Pół miliarda strat YouTube'a?
Należący do Google'a YouTube jest tak popularny, iż stał się drugą najchętniej odwiedzaną wyszukiwarką na świecie. O ile jednak wiadomo ile zarabia Google - giełdowa spółka ma obowiązek publikowania danych na temat swoich finansów - to o księgach YouTube'a nie można dowiedzieć się niczego.
Spancer Wang, analityk banku Credit Suisse uważa, że w bieżącym roku YouTube zanotuje stratę w wysokości 470 milionów dolarów. To olbrzymia kwota, a jeśli wziąć pod uwagę fakt, iż dwa i pół roku temu Google zapłacił za serwis 1,65 miliarda USD, to kosztował go on znacznie więcej, niż pierwotna cena zakupu.
Wang uważa, że jak dotychczas nie udaje się sprzedać wystarczającej liczby reklam na YouTube, a koszty lawinowo rosną wraz z rosnącą popularnością serwisu. Analityk twierdzi, że problem ze sprzedażą reklam nie ma nic wspólnego z kryzysem finansowym. Jego zdaniem amatorskie produkcje internautów prezentowane w YouTube nie są atrakcyjne dla reklamodawców.
Komentarze (15)
mikroos, 7 kwietnia 2009, 20:12
Wyobrażacie sobie upadek YT?
patrykus, 7 kwietnia 2009, 20:17
Nie rozumiem, jak to nie są atrakcyjne dla reklamodawców. A fakt, że są masowo oglądane nie czyni ich atrakcyjnych z punktu widzenia reklamodawców?
Najwyżej ktoś ich przejmnie. Z naszą wp chyba tak było. Pamietam niusy jak chodzili się modlić do kościoła za wp, kiedy była na skraju bankructwa ;D Jak widać teraz wiedzie im się nieźle.
mikroos, 7 kwietnia 2009, 20:21
Reklama puszczana w eter nie jest atrakcyjna. Prawdziwą kasę zarabia się tylko na reklamach targetowanych, a o taką cechę ciężko przy masowym, przypadkowym odbiorcy.
patrykus, 7 kwietnia 2009, 20:31
Może i tak, ale w radiu i tv też reklama nie jest jakoś bardzo wytargetowana i jakoś to działa, więc myślę, że w yt też by mogło. Przypadkowy odbiorca - standardowe reklamy jak w radiu i tv: telekomunikacja, kosmetyki, popularna odzież. Choć z drugiej strony widz yt to już jest jakiś tam target. Chociażby fakt, że jest zazwyczaj człowiekiem młodym przypisuje do niego jakąś grupę produktów.
mikroos, 7 kwietnia 2009, 20:34
Ale tutaj dochodzi jeszcze kwestia regionalizacji (niby do załatwienia, ale nie zawsze by się to udało), a do tego jest jeszcze sprawa identyfikacji produktu z filmem. Chciałbyś wyświetlać swoje reklamy przy filmach, w których np. prezentowane są brzydkie dziewczyny albo pojawia się koleś, który totalnie nie umie śpiewać? Zamiast się zareklamować, mógłbyś tylko pogorszyć notowania swojego produktu. Tymczasem w TV albo w radiu masz ścisłą kontrolę nad tym, po jakim programie pojawi się Twoja reklama, a do tego zakładasz, że program ten będzie jednak trzymał jakiś tam poziom.
patrykus, 7 kwietnia 2009, 20:42
Trafny argument, choć w ostateczności można nawet posadzić człowieka który będzie wyszukiwał najpopularniejsze filmy (miliony odwiedzin) i sprawdzał przydatność dla reklamy. Godzina pracy i tysiące dodatkowych widzów dziennie zobaczy produkt X. To tylko przykład. W każdym bądź razie to trochę głupie nie wykorzystywać potencjału takiego giganta medialnego jakim jest yt.
mikroos, 7 kwietnia 2009, 20:44
Wydaje mi się, że moda na YT zmienia się tak szybko, że wyszukiwanie miejsca na idealną reklamę byłoby syzyfową pracą.
Mirethil, 7 kwietnia 2009, 21:15
Mimo wszystko niemożliwe jak dla mnie jest to, że YT jest nieatrakcyjny dla reklamodawców. Oglądam średnio 40 filmów dziennie na YT, a są to tak zróżnicowane nagrania, że jakakolwiek reklama by nie była pokazywana, nie sądzę żeby ludzie wiązali ją z reklamą. Nawet podświadomie jeśli przyjąć, że pokazywana jest reklama kosmetyków, a ktoś ogląda film z brzydką dziewczyną i podświadomie to ze sobą łączy, to takich przypadków jest stosunkowo 1 na 10. W 9 innych przypadkach, film albo jest zupełnie nie związany z płcią kobiecą, albo właśnie pokazuje całkiem niezłe walory jak np. w teledyskach. 1 na 10 klientów mogą sobie pozwolić by stracić, przynajmniej takie firmy. :-\. Na marketingu znam się tyle ile zdążyłam poznać podczas półtorarocznych studiów tego kierunku, ale oglądanie reklam na YT, gdzie dziennie przegląda go niezła część świata i każdy użytkownik podświadomie rejestruje produkty reklamowane to naprawdę niezły profit. Bez względu na inne poboczne kwestie reklam.
