Ballmer patrzy rządzącym na ręce
Jak zapewne niektórzy pamiętają, po odejściu z Microsoftu Steven Ballmer kupił drużynę koszykówki Los Angeles Clippers. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że tak barwna postać, którą pamiętamy z licznych niekonwencjonalnych występów może w wieku 60 lat spokojnie usiedzieć na emeryturze. Ballmerowi nie wystarcza najwyraźniej zarządzanie drużyną. Były menedżer Microsoftu postanowił patrzeć rządzącym na ręce.
Wszystko zaczęło się jeszcze przed zakupem Los Angeles Clippers. Ballmer, gdy opuszczał Microsoft, miał 57 lat, był jednym z najbogatszych ludzi na świecie i... nie miał nic do roboty. Jego żona, Connie, namawiała go, by pomógł jej w działalności dobroczynnej, którą prowadziła. No przestań. Czy rząd nie dba o biednych, chorych i starych, odpowiedział żonie. Przypomniał też, że w czasie pracy zawodowej zapłacił w podatkach kolosalne kwoty, które powinny być przeznaczone na pomoc społeczną.
Ballmer nie zaangażował się w działalność dobroczynną, ale rozmowa z żona, która stwierdziła, że rząd wcale nie zajmuje się wszystkim, dała mu do myślenia. A efektem przemyśleń i działań Ballmera jest prawdopodobnie najbardziej ambitny w USA niezależny ponadpartyjny projekt publicznego nadzoru nad wydatkami rządzących.
Ballmer zebrał grupę ekonomistów, naukowców z różnych dziedzin i innych ekspertów i przez ostatnie trzy lata wspólnie pracowali nad projektem, w wyniku którego powstała uruchomiona właśnie witryna USAFacts. To pierwsza w pełni zintegrowana baza danych zawierająca wszystkie wpływy i wydatki amerykańskich władz, od agend federalnych, poprzez stanowe po urzędy lokalne.
Baza daje obywatelom do ręki potężne narzędzie. Można w niej na przykład sprawdzić, ilu policjantów pracuje w konkretnych częściach kraju i porównać ich liczbę z odsetkiem przestępstw. Każdy chętny może dowiedzieć się, jakie wpływy osiągają hrabstwa z biletów parkingowych i jaki jest koszt systemu ściągania opłat. Sprawdzimy też np. ilu Amerykanów cierpi na depresję i ile rząd wydaje na walkę z tą chorobą. Ballmer mówi, że jego witryna ma być odpowiednikiem formularza 10-K dla rządu. 10-K to formularz, który każda spółka giełdowa musi złożyć co roku przed amerykańską Komisją Giełd (SEC). Gdy chcę dogłębnie zrozumieć, co robi jakaś firma, Amazon czy Apple, biorę ich 10-K i go czytam. To bardzo dokładne sprawozdanie i im bardziej się w nie wgłębiasz, tym lepiej wszystko rozumiesz – stwierdził Ballmer.
Witryna USAFacts może pomóc w lepszym zrozumieniu tego, co się wokół dzieje. Znajdziemy tam np. informacje o przychodach i wydatkach lotnisk. Dowiemy się, ile podatku płacą korporacje. Chciałbym, żeby obywatele używali jej, by świadomie formułować poglądy. Jego witryna ma być wiarygodnym źródłem danych, na podstawie których można będzie wyrobić sobie opinię na różne tematy.
Ballmer był przekonany, że tego typu baza danych już istnieje. Szukał informacji w Bingu i Google'u. Ale nie znalazł tego, co chciał. Musisz jednocześnie przeszukiwać federalne, stanowe i lokalne bazy. Jako, że jestem obywatelem, nie interesuje mnie, czy dałem pieniądze panu A, B czy C. Chcę wiedzieć, co oni z nimi zrobili – stwierdził. Ballmer wynajął więc zespół ekspertów i przyznał grant University of Pennsylvania. Celem obu działań było skupienie wszystkich rozproszonych informacji w jednym miejscu. Przez trzy lata wydał ponad 10 milionów dolarów.
Jestem szczęśliwy, że udało mi się to sfinansować, stwierdził biznesmen. Prezentując swoje osiągnięcie dziennikarzom New York Timesa powiedział, że jego ulubione dane dotyczą zatrudnienia w sektorze publicznym. Ile osób zatrudnia rząd Stanów Zjednoczonych? – zapytał dziennikarzy. Niemal 24 miliony. Zgadlibyście? A potem ludzie mówią 'Ci cholerni biurokraci'".
