Zachód zawdzięcza swój indywidualizm Kościołowi
Indywidualizm, jedna z najważniejszych cech zachodniej kultury, bierze swe początki z wpływów Kościoła katolickiego sprzed ponad 1500 lat. Do takich wniosków doszli autorzy najnowszych badań, których wyniki opublikowano w Science.
Zdaniem naukowców z Uniwersytetu Harvarda, George Mason University oraz Canadian Institute of Advanced Research, zachodni indywidualizm to skutek wprowadzenia przez Kościół nowych zasad zawierania małżeństw oraz struktury rodziny. To podważyło istniejące dotychczas normy społeczne i wywołało coś, co badacze nazwali „całościową zmianą psychologiczną”, czyli całym szeregiem zmian w zachowaniu i sposobie myślenia, które zmieniły naturę europejskich populacji.
Przed tą zmianą społeczeństwa Europy były zbudowane wokół więzi rodzinnych, klanów, które również między sobą były połączone związkami rodzinnymi. W klanach kultywowano konformizm, posłuszeństwo i lojalność grupową, jednocześnie zaś obcym nie ufano, traktowano ich mniej uczciwie. Struktura taka zniechęcała do niezależności i krytycznego myślenia.
Kościół chciał wyeliminować kazirodztwo, które było czymś powszechnym w tak zorganizowanych społecznościach, gdzie normą były małżeństwa pomiędzy krewnymi. Nałożenie ścisłych zasad dotyczących małżeństw skutkowało wyodrębnieniem się małych, zatomizowanych gospodarstw domowych, osłabienie więzi rodzinnych, zwiększeniem mobilności ludzi, a jednocześnie mniejszym konformizmem, większym indywidualizmem i pojawienie się zestawu wartości oraz konstrukcji psychologicznych i społecznych, które ukształtowały świat zachodni takim, jakim znamy go dzisiaj.
Około roku 500, Kościół zachodni, w przeciwieństwie do innych gałęzi chrześcijaństwa i innych religii, zaczął wprowadzać nowe zasady dotyczące zawierania małżeństwa i struktury rodzinne. To doprowadziło do zerwania więzi klanowych w Europie i pojawienia się zatomizowanych rodzin monogamicznych, wyjaśnia jeden z głównych autorów badań, Joseph Henrich, dziekan wydziału ewolucji człowieka na Uniwersytecie Harvarda.
Skutki tego procesu są tym silniejsze, im dłużej dana społeczność znajdowała się pod wpływem Kościoła. Są obecnie widoczne dosłownie wszędzie. Uczeni, badając różnice w zachowaniu pomiędzy populacjami opartymi na więzach rodzinnych, a populacjami, na które wpływ miały działania Kościoła, odnotowali m.in. różnice w częstotliwości oddawania krwi, używania różnych form płatności, wynikach testów psychologicznych, różnice były nawet widoczne w liczbie niezapłaconych mandatów za parkowanie wśród delegatów na obrady ONZ.
Bardzo podobało nam się badanie kwestii mandatów. W Nowym Jorku mamy przecież delegatów ONZ z całego świata, mogliśmy więc zobaczyć, jak się oni zachowują, cieszy się Henrich.
W przeszłości – obecnie zasady zostały zmienione – delegaci do ONZ nie musieli płacić mandatów za nieprawidłowe parkowanie. Uczeni mogli więc sprawdzić, ilu z nich płaciło dobrowolnie. Okazało się, że na przestrzeni jednego roku dyplomaci z krajów, gdzie są silne więzy klanowe, mają znacznie więcej niezapłaconych mandatów, niż z krajów, gdzie Kościół wywarł swój wpływ na strukturę społeczną. Na przykład dyplomaci z Szwecji i Kanady zapłacili wszystkie mandaty, tymczasem delegaci z Kuwejtu nie zapłacili 249 mandatów, Egipcjanie mieli na swoim koncie 141 niezapłaconych mandatów, a mieszkańcy Czadu – 126. Henrich uważa, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest zamknięta mentalność, charakterystyczna dla społeczności opartych o silne więzi rodzinne i klanowe. Mentalność taka buduje co prawda bliską i współpracującą ze sobą grupę, ale współpraca ta nie wychodzi poza nią. Tacy ludzie mniej przejmują się obcymi, innymi, ludźmi, których nie znają, wyjaśnia uczony.
Oczywiście Zachód nie jest jednorodny pod względem intensywności więzi rodzinnych. Naukowcy przeanalizowali dane z 92 włoskich prowincji dotyczące małżeństw pomiędzy kuzynami. Dane takie udostępnił im Kościół, do którego wpływają wnioski o udzielenie dyspensy i zezwolenie na takie małżeństwa. Analiza wykazała, że w tych prowincjach, w których odsetek małżeństw pomiędzy kuzynami jest wyższy ludzie częściej pożyczają pieniądze od rodziny i znajomych, a nie od banków, częściej płacą gotówką i częściej trzymają swoje oszczędności w gotówce, a nie w bankach, papierach wartościowych czy innych instrumentach finansowych. Rzadziej oddają też bezpłatnie krew.
