myśleniu?
2) Nie obchodzi mnie ile artysta zarabia na emisji utworu - to sprawa między nim a producentem. Jak producent chce może mu dać pół królestwa i córkę.
3) Nikt przy zdrowych zmysłach nie zapłaci za płytę 100 tys. złotych. Zatem płyta nie jest tyle warta. Jednak sprzedawana po 50 zeta za sztukę jest - przynosi artystom wielokrotność tej kwoty - nie sądzisz, że ktoś wydymał durne społeczeństwo ?
4) Nie akceptuję kradzieży, ale uważam, że stworzono mechanizm pozwalający ciągnąć nieuzasadnione zyski. Dlatego skrócenie czasu ochrony uważam za rozsądne podejście.
murgen, 1 grudnia 2011, 16:22
A jak ktoś zapoznał się z historią praw autorskich to wie, że na przestrzeni ok 200 lat to ssanie znacznie się rozciągnęło. Ok 1800 roku twórca mógł przedłużyć okres ochrony swojego dzieła na lat 14, jeżeli uznał to za warte zachodu, a potem na kolejne 14 lat. W tamtych czasach postęp nie był tak szybki jak obecnie. W tej chwili ochrona obowiązuje na 75 lat a do tego biznes rozrywkowy wysuwa projekty aby ten okres przedłużyć. Funkcjonuje jeszcze dozwolony użytek, ale niektórym i to jest solą w oku.