Hormon łożyskowy wpływa na ryzyko depresji poporodowej
Mierzenie poziomu łożyskowej kortykoliberyny (ang. placental corticotropin-releasing hormone, pCRH) mogłoby pomóc we wskazaniu kobiet z grupy podwyższonego ryzyka depresji poporodowej.
Na razie badania zespołu Laury Glynn z Chapman University wskazują wyłącznie na korelację, nie na związek przyczynowo-skutkowy, dlatego trzeba jeszcze sprawdzić, z jakim mechanizmem mamy w ogóle do czynienia.
Jak tłumaczy Glynn, w trakcie ciąży łożysko wydziela zmienne ilości pCRH. Tuż przed porodem poziom hormonu ostro wzrasta. Naukowcy sądzą, że pCRH wpływa na moment rozpoczęcia akcji porodowej, dlatego nazywa się go zegarem łożyskowym. Kobiety rodzące przedwcześnie mają wyższe stężenia pCRH niż ciężarne, u których rozwiązanie następuje w terminie.
Amerykanie mierzyli poziom pCRH u 170 kobiet w 15., 19., 25., 31. i 36. tygodniu ciąży. Psycholodzy oceniali też nasilenie objawów depresyjnych 3 i 6 miesięcy po porodzie. Okazało się, że panie, u których w okolicach połowy ciąży (25. tyg.) stężenie łożyskowej kortykoliberyny było wysokie, trzy miesiące po porodzie częściej cierpiały na depresję. Zespół nie natrafił na istotny statystycznie związek między poziomem pCRH a depresją 6 miesięcy po rozwiązaniu.
Dysponując taką wiedzą, można identyfikować kobiety z grupy ryzyka jeszcze przed urodzeniem dziecka. Interweniując na wczesnym etapie, eliminowałoby się negatywny wpływ obniżonego nastoju matki na rozwój niemowlęcia. Glynn nie wie, czemu poziom pCRH pozwala wnioskować o ryzyku depresji poporodowej, ale podejrzewa, że układ hormonalny pewnych kobiet dłużej dochodzi do przedciążowego stanu.
Biorąc pod uwagę fakt, że stężenie pCRH w ciąży ma jakiś związek z nastrojem 3 miesiące, ale już nie pół roku po porodzie, nie da się wykluczyć, że wczesna i późna forma depresji poporodowej mają po prostu inne podłoże.
Komentarze (0)