W ramach badań stworzono też bazę danych długości wpływu Kościoła zachodniego na każdy kraj na świecie oraz na 440 regionów w Europie. Uczeni przetestowali swoją hipotezę na trzech poziomach: globalnym czyli biorąc pod uwagę całe państwa; regionalnym, wewnątrz państw Europy oraz indywidualnym, na poziomie dorosłych dzieci imigrantów mieszkających w Europie, którzy pochodzili z krajów o różnej długości wpływu Kościoła.
Henrich przypomina przy tym, że Kościół miał obsesję na punkcie małżeństw krewnych. Wiele nieszczęść, jak epidemie, tłumaczono m.in. zawieraniem małżeństw i uprawianiem seksu przez krewnych. Jak zauważa profesor ekonomii Jonathan Schulz z George Mason University, zakaz małżeństw pomiędzy krewnymi mógł pomagać też w zdobywaniu nowych wyznawców. Łatwiej jest nawrócić ludzi, jeśli usunie się ich stare bóstwa. A sposobem na ich usunięcie jest usunięcie tego, co stanowi podstawę ich istnienia czyli rodzinę zorganizowaną według pokrewieństw, łączoną przez wspólnych przodków.
Społeczeństwa Zachodu i ich kulturalni spadkobiercy z Ameryki Północnej i Australii są od dawna uważane za wyjątkowe na tle innych społeczności pod względem niezależności myślenia i innych cech, takich jak gotowość do zaufania obcym.
Powyższa praca jest pierwszą, która w sposób systematyczny i zorganizowany łączy współczesne cechy psychologiczne z wpływem Kościoła. To naprawdę nowatorskie i prawdziwie interdyscyplinarne badania. Jeśli byśmy przeprowadzili ankietę wśród antropologów, psychologów kultury i psychologów ewolucyjnych i zapytali ich, co było przyczyną pojawienia się indywidualistycznej kultury Zachodu, uzyskalibyśmy całą gamę odpowiedzi. Niewielu z nich uznałoby, że przyczyną jest Kościół czy zatomizowana rodzina, mówi profesor Thomas Talhelm z University of Chicago, który nie był zaangażowany w opisywane badania.
Komentarze (24)
krzysiek, 10 listopada 2019, 14:53
serio?
darekp, 10 listopada 2019, 16:33
Hmm... może należałoby uściślić "jedna z najważniejszych, aczkolwiek nie zawsze docenianych", jeśli akurat to masz na myśli...(?)
_____, 11 listopada 2019, 11:00
Może pomogę. Autorzy opierają się na Corruption, Norms, and Legal Enforcement. Evidence from Diplomatic Parking Tickets Raymonda Fismana i Edwarda Miguela (do znalezienia na sites bu edu). To praca z 2007 roku, porównująca nieprzepisowe parkowanie przez dyplomatów w Nowym Jorku w latach 1997–2002 (kiedy nie byli karani) i 2002–2005 (kiedy władze Manhattanu wzięły się za nielegalnie stawiane samochody z tablicami dyplomatycznymi). Niewiele z niej wynika, choć średnio przybysze z krajów o wysokiej korupcji naruszali prawo częściej, trudno też dopasować ją do powyższego artykułu Schulza, Bahramiego-Rada, Beauchampa i Henricha (w którym pojawia się tylko raz w gąszczu przypisów). Ale skoro to wszystko ciekawostka i click-bait, opiszę wyniki:
Najwięcej wykroczeń mieli średnio na sumieniu przedstawiciele Kuwejtu, Egiptu, Czadu, Sudanu, Bułgarii, Mozambiku, Albanii, Angoli, Senegalu i Pakistanu (pierwsza dziesiątka; Kuwejt prawie dwa razy więcej niż kolejne państwa).
Najmniej: Wielka Brytania, Holandia, ZEA, Australia, Azerbejdżan, Burkina Faso, Republika Środkowoafrykańska, Kanada, Kolumbia, Dania, Ekwador, Grecja, Irlandia, Izrael, Jamajka, Japonia, Łotwa, Norwegia, Oman, Panama, Szwecja, Turcja (przedstawiciele każdego z tych państw średnio 0).
A polscy dyplomaci? Nie wypadli źle (1,7 wykroczenia na osobę, 114 miejsce na 149, dół tabeli – trochę mniej niż np. Austriacy, dziesięć razy mniej niż Czesi, prawie dwa razy więcej niż Niemcy). Ale raz jeszcze: co konkretnie z tej pracy miałoby wynikać i dlaczego lista „najporządniejszych” państw wywołuje tak bezbrzeżne zdumienie, naprawdę nie wiem…
tempik, 11 listopada 2019, 13:49
Czyli zamieniono w części posłuszeństwo klanom na rzecz posłuszeństwu papieżowi.
