Obsydianowe lustro słynnego maga i astrologa Elżbiety I zostało wyprodukowane przez Azteków
Obsydianowe lustro, które do kontaktu z duchami wykorzystywał John Dee, XVI-wieczny mag, astrolog i matematyk, doradca królowej Anglii Elżbiety I, jest pochodzenia azteckiego, wykazały badania przeprowadzone przez naukowców z Wielkiej Brytanii, Rosji i USA. Uczeni, posługując się metodą rentgenografii strukturalnej, porównali materiał lustra z różnymi źródłami obsydianu na terenie Meksyku i wykazali, że skała, z której zrobiono lustro, pochodzi z okolic Pachuca, 85 kilometrów na północny-wschód od miasta Meksyk. Badania prowadził zespół kierowany przez Stuarta Campbella z University of Manchester.
Historycy od dawna podejrzewali, że lustro Dee zostało przywiezione do Europy z Meksyku, ale brakowało na to dowodów. Chociaż okrągłe lustra to dobrze znane obiekty używane przez Azteków, dotychczas pochodzenie żadnego z nich nie było dowiedzione technikami analitycznymi, napisali badacze na łamach Antiquity.
Obsydianowe lustra pojawiają się po raz pierwszy w VII tysiącleciu przed naszą erą na terenie Bliskiego Wschodu. Jednak najbardziej znanymi ich przykładami są lustra azteckie. Lustro, którego Dee używał do kontaktu z duchami, od dawna budziło zainteresowanie naukowców. Pojawiały się zarówno wątpliwości co do tego, czy znajdujące się w zbiorach British Museum lustro należało do Dee, jak i co do jego azteckiego pochodzenia. Mogła to być europejska kopia azteckiego lustra.
John Dee żył w latach 1527–1608/1609. Był typowym uczonym renesansu. Zajmował się różnymi dziedzinami nauki, w tym alchemią i astrologią. Rozróżniał naturalną „magię”, uważaną za dziedzinę naukową, od magii demonicznej, postrzeganą jako wypaczenie religii. Dee zgromadził bogatą bibliotekę, liczne instrumenty nawigacyjne, używał też licznych luster do demonstrowania działania iluzji optycznych. Dużo podróżował po Europie i miał liczne kontakty z ówczesną elitą intelektualną. W 1558 roku został doradcą naukowym i astrologiem Elżbiety I. W latach 1550–1570 brał udział w przygotowywaniu angielskich wypraw do Nowego Świata, interesował się też hiszpańskimi relacjami z tego regionu. Do lat 80. XVI wieku mocno rozwinął swoje zainteresowania siłami nadprzyrodzonymi, kontaktował się ze słynnymi medium, angażując je jako pośredników między sobą a duchami i aniołami. Prawdopodobnie to właśnie wtedy wszedł w posiadanie wspomnianego lustra.
Wiemy, że obsydianowe lustra znajdowały się w pierwszych transportach dóbr przysyłanych po podboju Meksyku do Europy. Osiem takich luster znalazło się na Starym Kontynencie w wyniku wyprawy Hernando de Soto. Dee miał wiele okazji, by nabyć lustro czy to poprzez swoje kontakty z dworami Europy, liczne studia czy też, gdy mieszkał w latach 80. XVI wieku na terenie dzisiejszych Czech. W tym bowiem okresie przedmioty z Nowego Świata cieszyły się wielkim zainteresowaniem.
Przed rokiem 1770 lustro należało już do polityka i antykwariusza Horace'a Walpole'a, który na przyczepionej doń karteczce napisał, że jest to Czarny Kamień, który doktor Dee używał do wywoływania duchów. Kamień ten jest wymieniony w Katalogu Kolekcji Earlów Peterborough, z której trafił do Lady Elizabeth Germaine. Wspomniany katalog zaginął, ale mamy dokumenty świadczące o tym, że kolekcja Earlów Peterborough została przekazana sir Johnowi Germain'e w 1705 roku, a później stała się własnością Elizabeth. O związku lustra z Dee świadczą też dokumenty sądowe z procesu po śmierci Johan Pontoisa, który odziedziczył liczne książki i przedmioty Dee. W procesie tym przedstawiono dokument pochodzący sprzed roku 1618, a zatem z zaledwie dekady po śmierci Dee, w którym wspomniano, że w domu Pontoisa znajduje się płaski kamień jak kryształ, o którym Pontios mówił, że przed oczami doktora Dee pojawiał się w nim anioł. Lustro Dee zmieniało właścicieli wielokrotnie, aż w 1966 roku zostało zakupione przez British Museum.
Brytyjsko-rosyjsko-amerykański zespół specjalistów przeanalizował cztery obsydianowe lustra znajdujące się w zbiorach British Muzeum. Lustro Dee, dwa inne okrągłe lustra i jedno prostokątne. Lustro Dee oraz jedno z okrągłych luster, najbardziej doń podobne, pochodzą z Pachuca. To najbardziej eksploatowane źródło obsydianu znajdowało się pod bezpośrednią władzą Azteków. Tamtejszy obsydian był wyjątkowo czysty. Dwa pozostałe analizowane lustra pochodziły z Ccareo-Zinapecuaro, źródeł obsydianu pod bezpośrednią władzą Tarasków.
