Wyciągi roślinne na cukrzycę i nowotwory
Cukrzyca to choroba metaboliczna, w przypadku której liczba przypadków zachorowań rośnie najszybciej na świecie. Ostatnie badania pokazały jednak, że w walce z nią można wykorzystać wyciągi z aborygeńskich oraz indyjskich ziół. Niewykluczone, że część z nich znajdzie też zastosowanie w leczeniu nowotworów.
Naukowcy ze Swinburne University of Technology zidentyfikowali gatunki roślin, które da się zastosować, by lepiej kontrolować poziom glukozy w cukrzycy typu 2., a także powikłania tej choroby, w tym przyrost wagi, nadciśnienie oraz immunosupresję.
Pracując nad doktoratem, Vandana Gulati zbadała 7 aborygeńskich i 5 ajurwedyjskich roślin leczniczych. Przyglądała się wpływowi 12 ekstraktów na wychwyt glukozy i adipogenezę, czyli tworzenie tkanki tłuszczowej, a także ewentualną aktywność przeciwnowotworową w dwóch liniach komórkowych.
Okazało się, że wśród roślin aborygeńskich akacja Acacia kempeana i sandałowiec Santalum spicatum stymulowały wychwyt glukozy, a Acacia tetragonophylla, Beyeria Ieshnaultii i Euphorbia drummondii znacząco ograniczały gromadzenie tłuszczu w adipocytach.
Wśród roślin ajurwedyjskich wyciąg z Curculigo orchioides pobudzał wychwyt glukozy i zmniejszał akumulację kropli lipidów w komórkach tłuszczowych, a sandalin (Pterocarpus marsupium) i Andrographis paniculata ograniczały akumulację tłuszczu w adipocytach.
Ponadto wyciąg z obu badanych akacji - A. kempeana i A. tetragonophylla - wykazywał silne działanie w stosunku do komórek raka szyjki macicy.
Prof. Enzo Palombo podkreśla, że by poczynić dalsze postępy, konieczne są badania na modelach zwierzęcych i ludziach.
Komentarze (9)
Użytkownik-7423, 26 maja 2015, 14:00
Bardzo dobrze, że kombinują z roślinkami, to niedoceniane źródło silnych (po ekstrakcji np. alkoholowo-wodnej) substancji chemicznych, zwykle mało szkodliwych dla organizmu i sprawdzonych na pokoleniach ludzi poddających się kuracjom medycyny ludowej.
Podobno szympansy znają kilkadziesiąt roślin pomagających w rozmaitych dolegliwościach.
A my?
Jajcenty, 26 maja 2015, 14:29
kilkaset? Z rozpaczy po odstawieniu kawy pijam: bratek, pokrzywę, morwę, kminek, kapary. W każdym większym markecie półki uginają się herbat ziołowych.
DO dyspozycji są również różne egzotyczne, jagody, wyciągi z sekretnych lian amazońskich, nasza przaśna huba (nie mam pojęcia co leczy - może otyłość portfela), Każśś <- w tym miejscu zdechł sterownik klawiatury:) a tyle chciałem jeszcze napisać...
Użytkownik-7423, 26 maja 2015, 14:35
Nie mówię o roślinach jadalnych czy nietoksycznych, ale tych o udokumentowanym działaniu?
Jajcenty, 26 maja 2015, 14:49
Każdy chwast na polu ma jakieś działanie, ale ja wolę kwas salicylowy od kory brzozowej i wygrzewania w piecu przez trzy pacierze.
Nie wiem czemu, ale ufam że te zioła co je w aptece nabywam to mają udokumentowane działanie. Postuluję, że nasza wiedza o ziołach jest większa od szympansiej, ale oczywiście mogę się mylić.
Użytkownik-7423, 26 maja 2015, 14:54
Trzeba odróżnić pobożne życzenia, działanie magiczne i symboliczne roślin, a faktyczną przydatność do leczenia i jego powtarzalność w populacji.
To, że pijemy meliskę, kładziemy sobie rumianek, a dzieciom dajemy koperek na wiaterek, to nie jest działanie lecznicze, bo po ryżu i kartoflach też sraczka przejdzie, ale to nie są leki.
http://pl.m.wikipedia.org/wiki/Farmakopea
Jajcenty, 26 maja 2015, 14:59
No tu przesadziłeś. Penicylina pozostaje lekiem niezależnie od tego, że można zakażone rany leczyć krowim moczem i okładami z krowiego nawozu (Indie) i część ludzi zdrowieje.
Użytkownik-7423, 26 maja 2015, 15:12
Penicylina tak, pleśń nie (bo nie każda pleśń daje antybiotyk działający w ustroju).
O to mi chodzi.
O opracowanie standaryzowanych na zawartość konkretnego składnika wyciągów z roślin, 10-15 razy dają się kondensować bez wielkiego problemu technologicznego.
A przewaga takich substancji nad syntetykami jest moim zdaniem znaczna, bo najwyżej lekko podtrują wątrobę i tyle.
Niestety, takie prace przeprowadza się tylko z braku alternatywy przy jakimś schorzeniu, bo są trudności z patentem natury i presją lobby farmaceutycznego.
Zdaje mi się, że roślin "zielarskich" znanych na świecie jest kilka tysięcy, z tego na bank kilkaset bezpiecznych leków da się zrobić, a jak na razie mamy tylko jakąś morfinę, kokainę, żeńszenie, kilka innych adaptogenów, trochę trujących alkaloidów na serce i nerki, kurrarę i coś tam jeszcze, ale niewiele.
Szkoda.
dajmon, 27 maja 2015, 00:09
Mam wrażenie, że komentujesz medycynę z przełomu XIX i XX w. W takim razie zaznaczam, że mamy wielokrotnie więcej leków pochodzenia roślinnego niż Ci się wydaje.
Użytkownik-7423, 27 maja 2015, 07:20
"Pochodzenia roślinnego" raczej, czyli generyk lub analog pierwotnie roślinnej substancji, otrzymywany syntetycznie?
Jasne, ale mnie chodzi o wyciągi z roślin, a nie produkt laboratorium syntez chemicznych, różnica jest olbrzymia.