Nauczycielu, zrezygnuj z czerwieni!
Kolor poprawek nanoszonych przez nauczyciela wpływa na jego relacje z uczniami. Czerwony zdecydowanie im nie sprzyja...
W ramach studium 199 ochotnikom losowo przedstawiano jedną z czterech wersji eseju. W ten sposób uczeń Pat oddawał nauczycielowi pracę wysokiej jakości albo dzieło niezbyt udane, a oceniający używał czerwonego lub zielono-niebieskiego długopisu.
Prof. Richard Dukes i Heather Albanesi z University of Colorado prosili studentów, by sprecyzowali, czy zgadzają się z oceną nauczyciela. Pytano też o notę, jaką sami przyznaliby za esej. Na końcu na podstawie adnotacji z kartki badani mieli ocenić kwalifikacje nauczyciela, w tym jego zorganizowanie, wzbudzaną sympatię, obeznanie z tematem, entuzjazm i kontakt z uczniami.
Okazało się, że o ile czerwień pióra czy długopisu nie wpływała na ocenę fachowości nauczyciela, o tyle na postrzeganie relacji międzyludzkich już tak. Osobom posługującym się niebieskim tuszem przypisywano bowiem lepsze podejście do uczniów.
Dukes uważa, że podobnie jak wielkie litery, czerwień kojarzy się uczniom z krzykiem. Czerwone adnotacje wydają się więc przepełnione dodatkowymi emocjami. Ułatwiając kontakty nauczyciel-student, zmiana barwy może dać warte zachodu rezultaty, zwłaszcza że nie wpływa na samą metodę realizacji programu.
Psycholog uważa, że korzystanie z czerwonych długopisów powinni przemyśleć nie tylko nauczyciele, ale i przedstawiciele innych zawodów, w przypadku których krzyczenie na innych nie jest najrozsądniejszym posunięciem.
Komentarze (20)
sylkis, 21 stycznia 2013, 17:18
Też mi nowość. To chyba była pierwsza i najbardziej podstawowa zasada odnośnie sprawdzania prac pisemnych, jakich nas uczyli na metodyce. I to wcale nie była jakaś nowoczesna nowinka.
Podobnie polecali zaznaczać np. zielonym kolorem to, co jest wyjątkowo dobrze napisane, albo jeśli całość ma w sobie więcej złego, niż dobrego, to w ogóle zrezygnować z zaznaczania błędów i pozaznaczać jedynie dobre fragmenty - mniej pokreślona praca (i do tego nie na czerwono) lepiej motywuje, mniej karze.
Neirol, 21 stycznia 2013, 19:17
Ja bym powiedział, że uczniak, zobaczywszy jedynie pochwały, stwierdzi, że praca była wyśmienita i nie trzeba już niczego więcej robić.
mnichv10, 21 stycznia 2013, 21:02
Kolega jeszcze nie wie, że metoda nagrody jest bardziej motywująca niż kary.
Maxek, 21 stycznia 2013, 23:51
Czyli co? Zamknąć poprawczaki, a wychowankom dać po motywującej nagrodzie?
W mojim licełum polonistka motywowała nas kreślądz prace czerwonym i jakoś wyroślim na ludzi. Tylko kilkunastu licealnych koleguf miało nerwicę i problemy z relacjami międzyluckimi*.
* zielonym proszę podkreślić tylko dobre fragmenty.
Przecież to jest paranoja! Za moich czasów (a nie jestem taki stary) szkoła uczyła nagradzając dobrą pracę, a karząc za błędy. Teraz widzę, że już nawet błędów wytykać nie wolno - nie mówiąc o karze. Jak taki człowiek ma się potem odnaleźć w dorosłym świecie, gdzie często gęsto nie ma litości i za błędy trzeba płacić.
mnichv10, 22 stycznia 2013, 00:31
@Maxek
Problem w tym, że za bardzo nauczyciele skupiają się na wytykaniu błędów i TYLKO na tym, co zbyt często powoduje zniechęcenie i brak motywacji.
mikroos, 22 stycznia 2013, 00:42
Prawdopodobnie nie zrozumiałeś w ogóle przekazu. Zbyt intensywna, powtarzająca się krytyka niszczy zamiast pomagać. Zatwardziałego lenia na pewno karą nie skłonisz do niczego, tego możesz być pewny
radar, 22 stycznia 2013, 08:55
Ja myślę, że On zrozumiał, ale chodzi mu o to, że zaczyna się przeginać w drugą stronę. Pytam, po jaką cholerę masz skłaniać "zatwardziałego lenia" do pracy? Po pierwsze od tego są rodzice, a nie szkoła. Po drugie kopać rowy też ktoś musi jak chce jeść. I to jest właściwa ścieżka, jeśli ktoś ma odrobinę motywacji i/lub jego rodzice oleju w głowie to krytyka go zmotywuje niezależnie od koloru. I tak jak napisał, potem w dorosłym życiu wychodzą takie... Kolega jest wykładowcą na polibudzie i mówi, że teraz to jakaś sodoma i gomora, piszą na niego skargi, że tematy i pytania na kolokwiach za trudne, a On mówi, że wybiera tylko 2/3 materiału, którego my się uczyliśmy nie tak dawno, bo kilkanaście lat temu. Przychodzi student i mówi, że płaci za usługę to wymaga(!) jakości (dobrej oceny za łatwe pytania). No to kur...
