Ponad 1600 kilometrów na pojedynczym ładowaniu baterii
Niemiecki zespół Schluckspecht zaprezentował eksperymentalny pojazd elektryczny, który jest w stanie przejechać 1631 kilometrów na pojedynczym ładowaniu baterii. Samochód Schluckspecht E przebył trasę o takiej długości w ciągu 36 godzin. Łatwo zatem obliczyć, że jego średnia prędkość wynosiła nieco powyżej 45 km/h.
Niemcy pobili poprzedni rekord wynoszący 1003 kilometry na pojedynczym ładowaniu, który należał do Japońskiego Klubu Miłośników Pojazdów Elektrycznych. Samochód Japończyków nie dość, że przejechał krótszy odcinek, to jego średnia prędkość wynosiła 40 km/h.
Polecają
Komentarze (4)
lester, 17 sierpnia 2011, 23:31
ciekawe jak by im wyszło w pomiarach w prawdziwym terenie, ze światłami, korkami, szybszymi etapami itd. generalnie samochody elektryczne na tak, ale jeszcze nie dziś, najpierw niech tam wsadzą ogniwa paliwowe, żeby "ładowanie" odbywało się identycznie jak dziś tankowanie - 50l paliwa do baku i kilka tyś. kilometrów przebiegu
niektórzy tankowaliby dwa razy do roku...
scapegoat, 18 sierpnia 2011, 13:34
Przewagą EV jest przede wszystkim ich niezależność od paliw i co za tym idzie - od koncernów naftowych. Wkładanie tam ogniw paliwowych było by zaprzeczeniem idei jaka przyświeca tym pojazdom. Pojazdy o krótkim i średnim zasięgu [obecnie zasięg wynosi ok. 160 km na jednym ładowaniu] w zupełności wystarczy przeciętnemu kierowcy, który porusza się po mieście. Spora część miejskich kierowców mogłaby z powodzeniem ładować swój EV w garażu pozyskując energię do ładowania z domowej turbiny wiatrowej lub/i kolektorów słonecznych - dzięki czemu koszt ładowania spada praktycznie do zera.
ps. Zainteresowanym tematem polecam dokument "Who killed the electric car?"
lester, 19 sierpnia 2011, 03:42
ani przez chwilę nie ma wątpliwości "Who killed the electric car". ogniwa paliwowe mogą z powodzeniem działać na spirytus - wcale nie potrzebujemy do tego paliw kopalnych. tyle, że bardzo czysty i przydomowa bimbrownia odpada jako źródło paliwa
poza tym pozostaje jeszcze akcyza - żaden "normalny" rząd z budżetem uzależnionym od akcyzy nie dopuści do masowego rozwoju tych aut.
faktycznie przeciętnemu Kowalskiemu może 160 km zasięgu wystarczy na co dzień, choć wymaga większej dyscypliny, bo tu nie zatankujesz rano w 10 minut do pełna w drodze do pracy. pozostaje jednak kwestia np. długich podróży, na urlop lub służbowych. ja robię do kilkuset km dziennie, i co mam mieć samochody w całej Polsce jak kiedyś gońcy konie?
poza tym wadą EV są same akumulatory - choć coraz lżejsze, pojemniejsze i doskonalsze to wciąż kilkaset kg, spadająca pojemność (i zasięg) wraz z wiekiem oraz co zimą kiedy włączysz ogrzewanie, a baterie będą miały nawet do 50% pojemności mniej? 50 km zasięgu? dochodzi jeszcze szkodliwa dla środowiska produkcja i kłopoty z utylizacją.
dalej, turbina wiatrowa lub kolektor/panel słoneczny. wcale nie są aż tak "zielone" jak się je maluje, bo wymagają dużych lub bardzo dużych nakładów energetycznych podczas produkcji (a jakże - z paliw kopalnych), a także (panele słoneczne) produkują sporo zanieczyszczeń, a do tego są ściśle uzależnione od warunków atmosferycznych oraz lokalizacji. fajnie jak masz własny dom i działkę, ale w bloku? poza tym koszt ładowania nie spada do zera, bo najpierw trzeba zainwestować w instalację ładującą, a potem regularny serwis... ponadto gdyby nie ulgi oraz subsydia dla "zielonej" energii wiatrowej/słonecznej/innej, jej cena byłaby przynajmniej 3x wyższa od tej pozyskiwanej dziś z paliw kopalnych.
podsumowując - "Who killed the electric car"?
wilk, 19 sierpnia 2011, 14:26
Almighty dollar