Czy coś to zmieniło w zacytowanym stwierdzeniu? Nic się nie zmieniło jakościowo. Zmienił się jedynie "pan", a poddany dalej klęczał tyle że przed inną osobą
darekp, 11 listopada 2019, 16:19
Nawet jeżeli przyjąć taki sposób myślenia (a jest on sporym uproszczeniem - konfliktów między władcami państw a papieżami/biskupami było w historii "od groma"), to powstaje wniosek, że znacznie zwiększył się rozmiar "klanu" (w jednym przypadku jakiś np. jeden szkocki klan McCośtam, w drugim cała Europa Zachodnia i spora cześć Środkowej), tak że jednostka już nie mogła się kierować "konformizmem, posłuszeństwem, etc...", tylko wytworzyć inny/nowy sposób myślenia. Przynajmniej taka jest teza autorów badań, bo czy jest ona dobrze uzasadniona, to ja też nie czuję się przekonany, zaglądałem do oryginalnego artykułu, ale jedyny wniosek jaki mi przyszedł do głowy, to, że nie znam na metodologii w naukach humanistycznych, więc nie mam co się za to zabierać "na poważnie".
rozan, 12 listopada 2019, 10:19
Miałem napisać, że w tych badaniach nie wzięto pod uwagę Polski, w której kościół ma duży wpływ (Rzymsko-katolicki), ale ktoś mnie ubiegł i podał wiarygodne wyniki przede mną. Fakt jest taki, że teoretycznie jesteśmy krajem katolickim, a w płaceniu mandatów dobrzy nie jesteśmy. Co tu ma do rzeczy w takim razie wpływ kościoła?
Warai Otoko, 12 listopada 2019, 10:30
no właśnie! też nie znam tej metodologii i w ogóle zastanawiam się czy jest jakaś konkretna metodologia nauk humanistycznych, czy ktoś wie coś na ten temat?
Niemniej teza artykułu bardzo ciekawa i moim zdaniem ma sens. Czy tak było rzeczywiście to inna kwestia ;P Na pewno świat zachodu jest bardziej indywidualistyczny a wschodu kolektywistyczny, gdybyśmy mieli tak zgrubnie przydzielać do kategorii. Czy ten indywidualizm rozpoczął się u nas od kościoła? Bardzo mozliwe, w końcu kościół stanowił dominującą siłę jesli chodzi o wpływ na społeczeństwa, niemal jak klimat . Ale jak tego dowieść? Nie wiem.
Sławko, 12 listopada 2019, 10:56
Otóż to. Autorzy publikacji chyba za wszelką cenę chcieli wykazać, że kościół ma wpływ jeszcze na coś oprócz wpływu na zubożenie społeczeństwa, w którym działa.
Na brak płatności mandatów to raczej ma wpływ słabe prawo i/lub jego mizerne egzekwowanie. U dyplomatów może wpływać na obniżenie reputacji, tyle że w krajach o słabym prawie, również reputacja jest nisko ceniona. Szkoda, że autorzy tej publikacji nie poruszyli kwestii płacenia podatków. Uczy się nas, że uczciwe płacenie podatków jest sprawą honoru, jest przejawem patriotyzmu i szacunku dla własnego państwa. Tymczasem kościół nie tylko wymigał się od płacenia podatków (przynajmniej w Polsce, ale pewnie w innych krajach też), ale jeszcze wyłudza pieniądze ze skarbu państwa ile tylko się da, i to nie tylko pod postacią czystej gotówki, ale także pod postacią nieruchomości i darmowych usług. I jakoś ta hańba im nie doskwiera.
darekp, 12 listopada 2019, 13:21
Cóż, pewnie można próbować różnych interpretacji. Tuta przykład dość starej, pewnie z błędami i uproszczeniami, ale IMHO dającej poczucie, że coś wyjaśnia (przynajmniej częściowo): https://pl.wikipedia.org/wiki/Feliks_Koneczny#Charakterystyka_poszczególnych_cywilizacji
Całkowicie pomijać wpływ Kościoła na różne rzeczy (pozytywnego bądź nie) wydaje mi się, że nie można (bo był "niemal jak klimat";) ). Z linku powyżej wynikałoby, że może i w Polsce (przy wpływie Kościoła) nie jest najlepiej, ale w niektórych miejscach, gdzie tego wpływu nie było, może być jeszcze gorzej (cywilizacja turańska, zresztą w gruncie rzeczy w PL też mamy sporo tych wpływów "turańskich" chyba ;))
Sławko, 12 listopada 2019, 13:43
Nie chodzi o pomijanie wpływów. Wpływ był i nadal jest ogromny! Problem w tym, że ja nie widzę pozytywnych wpływów kościoła na cokolwiek. Negatywnych mogę wymieniać bez liku, a historia pokazała, że wiele z nich było dramatycznych i krwawych. Szukanie pozytywnych wpływów kończy się ... publikacjami naukowymi. Bo potrzebni są naukowcy, aby przynajmniej próbować te pozytywne wpływy znaleźć.
