Ziemski „czołg” zaatakuje Jowisza
Ziemia, nasza planeta jest chroniona przed niebezpiecznym dla życia promieniowaniem kosmicznym i słonecznym dzięki swojemu polu magnetycznemu, które otula ją swoim kokonem. Naładowane elektrycznie cząstki „ześlizgują się" po liniach pola i omijają naszą planetę. To coś, za co powinniśmy być wdzięczni, bo nie wszystkie planety posiadają takie pole ochronne. Są też jednak planety, których pole magnetyczne jest znacznie silniejsze od ziemskiego. Na przykład Jowisz.
To, co jest zaletą dla życia na planecie chronionej takim „polem siłowym", może być problemem dla kogoś z zewnątrz, kto zechce taką planetę zbadać. To dlatego, że takie pole samo jest źródłem silnego promieniowania. Na Jowiszu życia najpewniej nie ma, ale jego pole magnetyczne jest co najmniej kłopotliwe dla ziemskich misji badawczych. Promieniowanie, naładowane elektrycznie i rozpędzone cząsteczki, którymi „sieje" gazowy olbrzym i jego księżyce, to poważne zagrożenie dla delikatnej aparatury sond. Dlatego misja badawcza Juno planowana jest w szczególny sposób.
Jowisza badała już misja Galileo w latach 1995-2003, ale nie wchodziła ona w obszar największego zagrożenia i dlatego jej elektronice wystarczała stosunkowo umiarkowana osłona. Trzeba też zauważyć, że w miarę postępu układy elektroniczne stają się coraz bardziej skomplikowane i podatne na zakłócenia.
Sonda Juno będzie zmuszona przechodzić przez strefę największego promieniowania, wokół równika planety. Konieczna jest więc solidna osłona antyradiacyjna, która ochroni główny komputer, układy zarządzania energią, elektronikę przyrządów pomiarowych i drobniejsze układy. Całość zamknięta będzie w sześciennym „sejfie", którego każda ściana ma prawie metr kwadratowy powierzchni, centymetr grubości i 18 kilogramów wagi. Na materiał osłony wybrano tytan. Ołów stanowiłby co prawda lepszą osłonę, ale jest zbyt miękki, żeby przetrzymać wibracje startowe, z innymi materiałami trudno zaś pracować. Sama osłona to jednak mało, żeby serce i mózg sondy wytrzymały piętnastomiesięczną misję wokół Jowisza. Dlatego większość elektroniki wykonano nie z krzemu, ale z tantalu i wolframu. Wszystkie układy zapakowane są ciasno, aby chroniły się wzajemnie. Wszystkie połączenia i kable chronione są koszulkami z metalowego oplotu. Również trajektoria sondy projektowana jest tak, by zminimalizować ekspozycję na promieniowanie.
Obecnie pancerna skrzynia, przez którą Juno nazywany jest żartobliwie „czołgiem" jest instalowana na swoim miejscu i poddawana wymagającym testom. Do startu pozostał jeszcze ponad rok, ale to wbrew pozorom nie jest dużo czasu. Do 5 sierpnia 2011 wszystko musi być przygotowane i sprawdzone setki razy, żeby zagwarantować powodzenie misji kosztującej 700 milionów dolarów.
Komentarze (0)