Kolejnym wielkim zaskoczeniem było dla niego odkrycie, że większość niedochodowych organizacji pożytku publicznego czerpie od 50 do 90 procent swoich wpływów z rządowych dotacji. Podczas prac nad bazą dowiedział się również, że nigdzie nie ma informacji o liczbie legalnie posiadanych przez obywateli sztuk broni. Rządzącym nie wolno bowiem zbierać takich danych.
Ballmer ma nadzieję, że USAFacts to dopiero początek. Chce, by organizacje, przedsiębiorstwa i obywatele mogli tworzyć własne zestawienia i raporty w oparciu o dane zebrane w jego bazie.
Komentarze (8)
Jarek Duda, 19 kwietnia 2017, 15:00
Jedna sprawa to dostęp do informacji ... z której realnie skorzysta pewnie znacznie mniej niż 1% populacji ...
Dużo ważniejsze jest żeby rzeczywiście móc użyć tej informacji - nie tylko wybierając np. najmniej tragicznego kandydata na prezydenta ... ale szczególnie żeby interweniować gdy rzeczywiście dzieje się źle - miejsce do poważnych dyskusji obywateli, których wątpliwości, niepokoje, pomysły powinny być wzięte pod uwagę przez polityków utrzymywanych z podatków tych obywateli ...
http://forum.kopalniawiedzy.pl/topic/27550-jak-zaprojektowa%C4%87-%C5%9Brodowisko-do-wsp%C3%B3lnej-pracy-wielu-os%C3%B3b-nad-dokumentem-jak-standardy-legislacje/
thikim, 19 kwietnia 2017, 18:12
Do jakiej informacji chcesz mieć dostęp? Internet i media zalewają codziennie petabajty informacji Do tego każdy kandydat stara się pokazać lepiej co oczywiste. Myśli czytać nie umiemy. Życiorysu nie znamy poza ogólnikami. Itd.
Ogólnie - pomysł z gatunku: chciałbym żeby na Ziemi był raj. Fajnie że chcesz - ale raju nie będzie.
Dziś np. jest panel:
http://biznes.onet.pl/wiadomosci/finanse/rewolucja-w-podatkach-szczegoly-propozycji-relacja-live/hdwk63
Większość ma to w tyłku. Połowa tych nielicznych co się tematem interesuje - nie wie o co chodzi
Wie o co chodzi może z 1 %.
Wyobraź sobie dyskusję 99 % co nie wiedzą o co chodzi z tym 1 %
To już lepiej iść na kibolską ustawkę i powiedzieć kibicom obu drużyn że są idiotami. Może i słuszne moralnie , a po darwinowsku wręcz noblowskie.
Co do samego miejsca. Technicznie da się to zrobić. Takie platformy powstawały i umierały
W dłuższej perspektywie być może uda się coś poprawić. Ale w dłuższej perspektywie jest 1001 czynników które mogą zmienić kierunek poprawiania
Tak to jest jak się wychodzi ze swojego klubu "pięknych, bogatych i wspaniałych". Ale to oczywiście tylko pozór - bo wcale nie wyszedł. Tylko coś tam mu się usłyszało od żony.
Tak ogólnie to takich klubów jest bardzo dużo. Przynależność do jednego wcale nie oznacza że dla klubu lepszego nie jest się patologią, czy tam mniej niż zero
A co do państwa zajmującego się wszystkim.
Po pierwsze jak ktoś się zajmuje wszystkim to nie zajmuje się niczym.
Po drugie: prawo Ziemkiewicza: "Państwo zajmuje się rzeczami niepotrzebnymi, bo rzeczy potrzebne i tak sobie ludzie muszą zapewnić (jak nie zapewnią to zginą)."
Jarek Duda, 19 kwietnia 2017, 18:13
1% z populacji Polski to jest kilkaset tysięcy osób, myślę że nie potrzeba więcej - kwestia żeby osoby rzeczywiście zainteresowane danym tematem mogły realnie wziąć udział udział w tych ważnych dyskusjach.
