NuScale i KGHM podpisały umowę na budowę w Polsce niewielkich elektrowni atomowych
KGHM i amerykańska firma NuScale podpisały umowę na budowę małych reaktorów modułowych (SMR), które miałyby zasilać polskiego producenta miedzi. Pierwszy taki reaktor atomowy ma rozpocząć w Polsce pracę w 2029 roku. Reaktor VOYGR dostarczy prąd, którego wyprodukowanie z węgla wiązałoby się z wyemitowaniem 8 milionów ton CO2 rocznie.
Zgodnie z podpisaną umową, w pierwszym etapie współpracy zostaną zidentyfikowane i ocenione miejsca, w których reaktor może powstać oraz określone zostaną poszczególne etapy jego budowy i koszty planowania.
NuScale jest pierwszą firmą, której projekt małego reaktora modułowego został dopuszczony do użycia przez U.S. Nuclear Regulatory Commission (NCR). Firma przez lata rozwijała swój projekt dzięki pomocy Departamentu Energii, który sfinansował prace kwotą niemal 300 milionów dolarów. Dzięki temu powstał projekt reaktora o mocy 50 MW, który w 2020 roku został zatwierdzony przez NCR. Urządzenia NuScale można łączyć w grupy do 12 sztuk, dzięki czemu uzyskamy elektrownię o mocy 600 MW, wystarczającej do zasilenia niewielkiego miasta.
Firmy takie jak NuScale mają być nadzieją dla podupadającej energetyki atomowej. Co prawda USA pozostają największym na świecie producentem energii elektrycznej z elektrowni atomowych, jednak nowe reaktory powstałe po 1990 można policzyć na palcach jednej ręki. Olbrzymie koszty i długi czas budowy tradycyjnych dużych elektrowni atomowych spowodowały, że atom zaczął w USA przegrywać z gazem łupkowym, a taniejąca energetyka odnawialna stanowi dodatkową konkurencję.
W 2020 roku spodziewano się, że w roku 2022 NuScale złoży wniosek o dopuszczenie do użycia minireaktorów o mocy 60 MW. Tymczasem NCR prowadzi analizy dotyczące 77-megawatowego reaktora NuScale NPM-20, który może być łączony większe bloki po 12 (o łącznej mocy 924 MW), sześć (462 MW) i cztery (308 MW). Urząd spodziewa się, że jeszcze w bieżącym roku NuScale złoży formalny wniosek o zatwierdzenie NPM-20.
Zaletą reaktorów NuScale ma być ich niższa cena oraz modułowość, dzięki czemu można je produkować w częściach w fabryce i dostarczać do złożenia na miejscu budowy. Jednak część ekspertów uważa, że korzyści wynikające z architektury SMR są przesadzone. Błędy popełnione na linii produkcyjnej będą bowiem dotyczyły wszystkich reaktorów i gdy się je zauważy, nie będzie łatwo ich naprawić w już dostarczonych i uruchomionych urządzeniach, a problem będzie dotyczył wielu z nich.
NuScale nie jest jedyną firmą, która zapowiada tworzenie niewielkich reaktorów atomowych. Ambicje takie ma konsorcjum GE-Hitachi Nuclear Energy, a znana głównie z produkcji samochodów firma Rolls Royce zapowiedziała, że do roku 2029 wybuduje pierwsze niewielkie reaktory atomowe.
Komentarze (2)
thikim, 15 lutego 2022, 18:52
Podupadającej? Chiny chcą wybudować więcej elektrowni atomowych niż reszta świata przez ostatnie kilkadziesiąt lat A tu się dowiedziałem że podupadającej
Zresztą dostaną Niemcy parę blackoutów to zielonym spiorą dupska i wrócą do energetyki jądrowej.
Można też spojrzeć na cenę uranu. Cena trzy razy wyższa od dołka w ostatnich 10 latach.
Mariusz Błoński, 15 lutego 2022, 20:22
To zdanie pada w kontekście USA. To po pierwsze. Po drugie - najpierw niech Chiny te EA zbudują, to pogadamy
No i na świecie też, IMHO, atom nie ma się zbyt dobrze, a na pewno nie tak, jak powinien się mieć.
Jak podaje IAEA, obecnie na świecie jest 439 reaktorów, z czego 133 liczy sobie ponad 40 lat. Łączna moc tych starych reaktorów to 105,145 GW, a łączna moc wszystkich EA to 390,624 GW. Dodaj do tego, że średni czas budowy EA, której budowę rozpoczęto w roku 2019 wynosi 117 miesięcy. Czyli jest równie wysoki, jak dla lat 1996-2000. A po 2000 roku można było być optymistą, bo średni czas budowy EA dla lat 2001–2005 wynosił 60 miesięcy. Potem wzrósł do poniżej 80, w następnych pięciu latach spadł do poniżej 70, a dla okresu 2016–2020 wynosi już powyżej 80. To jasno wskazuje, że mamy poważny problem.
Różne firmy i organizacje próbują rysować scenariusze przyszłego miksu energetycznego. W najbardziej optymistycznych z nich udział EA w światowej produkcji energii wyniesie 11, może 12%. Obecnie jest to 10%. W scenariuszach najbardziej pesymistycznych będzie to 4%. Prawda zapewne będzie gdzieś po środku, więc raczej należy spodziewać się spadku udziału EA w miksie. Na przykład według IEA, żeby dotrzymać wzrostu zapotrzebowania na energię - i to przy niższych szacunkach jego wzrostu - to w latach 2020–2050 trzeba by mieć dodatkowo 254 GW z EA. Czyli trzeba by tak naprawdę średnio dodawać ok. 8,5 GW rocznie. Tymczasem w roku 2020 dodano (moc reaktorów włączonych - moc reaktorów wyłączonych), 0,3 GW. W latach 2011–2020 dodano zaś 23,7 GW, co daje średnią 2,4 GW/rok. Poniżej grafika IAEA pokazująca, jak dodawano i wyłączano moce. Wyraźnie widać, że od ponad dekady liczba mocy wyłączanych wyraźnie wzrosła. I same Chiny, które budują najwięcej EA, tego nie nadrobią, bo po prostu ich zapotrzebowanie na nowe reaktory się kiedyś skończy. A kraje, które mają najwięcej reaktorów - i to takich liczących sobie 40 czy 50 lat - jakoś nie spieszą się z budową nowych. Moim zdaniem to trendy niekorzystne. Jeśli USA i Europa nie zmienią podejścia do EA to będzie coraz gorzej.