Google przegrał w sądzie
Sąd w Paryżu orzekł, że Google narusza prawo skanując książki i udostępniając ich fragmenty bez zgody właścicieli praw autorskich. Wyszukiwarkowy gigant został skazany na grzywnę w wysokości 10 000 euro dziennie, którą będzie musiał płacić do czasu, aż nie zdejmie z Sieci udostępnionych tam dzieł. Ponadto ma zapłacić 300 000 euro odszkodowania wydawnictwu La Martiniere, które pozwało go do sądu.
Przedstawiciele Google'a zapowiedzieli złożenie apelacji.
Serge Eyrolles, szef organizacji Syndicat National de l'Edition mówi, że koncern Page'a i Brina zeskanował już 100 000 francuskich książek, z czego 80% jest chronionych prawem autorskim. Oczywiście nie ma on nic przeciwko współpracy wydawców z Google'em, chce jednak, by firma "przestała się bawić w kotka i myszkę oraz zaczęła przestrzegać praw do własności intelektualnej".
Philippe Colombet, odpowiedzialny we francuskim Google'u za projekt skanowania, uważa, że nie narusza on ani praw obowiązujących we Francji, ani w USA.
Obiekcje wobec postępowania Google'a wyrażali już urzędnicy w USA, Niemczech i Francji.
Komentarze (10)
wilk, 19 grudnia 2009, 00:06
Nie wiem jak można było w ogóle być tak krótkowzrocznym, by podejmować się takich działań, bez jakichkolwiek uzgodnień. Co innego gdyby dzieło było już zdigitalizowane i byłoby jedynie dostępne w wynikach wyszukiwania (bądź ograniczone kontrolowanym dostępem - od wycięcia z wyszukiwarek, po dostęp płatny), a co innego taka akcja. Z drugiej strony nasuwa się ciekawa refleksja odnośnie tego jak obszerny zbiór możemy sami utrzymywać w naszej biblioteczce i udzielać dostępu naszym bliskim, bez obaw o ograniczanie wpływów autora w ramach dozwolonego użytku.
Mariusz Błoński, 19 grudnia 2009, 00:52
Jeśli chodzi o polskie prawo, to sądzę, że możesz książkę pożyczyć dowolnej osobie. Nasze prawo mówi o związku osobistym, a trudno za taki nie uznać związku z osobą, której pożyczasz własną rzecz.
cyberant, 19 grudnia 2009, 11:45
możesz znajomemu - koledze pożyczyć książkę, grę, płytę audio czy film, oryginał, nie kopię. Jest to w pełni zgodne z polskim prawe.
wilk, 19 grudnia 2009, 14:35
No właśnie akurat z tego co się orientuję, to wszelkie programy komputerowe (stąd gry również) są wyłączone z dozwolonego użytku, poza prywatnym (chyba, że licencja na to pozwala). Zresztą samo określenie relacji bliskości nie jest precyzyjnie określone (chyba, że nastąpiły jakieś nowelizacje). Czyli wynikałoby, że pożyczać można do woli komukolwiek, póki nie pobiera się za to opłaty. Tak sobie gdybam, bo zaciekawiły mnie swojego czasu strony internetowe, poprzez które można wypożyczać sobie nawzajem lub wymieniać się pozycjami z ludźmi z całej Polski, czy też ewentualnie akcje pozostawiania książki po przeczytaniu w miejscu publicznym. Chyba, że chęć przeczytania danej książki jest kwalifikowana pod cele edukacyjne.
ciembor, 19 grudnia 2009, 17:53
Możesz rozwinąć? Nie znam się na prawie, czy konsumowanie czegokolwiek w celach edukacyjnych zmienia coś w kontekście przestrzegania praw autorskich?
mikroos, 19 grudnia 2009, 18:33
"Wykorzystanie naukowe" dotyczy wyłącznie instytucji naukowej lub oświatowej. Prywatnie jako student nie możesz wobec tego skserować sobie podręcznika i mówić, że potrzebujesz go do nauki na egzamin, ale Twoja uczelnia ma prawo pobrać ilustrację z tego podręcznika i opublikować ją w prezentacji jednego z wykładowców, o ile poda się nazwisko autora.
wilk, 19 grudnia 2009, 20:11
To tylko moje gdybanie. Chodziło mi o sam fakt poznawania działa jako dostęp do kultury, a czytanie, słuchanie, docenianie walorów estetycznych jako formę edukacji.
Mariusz Błoński, 19 grudnia 2009, 21:42
Ustawa mówi tak:
"Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego"
"Zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego"
Jest też mowa o tym, że przepisów tych nie stosuje się do programów komputerowych.
Moim zdaniem, osobiście możesz książkę pożyczyć dowolnej osobie. Inaczej jest, gdy pożyczasz przez internet, bo to wskazuje, że możesz nie znać osoby, której pozyczasz, a więc nie pozostajesz z nią w związku osobistym
Przypuszczam, że właściciele praw autorskich mogliby o to się przyczepić. Ale musieliby być nieźle zdeterminowani, bo musieliby wykazać straty, jakie ponieśli i dowieść, że nie ma stosunku osobistego. Sądzę,że w takim wypadku jest to gra niewarta świeczki.
mikroos, 19 grudnia 2009, 21:45
Poza tym (a może przede wszystkim? łatwiej to udowodnić) przez Internet udostępniasz kopię.
wilk, 20 grudnia 2009, 13:57
Co więcej, konkretnie ów artykuł 23 ustawy wspomina o użytku własnym, ale nie ma tam nic o prawach własności. Tym samym osoba, której pożyczamy będzie zapewne pozostawała w innym stosunku towarzyskim z jeszcze innymi osobami.