mikroos, 7 kwietnia 2009, 21:20
Gdyby to było takie proste, YT na pewno od dawna by na siebie zarabiał. Bo przy calym moim szacunku dla Twoich kwalifikacji, dla Google'a pracują jedni z najwybitniejszych ludzi od marketingu na świecie. Jeśli nawet oni nie znaleźli sposobu na zarabianie na tej usłudze, to widocznie wcale nie jest to takie proste.
patrykus, 8 kwietnia 2009, 01:21
Tyle, że informacja o stracie to tylko plotka, więc dlatego mamy prawo wyrażać wątpliwości w tej kwestii.
mikroos, 8 kwietnia 2009, 06:40
Nawet jeśli sama strata serwisu jest plotką, kwestia zarabiania na siebie przez serwisy Web 2.0 pozostaje aktualna. Wiele z nich (oczywiście nie wszystkie) rzeczywiście jest bardzo popularnych, a nie potrafi wykorzystać tego potencjału, bo ciężko jest dobrać reklamy i/lub usługi, które pozwolą na wyciągnięcie pieniędzy od użytkowników.
Mariusz Błoński, 8 kwietnia 2009, 10:34
Moim zdaniem, jest to niezwykle prawdopodobna "plotka". Ile reklam widzisz na YouTube? Ja spotykam je niezwykle rzadko.
Douger, 8 kwietnia 2009, 12:13
Dokładnie. Także tutaj zasada, im więcej wejść tym zamożniejszy serwis, kompletnie się nie sprawdziła.
Mirethil, 8 kwietnia 2009, 13:06
Ależ ja kwalifikacji nie mam. . Ja się tylko dziwię, że to działa w tym przypadku tak dziwnie. Mój mały rozumek widocznie nie rozumie funkcjonowania mózgu ludzkiego.
Być może czynniki sprzeczne zawsze tak działają.
Tolo, 8 kwietnia 2009, 13:22
Co do YT to skład się na to kilka rzeczy które powodują ze to jest słabe miejsce na reklamę. Z wycelowaniem jest poważny problem co zostało zauważone.
Główna cześć użytkowników to ludzie młodzi którzy żyją z kieszonkowego lub z tego co przyrobią na boku ucząc się i to nam zawęża grupę potencjalnych reklamodawców. Nikt tam nie sprzeda np młota udarowego a przy reklamie google to inna bajka bo młot udarowy moze trafic w kogoś kto go szuka akurat przy użyciu Google.
Poza tym po co płacić za reklamę jak można umieścić filmik z młotem udarowym na YT
YT to serwis rozrywkowy i nikt nie szuka tam czegokolwiek innego.
Obraz i dźwięk na tyle mocno absorbują uwagę oglądaczy ze reklama nie dociera praktycznie wcale. Reklama przed filmem była by może skuteczniejsza ale wkurzająca.
Co do serwisów w20 to jest to tak naprawdę nic innego jak bańka która kiedyś pęknie jak banka "dot-com`ów". Chodzi tylko o to żeby ją dmuchać do puki można na tym w jakiś sposób zarobić.
Jaka jest wartość serwisu web 2.0? Nie taka wielka jak się powszechnie wydaje Można ją podzielić na dwie kategorie wirtualną i realną. Wirtualna to ta piękna i wspaniała wynikająca z ilości użytkowników potencjału możliwości rozwoju potencjalnych zysków i tak dalej, i wszyscy na nią patrzą. I przekonują jak to będzie wspaniale dmuchając właśnie bańkę
A druga realna to ta która stanowi wpływy z reklam itp. innymi słowy jeśli serwis web 2.0 miał by jakieś zaległości płatnicze to komornik wezmie krzesła weźmie komputery a userów nie weźmie. No bo tak naprawdę na czym może zarabiać taki serwis na reklamie niby tak ale jaka jest jej skuteczność czyli wartość dla reklamodawców skoro ludzie reklamą są bombardowani wszędzie i stają się reklamo odporni.
To nie liczba użytkowników jest kluczem ale koszty jej utrzymania a najbardziej sposób jej konwersji na $. A tego web 2.0 brakuje najbardziej. Można powiedzieć ogólnie ze można sprzedać coś userowi albo sprzedać komos usera. Pamiętam kiedyś były takie systemy "zarabiania" w internecie klikało się w linki i wyświetlały się ogłoszenia no i teraz jaka jest skuteczność takiej reklamy żadna no bo tylko idiota świadomie zapłaci za wyświetlanie reklamy takim którzy zarabiają na jej oglądaniu jedyna reklama jaka ma sens to innych serwisów które takie rzeczy robią.
Nie twierdze ze się na tym nie da zarobić, ale właśnie zastanawiam się na ile w przyadku web 2.0 działa efekt skali bo może się okazać że wzrostu dochodów jest nieproporcjonalny do rozwoju serwisu. I optimum wcale nie jest w ciągłym wzroście liczby userów.
Na fali euforii serwisy są przewartościowane to za jakiś czas padnie na pysk a jak ktoś wymyśli jak na technologi która jest dawno znana znowu zarobić, to powstanie web 3.0 i znowu się to rozdmucha ponad wartość realną. Az padnie na pysk. I tak w nieskończoność albo z gasnącą amplitudą w miarę modrzenia ludzi do mniej więcej stabilizacji w okolicy wartości realnej.