Terroryści nie wykorzystali listy ujawnionej przez WikiLeaks
W 2010 roku serwis WikiLeaks opublikował tajną notatkę Departamentu Stanu USA, w której wymieniono ponad 200 miejsc położonych poza granicami USA uznawanych za istotne dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. Na organizację posypały się gromy krytyki. Pojawiły się bowiem obawy, że terroryści, znając tę listę, wezmą na cel wymienione w niej fabryki, rurociągi, kopalnie i tym podobną infrastrukturę.
Profesor Daniel G. Arce z University of Texas Dallas School of Economics postanowił zbadać, czy publikacja listy rzeczywiście negatywnie wpłynęła na bezpieczeństwo wymienionych miejsc. Uczony wykorzystał Global Terrorism Database, w której znajdują się informacje o ponad 140 000 ataków i skupiając się na okresie od grudnia 2010 do końca roku 2014, porównał miejsca ataków z ujawnioną przez WikiLeaks listą. Analiza wykazała, że zaatakowane zostały jedynie 2 spośród ponad 200 wymienionych miejsc. Jeden z ataków przeprowadzono na rafinerię ropy naftowej w irackiej Basrze. Profesor Arce mówi, że biorąc pod uwagę aktywność bojówek w tamtejszym regionie, trudno przypisać atak wyciekowi listy. Drugi z zamachów został dokonany na rurociąg Baku-Tbilisi-Ceyhan. Jednak rurociąg ten był wielokrotnie atakowany przed ujawnieniem wspomnianej listy.
Wygląda na to, że terroryści nie wykorzystali listy jako spisu potencjalnych celów. Nie wydaje się, by jej publikacja zwiększyła niebezpieczeństwo - mówi uczony. Profesor zastrzega jednocześnie, że nieudane ataki mogły nie trafić do Global Terrorism Database. Naukowiec zauważa też, że infrastruktura wymieniona na liście zwykle nie padała wcześniej ofiarą ataków. Nie wyklucza też, że po publikacji listy jest ona lepiej strzeżona. Dlatego też sądzę, że potrzebne są dodatkowe badania, by dokładnie ocenić niebezpieczeństwo grożące miejscom z listy Departamentu Stanu - stwierdza uczony.
Komentarze (0)