Nietoperze kontra ćmy – walka na podchody
„Wieczna wojna" pomiędzy ćmami a ich naturalnymi wrogami - nietoperzami jest doskonałym przykładem ciągłego doskonalenia technik ataku i obrony. Nietoperze lokalizują swoje ofiary przy pomocy ultradźwiękowego radaru. Ćmy, z biegiem ewolucji, wykształciły sobie futerko, które pochłania ultradźwięki - niczym antyradarowe powłoki niewidzialnych samolotów - i pozwala im się lepiej kryć. Różne gatunki nietoperzy wykształciły sobie umiejętność używania różnych częstotliwości i nie zawsze ta ochrona wystarcza. Również przy większej głośności sygnału skuteczność futerka się zmniejsza. Część gatunków ciem w odpowiedzi wykształciła sobie proste „uszy", komórki słuchowe pozwalające usłyszeć nadlatującego wroga z daleka i uciec z toru jego lotu. Nie zawsze się to udaje, ponieważ nietoperze mają i na to radę: latają nie prosto, lecz ruchem falistym. Co na to ćmy? Niektóre potrafią, słysząc nietoperza, złożyć skrzydła i spaść na ziemię, gdzie są bezpieczne. To istny wyścig zbrojeń.
Naukowcy odkryli właśnie nową technikę, dającą wybranym nietoperzom nową przewagę w tej bezustannej walce. Europejski nietoperz mopek (Barbastella barbastellus) nauczył się obniżać siłę ultradźwiękowego sonaru do poziomu, przy którym ćma nie może go usłyszeć. To pierwszy znany przypadek użycia technik „skradania się" przez nietoperze w polowaniu.
Holger Goerlitz z angielskiego University of Bristol, który odkrył tę nową kartę wojny, napracował się nad nią sporo. Żeby ocenić rzeczywistą głośność pisku nietoperzy trzeba również znać dokładnie odległość, z jakiej ją rejestrujemy. Zespół uczonych zainstalował sieć mikrofonów w miejscu, gdzie co noc przelatywały nietoperze. Różnice w czasie i głośności rejestrowania pisku nietoperza pozwalały ocenić jego odległość a więc również rzeczywistą głośność. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ mikrofony rejestrowały jednocześnie dźwięki około setki nietoperzy. Ponieważ jednak nietoperze potrafią odróżnić własny pisk od cudzego, było to możliwe również dla współczesnej techniki.
Okazało się, że mopek generuje dźwięk o głośności 94 decybeli. Porównując go do dźwięków słyszalnych przez człowieka, odpowiada to hałasowi zatłoczonej autostrady. Dla porównania, europejski nietoperz borowiaczek (borowiec Leislera, Nyctalus leisleri) generuje hałas o sile 127 decybeli - tyle, co ryczące wuwuzele, albo przelatujący odrzutowiec. Może to więc lepiej dla nas, że nie słyszymy częstotliwości używanych przez nietoperze?
Ale żeby mieć pewność, że osłabienie siły ultradźwiękowego sygnału daje mopkom jakieś korzyści, trzeba było udowodnić, że ćmy naprawdę nie słyszą tego pisku. Dokonano tego poprzez uwięzienie ciem na trasie przelotu nietoperzy i monitorowanie ich systemu nerwowego, połączonego z komórką słuchową. Radar nietoperza borowiaczka ćmy słyszały już z trzydziestu metrów. Sprytny mopek zaś potrafił niepostrzeżenie podlecieć do tych samych ciem aż na 3,5 metra. Przewaga miażdżąca.
Do kompletu badań Holgera Goerlitza i jego zespołu brakowało jeszcze oceny skuteczności nowej techniki nietoperzy. Czy naprawdę dają im znaczącą przewagę? Jak ocenić, ile i jakich owadów dany nietoperz zjada? Zespół bristolskiego uniwersytetu opracował zespół genetycznych znaczników, pozwalający zidentyfikować zjadane gatunki w nietoperzych odchodach. Według tych badań, aż 89 procent pożywienia mopków to ćmy, zaś aż 85% ciem to ćmy posiadające komórki słuchowe. Dla odmiany, w menu borowiaczka (który używa podobnej częstotliwości, co mopek, ale piszczy głośniej) ćmy stanowią najwyżej 56 procent.
Nie jest znany żaden inny ewolucyjny zysk z używania cichszej echolokacji, poza większą skutecznością łapana tych właśnie ciem. I ma to swoją cenę: możliwość zbliżenia się do wybranej ofiary w zamian za mniejszą ogólną skuteczność wykrywania celu. Ale, jak dodaje Gorelitz, ćmy są doskonałym źródłem pożywienia: duże, tłuste i dające wiele energii. Per saldo zatem ciche polowanie się opłaca.
