Rewolucja czy łut szczęścia?
Przeszczep szpiku kostnego wykonany w celu wyleczenia białaczki pozwolił 42-letniemu Amerykaninowi nie tylko na wyleczenie nowotworu, lecz najprawdopodobniej wyeliminował także wirusa HIV z jego organizmu. Wielu badaczy twierdzi, że zdobyte doświadczenie stanie się przełomem w walce z "dżumą XXI wieku".
Bohaterami niezwykłej historii są: niemiecki hematolog Gero Huettler oraz jego pacjent amerykańskiego pochodzenia, którego nazwiska nie podano. Niezwykły zabieg, wymagający wykorzystania wiedzy z pogranicza onkologii, transplantologii i genetyki, najprawdopodobniej pozwolił na całkowite wyleczenie mężczyzny z infekcji wirusem HIV. Od momentu wykrycia obecności patogenu do przeszczepu minęło aż 10 lat, lecz od czasu nowatorskiej terapii nie wykryto w jego organizmie obecności wirusa.
Każdego dnia byliśmy przygotowani na złe wyniki - przyznaje Huettler. Na szczęście, pomimo upływu 20 miesięcy od zabiegu, wiadomości na temat zdrowia Amerykanina są optymistyczne. I choć nie ma stuprocentowej pewności, że zakażenie nie powróci, wielu badaczy jest zachwyconych efektem leczenia.
Sekretem powodzenia terapii była mutacja w komórkach macierzystych przeszczepianego szpiku kostnego. Pacjent może mówić o prawdziwym szczęściu w nieszczęściu, gdyż rozwój białaczki w jego organizmie wymusił przeszczep szpiku, który z kolei zapobiegł rozprzestrzenianiu się HIV.
Dawca narządu był nosicielem mutacji w obu kopiach genu CCR5, kodującego białko potrzebne do wnikania wirusa do komórek krwi. Bez interakcji z prawidłową (niezmutowaną) proteiną HIV jest niezdolny do ataku. Oznacza to, że pomimo iż wirus był obecny w organizmie, nie był on w stanie zainfekować komórek. Prowadziło to najprawdopodobniej do stopniowego zaniku zakażenia.
Sam dr Huettler przyznaje, że nie planował takiego rozwoju wydarzeń, lecz postanowił wykorzystać okazję. Przez przypadek przeczytałem o tym [mowa o efektach mutacji - red.] w 1996 roku. Zapamiętałem to i pomyślałem, że to może zadziałać.
Zanim doszło do transplantacji, własny szpik kostny Amerykanina został całkowicie zniszczony za pomocą kombinacji promieniowania jonizującego oraz leków. Gdy unieszkodliwiono układ odpornościowy pacjenta, przeszczepiono komórki szpiku posiadające w swoim genomie zbawienne uszkodzenie informacji genetycznej. Jednocześnie, w trosce o bezpieczeństwo przeszczepianego materiału, całkowicie odstawiono terapię przeciwwirusową.
Ryzykowne podejście do terapii opłaciło się, gdyż po dwudziestu miesiącach od zabiegu w organizmie mężczyzny wciąż nie wykryto śladów wirusa. Trzeba jednak przyznać, że biorca przeszczepu miał szczęście, przy którym nawet "szóstka" w totolotku to drobiazg. Oprócz trudności w dobraniu pary dawca-biorca dodatkową trudnością był fakt, iż zaledwie jeden na tysiąc Europejczyków i Amerykanów nosi mutację w genie CCR5.
To nie pierwszy raz, gdy przeszczep szpiku pozwolił na zwalczenie AIDS lub infekcji HIV. Pomiędzy latami 1982 i 1996 podobny eksperyment udał się co najmniej dwukrotnie. Wówczas jednak przyczyna powodzenia terapii nie była znana. Czy była nią właśnie zbawienna mutacja? Być może nie dowiemy się tego już nigdy.
A co czeka nas w przyszłości? Badacze są ostrożni w ogłaszaniu odnalezienia "lekarstwa na AIDS" i zwracają uwagę na konieczność przeprowadzenia dalszych badań. Mimo to trzeba przyznać, że osiągnięty przez dr. Huettlera sukces jest niebywały. Być może w przyszłości uda się modyfikować materiał genetyczny komórek macierzystych w taki sposób, by przeszczep zawierał wyłącznie komórki odporne na infekcję. Jeżeli jednak kiedykolwiek będzie to możliwe, na pewno nie stanie się to wcześniej niż za kilkanaście lat.
Komentarze (26)
este perfil es muy tonto, 15 listopada 2008, 01:38
Gero Huettler, hmm...czy to nazwisko wam czegoś nie przypomina ???
dirtymesucker, 15 listopada 2008, 01:42
hustler?
mikroos, 15 listopada 2008, 08:49
dirty, raczej zwróć uwagę na wymowę
dirtymesucker, 15 listopada 2008, 10:03
oj wieem ;]
Tomek, 16 listopada 2008, 01:25
Przypominać nie przypomina, ale mówi mi że to Niemiec. I kolejny plus dla mojego ulubionego Narodu. Jak Niemcy coś robią, to naprawdę przełomowo i rzetelnie, można podziwiać
Acrux, 16 listopada 2008, 12:21
Raany, ale fart... Pozazdrościć.
mikroos, 16 listopada 2008, 13:18
Fart, a może jednak znak czasów? Ja już tylko czekam, aż przyjdzie większe przyzwolenie na terapię genową.