Owszem, można znaleźć wiele osób twierdzących, że kościół ma na nich dobry wpływ. Pytanie tylko, czy tak jest w rzeczywistości, czy tylko kościół wmawia im, że bycie w tej sekcie (wg kościoła - wspólnocie, tylko że ze wspólnotą nie ma to nic wspólnego) jest pozytywne. Dlatego nie można tej kwestii rozpatrywać z punktu widzenia jednostki, bo raczej każdy będzie chwalił organizację do której należy, nierzadko bezkrytycznie.
Warai Otoko, 12 listopada 2019, 13:59
Hmm.. raczej przesada. Chociażby powyższy art. sugeruje pozytywny wpływ kościoła, zakładając że indywidualizm jest dobry ;P i że faktycznie był to wpływ kościoła. Po drugie, chociażby same fizyczne obiekty w postaci kościołów i wszelkich rytualnych narzędzi jest pozytywne dla wierzących. Chyba, że chcesz zakwestionować pozytywny wpływ wiaty na człowieka, ale to nie wiem czy się w ogóle da. Żeby uniknąć standardowych nieporozumień - jestem NIEwierzący jakby co ;P
darekp, 12 listopada 2019, 14:52
@Sławko Prawdę mówiąc, nie bardzo rozumiem, bo skoro nie chcesz rozpatrywać z punktu widzenia jednostki, ani nie za pomocą badań naukowych, to jak inaczej?
Zdroworozsądkowo, to wydaje mi się, że - jak to się często mówi - nasza cywilizacja jest oparta na trzech filarach: greckiej filozofii, rzymskim prawie i religii: chrześcijańskiej/judaistycznej. I jeśli chcieć ją jakoś oceniać, to właśnie porównując z innymi (można dyskutować, czy w ujęciu Konecznego to jest obiektywne, czy nie, albo czy pominięto coś itp. tu zgoda, można pewnie próbować tworzyć jakieś inne kryteria).
W każdym razie wychodzi, że to chrześcijaństwo było "jakoś" potrzebne, żeby dojść do stanu dzisiejszego. Dokładniejszą analizą powinni się zająć chyba właśnie naukowcy:) Ale tak na szybko przychodzi mi do głowy, że:
1) Kościół pełnił funkcję pewnego rodzaju "władzy", ale też edukacji, nauki itp. (budował szpitale, mnisi przepisywali księgi itd.).
2) Jeśli chodzi o tę władzę, to mógł pomagać opozycji (tak było za czasów PRL, nie wiem, jak np. w średniowieczu). Tu można by znów wrócić do tego, na co zwracał uwagę Koneczny, czy poddani mają prawo oceniać moralnie władcę, czy nie. U nas akurat jest na "tak".
3) To nie jest tak, że ateista gdzieś w Polsce czy na Zachodzie posługuje się jakąś "obiektywną" etyką "ateistyczną". Z reguły używa przerobionej (np. zmienionej w sferze seksu - to b. częste;) ) etyki chrześcijańskiej. Dlaczego laicka Unia Europejska przyjmuje imigrantów? (można by odpowiedzieć na szybko, że w ramach "miłości bliźniego"). Tak naprawdę dużo z naszych nieuświadomionych ocen/zachowań bierze się z kultury ukształtowanej właśnie przez te trzy filary. I powstaje pole do ogromnej dyskusji, w jaki sposób ustalać, która etyka jest "lepsza", a która "gorsza" i kto ma to ustalać i jaki sposób ustalania jest "lepszy", i czy każdemu wolno jak mu się podoba itd. itp. Ja nie chcę w to wchodzić, wydaje mi się, że po prostu warto/trzeba uszanować, to co samo wyewoluowało (a wyewoluowało jakoś tak, że nawet najprymitywniejsze plemiona mają jakąś religię, więc chyba gdyby ją zabrać, przypuszczalnie byłoby gorzej). ja zbyt dobre zdaję sobie sprawę ze swoich ograniczeń, żeby uważać, że jestem w stanie samodzielnie wymyślić "lepszą" alternatywę (a na dodatek im dłużej żyję, tym więcej widzę swoich ograniczeń:) )
Więc IMHO dobrze by było, żeby naukowcy to zbadali zamiast mnie (jeśli potrafią, a czy potrafią, to zdaje się jest wątpliwe )
rozan, 13 listopada 2019, 09:21
Całkiem niezły wywód, choć co do pkt. 2 to się zastanawiam, bo niby kościół może oceniać u nas władzę, to jednak dużo mówi się o tym, że kościół nie powinien ingerować w politykę, bo nie taka jest jego misja, jak to jest zwalczane w praktyce, wszyscy wiemy.