Jedna sprawa to jest krótkie spotkanie na które mało kto ma możliwość dotrzeć ... prace nad legislacjami raczej wymagają miesięcy debat z łatwym dostępem: do wspólnej pracy i dyskusji nad dokumentem - jakiejś formy internetowego forum dyskusyjnego do poważnych dyskusji, w którym przede wszystkim biorą udział politycy ... ale zwykły obywatel - szczególnie ten ułamek procenta który rzeczywiście ma coś do powiedzenia w danej sprawie, powinien mieć możliwość wglądu w taką dyskusję, jak i komentowania na bieżąco.
thikim, 19 kwietnia 2017, 18:25
A jak chcesz żeby ten 1 % dyskutował z 99 %? Bo jak nie zapewnisz udziału 100 % to dostaniesz zarzut że to faszyzm. I naślą antifę na Ciebie
Ogólnie trochę się poprawia w ostatnich paru latach. Ale to sztuczna poprawa.Wymuszona i pozorna.
Dopóki ludzie się nie zmienią (a nie zmienią się) i nie zainteresują sprawami publicznymi to wszystko to jedynie pozór.
Jest parę organizacji: np.
http://siecobywatelska.pl/
Ale co oni tam mogą jak większość ma to w tyłku
Jest też taki panel:
http://1polska.pl/
skupił nawet nie 1 % (bo to optymistycznie napisałem). Raczej 1 promil.
Zresztą później się okazało że jeden z autorów to wyznawca Wielkiej Lechii a serwis umiera w zasadzie.
Lata temu zdobywał po 5 tys. użytkowników miesięcznie. Teraz pewnie z tych 35 tys. zagląda na niego może z 1000
Nawet jakbym miał wiedzę tajemną jak zamienić węgiel w złoto to jestem niemal pewny że po 100 głupich pytaniach bym się zniechęcił do robienia czegokolwiek pro publico bono. Bo to nie jest problem że się coś robi za darmo. Problem jest że się robi i przychodzi idiota i go trzeba wysłuchać , ba, nawet odpowiedzieć nie obrażając będąc samemu obrażanym.
Inna sprawa że jakby zacząć wymagać przestrzegania prawa przez urzędników to pewnie by cały kraj stanął - taki strajk włoski.
Jarek Duda, 19 kwietnia 2017, 18:30
Oczywiście dostęp do takich dyskusji powinien mieć każdy obywatel ... 1% jest wybierany na podstawie chęci, zainteresowania danym tematem ... no i jakimiś kompetencjami, tym że sensownie mówi - konieczny byłby jakiś system ocen, budowania autorytetu wypowiadających - na podstawie ocen innych dyskutantów.
I te oceny wpływają tylko np. na kolejność wyświetlania - użytkownik może jednak zmienić opcję np. na chronologicznie - ignorując oceny ... jak najbardziej demokratyczność byłaby kluczowa przy budowaniu takiego środowiska.
Dyskusja z 99% może być np. na podstawie finalnego głosowania o przyjęcie danej ustawy - ten realnie ułamek procenta rzeczywiście pracujący nad projektem ustawy powinien tak ją doszlifować żeby rzeczywiście poprawiała sytuację, nie miała luk - tak żeby ostatecznie mogła zyskać poparcie społeczne.
Ludzie nie wierzą że mogą mieć realny wpływ na to bagno na górze - stąd się bierze apatia polityczna ... którą naprawić może tylko zbudowanie poczucia że jednak mogą realnie walczyć żeby działo się lepiej.
Dlatego konieczny byłby jakiś system ocen - z tego ułamka procenta zainteresowanych obywateli, których jednak byłyby tysiące ... trzeba wyłonić bardziej wartościowe wypowiedzi i wypowiadających - na podstawie dobrze umotywowanych wypowiedzi innych dyskutantów.
Niekoniecznie "pro bono" - najbardziej zainteresowani byliby ci na których życie dana ustawa najbardziej wpływa ... a jeśli ktoś uczyni dyskusje w takim miejscu swoim ważnym programem dnia, zaczyna być profesjonalnym politykiem - buduje sobie autorytet który może mu ułatwić np. zostanie wybranym do parlamentu ... na podstawie tego że sensownie gada, a nie ładnego zdjęcia na plakacie jak obecnie ...
thikim, 19 kwietnia 2017, 19:40
Ale nie jest w życiu tak że masz projekt dobry dla wszystkich.
Ustawa upraszczająca podatki? Stracą księgowi, doradcy podatkowi, urzędnicy w US, przedsiębiorcy którzy nie płacą podatku CIT.
Zmiana ustawy o aborcji? Jakby nie zmienić to z połowa będzie niezadowolona.