Sprawa jest o tyle idiotyczna, że w 1999 roku zmarł jeden (JEDEN) pacjent z powodu podania mu adenowirusa niosącego leczący go gen. Z powodu śmierci JEDNEGO pacjenta, na dodatek nie z powodu genu, a z powodu samego wirusa, zawieszono całkowicie prace nad terapiami genowymi. Dziś mamy lepsze nośniki, bezpieczniejsze technologie itp., a nic się nie zmienia, bo ciągle wszyscy rozbijają się głową o mur urzędniczego uporu. Strach myśleć, ilu ludzi straciło życie, bo nie otrzymali pomocy, która już od dawna jest technicznie możliwa!
Acrux, 16 listopada 2008, 18:32
Nikt nie chce brać odpowiedzialności (nawet przez tego JEDNEGO pacjenta), bo wszystko nowe jest niepewne. No a kiedy w końcu coś do przodu ruszy?!
A fart w tym sensie, że takiego dawcę miał. Jednego na liuśtam...
Tomek, 16 listopada 2008, 19:20
Kiedy ludzie zaczną w końcu myśleć mózgiem a nie... no właśnie czym?! Zielonymi? A może uprzedzeniami?
mikroos, 16 listopada 2008, 19:24
Czy ja wiem? Mając do wyboru pewną śmierć z powodu AIDS albo możliwą śmierć (lecz także możliwe wyleczenie) w związku z eksperymentalną terapią, zawsze (i jako pacjent, i jako urzędnik) wybrałbym to drugie.
Tomek, 16 listopada 2008, 19:33
Skoro nie masz i tak nic do stracenia...
Acrux, 16 listopada 2008, 20:41
Zgadzam się z mikroosem.
Chodziło mni o to, że lekarze nie chcą brać odpowiedzialości. Bo czasem tak jest, prawda?
mikroos, 16 listopada 2008, 21:06
W przypadku terapii eksperymentalnej lekarz niczym nie ryzykuje. Zawsze, ale to zawsze podpisywane jest oświadczenie, w którym pacjent zgadza się na nową terapię i jest gotowy na wszelkie konsekwencje jej zastosowania. Jedyna sytuacja, w której lekarz mógłby odpowiadać, to ewidentny błąd w sztuce, czyli nieprawidłowe wykonanie czynności zapisanych w protokole leczenia - ale taką sytuację mamy przecież nawet w przypadku typowej terapii.
Grzybu123, 17 listopada 2008, 07:15
Jak dla mnie bardzo ciekawe - tym bardziej przy obecnym postępie w hematologii oraz genetyce (m. in. inżynierii genetycznej) myślę, że wytworzenie "terapii" przeciw wirusowi HIV to kwestia czasu... A tak troszkę OT to jak dla nie ma to różnicy, czy odkryje ktoś, kto jest Niemcem, Amerykaninem czy Chińczykiem...
Pozdrawiam
Mariusz Błoński, 17 listopada 2008, 13:41
Wiesz... w 2008 roku zbankrutował JEDEN bank, a już odtrąbiono ogólnoświatowy kryzys gospodarczy i planuje się podarować niektórym setki miliardów. Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o.... dobro ogółu
Zatochi, 17 listopada 2008, 14:58
Ja wiem czy taką pewną śmierć? Są różne teorie spiskowe na ten temat - nie mówię że prawdziwe ale niby jest tylu chorych, a ja jeszcze żadnego nie spotkałem, ani nawet nie słyszałem żeby ktoś z kręgu znajomych umarł na tą chorobę... pozatym na każdą chorobę jest jedno lekarstwo - placebo, albo innymi słowy wiara w to że nie jest się chorym...
mikroos, 17 listopada 2008, 15:16
I co, znasz jakiś przypadek osoby, którą to placebo wyleczyło? Nie mówię, że miałbyś znać takiego człowieka osobiście - wystarczy mi nawet wiarygodny przekaz medialny. Jeśli nie, to z całym szacunkiem, ale będziemy uprawiali wyłącznie czcze gadanie. Jakiś punkt zaczepienia w dyskusji musimy mieć, a teorie spiskowe oparte na tym, że ktoś wstał rano i wymyslił sobie jakąś historię, raczej nikogo rozsądnego nie przekonają.
Tomek, 17 listopada 2008, 15:36
No masz racje, ale niekoniecznie. Zważ na to, że nie wszyscy robią tylko dla kasy, nie każdy naród to Amerykanie, a z tego co wiem, to Niemcy nawet nie lubią się z Amerykanami. Zresztą czego chcieć od potworów u władzy...
mikroos, 17 listopada 2008, 16:01
Żeby terapia została wprowadzona na szeroką skalę, niezbędna będzie współpraca przemysłu. A ten robi dla kasy.
A co to ma do rzeczy? Niemcy to naród dobroczynny i ich firmy farmaceutyczne są organizacjami filantropijnymi?
Tomek, 17 listopada 2008, 17:59
Nie, ale np. nie robią bzdurnych badań za pieniądze podatników.
mikroos, 17 listopada 2008, 18:15
Ale jakimś dziwnym trafem to nie niemiecka nauka trzęsie światem.
Acrux, 17 listopada 2008, 20:40
Jak nie wiadomo, co co chodzi to chodzi o pieniądze. Albo o władzę...
Tomek, 17 listopada 2008, 20:50
Co nie zmienia faktu, że bzdurne badania też nie, tak samo jak odkrycia które nie trafią na rynek, bo dla przemysłu są nieopłacalne.
este perfil es muy tonto, 18 listopada 2008, 18:04
yyy kto ma potworów u władzy?Niemcy czy Amerykanie?