venator, 13 listopada 2019, 11:37
To dużo bardziej skomplikowane. Proszę nie zapominać, że we wczesnym średniowieczu istaniał ceremoniał inwestytury duchownej, który jasno określał pozycje kościoła - kościół był wasalem władzy świeckiej, a sam posiadał władze bardzo ograniczoną. Wszystko zaczęło się zmieniać wraz z tzw. sporem o inwestyturę (zjawisko swymi korzeniami siegąło X w.). Sam Mieszko I przyjmując chrześcijaństwo traktował kościół czysto instrumentalnie, wykorzystując do maksimum jego zależność. Dopiero z czasem zaczęło się to zmieniać.
Na dzień 31.12.1982 r. Służba Bezpieczeństwa PRL miała wśród ludzi Kościoła (głównie kisęży i zakonników) ok. 6 tyś tajnych współpracowników. Ilu zaś księży realnie pomagało opozycji?
Kościół (zwłaszcza w Polsce) sam dąży do władzy i jeśli władzę świeckie idą mu w tym na rekę to tym lepiej dla władz świeckich. Przykładów (chocby z PRL) jest aż nadto.
Ale do meritum. Dla mnie postawiona przez badaczy hipoteza jest nieco od czapy. W kościele wschodnim chrześcijanskim , kościół zinstytujonalizował małżeństwo już w 893 r. (bez udziału kapłana stawało się nieważne), ale nie przełożyło się to jakoś dszczególnie na ów indywidualizm. W Polsce dla odmiany dopiero w 1563 r. już po Soborze Trydenckim.
Małżeństwa rodowe zaczęły zanikać w Średionowieczu, ale ja bym tu nie upatrywał dużych zasług kościoła. Małżeństwo było wówczas przede wszystkim komórką ekonomiczną.
Był majątek, była żona/mąż. Ograniczona liczba warsztatów rzemieślniczych, gospodarstw rolnych powodowała występowanie całej masy ludzi samotnych. W Poznaniu np. w XVI w. aż 20% gospodarstw domowych to były gospodarstwa jednoosobowe (!). W Polsce ukształtowanie takiego modelu rodziny nastąpiło na długo przed silnym wzrostem wpływów KK (kontreformacja) i było związane z przemianami gospodarczo-społecznymi.
Pewną ciekawostką była szlachta gniazdowa, zwłaszcza na Podlasiu i Mazowszu. Zawierane były tam małzeństwa rodowe, w dalszym lub bliższym stopniu spokrewnione:
https://dna.projektpodlasie.pl/
Silna klanowość szła akurat w tym przypadku w parze z dużym indywidualizmem poszczególnych rodzin małych i jednostek. I choć szlachta ta często jest kojarzona (po części słusznie) z wieloma negatywnymi przywarami, które przyczyniły się do słabość Rzplitej , to kształtowanie owych przywar w "dziwny" sposób korelowało się ze wzrostem wpływów KK.
Ps. Chciałbym podkreślic, że do X w. jesli chodzi o małżeństwa klasy panujacej (rycerstwa) kościół nie miał nic do powiedzeina- były to małżenstwa prywatne, świeckie, kontraktowe, a to łśnie ta warstwa kształtowała ład ówczesnego świata zachodniego. . OD XI-XII w. zaczęto wymagać zgody małożonków, ale aż po wiek XVI, małżeństwo było ważne bez udziału księdza (kościoła) i miało w znacznym stopniu charakter kontraktowy (ekonomiczny). Tak było w całej niemalże Europie Zachodniej.
Warai Otoko, 13 listopada 2019, 13:01
Bardzo rzeczowo piszesz, ale dlaczego zinstytucjanlizowanie małżeństw w kościele wschodnim chrześcijańskiem nie wpłynęło na indywiduzlizm? Dlaczego tak uważasz? Nie jestem historykiem ale ten wschodni kościół chrześcijaśńki to jak rouzmiem europa wschodnia a nie np. Chiny gdzie podobno chrześcijaństwo istniało od VIII wieku.
venator, 15 listopada 2019, 18:54
Kościół wschodniochrześcijański -> bizantyjski. Choć "Trzeci Rzym" to koncepcja historiozoficzna mająca przede wszystki podkreślać prawosławie jako to "właściwe" wyznanie chrześcijanskie, to bardzo często jest kojarzone z konecpją władzy samodzierżawnej, absolutnej. W Rosji, która pełnymi garściami czerpała z kościoła bizantyjskiego, w którym małżeństwo było zinstytucjonalziowane, indywidualizm sie jakoś nie wykształcił. Chyba przyznasz, że w kraju w którym prywatna własność ziemska pojawiła się ledwie dwieście lat temu, gdzie minimalny wpływ jednostki na władzę (demokracja) to krótkie epizody, indywidualizm to pojecie czysto teoretyczne? Pod tym względem hipoteza Henricha zupełnie się nie sprawdza.