Naukowcy przygotowali również do posłuchania próbki dźwiękowe pisku mopka oraz borowiaczka. Mają one dziesięciokrotnie, cyfrowo zmniejszoną częstotliwość, aby można było je usłyszeć.
Komentarze (4)
cyberant, 23 sierpnia 2010, 09:54
coś mi nie gra.. skoro zmniejszył siłę sygnału a ćma ma futerko pochłaniające to nie zobaczy ćmy... przecież inne nietoperze zwiększają siłę głośności żeby się fale od ćmy odbiły... a nie zostały pochłonięte. Tak przynajmniej można wywnioskować z tego tekstu. Dziwna rozbieżność stawiająca pod znakiem zapytania tą teorię.
Jurgi, 23 sierpnia 2010, 11:31
Siła sygnału maleje z odległością przecież. Futro nie oznacza całkowitej niewidzialności, a tylko powyżej pewnego dystansu. Mopki muszą podlecieć bliżej, żeby wykryć ćmę, ale w zamian jej nie ostrzegają.
Jarek Duda, 25 sierpnia 2010, 12:45
Różnica między 94 a 127 decybele to jakieś 2000 razy mniejsza moc. Maleje ona z kwadratem odległości, czyli przy takich samych warunkach oznacza on 44 razy mniejszy zasięg sonaru ... to jednak trochę sporo ...
Używa on krótszych sygnałów, więc mam wrażenie że nie chodzi o moc szczytową tylko średnią, co odrobinę poprawia sytuację kosztem mniejszej rozdzielczości czasowej.
Pewnie borowiczak miał trochę słabszą selekcję naturalną do doskonalenia detekcji jako jakości komórek odbierających drgania, ale pewnie tutaj oba nietoperze są na granicy tego co biologia może zaoferować.
To byłby dość delikatny efekt, ale ultradźwięki powinny odrobinę modyfikować zachowanie włosków nietoperza - może potrafi on w pewnym stopniu wykorzystywać informację z mieszków włosowych?
Poprawy zasięgu należy chyba raczej głównie szukać w np. szerszym przewodzie słuchowym (co pewnie zmniejsza rozdzielczość przestrzenną jak przesłona aparatu), zawężeniem spektrum dźwięku przez odpowiednią konstrukcję ślimaka ... ale i większym ofiarom i innej strategii polowań.
W każdym razie przydałyby się badania w których można by rzeczywiście porównać odległość(i kąt?) w której różne nietoperze reagują na różne ćmy.
Dla pocieszenia dla mopka, słabszy sygnał to też myślę że całkiem spora oszczędność energetyczna - mniejszy wydatek na wytwarzanie sygnału, ale i konstrukcję aparatu mowy, czaszki i ich ciągłą reperację ... ogólnie to muszą mieć kompletnie inną strategię na życie
Marek Nowakowski, 25 sierpnia 2010, 20:40
Co do łańcucha pokarmowego i ptaszka zjadającego węża to, może być na odwrót jeśli ptaszyna się nie wykluł i jajko jest połknięte przez gada bez odnóży (nie wiem, gdzie ptaszyna gniazduje czy na wysokości lub nisko ale łańcuch pokarmowy człowiek, może zaburzyć podając ręcznie jajko z zarodkiem czy zbuka - zje wąż zgnilaka?). A jak kiedyś dla węża wyewolują skrzydła to poleci na wysokośc do gniazda i to jajco sam zje, gdy ptaszyna opiekujący się gniazdem odleci polować na inne pełzaki albo brata dalszego żmijki tej latającej, któremu skrzydeł matka natura jeszcze nie dała lub nie są gotowe do lotu, bo za słabe. Wtedy łańcuch może być nieaktualny lub zmieniony genetycznie? Lew, może zjeść człowieka jak i człowiek lwa zależy od sytuacji kto kogo uśmierci pierwszy! Dla wsystkożerców karmą wszystko jest.
A tak przy okazji to czym zajadał się Batman? Bo gacek wielkouch tylko owadami?
Jak cmy mają być bezpieczne na "ziemi", gdy spadną w trawem, a tam jest gryzon . . . zje cmę? A jak na asfalt spadnie to samochód, może rozjechac lub pijany rowerzysta bez świateł, bo mu dynamo spadło albo bateria siadła w lampie. "Ziemia" tutaj, moze byc w znaczeniach innych: piach, torf, żwir. A i nad wodą cmy mogą latać to i rzuci się na nią ryba jakaś drapieżna?
Jeśli ćma Wam wleci do pokoju skuszona światłem to, można ją zjeść niczymn nietoperz, a wabikiem karmy jest światło!