mikroos, 22 stycznia 2013, 10:04
Nie zgadzam się, że pracownik fizyczny nie potrzebuje podstawowej wiedzy i umiejętności. Wiadomości ze szkoły średniej są w większości potrzebne nawet najprostszemu robotnikowi.
To właśnie nie jest aż takie proste. To, czy ostatecznie zmotywuje się do pracy, jest wypadkową różnych motywacji i demotywacji. Im więcej będzie czynników sprzyjających, tym większa szansa, że się przełamie.
Co do poziomu studiów - pełna zgoda, spadł strasznie. Ten problem niestety zaczyna się już w domu, a potem tylko staje się coraz bardziej widoczny.
radar, 22 stycznia 2013, 10:42
Zgoda na 100%. Ja jestem za jak największym wyedukowaniem społeczeństwa, ale nie zgadzam się z tym, że odpowiedzialność leży po stronie szkoły. Nawet jak ktoś nie lubi nauczyciela z wzajemnością to może mieć 2, a w domu się i tak nauczy.
True, ale to rodzice powinni zadbać o przewagę pozytywów nad negatywami. Jestem ojcem dwójki dzieci i wiem, że od małego trzeba im tłumaczyć, że "nauka to potęgi klucz". Fajnie by było jakby wszyscy nauczyciele lubili dzieci, uczyli i przekazywali wiedzę z pasją etc., ale life is brutal i ludzie są różni, lepsi, gorsi i całkiem pop******eni. Jak przechodzę z córką koło grupki pijanych żuli czy dresów na osiedlu, którzy rzucają mięsem na lewo i prawo to co mam jej powiedzieć, "ojej, zamknij oczy, to się nie dzieje na prawdę?". To samo w szkole, jak nauczyciel demotywuje to się motywuje w domu, doucza, tłumaczy, pociesza. Takie jest życie, nie było, nie jest i nie będzie sprawiedliwe. A potem idzie taki ktoś do pracy i się "dziwi".
http://pu.i.wp.pl/k,...MTUy,f,mob1.jpg
No i właśnie to jest po części efekt powyższego. To nie uczeń jest leniem (a raczej jego rodzice), tylko nauczyciel używa złego koloru. No proszę Was
mikroos, 22 stycznia 2013, 11:08
Ale poczekaj
Nikt tu nie mówi, że zielony długopis sprawi, że z tępaka zrobi się geniusza. Chodzi jedynie o to (i na pewno masz tego świadomość), że ne jest tylko ważne to, co mówisz, ale też jak mówisz. Inaczej zabrzmi krytyka w rodzaju "napisałeś złą pracę", a inaczej "nie wszystko poszło jak trzeba, spróbuj popracować nad tym i tym". Suma takich drobnych krytyk i pochwał sprawia, że uczeń wie, że czeka go dużo pracy, ale też czuje, że jest dla niego nadzieja - jeżeli nie będzie jej czuł, podda się niemal na pewno.
Niekoniecznie. Wystarczy powiedzieć, że to co robią nie jest dobre i wytłumaczyć dziecku na zasadzie wzajemności, że ma właśnie okazję poczuć, jak niemiło jest drugiemu człowiekowi, kiedy ktoś przeklina albo wyzywa. Brzmi trochę inaczej, co? To tak, jak z pytaniem czy dziecko może pograć na komputerze - możesz mu powiedzieć "nie, bo nie odrobiłeś lekcji", a możesz też powiedzieć "jasne, zrób szybko lekcje i możesz grać". Mówisz dokładnie to samo, a odbiór jest zupełnie inny, bo motywujesz "na tak", a nie "na nie".
waldi888231200, 22 stycznia 2013, 11:08
Bajka jest prosta, podstawówka gratis, technikum/liceum 500miesięcznie (przy średniej powyżej 4.00 gratis), studia 1000miesięcznie (kredyt na studenta do zwrotu w ciągu 10lat). Minimalna płaca dla osoby z wyższym wykształceniem wyższa o 30%.
mikroos, 22 stycznia 2013, 11:12
Aż do ostatniego zdania się zgadzam, waldi.
waldi888231200, 22 stycznia 2013, 11:41
.... a co z ostatnim zdaniem jest nie tak.
radar, 22 stycznia 2013, 11:43
Dokładnie, to tylko pogłębi to co jest teraz, będzie się zatrudniać osoby bez wyższego wykształcenia.
waldi888231200, 22 stycznia 2013, 11:59
Idziesz na studia i tracisz 5lat, a biblioteka jest twoim drugim domem , zakładasz działalność i próbujesz coś rozsądnego wdrożyć albo masz kredyt do spłaty .