Bo wpływ na społeczeństwo miał nie tylko Kościół. Na Rusi, pod kątem omawianego tematu, to przede wszystkim min. wpływ Tatarów, ogółem ludów koczowniczych ludów azjatyckich i szereg innych zapewne czynników.
W Europie Zachodniej zmiany w modelu funkcjponowania rodziny to także bardzo złożone zjawisko. Oczywiście hipotezy o roli kościoła w rozbijaniu społeczeństw klanowych (rodowych) są starsze niż powyższa. Tak twierdził Fukuyama, czy też można sobie pooglądać kolore mapki na nierozwijanej już stronie pewnej (podobno) prawicowej blogerki:
http://www.unz.com/jman/how-inbred-are-europeans/
Ta z kolei opiera się na ciekawych badaniach genetycznych P. Ralpha i G. Coop'a dotyczących genetycznego pokrewieństwa Europejczyków:
https://journals.plos.org/plosbiology/article?id=10.1371/journal.pbio.1001555
W hipotezie hbdchick z pierwszej linkowanej strony, podoba mi się to, że stawia sprawę jasno - Kościół dążąc do egzogami działał z czysto merkantylnych i partykularnych interesów. Kawa na ławę.
Proszę zauważyć, że na stronie Centrum Chrześcijańskie "Antyteza" problem kazirodztwa jest przedstawiony nie jako problem genetyczny, a teologiczny (przede wszystkim), jako wyraz nieposłuszeństwa.
Wynika to wprost ze Starego Testamentu (Rdz 2,24):" Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swoją żoną tak ścisle, że stają się jednym ciąłem".
Wychodzisz ze starego (rodziny Adama) i wchodzisz w nowe (Syna bożego). Pozstanie w obrębie rodu to grzech, a więc nieposłuszeństwo. A to o posłuszeństwo głównie chodziło. Oczywiście kwestia zasięgu( stopnia pokrewieństwa) owego" kazirodztwa" to odrębny temat.
Taka sytuacja była bardzo na ręke zarówno kościołowi jak i władcy gdyż dawała ideologiczne podstawy do rozbijania" starego" czyli społeczeństwa klanowego. Poraz kolejny odwołam się do Mieszka I. Przyjęcie chrześcijaństwa z jego silnym dążeniem do ograniczani chowu wsobnego i narzucania egozgamii dawało oręż w walce ze "starym". Mieszko -poganin był tylko naczelnikiem, za zabicie którego można było wykpić się płacąc główszczyznę. Mieszko-chrześcijanin był pomazańcem bożym, otrzymywał funkcje sakralną, zamach na niego to był zamach na boga. Przy okazji wdrożenie doktryny chrześcijanskiej w dosyć krótkim czasie likwidowało klanowośc społeczeństwa, rozbijając struktury plemienne (unifikacja wiery). Dwie pieczenie przy jednym ogniu.
Być może atomizacja rodzin w Europie Zach. była procesem mniej lub bardziej pobocznym powyższej walki o dusze i ciała jakie toczyła władza świecka i duchowna. Myślę, że ogromne znaczenie miały jednak także przemiany gospodarczo-społeczne a nawet klimatyczne.
Warai Otoko, 18 listopada 2019, 09:34
Oczywiście nigdy nie myślałem i chyba autorzy powyższego art też nie, że Kościół intencjonalnie doprowadził do wzrostu indywidualizmu i że to był ich cel. Tak jak piszesz mieli w tym swój "teologiczny interes", a ten indywidualizm wyszedł "przypadkiem". Co do braku Indywidualizmu w Rosji - faktycznie tam się nie wykształcił, ale w art piszą o "kościele zachodnim", czyli chyba można przyjąć, ze chodzi tylko o katolickim - także wszystko w porządku. Niemniej jak też uważam, że zapewne wpływ na wzrost indywidualizmu w znacznej części Europy miał nie tylko kościół, ale również inne czynniki, to nadal hipoteza że był to wpływ znaczny wydaje się być sensowna. Być moze lepszym modelem jest teoria Konecznego o cywilizacji łacińskiej (europa zach.) i turańskiej (rosja), gdzie głównym elementem, choć nie jedynym, cywilizacji łacińskiej jest kościół. Wtedy wszystko by się zgadzało chyba.
venator, 19 listopada 2019, 23:53
Ja uważam, że zdecydowanie na wyrost.
Przez zdecydowaną część Średniowiecza, małżeństwo miało charakter świeckiego kontraktu, w którym naistotniejszą częścią było posiadanie majatku.
