Podatkowy GPS
Gubernator stanu Oregon chce wprowadzić w życie nowy sposób opodatkowania kierowców za używanie dróg. Obecnie podatek drogowy wliczony jest w cenę paliwa. Rozwiązanie to jest o tyle niesprawiedliwe, że osoba jeżdżąca bardziej oszczędnym pojazdem zapłaci mniej za używanie dróg niż osoba poruszająca się paliwożernym potworem, mimo iż w rzeczywistości będzie jeździła więcej.
Gubernator Ted Kulongoski proponuje zatem, by zrezygnować z podatku w paliwie, a naliczać go na podstawie rzeczywiście przejechanej odległości. O tym, jak intensywnie dany kierowca używa dróg informowałby system GPS. W latach 2006-2007 przeprowadzono badania, z których wynika, że taki system rzeczywiście mógłby się sprawdzić. Na przykład przez 10 miesięcy roku 2007 w programie testowym brało udział 300 kierowców i dwie stacje benzynowe. Kierowcy byli obciążani podatkiem w wysokości 12 centów za przejechaną milę, a jednocześnie zwracano im 24 centy podatku wliczonego w każdy galon benzyny. Gdy podjeżdżali na jedną z wyznaczonych stacji benzynowych, komputer stacji łączył się z bazą danych, informował kierowców o liczbie przejechanych mil i naliczał podatek.
Szczegóły działania systemu są wciąż dopracowywane, a jego wprowadzenie musi zostać zatwierdzone przez oregońskie ciało ustawodawcze. Pomysł wywołał już jednak protesty obrońców prywatności.
Ponadto zwolennicy nowego sposobu naliczania podatków będą musieli przekonać też obywateli, że stan powinien ponieść spore wydatki. Na sam program pilotażowy trzeba będzie wydać około 20 milionów dolarów. Pełne wdrożenie systemu będzie oznaczało konieczność odpowiedniego wyposażenia wszystkich stacji benzynowych i samochodów w stanie.
Biuro gubernatora proponuje też, by karać tych, którzy nie będą chcieli korzystać z nowego sposobu naliczania podatków. Mieliby oni nadal płacić według starych zasad, ale podatek zwiększyłby się o 2 centy za galon.
Komentarze (4)
DGeneratioN, 2 stycznia 2009, 14:32
Pomysł ciekawy technologiczne, ale w moich oczach zupełnie bezsensowny. Pierwsza sprawa, jeśli kogoś stać na samochód o pojemności przykładowo 3.5 litra, to stać go także na podatki. Osoba oszczędna, posiadająca samochód o mniejszej pojemności, płaci mniej. Zazwyczaj są to małe i lekkie samochody, które w mniejszym stopniu niszczą drogi. W czym więc problem? A wydanie 20 milionów dolarów po to, żeby płacić zazwyczaj kilka dolarów mniej lub więcej jest bez sensu lekko, zwłaszcza, że obciążeni tym zostaną zapewne mimo wszystko kierowcy
thibris, 2 stycznia 2009, 14:38
Ciekawe po ilu latach zwróciłby im się ten projekt :/ Poza tym, jak "sprawiedliwie" naliczać podatek za przejechane kilometry ? Co z ludźmi, którzy część drogi pokonują po jakichś polnych drogach, bez porządnego asfaltu i reszty infrastruktury ? Gdzie trzymać w ogóle taki ogrom danych? Jak sprawnie nim zarządzać ? Jak uodpornić na próby manipulacji ? Po co komplikować tak bardzo dotychczasowe rozwiązania ?
Jurgi, 3 stycznia 2009, 12:33
Krystus, 4 stycznia 2009, 06:56
Najmniej niesprawiedliwy byłby podatek, proporcjonalny do dopuszczalnej masy całkowitej pojazdu.
A wg. tych cen z artykułu wynika, że takie rozwiązanie opłaca się tym, których samochody palą ponad 0.5 galona na milę, czyli około 120l/100km :