W Polsce jest kilkadziesiąt Warszaw
W Polsce są trzydzieści trzy przysiółki lub części wsi, które nazywają się tak samo, jak stolica Polski – Warszawa. O tym, że nazwy geograficzne bywają zaskakujące i wcale nie są takie oczywiste, jak by się wydawało – opowiada w rozmowie z PAP językoznawca dr Wojciech Włoskowicz.
Wiadomo, że miejscowości, jeziora, rzeki, góry i pagórki noszą ściśle określone nazwy. Ale jeszcze 100 lat temu nie było to wcale tak oczywiste.
Pełna urzędowa standaryzacja nazw miejscowości nastąpiła w XIX wieku, a innych obiektów – na przykład pagórków czy potoków – dopiero po II wojnie światowej – opowiada w rozmowie z PAP dr Wojciech Włoskowicz z Instytutu Języka Polskiego PAN, prezes Polskiego Towarzystwa Onomastycznego.
Dodatkową trudnością tuż po zakończeniu wojny było uporządkowanie nazw geograficznych na obszarze zachodniej Polski, czyli tzw. ziemiach odzyskanych, które do 1945 r. leżały w granicach Niemiec.
W pierwszych latach po wojnie nazwy na ziemiach odzyskanych nadawało niezależnie od siebie kilka instytucji – m.in. władze kolejowe czy centralne urzędy w Warszawie. Powodowało to chaos – na przykład inną nazwę miała stacja kolejowa, inną wieś, w której ta była położona, a jeszcze inną nazwę spontanicznie nadała ludność tam przesiedlona – wskazuje językoznawca.
Zmiana nazw niemieckich na polskie następowała na różne sposoby. Czasem nazwy po prostu (mniej lub bardziej trafnie) tłumaczono. W innych wypadkach silny wpływ na nowe nazwy miały osoby przesiedlone na te obszary – powielały po prostu nazwy używane w rejonie, z którego pochodziły.
Przenoszenie nazw przez migrującą ludność jest mechanizmem spotykanym od wieków. Między innymi w Małopolsce i Wielkopolsce śladem takiego procesu są dopasowane do polszczyzny nazwy o niemieckiej etymologii, które przynieśli ze sobą niemieccy osadnicy lub zasadźcy przybyli w XIII i XIV wieku w ramach akcji tworzenia nowych wsi – wskazuje Włoskowicz.
Językoznawca przypomina, że wiele obiektów w Polsce nazywa się tak samo. Samych Warszaw jest aż 34 – z czego część to przysiółki lub części wsi, przy czym nie wszystkie te „Warszawy” to nazwy oficjalne, czyli zatwierdzone urzędowo. Starych Wsi jest z kolei prawie... 600! Do popularnych nazw geograficznych należy też Wola.
Jej źródła należy szukać w okresie średniowiecza, kiedy kształtowała się sieć osadnicza – dodaje dr Włoskowicz.
Wole i Wólki to nic innego jak później powstałe miejscowości w sąsiedztwie starszych osad. Po założeniu bywały one zwolnione przez pewien okres z różnych powinności na rzecz właściciela – była to tzw. wolnizna – wyjaśnia naukowiec. I dodaje, że stąd pochodzą dzisiejsze określenia „Wola” lub „Wólka”, którymi określa się wsie czy dzielnice, np. warszawską Wolę. To samo znaczenie co „Wola” ma też występująca na Śląsku „Ligota”.
Językoznawca zwraca uwagę, że zdarzają się zmiany nazw miejscowości, części wsi lub innych nazw geograficznych. Niezbędne jest jednak zgłoszenie takiej inicjatywy do Komisji Nazw Miejscowości i Obiektów Fizjograficznych. To ciało doradcze, które opiniuje wnioski, które z kolei rozpatruje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Takiego zgłoszenia może dokonać gmina, choć często jego inicjatorami bywają działający oddolnie miejscowi mieszkańcy – wskazuje językoznawca.
W Państwowym Rejestrze Nazw Geograficznych odnotowywane są również nieoficjalne nazwy, stosowane przez miejscową ludność. Bywa, że w końcu są one zatwierdzane i uznawane za urzędowe – mówi Włoskowicz.
Powodów do zmian nazw może być sporo. Bywa, że z czasem zmienia się znaczenie słów i nazwy są współcześnie kojarzone z przedmiotami, z którymi w istocie nie mają nic wspólnego. Biały Kał, Burdele, Cipki – to tylko wybrane nazwy wsi i przysiółków, których nazwy mogą dziś wzbudzać kontrowersje. W przypadku Białego Kału (woj. wielkopolskie) pod sam koniec XX w. nazwę udało się zmienić na... Białykał.
Gdy powstawała nazwa wsi, słowo „kał” oznaczało nie ekskrementy, ale po prostu błoto, jakiego na bagnach otaczających miejscowość, także zwanych Biały Kał, było pewnie sporo. Dopiero z czasem nazwa ta nabrała negatywnych skojarzeń – opowiada Włoskowicz.
Niektóre miejsca, które do tej pory nie miały nazwy – na skutek oddolnej inicjatywy – nazwę otrzymują. Tak jest na przykład w wypadku placu–niecki przy wejściu do stacji metra Centrum w Warszawie. Od kilku lat określa się ją mianem „Patelni”, zapewne dlatego, że swym kształtem przypomina właśnie takie naczynie – sugeruje naukowiec.
Mimo że nie jest to oficjalnie nazwa miejsca, napis „Patelnia” pojawia się już w bardzo popularnych mapach Google. Niewykluczone, że kiedyś w przyszłości władze miasta zdecydują się na oficjalne nadanie takiej nazwy. Ponieważ formalnie nie jest to ani ulica, ani plac, obiekt mógłby zostać zakwalifikowany jako skwer. Byłby to wówczas „skwer Patelnia”. Na urzędowe nadanie nazwy „Mordor” szanse są w Warszawie zapewne dużo mniejsze – dodaje Włoskowicz.
Komentarze (0)