SRT1720 - nadzieja obżartuchów
Badania szwajcarskich naukowców przybliżają nas do momentu wyprodukowania pigułki zwalczającej otyłość. Okazało się bowiem, że jeden z nowych leków przeciwcukrzycowych chroni myszy przed otyłością i problemami z metabolizmem.
Mowa tutaj o lekarstwie amerykańskiej firmy Sirtris Pharmaceuticals, które pomaga leczyć myszy z cukrzycą typu 2.
Obecnie zespół profesora Johana Auwerksa z Ecole Polytechnique Federale de Lausanne (EPFL) wykazał, że zawarty w lekarstwie związek SRT1720 zapobiega otyłości oraz związanym z nią chorobą, a także zwiększa wytrzymałość mięśni.
Podczas eksperymentów Szwajcarzy przez 10 tygodni podawali myszom wysokokaloryczne pożywienie bogate w tłuszcze, które było wymieszane z SRT1720. W przeliczeniu na kilogram masy ciała myszy dostawały codziennie od 100 do 500 miligramów tłuszczu. Myszy nie ćwiczyły regularnie, chociaż od czasu do czasu naukowcy umieszczali zwierzęta w kołowrotku, by zbadać ich wytrzymałość.
Myszy, które jadły SRT1720 były znacznie bardziej wytrzymałe od zwierząt, w których diecie zabrakło tego związku. Chronił on też myszy przed otyłością, zaburzeniami metabolizmu i insulinoodpornością. Lepsze były też wyniki badania cholesterolu.
Oddziaływanie SRT1720 jest zatem podobne do oddziaływania odpowiednio dobranej diety. Biolog David Sinclair z Harvard Medical School zauważył, że objadające się tłuszczem myszy były równie zdrowe jak zwierzęta poddane specjalnej diecie i ćwiczeniom. Wiadomo, że molekuła działa na gen SIRT1, odpowiedzialny za regulowanie długości życia.
Już wcześniej zauważono, że podobne właściwości ma składnik czerwonego wina - resweratrol. Jednak SRT1720 działa tysiąc razy silniej, może być więc przyjmowany w mniejszych dawkach.
W przyszłym roku rozpoczną się testy kliniczne molekuły bardzo podobnej do SRT1720. Już teraz wiadomo, że ma ona silniejszy pozytywny wpływ na zwierzęta chorujące na cukrzycę typu 2. Być może za kilkanaście miesięcy dowiemy się czegoś więcej na temat perspektyw stworzenia "pigułki na otyłość".
Komentarze (26)
k0mandos, 5 listopada 2008, 22:28
Ale to jest chyba oczywiste, że takiej pigułki nie będzie. Jedynym rozwiązaniem jest dieta - jeżeli ktoś będzie pochłaniał tony tłuszczu, i nagle jego metabolizm zostanie radykalnie zmieniony, aby nie tył, na pewno coś innego się zepsuje. Przyroda nie pozwoli na taką nagłą zmianę.
Sebaci, 5 listopada 2008, 23:21
Jeśli sobie gruby człowiek postanowi, że od jutra będzie codziennie uprawiał sport, zrezygnuje z wysokokalorycznej diety przestawiając się głownie na warzywka, to czy nie jest to radykalna zmiana? Przyroda (organizm) na to nie pozwoli? Pozwoli, co więcej - wyjdzie to jemu na dobre
Czy pigułka powoduje jakieś poważne skutki uboczne, to nie wiemy. Jak na razie brzmi obiecująco.
thibris, 6 listopada 2008, 08:37
Brzmi obiecująco, ale też niepokojąco. Miliony ludzi na świecie będą się teraz opychać hamburgereami, frytkami, colą i do tego tabletka ? Okej, nie będą mieli przyrostu masy tłuszczowej, nie zachorują na cukrzycę typu 2, będą mieli zwiększoną wytrzymałość mięśni - ale co z tego, skoro tych mięśni nikt nie będzie używał ?
Oczywiście generalizuję, bo taka pigułka może pomóc w przejściu na dietę i zrzuceniu kilku(nastu/dziesięciu) kilogramów i pozwoli komuś wykonywać jakieś ćwiczenia i odstawić tabletki. Ale znając ludzi, to większość i tak pójdzie na łatwiznę i skoro będą mogli się obżerać, nie tyć i nie ćwiczyć jednocześnie, to tak też będą robić.
k0mandos, 6 listopada 2008, 09:59
No widzicie, jeżeli taka osoba nagle przestanie jeść tłuszcze, a zacznie jeść warzywa, i z leżenia na kanapie, rozpocznie super skonstruowany trening to tłuszcz będzie z niej wręcz spływał - sęk w tym, że im więcej go spłynie, tym organizmowi się będzie to mniej podobało. I ważne jest to, co napisałeś. DIETA i ĆWICZENIA. Równomierne pozbywanie się tkanki tłuszczowej, przy tym dostarczanie odpowiedniej ilości danych substancji i mikroelementów organizmowi. Taka tabletka będzie działać, jak każde niepoprawne odchudzanie. Tłuszcz zleci, następnie przyrośnie - i ta wzrostowa tendencja organizmowi się spodoba.
