Doping, czyli rzecz o zawartości sportu w sporcie
Sport i rywalizacja od zawsze pociągały ludzi. Zmagania zawodników były już dla starożytnych niezwykle ważne, a ich zwycięzcy wnet stawali się bohaterami dla całych społeczności. Nic więc dziwnego, że każdy ze sportowców starał się za wszelką cenę osiągnąć jak najlepszy wynik. Jak pokazuje historia, nie zawsze osiągali ten cel uczciwie.
Sprawa dopingu staje się szczególnie istotna podczas igrzysk olimpijskich. Jest to najbardziej prestiżowa impreza sportowa świata i druga, po mistrzostwach świata w piłce nożnej, najchętniej oglądana w telewizji. Spotkanie, które jeszcze 112 lat temu, gdy wskrzeszano tę piękną grecką tradycję, miało być manifestacją pokoju i jedności, dziś stało się wartym miliardy dolarów spektaklem. Czy zawodnicy, skuszeni korzyściami wynikającymi z wygranej, sięgną po doping? Czy zostaną na tym przyłapani? Dlaczego w ogóle walczymy z dopingiem i czy ma to sens? To pytania, które z pewnością zada sobie wielu widzów oglądających rozpoczynającą się właśnie olimpiadę.
Początki
Różne metody wspomagania organizmu są stosowane od bardzo dawna. Już starożytni greccy atleci używali specjalnych diet, złożonych głównie z mięsa, by wzmocnić się przed rywalizacją, a etiopscy wojownicy żuli surowe ziarna kawowca dla poprawy wydolności. Prawdziwa rewolucja przyszła jednak wraz ze stopniowym rozwojem sportu zawodowego oraz odnowionego w 1896 roku ruchu olimpijskiego.
Początkowo nie istniały żadne regulacje dotyczące metod stymulacji organizmu w sporcie. Zaczęło się to jednak zmieniać, gdy zauważono, że w pogoni za spełnieniem słynnej idei citius-altius-fortius (łac. „szybciej-wyżej-mocniej") zawodnicy byli gotowi narażać własne ciała na zagrożenie. Już na trzecich igrzyskach olimpijskich Thomas Hicks, zwycięzca maratonu, przyjmował w czasie wyścigu(!), surowe jajka, brandy oraz... zastrzyki strychniny, które podawał mu jego trener. Czy spowodowało to wybuch skandalu? Wręcz przeciwnie - po zwycięstwie Amerykanina strychnina stała się popularnym „dopalaczem", uznawanym nawet za niezbędny do przetrwania w sportach wytrzymałościowych.
Inną popularną wówczas używką, stosowaną głównie przez kolarzy, była kokaina. Albert Londres, francuski dziennikarz, opisuje w swojej książce Les Forçats de la Route („Skazańcy na drodze"), wypowiedź Henri Pélissiera, jednego z uczestników morderczego wyścigu kolarskiego Tour de France: Chcecie wiedzieć, jak to wytrzymujemy? [w tym momencie zawodnik wyciągnął z torebki kilka fiolek]: To kokaina, dla naszych oczu. A to chloroform, dla naszych dziąseł. Po wyciągnięciu jeszcze kilku pudełek z tabletkami powiedział krótko: Tak naprawdę, trzyma nas przy życiu dynamit. Tak drastyczne przypadki dopingu sprawiły, że wprowadzenie regulacji było konieczne.
Pierwsze próby walki z szkodliwymi formami poprawy wydolności podjęła Międzynarodowa Federacja Lekkoatletyki Amatorskiej (IAAF, od ang. International Amateur Athletic Federation), zakazując w 1928 r. stosowania „substancji stymulujących". Przepis ten pozostał jednak martwy, gdyż definicja była zbyt niejasna, a techniki pozwalające na wykonanie jakichkolwiek testów antydopingowych jeszcze nie istniały. W następnych dekadach do walki z niedozwolonymi środkami dołączały kolejne federacje, lecz żadna z nich nie przeprowadzała badań na obecność zabronionych substancji.
Pierwsze próby walki z dopingiem
Przełom nadszedł dopiero w roku 1960, gdy na trasie wyścigu kolarskiego w czasie Igrzysk w Rzymie zmarł reprezentujący Danię Knud Enemark Jensen. Dla władz sportowego świata stało się jasne, że zakazy nie przynoszą efektów i konieczne jest badanie sportowców w poszukiwaniu substancji wspomagających. Po sześciu latach od śmierci Duńczyka Międzynarodowa Unia Kolarstwa (UCI) oraz odpowiedzialna za piłkę nożną FIFA wprowadziły testy pozwalające na wykrycie najczęściej stosowanych narkotyków. Na igrzyskach olimpijskich przeprowadzono je po raz pierwszy w roku 1968. Pokusa zwycięstwa i sławy wciąż była jednak wielka...