Tylko w najbardziej pierwotnych społeczeństwach plemiennych dominującym typem małżenstwa był raptus, czyli fizyczne uprowadzenie kobiety przez mężczyznę. Jednak już w czasach barbaricum, jak pisał Tacyt w "Germanii" w I n.e., u Germanów głównym typem małżeństwa było kupno żony, w której formą zapłaty były dary (pretium emptionis) a więc forma umowy handlowej (oczywiście symboliczne zaślubiny też były). Z czasem przekształciło się to w nabycie prawa nad żoną. Tak czy siak trzeba było posiadać majątek aby zawrzć małżeństwo.
W zachodnim Kościele, również w Polsce, świecki charakter małżeństwa (oczywiście z coraz większą ingerencją Kościoła) utrzymał się zasadniczo do 1563 r. Po Soborze Trydenckim, w państwach katolickich już nie.
Sama mała rodzina powstała na wskutek rozpadu dawnych społeczeństw plemiennych. W nich najpierw dominował typ rodu agnacyjnnego (więzy pokrewieństwa tylko po mieczu), później kognacyjnego (więzy po mieczu i kądzieli; takie zjawisko w ogólnym ksztąłcie zachodziło też w Rzymie), a nastepnie wskutek rozpadu struktur plemiennych przekształciły sie w wielkie rodziny, która ulegały podziałowi na małe rodziny. Decydujący wpływ mialy tu czynniki ekonomiczne.
Przykład: tzw. współnoty domowe i niedziały ojcowskie.
W społeczeństwie plemiennym opierającym się na demokracji wojennej, wyjście syna spod władzy ojca odbywało sie podczas obrad wiecu plemiennego wojowników. Z czasem w wyniku zaniku państw plemiennych, syn wychodził spod władzy ojca wtedy gdy otrzymywał majątek. Problem w Średniowieczu był taki, że pozycja ojca była tak silna, iż miał prawo do tzw. niedziałów ojcowskich - zarządzał wspólnym majątkiem i reprezentował synów na zewnątrz. Była to tzw. współnota ojcowska, w przypadku gdy byli sami bracia - tzw braci niedzielnych. Ograniczało to samodzielnośc całej rzeszy młodych mężczyzn.
To był duch dawnych, plemiennych czasów. Z czasem do tych wspólnot zaczeli dołączać dalsi krewni i obcy aby zapewnić siłe roboczą. Nazywały się własnością wspólnej ręki. Problem był w tym, że w tych wspólnotach jego członkowie nie mieli prawa do dysponaowania majątkiem wspólnoty, nie mieli udziałów i nie dziedziczyli majatku, który przechodził na wlasność wspólnoty. Słowem komuna w Średniowieczu. Gdzie tu indywidualizm, gdzie Kościół? Nigdzie.
Zanik wspólnot spowodowała zaś indywidualizacja własności, co było ściśle powiązane z rozwojem gospodarki towarowo-pieniężnej.
A rozwój tej gospodarki to oddzielna kwestia.
To zjawisko, na Zachodzie, doprowadziło do takiego indywidualizmu jednostki, że z czasem stworzyło kapitalizm. Oczywiście ono też zachodziło w naszej części Europy, z tym, że z powodu refeudalizacji zostałoszybko zahamowane.
Co więc ma z tym wspólnego Kościół?
Ps. Odkurzyłem podreczniki do historii prawa powszechnego. Rzeczywiście, Kościół najwcześniej ingerował w małżenstwo od strony "kazirodczej", wprowadzjąc tzw. przezkody małżeńskie zrywające (czyniły je nieważnym), a opierające się na lini pokrewieństwa. Z tym, że był on mało oryginalny, bo poczatkowo oparł sie na prawie rzymskim (tzw. komputacja rzymska), a później na germańskim systemie parantel - wprowadzając rygorystyczną komputacje kanoniczną. Wg. autorki jednego z podręczników, służyło to przede wszystkim zwalczaniu dziwnych, z naszego punku widzenia, zwyczajów w Średniowieczu - np. popularne było żenienie małoletnich synów z dorosłymi kobietami, po to aby ojciec takiego "małżonka" mógł utrzymywać stosunki z synową (a przy okazji synek zasuwał w gospodarce).
darekp, 20 listopada 2019, 08:37
A kiedy rozpoczął to ingerowanie? Chyba sporo wcześniej niż 1563 (tak by wynikało z pozostałych informacji)?
venator, 20 listopada 2019, 10:18
Oczywiście, że dużo wcześniej. Dat konkretnych nie ma, ale zapewne w państwach chrześcijańskich już w starożytności, .
Tyle, że była to implementacja już istniejącego cywilnego prawa rzymskiego. Później Kościół implementował germańskie prawo szczepowe. Z przedstawionej wyżej hipotezy wynikało natomiast jakby ludzie, przed ingerencją Kościoła chrześcijanskiego nie zdawali sobie sprawy z ryzyka związkow kazirodczych. W toku ewolucji społeczeństwa plemiennego na pewno zaczęto zdawać sobie sprawę z istnienia "złej krwi". Choć np. Stary Testament nie zaprząta sobie głowy odpowiedzią na pytanie skąd wzięła się żona Kaina?
