Znamy pierwsze skutki przeniesienia wilków na Isle Royale
Znajdująca się na Jeziorze Górnym wyspa Isle Royale to czwarta największa na świecie wyspa na jeziorze. Żyje tam, o czym kilkukrotnie informowaliśmy, niezwykła populacja wilków, zasilana od czasu do czasu świeżą krwią zwierząt przechodzących po lodzie na wyspę. Naukowcy od kilkudziesięciu lat prowadzą tam wyjątkowe badania dotyczące interakcji pomiędzy łosiami a wilkam czy wpływu populacji drapieżników na populację roślinożerców oraz szatę roślinną.
Niedawno populacji wilków na Isle Royale groziła zagłada, a jedną z przyczyn jest fakt, że w związku z globalnym ociepleniem na jeziorze coraz rzadziej pojawia się lód i coraz rzadziej na wyspę mogą trafić nowe wilki. Przed trzema laty US National Park Service ogłosiło zaskakującą decyzję – stwierdzono, że na wyspę zostaną przeniesione nowe wilki, które mają zasilić wymierającą populację i umożliwić kontrolowanie łosi.
Teraz poznaliśmy skutki tych przenosin i są one zaskakujące.
Stado ośmiu wilków, które przed rokiem przeniesiono na Isle Royale, radzi sobie świetnie. Nie żyją natomiast cztery z 11 osobników przeniesionych indywidualnie, a jeden z takich wilków opuścił wyspę po lodzie.
Z najnowszego raportu US National Park Service dowiadujemy się, że stado ośmiu zwierząt, które przeniesiono z kanadyjskiej Michipicoten Island świetnie się zaadaptowało na Isle Royale. Gorzej radzą sobie zwierzęta indywidualnie przeniesione z lądu. Biolodzy przypuszczają, że kluczem do sukcesu wilków z Michipicoten są więzi pomiędzy zwierzętami. To jedyne wyjaśnienie, jakie przychodzi mi do głowy, mówi ekolog Rolf Peterson z Michigan Technological University, który od 1971 roku bada wilki z Isle Royale.
Ekolog Brent Patterson z kanadyjskiego Trent University, który od 2014 roku bada wilki z Michipicoten mówi, że innym czynnikiem może być ich rozmiar. Każde ze zwierząt waży około 50 kilogramów, a stado umie polować na łosie. Gdy stado to przenoszono z Michipicoten wilki głodowały, gdyż drastycznie zmniejszyły tam populację karibu. Po przeniesieniu na Isle Royale mają pod dostatkiem łosi, na które potrafią polować w wysokim śniegu.
Z kolei wilki, które indywidualnie przenoszono z lądu stałego nie polowały wcześniej na łosie i są mniejsze. Wszystkie jednak były zdrowe w momencie ich przenoszenia. Przyczyny zgonów 4 wilków były różne. Jeden samiec padł na zapalenie płuc wkrótce po przeniesieniu. Zwłoki innego znaleziono w bagnie, ale były zbyt rozłożone, by ustalić przyczynę śmierci. We wrześniu jedna z samic padła wskutek infekcji łapy wywołanej zranieniem przez sidła, w które ją złapano, a druga zginęła w wyniku stresu po ataku innych wilków. Ponadto jeszcze przed przeniesieniem z lądu jeden z wilków padł wskutek stresu.
Biolog Dough Smith z National Park Service mówi, że wszystkie te przypadki zgonów są niespodziewane. Kierował on w przeszłości przenosinami wilków na teren Yellowstone National Park i wszystkie z 41 zwierząt przeżyły przenosiny. Zarówno te, należące do stad, jak i osobniki przenoszone indywidualnie. Smith mówi jednak, że przenosiny dzikich wilków to bardziej sztuka, a nie nauka. To wciąż stosunkowo młoda dziedzina wiedzy.
Ostatni samiec z oryginalnej intensywnie badanej populacji Isle Royale padł w październiku. Jego zwłoki znaleziono na szlaku turystycznym. Miał 11 lat i przeżył większość dzikich wilków. Prawdopodobnie pozostała jeszcze 9-letnia samica, która jest jego córką i przyrodnią siostrą. Już teraz wiadomo, że samiec miał połamane żebra i był pogryziony. Pogryzienia mogą pochodzić od innego wilka, ale połamane żebra to zagadka. Być może te obrażenia zadał wilkowi łoś. Szczegółowa sekcja zwłok samca dopiero się odbędzie. Naukowcy chcą też zsekwencjonować jego genom.
Komentarze (0)