Uczenie przed uczeniem
Co jest najlepszą metodą nauki nowego języka obcego: wkuwanie słówek czy może lekcje z native speakerem? Paul Sulzberger z Victoria University przekonuje, że najlepiej jak najwięcej słuchać brzmienia obcej mowy, a zrozumienie wcale nie jest tu konieczne.
Badacz zdaje sobie sprawę, że wielu nauczycieli języków obcych się z nim nie zgodzi, ale nadal obstaje przy swoim: Jeśli chcesz się nauczyć np. hiszpańskiego, słuchaj często w Internecie hiszpańskich stacji radiowych. To w znacznym stopniu zwiększy twoją zdolność wychwytywania tego języka i opanowywania nowych słówek. Należy się spodziewać, że podobnie zadziała oglądanie programów telewizyjnych. Idealny sposób to rzucenie się na głęboką wodę – to dlatego globtroterzy bywają często poliglotami, a wyjeżdżając w kolejną podróż, nie zawsze znają wszystkie języki, którymi będą się w końcu, lepiej lub gorzej, posługiwać.
Wg Sulzbergera, obsłuchanie tworzy w mózgu struktury niezbędne do nauki. Tkanka nerwowa, niezbędna do nauki i zrozumienia nowego języka, rozwinie się automatycznie pod wpływem zwykłego kontaktu z obcą mową. W taki sposób dzieci uczą się przecież swojego pierwszego języka.
Badania Sulzbergera to pokłosie jego własnych doświadczeń pedagogicznych. Przez 7 lat uczył on bowiem Nowozelandczyków rosyjskiego. Zastanawiał się wtedy, czemu nauczenie się słówek w obcym języku sprawia ludziom tyle trudności, skoro codziennie opanowują sporo nowych wyrazów w swoim ojczystym języku. Odpowiedź znalazł w mechanizmach działania mózgu. Kiedy próbujemy opanować nowe słówka, stykamy się z dźwiękami, w przypadku których może nie istnieć żadna, ale to żadna reprezentacja neuronalna. Przydałoby się zatem, aby na początku nauki mieć na podorędziu kilka utworzonych wcześniej struktur tego rodzaju. Skąd je wziąć? Wystarczy słuchać, słuchać i jeszcze raz słuchać...
Komentarze (11)
MROCZNA4, 29 stycznia 2009, 13:30
To prawda. Od pięciu lat mieszkam w Irlandii. Zaraz po przyjezdzie moja znajomość języka, praktycznie zero. Pracując z irlandczykami i ogladając anglojęzyczną telewizje po roku mogłem się już w miarę swobodnie porozumiewać. Teraz w rozmowie zdradza mnie tylko akcent. Uważam że nauka oglądając anglojęzyczną telewizję to najlepszy spozób na naukę i szlifowanie języka. Dlatego też nigdy nie zainstalowałem sobie polskiej telewizji jak robią to inni. To samo ma się z czytaniem, najlepiej jest zacząc próbować czytać teksty pisane w języku obcym. W dość szybkim czasie zaczynamy czytać coraz płynniej i rozumieć tekst. Oczywiście nie uda się to przed opanowaniem mowy przynajmniej w stopniu podstawowym.
Jurgi, 29 stycznia 2009, 17:50
Z własnego doświadczenia mogę potwierdzić. Uczyłem się podstaw angielskiego sporo latek, miałem dobrego nauczyciela (jednego z najbardziej cenionych w mieście), gramatykę i słownictwo nieźle opanowane. Padł akurat niedawno PRL, pojawiły się pierwsze telewizje satelitarne po kablu (tzw zbiorcze, protoplasta kablówek), pojawiło się MTV… Rozumiałem jedno słowo na minutę. Po kilku miesiąca oglądania i słuchania (wtedy jeszcze MTV warto było oglądać) rozumiałem przynajmniej 90%.
mikroos, 29 stycznia 2009, 19:11
Należę do tego samego grona Angielskiego uczyłem się głównie z piosenek i z Cartoon Network
Jurgi, 30 stycznia 2009, 20:35
Właśnie, sama przyjemność, gdybym wtedy miał Cartoon Network też pewnie na nim bym siedział. Taka znajomość obcego języka jest świetną rzeczą. Nie muszę się przejmować np. szukaniem polskich napisów do filmów (o co czasem trudno, niektóre rzeczy pewnie nigdy się nie dorobią polskich napisów) zadowalają mnie angielskie lub sama ścieżka dźwiękowa (tu czasem trudniej załapać 100% ale generalnie się rozumie). Czy choćby wspomniany w innym wątku wykład Dawkinsa.
A jak musiałem tłumaczyć newsy pl <-> ang i prowadzić po angielsku korespondencję i marketing, to dodatkowo się podciągnąłem.
wilk, 30 stycznia 2009, 22:05
Wystarczy spojrzeć na małe dzieci. W końcu każdy się rodzi bez bazy wiedzy składniowo-semantycznej i uczy się dopiero słuchając rozmów opiekunów (ponoć dziecko nawet w brzuchu matki potrafi słyszeć głosy, a przynajmniej rozpoznawać dźwięki) oraz wiążąc "obrazy" ze słowami/zwrotami i dopiero później staje się polsko-, angielsko- czy hiszpańskojęzyczny. Następnie w szkole (lub dzięki ambitnym rodzicom) uczymy się czytać/pisać.
thibris, 12 lutego 2009, 10:36
Cartoon Network, MTV, Eurosport, gry i programy na C64, później na Amigę - moja najfajniejsza edukacja Z tych kilku lat uczenia się języka na studiach nie zapamiętałem nic o gramatyce, za to uczyłem się nadal z filmów, gier, programów, piosenek. Dzisiaj angielski w piśmie i w mowie nie jest dla mnie taką zagadką jak niemiecki po ośmiu latach nauki w szkołach.
Kopytko, 14 lutego 2009, 15:20
Ja tam słucham piosenek i się uczę angielskiego : p
waldi888231200, 14 lutego 2009, 15:34
Powinieneś jeszcze wskazywać rękami jak śpiewająco się uczysz, ponoć podnosi to inteligencję.
http://kopalniawiedzy.pl/gestykulacja-dzieci-rodzice-slownik-slownictwo-Meredith-Rowe-bogatszy-wyksztalcenie-6808.html
Jurgi, 14 lutego 2009, 22:48
Kopytko, 15 lutego 2009, 01:10
No rękami sobie pomagam przy normalnej nauce .
waldi888231200, 15 lutego 2009, 19:06
W sumie to dyrygenci orkiestr powinni być najbardziej inteligętni.