W czasie, gdy udało się ograniczyć używanie kokainy i podobnych do niej związków, trenerzy i sportowcy odkryli nowe formy „wspomagania". Tym razem jednak, nie dawały one chwilowego wzmocnienia potrzebnego na finiszu maratonu, lecz pozwalały na szybkie rozbudowanie tkanki mięśniowej. Mowa, oczywiście, o sterydach anabolicznych. Jeden z najsłynniejszych przypadków ich stosowania dotyczył drużyny pływaczek z NRD. Zawodniczki, stymulowane najprawdopodobniej testosteronem, najpierw zdobyły 10 z 14 możliwych złotych medali na Mistrzostwach Świata w Belgradzie w 1973, a trzy lata później wygrały w 10 spośród 12 finałów na Igrzyskach Olimpijskich w Montrealu. Trener Niemek, zapytany o ich podejrzanie niski głos, odpowiedział słynnymi słowami one tu przyjechały pływać, nie śpiewać. Reprezentacja NRD była jednak bezkarna, gdyż nie istniały przepisy zakazujące stosowania hormonów steroidowych.
Komentarze (10)
Gość Guardian, 11 sierpnia 2008, 00:23
I dlatego mi ani trochę nie żal, gdy jakiś sportowiec umiera od dopingu. Ale to są farciarze, bo Ci, którzy przeżyją zapłacą za to na starość i to srogo. Przykre to jest, ale prawdziwe, i nie widzę jakiejkolwiek drogi aby problem dopingu rozwiązać.
mikroos, 11 sierpnia 2008, 06:55
A co myślicie o jednej z "alternatywnych" koncepcji walki z dopingiem? Mówi ona o tym, że zawodnicy profesjonalni mieliby mieć prawo przyjmować dowolne stymulanty bez jakiejkolwiek kontroli, a badaniom podlegaliby wyłącznie amatorzy, którzy nie walczą o żadną stawkę.
Smutna prawda jest taka, że ludzie chcą igrzysk, więc chcą oglądać bicie kolejnych rekordów i pokonywanie kolejnych granic. Dla części z nich byłby sport zawodowy i koksiarze, zaś dla tych, którzy naprawdę chcę oglądać/uprawiać sport, byłyby kontrole antydopingowe. Uniknęłoby się w ten sposób stwierdzeń, że "każdy bierze, a łapią tylko niektórych".
Gość Guardian, 11 sierpnia 2008, 12:47
Wiesz, denerwuje mnie jednak jeden fakt w całym dopingu. Bo Ci ludzie biorą taką chemię, która innych leczy (chociażby beta mimetyki, czy hormon wzrostu). Niektórzy po nie czekają w kolejkach, lub wydają na nie spore pieniądze - dlaczego ma się to w ten sposób marnować? Ja jestem jednak za koncepcją zerowania rekordów i dużego wkładu pieniędzy w czystkę sportowego grona - choć tak na prawdę zawsze sukces takich działań będzie zależał od samych sportowców, ale popatrzmy na Kanadę - im się udało.
Gość fakir, 11 sierpnia 2008, 21:24
mikroos, 12 sierpnia 2008, 10:04
Odpowiem dość przewrotnie. Dzięki temu, że lek jest zużywany także przez sportowców (lub ich lekarzy/fizjologów), którzy są gotowi za niego płacić, jednostkowa cena preparatu może spaść.
Gość Guardian, 12 sierpnia 2008, 14:59
Ale to już jest czysta teoria, tak samo jak zaczniemy wyrzucać chleb w błoto i dzięki popytowi nań jego cena spadnie (a chyba to miałeś na myśli, jeżeli nie zrozumiał, proszę wytłumacz). No fajnie, ale mi się to nie podoba.
mikroos, 12 sierpnia 2008, 16:53
Mnie też się to nie podoba. Ja jedynie stwierdziłem fakt.
A porównanie do chleba jest trochę nietrafne. Cena jednostkowa chleba jest minimalnie wyższa od kosztów produkcji. W przypadku leków produkcja dawki jest bardzo tania, a cały koszt jest związany z kosztami koniecznymi dla opracowania technologii. Z tego powodu im więcej sprzedasz, tym bardziej możesz obniżyć cenę.
Gość Guardian, 12 sierpnia 2008, 17:31
No tak, zgadzam się. Aczkolwiek suma sumarum wydaje mi się, że prędzej komuś leku braknie, niż spadnie jego cena - ale to jest tylko moje zdanie. A mówiąc o chlebie, nie chciałem obrazować wartości gospodarczych problemu, lecz raczej podmiot - wyrzucenie chleba do śmieci wydaje mi się równie nieodpowiednie jak wyrzucenie leków, które innym mogą ułatwiać życie.
mikroos, 12 sierpnia 2008, 18:41
To są zbyt wielkie pieniądze, by firma nie była w stanie odpuścić sobie szansę na tak wielki zysk. możliwości produkcyjne się nie bój.
Natomiast o marnowaniu leków napisałem już wcześniej - nie popieram go. Ale powtarzam, że piszę o aspekcie czysto finansowym tej sytuacji.
Dr.Witt, 22 listopada 2008, 13:29
btw: Jak nazywa się Pani na drugiej stronie artykułu? ;D
A co do tematu to biorący doping mogą oszukać innych sportowców, różne testy i itp, ale nigdy nie oszukają samych siebie i zawsze będą wiedzieć że nie wygrali uczciwie...