NTSB zakończyła śledztwo ws. katastrofy SpaceShipTwo
Amerykańska Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) uznała, że to błąd drugiego pilota spowodował katastrofę pojazdu SpaceShipTwo. Maszyna rozbiła się na pustyni Mojave w październiku ubiegłego roku. Drugi pilot zginął w wypadku.
NTSB dodała, że firma Scaled Composites, która na zlecenie Virgin Galactic zbudowała SpaceShipTwo i zatrudniała obu pilotów, nie wzięła dostatecznie dokładnie pod uwagę możliwych konsekwencji błędu pilota i nie wbudowała w pojazd mechanizmów zabezpieczających.
Śledztwo NTSB potwierdziło też wstępną hipotezę dotyczącą przyczyny wypadku. Już dwa dni po katastrofie informowano, że ruchomy ogon, który pozwalał pojazdowi na powrót w atmosferę, powinien być uruchamiany przy prędkości 1,4 Mach, tymczasem zaczął się on obracać przy mniejszej prędkości. Na filmie z kabiny widać, że drugi pilot włącza mechanizm zbyt wcześnie. Eksperci z NTSB stwierdzili, że Michael Alsbury włączył mechanizm zmiany geometrii ogona przy prędkości 0,8 Mach.
Zgodnie z instrukcją użytkowania SpaceShipTwo drugi pilot powinien uruchomić ogon - na polecenie pilota lub z własnej inicjatywy - przy wspomnianej już prędkości 1,4 Mach. Olbrzymia liczba obowiązków, jakie mieli piloci do wykonania w czasie lotu, jest najbardziej prawdopodobną przyczyną tragicznej pomyłki.
Scaled Technologies poinformowała, że już wprowadziła mechanizmy, które mają zabezpieczać przed podobnymi wydarzeniami w przyszłości.
Komentarze (1)
Przemek Kobel, 29 lipca 2015, 12:48
Na szybko poczytałem o co chodzi (bo podawanie jako przyczyny rozpadu pojazdu zbyt małej prędkości brzmi alogicznie), i wcale nie chodzi o zbyt małą prędkość, tylko o zbyt wczesne podniesienie końcówek skrzydło-ogona w porównaniu z planem lotu. (A właściwie o odblokowanie, bo podniosły się same.)
Plan był taki, żeby pojazd rozpędzić, (domyślam się, że równocześnie nabrać wysokości zbliżonej do tej podczas wejścia w atmosferę), a potem uruchomić procedurę zejścia z podniesionymi końcówkami. Tymczasem tuż po rozpoczęciu rozpędzania końcówki zostały odblokowane, przez co się złożyły (bo siła nośna przekraczała to, na co pozwalały siłowniki), a to z kolei doprowadziło gwałtownego przejścia pojazdu w świecę z przeciążeniem 9G. Ponieważ maszyna nie była konstruowana z myślą o takich akrobacjach, to się rozpadła (na fotkach widać że najpierw oberwały się owe ruchome kawałki skrzydła).
Aż dziwne, że ktoś z tego wyszedł żywy.