Zróżnicowane slumsy XIX-wiecznego Manchesteru. Mieszkała w nich też klasa średnia
Slumsy XIX-wiecznego Manchesteru są symbolem ciężkich warunków życia rozwijającego się industrialnego społeczeństwa kapitalistycznego. Obrazowo opisał je Fryderyk Engels w swoim „Położeniu klasy robotniczej w Anglii” z 1845 roku. Wielu historyków opierało się na opisie Engelsa, chociaż jego utożsamiania podziału klasowego z segregacją przestrzenną poddawane było coraz większej krytyce.
Doktorantka Emily Chung z St John's College na University of Cambridge wykorzystała zdigitalizowane dane ze spisu powszechnego z 1851 roku, do stworzenia dokładnej mapy pokazującej, gdzie mieszkali ludzie należący do różnych klas społecznych. Jej praca podważa przekonanie o tym, jakoby klasy społeczne się nie mieszały i mieszkały w osobnych częściach miasta. Wynika z niej, na przykład, że w ponad 60% budynków, w których mieszkali najbogatsi obywatele Manchesteru, mieszkali również robotnicy niewykwalifikowani. A ponad 10% mieszkań w slumsach należało do ludzi z bogatszych klas. Zdaniem młodej uczonej, przedstawiciele różnych klas w XIX-wiecznym Manchesterze nie byli od siebie odizolowani przestrzennie. Dzieliły ich za to rodzaj wykonywanej pracy, zarobki, rozrywki, dostęp do usług publicznych, miejsca robienia zakupów czy działania policji i wymiaru sprawiedliwości.
Bogatsze klasy Manchesteru nie izolowały się w centrum i podmiejskich willach, jak nam mówiono. Odkryłam, że lekarze, inżynierowie, architekci, nauczyciele, dyrektorzy i właściciele sklepów mieszkali w tych samych budynkach, co ubodzy tkacze i prządki, mówi Chung. Dodaje, że miejsce zamieszkania jest istotne, ale inne czynniki są jeszcze ważniejsze, a podziały pomiędzy różnymi grupami społecznymi przebiegają według tego, jak pracują, gdzie robią zakupy i jak wypoczywają.
Korzystając z danych spisu, Chung przez osiem miesięcy, budynek po budynku, sprawdzała, gdzie mieszkali ludzie, których podzieliła na sześć klas, od profesjonalistów, jak lekarze, przez pracowników wykwalifikowanych – tutaj znaleźli się np. urzędnicy czy robotnicy budowlani – po robotników niewykwalifikowanych w ogóle oraz robotników niewykwalifikowanych z sektora tekstylnego, górnictwa i rolnictwa.
Z analizy wynika, że handlowe obszary na południowym zachodzie miasta były znacznie bardziej zróżnicowanie, niż obszary mieszkalne na północy i wschodzie. Ale nawet w największym robotniczym slumsie Manchesteru, Ancoats, który tak przykuł uwagę Engelsa, około 10% mieszkańców należało do bogatszych klas społecznych. Badaczka przyjrzała się też miasteczkom otaczającym Manchester i zauważyła, że w Cheetham był większy odsetek mieszkańców z wyższej klasy średniej, a w Salford, które tradycyjnie uważano za przedmieścia robotnicze, społeczność była równie zróżnicowana co w Manchesterze. Podobnie było w innych robotniczych miasteczkach.
Zaskakujące było spostrzeżenie, że w ponad 60% budynków, gdzie mieszkali ludzie najbogatsi, mieszkali również robotnicy niewykwalifikowani. To było wielkie zaskoczenie. Rozpoczęłam analizę do centrum miasta i sądziłam, że ten wzorzec ograniczy się do tego obszaru. Ale gdy przeniosłam się do innych dzielnic, to się powtarzało, ludzie byli wymieszani. Najbardziej niezwykłym momentem był ten, w którym zauważyłam, że 10% ludzi z Ancoats, słynnego slumsu robotniczego, należało do klasy średniej, stwierdza Chung. Przyczyny takiego stanu rzeczy mogły być różne, jednak wielu ludzi mogło po prostu chcieć mieszkać blisko miejsca pracy.
Manchester bardzo szybko się rozwijał, obowiązywało niewiele przepisów, a deweloperzy starali się wyciągnąć maksimum zysku z dostępnego terenu. Dlatego na przykład w istniejących budynkach najbardziej prestiżowe partery czy pierwsze piętra były odpowiednio przygotowane i wynajmowano je pojedynczym rodzinom z klasy średniej, podczas gdy w piwnicach gnieździły się biedne robotnicze rodziny. Ludzie mieszkali obok siebie, ale jednocześnie byli oddzieleni.
Zdaniem Chung, głównym elementem segregacji był zawód. Przed wprowadzeniem reform dotyczących rynku pracy wielu robotników niewykwalifikowanych pracowało po 12 godzin na dobę, przez 6 dni w tygodniu. Po pracy przebywali więc głównie w mieszkaniach, gdzie jedli, wypoczywali, zajmowali się rodziną. Bogatsi ludzie mieli zaś czas i pieniądze by przemieszczać się po mieście, robić zakupy, spotykać ze znajomymi, oddawać codziennym rozrywkom. Ludzie z klasy średniej i wyższej mieli pieniądze, a co za tym idzie swobodny dostęp do sklepów czy targów, natomiast robotnicy z fabryk często musieli czekać na sobotnią wypłatę, by móc zrobić zakupy. Wiktoriańskie London czy Liverpool były miastami pełnymi życia. Manchester był niemal pusty. Na jego ulicach rzadko można było jednocześnie spotkać lekarzy i robotników, stwierdza Chung.
W badanym przez nią okresie klasa średnia wypełniała kościoły, a ubodzy robotnicy siedzieli w pubach. Kościoły nie przyciągały już ubogich tak, jak kiedyś, gdyż w 1834 roku zmieniono przepisy o pomocy ubogim na bardziej scentralizowane. Pomoc z lokalnych parafii została przeniesiona do lokalnych władz, stała się bardziej oficjalna, skupiona w określonych miejscach, przez co ubodzy czuli się stygmatyzowani.
Nawet posługa kościelna sprzyjała segregacji. Podczas porannych nabożeństw oferowano ławki wynajmowane na zasadach rocznego abonamentu, była to więc oferta skierowana do bogatszych. Dlatego biedniejsi przychodzili na nabożeństwa popołudniowe i wieczorne, gdyż nie mogli sobie pozwolić na wynajem ławek.
Również działania policji sprzyjały segregacji. Policjanci rozganiali większe grupy ubogich robotników. Przestrzeń publiczna miała być czysta i spokojna, zdominowana przez osoby z klasy średniej i wyższej. Więc policja dbała, by ubodzy nie rzucali się zbytnio w oczy.
Jedną z rzeczy, której Chung nie rozstrzygnęła, była kwestia korzystania ze wspólnych toalet w budynkach lub latryn na zewnątrz. Ku irytacji badaczki, niewiele jest dokumentów z epoki na ten temat. Uczona podejrzewa, że klasy bogatsze wciąż korzystały z nocników, nie musieli więc tak bardzo zależeć od współdzielenie toalet z klasami niższymi.
Praca Emily Chung została opublikowana w The Historical Journal.


Komentarze (0)