Małe rzeki potrzebują pomocy
23 września, z okazji Światowego Dnia Rzek, fundacja WWF Polska zainaugurowała rekrutację do ogólnopolskiego programu „Strażnicy rzek WWF”, który docelowo ma chronić dziedzictwo przyrodnicze blisko 150 tysięcy kilometrów polskich rzek. Według szacunków organizacji, co najmniej 80% krajowych rzek zostało przekształconych przez człowieka. „Strażnicy rzek WWF” to największa, po „Błękitnym Patrolu WWF”, akcja fundacji pozwalająca zaangażować lokalne społeczności w ochronę ekosystemów. Do programu można przystąpić poprzez zgłoszenie w specjalnym formularzu na stronie straznicy.wwf.pl.
Na podstawie wstępnej waloryzacji rzek, która została przeprowadzona w 2015 roku oszacowano, że jedynie ok. 20% polskich rzek pozostawiono w stanie niezmienionym. W wyniku m.in. prac utrzymaniowych tylko w latach 2010 do 2015 zdegradowanych zostało ok. 20 tysięcy kilometrów bieżących małych rzek i potoków. Zgodnie z Ramową Dyrektywą Wodną, rządy UE zobowiązały się do zagwarantowania, że do 2015, a najpóźniej do 2027 roku nie nastąpi pogorszenie i zostanie osiągnięty dobry stan dla znaczącej większości wód. Natomiast proces niszczenia rzek cały czas postępuje. Degradacja rzecznych ekosystemów w Polsce spowodowała wyginięcie takich gatunków jak jesiotr, a kolejne, m.in. 40% gatunków mięczaków słodkowodnych i ponad 50% gatunków ryb i minogów, bez należytej ochrony, mogą podzielić ten sam los.
Małe rzeki – duży problem
Skala nieodpowiedzialnej polityki wobec rzek jest ogromna. Regulowanie i prostowanie koryt, umacnianie brzegów, obwałowywanie, przekopywanie wiąże się ze zniszczeniem całych ekosystemów rzecznych. Prace, nazywane utrzymaniowymi, niszczą nie tylko rzekę oraz jej otoczenie, ale często przyczyniają się również do osuszania terenu. Jest to tym ważniejsze, teraz gdy w wyniku zmian klimatu, borykamy się z coraz dłuższymi okresami suszy. Traci na tym nie tylko przyroda, ale także ludzie. Rzeki zamienione w kanały przestają zapewniać usługi ekosystemowe, takie jak: regulacja klimatu, zasilanie wód gruntowych, podtrzymanie rybactwa śródlądowego, a także przestają pełnić funkcje rekreacyjne i kulturowe. Regulacja biegu rzek i ich skracanie połączone z zagospodarowywaniem terenów zalewowych prowadzą do zwiększania częstotliwości, zasięgu i impetu kolejnych powodzi i prowadzą do generowania coraz większych strat. Warto podkreślić, że prace utrzymaniowe na rzekach bardzo często prowadzone są na obszarach chronionych programem Natura 2000, czy w parkach krajobrazowych.
Przykładów w Polsce jest wiele, w wyniku prac regulacyjnych na Łydyni - niewielkiej rzece płynącej w okolicach Ciechanowa na Mazowszu - odnotowano katastrofalne skutki dla żyjących w niej ryb. Okazało się, że zamiast 13 gatunków zostały już tylko cztery. Masa ryb przeliczona na hektar spadła z 33 kg do pół kilograma. Zniknęły gatunki cenne gospodarczo oraz objęte ochroną – mówi Marek Elas, specjalista ds. ochrony ekosystemów rzecznych z fundacji WWF Polska.
Małe i średnie rzeki to 95-98% wszystkich naszych rzek. Zagrażają im zupełnie inne czynniki niż tym większym. Przetamowania czy przekopywania często prowadzone są po cichu i bez rozgłosu. W przypadku dużych rzek, mówi się o rozwoju transportu śródlądowego. Rządowe plany zamiany Wisły, Odry czy Bugu w „wodne autostrady" i kaskady zbiorników zaporowych oznaczają ich drastyczną degradację i związane z nią ogromne koszty społeczne, w tym zwiększone ryzyko powodzi. W Polskich warunkach hydrologicznych rzeczny transport śródlądowy nie ma ekonomicznego uzasadnienia. W Europie Zachodniej, już dawno zorientowano się, że regulacja i przegradzanie rzek, nie tylko szkodzą przyrodzie, ale wiążą się z dodatkowymi kosztami, dlatego kraje te pozwalają rzekom płynąć swoim własnym korytem. W coraz większym zakresie państwa, w których wcześniej rzeki zostały uregulowane prowadzą obecnie programy deregulacji rzek i przywracania im naturalnego charakteru, realizując te przedsięwzięcia w ramach programów ochrony przed powodzią.
Komentarze (0)