NSA zbiera niewiele

| Bezpieczenstwo IT
NSA

NSA przyznała, że jej pracownicy przeglądają w ramach programu PRISM jedynie 0,00004% ruchu sieciowego. Z raportu The National Security Agency: Missions, Authorities, Oversight and Partnerships dowiadujemy się, że codzinnie w internecie przesyłanych jest 1826 petabajtów danych. Na potrzeby działań wywiadowczych NSA zbiera 1,6% z całości, a do analizy kierowane jest 0,025% zebranych danych. W sumie analitycy NSA przeglądają 0,00004% światowego ruchu internetowego. To mniej niż jedna część na milion. Jeślibyśmy światową komunikację w internecie porównali wielkością do standardowego boiska do koszykówki, to NSA analizuje powierzchnię mniejszą niż dziesięciocentówka.

Raport został opublikowany, by uspokoić opinię publiczną po tym, jak Edward Snowden poinformował, iż w ramach programu PRISM Agencja ma dostęp do olbrzymich ilości danych udostępnianych przez Microsoft, Google'a, Yahoo! czy Facebooka.

W dokumencie zapewniono, że PRISM jest niezwykle ważnym narzędziem w walce z terroryzmem, a ataki z września 2001 roku pokazały, iż takie narzędzie jest niezbędne. Po atakach Al Kaidy na World Trade Center i Pentagon okazało się, że rząd USA nie był w stanie zidentyfikować i połączyć informacji, które umożliwiłyby odkrycie planu zamachu. Teraz wiemy, że Khalid al-Mihdhar, który był na pokładzie lotu American Airlines 77, który rozbił się w Pentagonie, mieszkał w Kalifornii przez sześć miesięcy 2000 roku. Mimo iż NSA przechwyciła niektóre rozmowy Mihdhara z osobami przebywającymi w kryjówce Al Kaidy w Jemenie, Agencja nie miała jego amerykańskiego numeru telefonu ani żadnej informacji wskazującej, że dzwoni on z San Diego. NSA nie miała narzędzi ani baz danych, które pozwoliłyby na zidentyfikowanie połączeń i przekazanie tych informacji FBI.

Wątpliwe, by raport NSA uspokoił osoby i organizacje obawiające się, że rządowa inwigilacja jest zbyt szeroko zakrojona. Ostatnio firmy Lavabit i Silent Circle, które nie chciały zdradzać rządowi informacji o swoich klientach, zrezygnowały z dostarczania usług bezpiecznej poczty elektronicznej. Zostałem zmuszony do podjęcia trudnej decyzji: czy mam popełnić przestępstwo przeciwko obywatelom USA czy też zrezygnować z 10 lat ciężkiej pracy i zamknąć Lavabit. Po namyśle zdecydowałem się na zamknięcie firmy - oświadczył Ladar Levison, właściciel Lavabit. Wiadomo, że do jego firmy wpłynęły wnioski o udostępnienie danych, gdyż z usług Lavabit korzystał Snowden. Chciałbym zgodnie z prawem poinformować opinię pulbliczną o tym, co skłoniło mnie do podjęcia takiej decyzji. Myślę, że zasługujecie na to, byb wiedzieć co się dzieje. Pierwsza Poprawka powinna gwarantować mi wolność wypowiedzi. Niestety, Kongres przegłosował ustawy, które mówią co innego. W sytuacji takiej jak obecna, nie mogę powiedzieć o tym, co wydarzyło się przez ostatnie sześć miesięcy, mimo, że dwukrotnie wnioskowałem o zgodę - dodał. Levison stara się obecnie przed sądem o uchylenie zakazu udzielania informacji.

Z kolei Jon Callas z Silent Circle powiedział, że jego firma nie otrzymała żadnych nakazów, ale na wszelki wypadek zrezygnowała z prowadzenia usługi Silent Mail, żeby chronić swoich klientów w przyszłości. Usługi Silent Phone, Silent Text i Silent Eyes będą kontynuowane, gdyż w ich ramach nie archiwizowano żadnych danych.

NSA dane internet PRISM Edward Snowden