Teraz przedszkole stawia wymagania dwa języki, wyższe wykształcenie i minimalna płaca . Co to ma być ?? Żart.
mikroos, 22 stycznia 2013, 12:08
Nie widzę powodu, dla którego przeciętna osoba z wyższym wykształceniem miałaby zarabiać z definicji więcej, niż doskonały fachowiec po technikum.
@radar - pracodawcę interesuje nie papier, tylko umiejętności. Jeżeli ktoś idzie na byle jakie studia, to za brak zatrudnienia może winić tylko siebie. Przecież gdyby był dobrym fachowcem, to pracodawca tylko jeszcze chętniej by go zatrudnił - jeżeli tak nie robi, to o czymś to musi świadczyć.
waldi888231200, 22 stycznia 2013, 12:44
Fachowcem się zostaje jak w jakiejś dziedzinie zgodnie z wykształceniem powalczysz z 5 lat (inaczej jesteś co najwyżej wykwalifikowanym pracownikiem).
Jeśli studia będą płatne to nikt za darmo nie będzie pracował, to będą ludzie tworzący miejsca pracy.
Jeśli sobie za nie zapłaci to jest ok. ale myślę że jak płacisz to myślisz za co płacisz.
Obecnie Polska przypomina pasterski kraj a pracodawca najczęściej jest łapówkarskoukładowym burakiem
To się zmieni , bo ilość zaniedbanych wynalazków i dyscyplin naukowych jest porażająca.
mikroos, 22 stycznia 2013, 13:54
I właśnie dlatego nie ma sensu automatycznie płacić więcej człowiekowi z samym wyższym wykształceniem - decydujące jest doświadczenie, a nie papier.
Nie każdy z wyższym wykształceniem musi od razu zakładać firmę i tworzyć miejsca pracy.
Też tak myślałem, dopóki nie poszedłem na płatne studia i nie zobaczyłem zachowania niektórych kolegów z roku Chociaż faktycznie pocieszające jest, że przynajmniej robią to za własne pieniądze.
To jest osobna sprawa, ale drogę prowadzącą do tego rozwiązania wybrałbym inną niż Ty.
romero, 6 lutego 2013, 17:32
Pewnie się zdziwisz, bo myślisz pewnie że to pytanie retoryczne z odpowiedzią NIE.
Ale jest taki kraj Japonia, w krórym poziom przestepstw ludzi dorosłych jest dużo niższy niż w innych krajach tzw wysokocywilizowanych.
Ponieważ Japonia była przez stulecia taką enklawą nie kontaktującą się za bardzo ze swiatem zewnętrznym, ludzie mają tam zapewnę inną mentalność, inne priorytety, inne społeczne zachowania. Nie można tej jednak tej niskiej przetępczości dorosłych tłumaczyć, wychowaniem młodzieży czy podłożem genetycznym, gdyż przestępczość nieletnich jest podobnym poziomie co w innych krajach. Można oczywiście domniemywać że liczby kradzieży, morderstw etc. w tym kraju jest znacząco mniejsza bo istnieje tam etos pracy, postaw społecznych propaństwowym, czy wreszcie istnieniem mafii, która nie toleruje przestępstw innych osobników na swoim terytorium, ale jest też jedna rzecz którą Japonia różni się od reszty świata.
Są nią właśnie poprawczaki.
Nie są to jednak takie twory jak u nas gdzie trafiająca młodzież ma mieć "za karę" ciężej niż do tej pory. A co skutkuje jedynie "nauką" bandyterki i dalszą demoralizacją.
Otóż w Japonii są to kurorty dla tej trudnej młodzieży, z kortami, basenami, dobrymi nauczycielami, pięknymi pokojami oczywiście z TV i komputerami itd. Ktoś po prostu podszedł do pojęcia "resocjalizacji" w sposób naukowy, a nie dokrynalny typu przypierzmy gówniarzowi za karę bo coś złego zrobił a się napewno raz na zawsze oduczy bić czy kraść.
Czy zdaje to egzamin? Powrót na ścieżkę występku tych resocjalizownych pełnoletnich już japończyków jest na poziomie 5%. Więc możesz porównać to sobie ze skutecznościa naszych poprawczaków i odpowiedzieć sobie na pytanie, które na początku zadałeś.
Ludwik, 11 lutego 2013, 03:47
Tez kiedys czytalem taka rade, ale nie pamietam gdzie.
Ludwik Kowalski