Znany od dekad lek na alkoholizm pomocny przy terapii antynowotworowej
U pewnej 38-latki nowotwór piersi dał przerzuty do kości. To bardzo zły prognostyk. Kobieta zaczęła pić nałogowo alkohol, a lekarze przestali leczyć jej nowotwór. Podawano jej wyłącznie lek zwalczający alkoholizm. Gdy 10 lat później pacjentka zmarła po wypadnięciu z okna, wyniki autopsji zaskoczyły ekspertów. Okazało się, że w jej szpiku niemal nie ma komórek nowotworowych
Wydarzenia z 1971 roku i następujące po nich badania sugerowały, że liczący sobie 60 lat lek disulfiram, stosowany w terapii awersyjnej, gdyż po spożyciu alkoholu osoba go zażywająca odczuwa bardzo nieprzyjemne objawy, może pomagać w terapii przeciwnowotworowej. Jednak przez ostanich 40 lat nie wiedziano, jak disulfiram działa, zatem naukowcy zbytnio się nim nie interesowali
Ostatnio czesko-duńsko-amerykański zespół naukowy postanowił bliżej przyjrzeć się temu środkowi. Uczeni najpierw przeanalizowali wielką duńską bazę danych, w której znajdują się informacje o 240 000 osób, u których w latach 2000-2013 zdiagnozowano nowotwór. W bazie zanotowano też, jakie leki pacjenci przyjmują. Okazało się, że ponad 3000 z nich było alkoholikami leczonymi disulfiranem (nazwa handlowa Antabuse). Analiza wykazała, że u 1177 pacjentów, którzy przyjmowali disulfiran przez cały czas, odsetek zgonów z powodu nowotworu był o 34% niższy, niż u pozostałych pacjentów, którzy w pewnym momencie przestali przyjmować ten lek.
Naukowcy przeprowadzili następnie badania laboratoryjne i potwierdzili, że u myszy z nowotworem piersi disulfiram spowalnia rozwój guza, szczególnie w połączeniu z suplementacją miedzią, o której już wcześniej wiedziano, że wzmaga działanie disulfiramu. W trakcie badań stwierdzono, że gdy disulfiram jest metabolizowany to jego główny metabolit, dikokarb tworzy z miedzią związek, który blokuje mechanizm, za pomocą którego komórki pozbywają się nieprawidłowych białek. Komórki nowotworowe giną częściowo właśnie wskutek stresu wywołanego nagromadzeniem się takich białek.
Co prawda niektóre leki przeciwnowotworowe działają w podobny sposób, jednak disulfiram bierze na cel specyficzny mechanizm molekularny i prawdopodobnie dlatego jest tak efektywny. Jiri Bartek z Centrum Badań Duńskiego Towarzystwa Badań nad Nowotworami mówi, że kolejną zagadką jest to, dlaczego disulfiram nie szkodzi zdrowym komórkom, nawet gdy jest przyjmowany przez lata. Być może wskazówką jest tu fakt, iż z nieznanych powodów w komórkach nowotworowych stężenie metabolitów miedzi jest 10-krotnie wyższe niż w komórkach zdrowych.
Naukowcy podkreślają jednak, że disulfiram nie jest lekiem na wszystkie rodzaje nowotworów. Na razie jedno z badań klinicznych wykazało, że w połączeniu z chemioterapią przedłuża życie osób cierpiących na nowotwory płuc, w których pojawiły się przerzuty. Teraz Bartek i jego zespół rozpoczynają badania wpływu disulfirmau i miedzi na dające przerzuty nowotwory piersi, odbytu oraz na glejaka.
Disulfiram jest bardzo obiecującym kierunkiem badań, chociażby dlatego, że od wielu dziesięcioleci wiadomo, iż lek jest bezpieczny. Jednak z drugiej strony, jak zauważa Bartek, koncerny farmaceutyczne nie będą zainteresowane badaniami w tym kierunku i uzyskiwaniem pozwolenia na stosowanie disulfiramu w leczeniu nowotworów, gdyż wygasła już ochrona patentowa na ten lek. Jeśli jednak kolejne badania wykażą jego skuteczność, nic nie będzie stało na przeszkodzie, by onkolodzy zapisywali – niedrogi przecież – disulfiram swoim pacjentom.
W Polsce disulfiram sprzedawany jest pod nazwą Esperal.
Komentarze (0)