Mariusz Błoński, 6 listopada 2008, 13:05
Ciekaw jestem, czy zauważyliście to samo, co ja.
Przypuśćmy, że taka pigułka się pojawia i nie ma skutków ubocznych. Ale budzi sprzeciw, prawda? To widać zresztą po komentarzach. A dlaczego budzi sprzeciw? Przecież powinno cieszyć, że ci, którzy lubią się obżerać niezdrowym jedzeniem, będą zdrowsi. W końcu to ich sprawa, a wszyscy na tym zyskają.
Czy ten sprzeciw nie jest czasem spowodowany tym, że podświadomie uważamy, iż za pewne zachowania (tu: nieumiarkowanie w jedzeniu) należy się kara?
Ja mam o tyle dobrze, że mogę jeść co chcę i ile chcę, i nadal wyglądam jak Apollin czy insza Wenus, więc akurat pigułka nie dla mnie. Ale sam fakt, że budzi sprzeciw jest zastanawiający, prawda?
k0mandos, 6 listopada 2008, 20:27
Już Ci odpowiadam dlaczego Otóż, np. ja wkładam na prawdę dużo pracy, czasem bólu, i 8 poty aby pozostać w formię. Aby gubić tkankę tłuszczową, no cóż, kto stosował radykalną dietę i radykalny trening, ten wie jak łatwo wszystko zepsuć. Krótko mówiąc, dlaczego ktoś ma dostać za darmo to, w co ja wkładam tyle wysiłku i tyle wyrzeczeń? Oczywiście nie myślę tak, ale na pewno gdzieś w podświadomości leży ta czysta zazdrość, widać taki charakter
Jeżeli taka tabletka miałaby pomóc setkom tysięcy ludzi pozbyć się otyłości, jestem za! Aczkolwiek mam wątpliwości co do efektów takiej masowej korekty ludzkości.
dirtymesucker, 6 listopada 2008, 20:43
@ k0mandos
no comment
Sebaci, 6 listopada 2008, 20:48
Raczej za cenę kuracji tymi tabletkami. Ty też mógłbyś brać tabletki, rezygnując z ćwiczeń itp.
To niesprawiedliwe! Niektórzy przecież tak nie muszą i są cały czas "w formie"! Proponuję zatem, by UE wydała dyrektywę obciążającą wszystkich nieotyłych obywateli eurolandu - tj. nakaz przytycia do osiągnięcia odpowiedniej wagi, by potem tak samo musieli się męczyć, by schudnąć! Wszak wszyscy jesteśmy "równi" i nie powinniśmy nikogo "dyskryminować".
dirtymesucker, 6 listopada 2008, 20:56
przecież nie wszystkim otyłym przeszkadza ich otyłość.
poza tym osobiście bardziej podoba mi się troche za dużo niż troche za mało. ale to tylko taka dygresja.
k0mandos, 6 listopada 2008, 21:06
Czytajcie uważniej
Jest to jeden z powodów, z których sprzeciw wobec tej tabletki może się rodzić.
Inna sprawa, jeżeli ktoś jest chory, inna sprawa jeżeli ktoś ma lekką nadwagę, lub zachwianą proporcję między tkanką mięśniową, a tłuszczową.
Czemu próbujesz być na siłę wredny? Nie jestem psem ogrodnika, po prostu wiem ile pracy kosztuje stopniowa redukcja masy, i wiem, jak działa efekt yoyo, bo zrzuciłem kiedyś 7 kg w niecałe 2 tygodnie. Stąd moje obawy co do efektów nagłej redukcji tkanki tłuszczowej, bez treningu, przyzwyczajania organizmu do nowej sytuacji.
Skoro tak twierdzisz.
thibris, 7 listopada 2008, 10:34
Ten cały sprzeciw (mój też) bierze się z zazdrości. Dlaczego ktoś ma mieć łatwiej niż ja ? Ja się męczyłem aby wypracować taką formę, ja robiłem sobie wyrzeczenia aby utrzymać taką formę. Ktoś inny po prostu zeżre pigułę i już ? Niesprawiedliwe, chociaż nie zakazuję - sam takich piguł brał nie będę. Wolę mieć radochę, że sam z siebie potrafię mieć taką formę, a nie z powodu tabletek.