Lustro Dee nie jest wyjątkowym obiektem. W kolekcjach muzealnych znajduje się co najmniej 18 okrągłych obsydianowych luster o azteckim pochodzeniu oraz co najmniej 31 luster prostokątnych. Tym, co czyni je wyjątkowym jest jego właściciel, słynny okultysta i badacz wiedzy tajemnej. Do użycia obsydianowego azteckiego lustra podczas badania świata duchów i aniołów mogło skłonić go znaczenie, jakie obsydianowi nadawali Aztekowie. Obsydian był dla nich bowiem materiałem i medycznym i magicznym. Chronił przed złem, mógł uchwycić obraz duszy, był powiązany ze światem umarłych. A Tezcatlipoca – Dymiące Zwierciadło – aztecki bóg ciemności, zła i zemsty, często był przedstawiany obwieszony lustrami, co świadczyło o jego mocy przewidywania przyszłości.
Komentarze (5)
Mariusz Błoński, 8 października 2021, 18:39
Jak to nie wiemy, jak wiemy... jest pisemna relacja, że anioł się w nim ukazał, więc duchy też mogły.
marian123, 8 października 2021, 19:01
Ciekawostka: Dee podpisywał się jako "Agent 007".
Mariusz Błoński, 8 października 2021, 19:57
Raczej ekstrapolacja wyników na pozaanielskie byty duchowe.
venator, 11 października 2021, 03:37
Azteckie lustro służyło do dużo bardziej poważnych celów niż tylko zwykły okultyzm:
Historyk alchemii Roman Bugaj uważał, że „Łaski, magnat wichrzyciel, usiłował realizować swoje ambitne plany polityczne prowadzące do zdobycia korony przy pomocy nauk tajemnych”. W tym celu pojechał do Londynu. Pomysł prawdopodobnie zrodził się podczas rozmów w siedzibie wojewody sieradzkiego w Łasku, gdy gościł Filipa Sidneya, zięcia lorda Walsinghama, kanclerza królowej Elżbiety. Wojewoda ze swej strony angielskim rozmówcom gwarantował namówienie Batorego na wyprawę przeciwko Turcji. Łaskiemu marzył się także tron, ale nie miał pieniędzy dla stronników na elekcję. Liczył, że zapewni je kamień filozoficzny doktora Dee. Zapewne głównym reżyserem tego, co później nastąpiło, był kanclerz (czyli premier) królowej Elżbiety, lord Walsingham, mistrz tajnych gier, który oplótł Europę siecią szpiegów. Batory przeszkadzał Anglikom, bo zajął Inflanty i dzięki temu przerwał zyskowny handel Anglii z Moskwą. Olbracht Łaski dla władzy i pieniędzy był gotów na wszystko, idealnie pasował więc lordowi.
Łaskiego przyjmowano w Londynie po królewsku. Lord Russel i Filip Sidney 15 czerwca 1583 r. wraz z Łaskim popłynęli Tamizą z Oksfordu do Mortlake, siedziby doktora Dee. Miał on tam piękną bibliotekę i coś w rodzaju kaplicy, w której odbywały się seanse spirytystyczne. Używał do nich kuli z czarnego meksykańskiego obsydianu (skała wulkaniczna) w kształcie pomarańczy. Wręczył mu ją anioł Uriel. Oprócz niej doktor Dee miał kilka innych kryształów, służących mu do kontaktów z zaświatami. Aby połączyć się z duchami, kryształowe kule stawiano na „świętym stole”, zbudowanym według wskazówek anioła Gabriela. Była to płaszczyzna o bokach długości 29 cm, brzegi były podzielone na 23 pola z wpisanymi magicznymi znakami, na środku widniała „pieczęć Boża”.
https://www.focus.pl/artykul/szklana-kula-bonda
dalej:
Jeśli doktor Dee nie ubarwił swego zapisu z tego seansu, to można jedynie podziwiać opanowanie wielkiego monarchy” – ocenili Ryszard Zieliński i Roman Żelewski, autorzy książki „Olbracht Łaski. Od Kieżmarku do Londynu”. „Batory wysłuchał bełkotu do końca, po czym spokojnie odprawił Anglików, polecając wypłacić im osiemset florenów za trud”. Prof. Ryszard Gansiniec, przedwojenny wybitny historyk kultury, uważa, że król Stefan Batory uprzejmie, ale chłodno potraktował doktora Dee i Kelleya, gdyż przejrzał, o co naprawdę magom chodziło. „Mimo aury posłańca Bożego, opromieniającego Dee, nie powiodły się rokowania z Batorym, mające przeobrazić oblicze Europy. Chodziło prawdopodobnie o ligę antyturecką i antyfrancuską, mającą zaszachować ententę francusko-turecką – bezpośrednia korzyść z takiej ligi przypadłaby Rzeszy Niemieckiej i Anglii” – napisał Gansiniec w pracy o krystalomancji. Jacqueline Dauxois, autorka biografii cesarza Rudolfa II, twierdzi, że w Pradze uważano, jakoby John Dee „był szpiegiem królowej angielskiej, mającym osłabić potężny ród Habsburgów”. Angielscy biografowie doktora Dee ustalili, że pisywał on raporty dla królowej ze swych zagranicznych podróży. Elżbieta nazywała go „Eye” (oko). Podpisywał się dwiema literami O pod górnym ramieniem cyfry 7. Okazuje się więc, że pierwszym agentem 007 był XVI-wieczny uczony i mag w jednej osobie.
A więc 007 i azteckie lustro...
Swoją drogą można podziwiać Batorego. Zachował chłodny, racjonalny umysł. Ów czarny duch Johna Dee, szarlatan Talbot, rzekome medium, do króla Rzeczpospolitej, który właśnie bił Moskwę, mówił w czasie sensu z użyciem azteckiego lustra, "bądź uległy". Chyba sobie nie zdawal sprawy jak Batory był prędki do szabli....
tempik, 12 października 2021, 10:05
jak każdy inny obiekt kultu po wsze czasy służy do tego żeby okopcony lud bił pokłony i otwierał sakwy, portfele, i karty kredytowe