Warai Otoko, 20 listopada 2019, 10:45
ok, ale być może kościół po prostu znacznie zwiększył natężenie procesu przeciwdziałania związkom kazirodczym?
venator, 20 listopada 2019, 12:10
Owszem. W X w. komputacje kanoniczną roszerzono do 7 pokolenia, po czym złagodzono to do 4 pokolenia na Soborze Laterańskim w 1215 r. Tyle, że jakie miało to przełożenie na indywidualizacje jednostki? Św Augustyn uważał, że własnośc prywatna jest skażona grzechem pierworodnym, ogólnie Ewangelia potępiała boactwo i dobra doczesne, a Doktorowie Kościoła średniowiecznego tylko łagodzili ów ewngeliczny przekaz. Z czasem hierarchowie Kościoła, jako beneficjenci systemu feudalnego, zaczęli pochwalać bogacenie się i posiadanie rzeczy prywatnych, z kolei doły kleru wprost przeciwnie - mieli skłonność do silnej krytki własności prywatnej, z czego rozwinęły się różne radykalne ruchy jak albigensów, waldensów etc.
Były to założenia wprost przeciwne ideom sprzyjającym rozwojowi gospodarki towaro-pieniężnej, a więc indywidualzcji jednostki.
Rozumiem jednak idee przyświecającą autorom przedstawionej hipotezy, "fermentu intelektualnego". Być może w pracy jest ukazany szczegółowy przebieg działań Kościoła rozbijającego dawne, plemienne zwyczaje. Chciałbym zwrócić jednak uwagę na fakt, że barbarzyńcy, którzy stopniowo opanowywali Rzym, nie wchodzili w próżnie. Olbrzymi wpływ miała na nich spuścizna rzymska.
Ograniczenie "kazirodztwa" Kościół oparł min. na germańskich prawach szczepowych, prawa spadkowych parantel, z których najwcześniejszym i najważniejszym było Lex Salica (Prawo Zwyczajowe Franków Salickich). Germańscy barbarzyńcy, wchodzać na dawne tereny rzymskie, zetkneli się z bogactwem cywilnego prawa rzymskiego i mniej lub bardziej udolnie zaczęli je implementować. Wprowadzili np. zwyczaj dziedziczenia testamentowego, również przez kobiety, co było uderzeniem w fundamenty społeczeństwa plemiennego.
Kościół był w tej kwestii z całą pewnością pośrednikiem, zapewniał wykształconą kadrę. Rzymscy księża musieli zapewne stawać na głowie aby przekuć na łacinę prawa germańskie, prawa z całkowcie innego świata. Sprawę komplikował fakt, że w średniowiecznej (i starożytnej) Europie prawo było osobowe. Rzymianin-mieszkaniec państwa Franków podlegał prawu rzymskiemu, jego sąsiad Germanin prawu barbarzyńców (Leges barbarorum). Mieszało się to jak w kotle. Inicjatywa unifikacji tych praw była jednak po stronie świeckich władców germańskich, dla których system feudalny była bardzo atrakcyjny. Kościół był natomiast do tego dobrym narzędziem.
Ps. Może trochę na wyrost, bo życie gospodarcze i społeczne było u Germanów dużo bardziej prymitywne. Lepsze słowo było "pewien", "znaczący?" wpływ.
darekp, 20 listopada 2019, 12:53
Zdaje się (pisali o tym jacyś wolnorynkowcy, możliwe, że Gwiazdowski, nie mam teraz możliwości szukać w internecie), że średniowieczni scholastycy dość mocno rozwinęli coś w rodzaju teorii ekonomi wolnorynkowej, byli blisko sformułowania jej w takiej postaci, jak to później zrobił Adam Smith. Z tym, że scholastycy to już późniejszy okres chyba (tak mniej więcej chyba 13-ty wiek i później, tak jak wspomniani przez Ciebie waldensi/albigensi).
venator, 20 listopada 2019, 13:32
Jeśli już szukać powiązań, to w spolecznym charakterze pracy i wypracowanej własności oraz idei sprawiedliwej płacy. Wg, Smitha bogactwo indywidualne wpływało na bogactwo ogółu, a godziwa płaca zachęcała do pracy wydajniejszej. Pod tym względem wpisywało się to poglądy św. Tomasza z Akwinu, który dopuszczał bogacenie się, bye by było godziwe.
Tylko, że prace św. Tomasza miały pogodzić przeciwstwne stanowiska różnych warstw kleru i były jakimś zabezpieceniem przed herezjami (albigensi, waldensi) i faktycznie był to XIII w.
Na tym też KK oparł w XIX/XX w. idee funkcji społecznych bogactwa indywidualnego (własności) w encyklikach Leona XIII, Piusa XI i poozstałych, co z kolei było przeciwagą dla idei komunizmu.