Tak samo jest z mięśniakami - są ludzie co ćwiczą pół życia by mieć metr w bicepsie, są też ludzie którzy dojdą do tego w tydzień i po tonie prochów. Pomijam kwestię efektów ubocznych. Gdyby ich nie było - to kto by miał lepiej ? Efekt ten sam, środki inne. Od człowieka zależy czy będzie zazdrościł drugiemu wybranej drogi do tych efektów. Ja zazdroszczę, zazdrość rozumiem, ale na taką łatwą i bezbolesną drogę się nie skuszę. Chyba mam coś z sado-maso
waldi888231200, 7 listopada 2008, 15:24
Wygląda na to że to twoje ja się tak męczyło a nie TY.
Acrux, 7 listopada 2008, 18:12
Ha! Cud pigułka! Nie podoba mi się to. Pigułki nie zawsze wiele dają.
muchomorek, 18 czerwca 2009, 17:14
przeglądam sobie artykuły o otyłości, i oczywiście rzucają mi się w oczy 2 tendencje. Albo doczekamy się stworzenia środka (co będzie pierwsze ), który będzie pozwalal się obżerać bezkarnie bez skutków w postaci wałków tłuszczu (i tu zagadka, co wymysli w odpowiedzi natura, która uwielbia sobie robić żarty i nie dawać sie wpuszczać w maliny ), albo skutecznego hamowania laknienia (czyli manipulacja neuroprzekaźnikami czy/i grzebanie w dna, ale ta droga wydaje mi się mieć o tyle sens, że wyregulowanie pracy osrodków sytości i łaknienia nie wizualizuje się gdzieś w tle perspektywą przekształcania organizmu w perpetuum mobile , jak w przypadku przepuszczania związków przez ciało, tak by bylo fajnie bo słodko i z kremem , a nie odkładalo się jako ten bojlerek czy w biodrach, czy gdzie tam ).
I teraz jedyne co mnie tu ciekawi, to rzecz wynikająca ze zwykłego pragmatyzmu; na dzień dzisiejszy wielu ludzi musi trzymać gębę na kłódkę, chcąc mieć zgrabną sylwetkę. I, chociaż, jeśli db się orientuję, obecnie wykorzystywana jest ok 1/3 produkowanej żywności, kto wykarmiłby ludzkość, która nie musiałaby mieć nad sobą bata w postaci konieczności odmawiania sobie jednego pączka po drugim (czyli patrz wariant nr 1).
A co do sprzeciwu jako takiego, nie sądzę, aby chodziło tylko o kary (choć w zawoalowany sposób na pewno tak, ściśle powiązane z tym, co już tu powiedziano, czyli zwykla, nazwijmy to, niechęc: jak to, ja muszę harować na zgrabny tylek i się katować odmową wciągania ciasteczek, a ona wyda dolara i może tankować ile chce ), co o pigułkowanie wszystkiego. Pigulka na piekno, pigulka na pamięć, pigułka na mądrość, genialność z pipety , itd; żaden łyżwiarz śmigający po raz 20tysięczny tą sama jaskółkę nie zdzierżyłby tego, że niedzielny sportowiec robi to samo, bo pyk do buzi tabletka, i proszę, po4ny Salchow. Albo, że nie trafiałby człowieka szlag, gdyby musiał leżeć w ksiązkach n-godzin, ryjąc (przykład choćby medycyna, ale nie tylko, gdzie bez względu na to, jak się jest zdolnym, swoje trzeba zwyczajnie w siebie napchać (i bez skojarzeń ) ), a inny kolo: ciach, i 1000 stron przekartkowanych przez Fakty ;-), a pamięc jak w zabawce Bonda.
mikroos, 18 czerwca 2009, 17:28
Generalnie zgadzam się z Twoją wypowiedzią, ale mam jedno "ale". Powstrzymanie łaknienia moim zdaniem nic nie da - wg moich obserwacji ludzie jedzą, bo lubią, a nie dlatego, że są wiecznie głodni. Oczywiście wykluczam tu przypadki prawdziwych zaburzeń, ale zdecydowana większość jest otyła/ma nadwagę przez własne lenistwo i obżarstwo, a nie przez głód.
muchomorek, 18 czerwca 2009, 18:08
Ludzie jedzą bo lubią, jasna sprawa, ale zauważ, że mimo ględzenia niekórych, słusznego bardziej lub mniej lub wcale, na temat uzalezniania od takiej chociażby pornografii - seksoholizm nie jest problemem tego rodzaju (analogicznie, seks, nie licząc osób aseksualnych, teoretycznie wszyscy lubią ), co otyłośc wlaśnie (w znaczeniu, że to nie jest choroba cywilizacyjna; problem na skalę społeczną), a która, jak wiadomo, niszczy zycie od strony fizycznej i psychicznej (podobnie jak seksoholizm czy uzależnienie od hazardu).