Wszystkie ustawy w państwie sprowadzają się do tego aby jakoś zarządzać dobrem w państwie. I jakbyś nie zarządzał zawsze ktoś (a raczej tysiące ktosi) będą niezadowoleni.
W mojej opinii Ty rozpatrujesz proces stanowienia prawa jako proces szukania optymalnego rozwiązania jakiegoś problemu.
W większej mierze jednak proces stanowienia prawa to gra interesów: obywateli, grup społecznych, grup zawodowych, grup interesu. Konsensus jest tu niemożliwy. Decyduje siła.
O systemie ocen pisałeś tu już kilka razy Pamiętam.
Powiem tak. Wątpię aby dało się taki projekt zrobić dla dobra społecznego, ale dla swojego prywatnego (czyli zarobić na nim) pewnie się da
Owszem, jednostki mogą się na takim projekcie dostać do parlamentu = odnieść jakąś tam korzyść majątkową Ale jednostki nic nie znaczą w obecnym parlamencie, więc poza korzyścią indywidualną w postaci pensji i dodatków nie widzę tu korzyści społecznej.
Owszem. Ale zmiana tego jest trudna. A moim zdaniem trend w wielu krajach jest przeciwny
Może gdyby wprowadzić nakaz że strona startowa przeglądarek w Polsce ma być ustawiona na taki serwis to wtedy ludzie by się nim zainteresowali.
BTW. Przypomina mi się że wykorzystano raz (nieoficjalnie to więcej razy) forum do rozwiązania jakiegoś matematycznego problemu (ale takiego ze światowej listy TOP100, a nie klasowego) . I udało się.
Ale były z tego pewne wnioski: realny wpływ na rozwiązanie miało kilka osób spośród wielu wypowiadających się. Z tym że to była klasa zagadnień o jakiej pisałem: szukanie optymalnego rozwiązania problemu.
A w realnym świecie nie ma problemów są interesy
Gość Astro, 19 kwietnia 2017, 19:43
Jarku. Nie chciałbym, by o wytrzymałości konstrukcji mostu przesądzał plebiscyt. I tak pójdą głosem tego "co ładniej wygląda". Niestety, na wielu rzeczach zna się często mniej niż 1% populacji, a 99% zwyczajnie ABSOLUTNIE i DOGŁĘBNIE nie ogarnia tematu. Ogłaszamy plebiscyt na interpretację mechaniki kwantowej? Toż to abisalnie idiotyczne… W szczególności w zestawieniu z:
Czyżby chodziło o krasomówstwo? Jak się trochę przyłożę, to pewnie przebiję się do "grona fachowców" w tematach, których nie ogarniam nazbyt głęboko jak choćby biochemia. Do 99% dyletantów nie przemawiają fachowe argumenty, a "metafory i przenośnie", czego doskonałym przykładem… (nie, nie pójdę w politykę ). Sądzę, że "nieco" przeceniasz "wagę" demokracji. Skoro wiem, że na gwiazdach typu XYZ zna się DOGŁĘBNIE (bo zęby na tym stracili) jakichś 27 ludzi na Świecie, to po co plebiscyt? Wiem, via mail się nie dogadają (bo ambicje, plany na następny grant itp.), ale po co to ustrojstwo? O CZYM chcemy/ możemy/ powinniśmy dyskutować?
Dobre życzenia są dobre, ale dyletanci nie będą w stanie tego ocenić. Przykładowo panel, a którym wspomniał Thikim. Może nie byłoby to głupie, ale wiem, że to nie przejdzie. Zwyczajnie zbyt dużo argumentów wbrew socjalizmowi partii "rządzącej".
"LUB CZASOPISMA" to łatwy kąsek…
Warto być idealistą, ale czy naiwniakiem?
thikim, 19 kwietnia 2017, 19:51
Moim zdaniem bez sensu
Zresztą w Polsce robi to za darmo Fundacja Republikańska:
http://www.mapawydatkow.pl/
I ma to status ciekawostki.
Trzeba sobie zdawać sprawę, że zbyt ideologiczne podejście do sprawy sprawi że koszty działania państwa wzrosną. Tu większość obywateli może jednak stwierdzić że wolą płacić mniej i wiedzieć mniej niż płacić więcej i wiedzieć więcej
Co do dochodów i rozchodów - myślę że dla większości obywateli poziom samorządów jest najbardziej istotny.