Choć co do seksoholizmu, czy innych nałogów, to jeszcze czas pokaże, jak jest (będzie) ze skalą ich występowania (zdaje się, TVN np. lubi uświadamiać, że automaty do gier dostępne jak kioski zbieraja swoje niezbyt fajne żniwo).
Dramat w tym, że u osób otyłych punkt sytosci utrzymuje się na wysokim poziomie, łatwo jest powiedzieć, i będzie to prawdą, jak najbardziej, że wszystko jest winą braku samodyscypliny, poblażania sobie, odpuszczania, lenistwa, etc. Ot, zwykla idea życia, co nie. I jak to mówią, miłe złego początki.
Prawda jest tez taka, że osoba szczupła, która nie ma napadów obżarstwa, nie musi jeść dużych ilości, aby poczuć się najedzona, nie zrozumie, co naturalne, że to nie jest takie proste funkcjonować w społeczeństwie, gdzie żywność jest ogólnodostepna (i trudno, aby bylo inaczej) i musieć się samemu kontrolować, bo osoba szczupła panuje nad wlasnym cialem w dużo wiekszym stopniu, niż osoba otyla nad swoim. Sprawa jest o tyle bardziej skomplikowana, że wychodząc z alkoholizmu musisz przestać pić, a z otyłości - nie możesz przestać jeść.
Ktoś, kto pije tyle co na imprezach też spojrzy z niechecią na tego, co leży w rowie, i nie zastanawia się, że nikt do rowu nie kladzie się od razu na wstępie , i że za 5 czy 15 lat sam może zostawiać Las Vegas.
Dlatego, moim zdaniem, środki hamujące łaknienie, przy okazji nierozwalające wątroby, czy mózgu , rózne takie tam wynalazki, jak najbardziej wiele mogą w życiu takich ludzi zmienić. Mogą po prostu osobie otylej dac luksus uwolnienia się od potrzeby siegnięcia po kolejne ciastko; podobnie jak, zdaje się, metadon pomaga heroinistom (choć to z kolei też nie jest taka różowa sprawa, ale już mniejsza).
Zresztą. Z tego, co ja wiem, ludzi potrafiących zmienić swoje życie (a czego potrzebę jeśli db pamiętam deklrauje co najmniej 70%), skutecznie do tego, w społeczeństwie mamy aż całe 2%.
To chyba najlepiej świadczyłoby o tym, jak to jest w czlowieku z tą silną wolą i chceniem.
mikroos, 18 czerwca 2009, 18:17
Co do seksoholizmu - skala jest znacznie mniejsza, bo seks jest dość drogim towarem, jeśli chce się go kupować. A poza tym jest ogromnym tabu w społeczeństwie. Poza tym seksoholika dość ciężko jest rozpoznać na pierwszy rzut oka, a osoba otyła jest rozpoznawalna od razu.
Natomiast co do otyłości najlepszym rozwiązaniem byłaby chyba szeroko zakrojona edukacja, no i skupienie się na nawykach żywieniowych w rodzinach. Jeżeli matka na obiad zabiera dzieciaki do McDonald's albo zostawia im zamrożoną pizzę, to nawet najlepsza pigułka nie rozwiąże tego problemu. Pigułka zmniejszająca łaknienie mogłaby pomóc, ale moim zdaniem w stosunkowo niewielu sytuacjach, bo pierwotnym problemem nie jest zaburzenie łaknienia, tylko zwykłe obżarstwo mam wrażenie, że większość osób wpadających później w otyłość je dużo po prostu dlatego, że lubi i że jest to przyjemne, nawet jeśli czasem ma aż od tego boleć brzuch
muchomorek, 18 czerwca 2009, 18:20
Zgadzam się, najwięcej w uswiadamianiu społeczeństwa i roli rodziców (pomijam, że mediow również); za sukcesem chyba kazdego tzw. wielkiego człowieka stoi jego wychowawca, a który zadbał o rozwijanie talentu. Żaden 4 latek sam z siebie nie będzie piłował godzinami na skrzypcach.
Co do sfery seksualnej, szczerze mówiąc, choć o tym sie głosno i wystepując przed szereg, nie mowi, to nie wiem, czy to jest tabu. Jak najbardziej rozumiem, ale to nie jest moim zdaniem, kwestia marginalna, za dużo tego, od gadżetów na allegro po zwierzenia pań na forach internetowych na temat tego, jacy ich panowie są w łóżku. Ale, tu, jak mówię - jak dla mnie - to się wszystko jeszcze (dopiero) okaże.
mikroos, 18 czerwca 2009, 18:30
Z seksoholizmem jest jak z każdym innym uzależnieniem. Możliwość rozmów o seksie sama w sobie zła nie jest - przecież nie jest wykluczone, że wielu osobom faktycznie takie fora pomogły. Podobnie z akcesoriami - przecież samo ich używanie przeważnie nie jest jeszcze chorobą (pomijam np. okaleczanie się, bo i tacy są, ale to już są skrajności). To tak samo, jak z jedzeniem i otyłością - samo jedzenie nie jest przecież złe, szkodzi dopiero nieumiejętne korzystanie z możliwości konsumpcji.
muchomorek, 18 czerwca 2009, 19:00
Ale tak jak na chwilę obecną otyłość stanowi problem w pewnych społeczeństwach, tak wydaje mi się (w związku z tym, że seks w gruncie rzeczy nie stanowi tematu tabu), z seksoholizmem tak nie jest (przynajmniej jeszcze), podobnie jak z hazardem (w tym sensie, że rzecz dotyczy pewnego marginesu). Ale być może jestem w błędzie. Nie wydaje mi się też, by seks był dość drogim towarem, przynajmniej nie dla mieszkańców krajów, w których sytuacja gospodarcza jest lepsza niż w Pl, tak to ujmę.
mikroos, 18 czerwca 2009, 19:31
Seks być może nie jest tematem tabu w sensie anonimowego gadania, ale opowiadanie o własnym życiu seksualnym, a tym bardziej o problemach, to jednak wciąż rzadkość. Popatrz choćby na to, jak niewielu ludzi chodzi do seksuologa - niedawno czytałem, że od momentu wystapienia zaburzeń erekcji do wizyty u lekarza mija u typowego faceta półtora roku(!!!).
Za to na pewno masz rację, że mimo wszystko seksoholizm jest zjawiskiem znacznie rzadszym od otyłości.
Pozdrawiam
k0mandos, 18 czerwca 2009, 19:42
W sumie mikroosie mnie co raz bardziej przekonujesz do swojego poglądu. Czytałem kiedyś taką krótką historyjkę napisaną przez ćpuna (w sensie profesjonalnego opiatowaca:)). Opowiadał o swoim poranku, pobudka na skręcie, wymioty, krew, syf brud, zimnica. Udawał się do bramy po dawkę. I najdokładniej był opisany proces przygotowywania heroiny. Dla niego to oczekiwanie na ulgę, kiedy już nakładał igłę, wypuszczał powietrze, kierował się w stronę żyły, to było podstawą nałogu. Określił to jako najprzyjemniejsze oczekiwanie na to uczucie euforii i lekkości, kiedy był pewien, że nic już mu jej nie zabierze. Wydaje mi się, że z jedzeniem jest dokładnie tak samo. Otyli nie jedzą bo lubią być najedzeni - tylko sam proces jedzenia, kiedy widzą już przed sobą na talerzu swoją ulubioną potrawę i wiedzą, że nikt im jej już nie zabierze. To by faktycznie trzymało się kupy.
muchomorek, 20 czerwca 2009, 11:52
Podstawą nałogu faktycznie było zaspokojenie głodu, jego ulga przez Ciebie opisywana wiązala się po prostu z tym, co miało nastąpić i tyle. Nie ma ćpania dla idei ćpania, picia dla idei picia, i obżerania się dla idei obżerania, owszem, jedzenie jest przyjemną czynnością ale w gruncie rzeczy chodzi o to, aby się napchać i był spokój. Z seksem podobnie, czynności doprowadzające do orgazmu, stymulowanie nerwów, jest fajne, po finale drażniące. Za to picie wódki samo w sobie przyjemne nie jest, podobnie jak dawanie sobie w kanał, przyjemne jest dopiero to, co wiesz, że dzięki temu nastąpi. Stąd oczywiscie przygotowywanie działki może być wręcz celebrą, podobnie jak od razu zrobi się milej gdy trzyma się butelkę w ręce; gdy się widzi cysternę butelek i wszystkie z nalepką: tylko twoje.
macintosh, 20 czerwca 2009, 15:35
Lub innej specyfiki źródła tych samych objawów dla uogólnionego problemu.