Dzieci spożywają więcej cukru, niż zalecane maksimum dla dorosłych
Amerykańskie dzieci w bardzo młodym wieku zaczynają spożywać cukier dodawany do żywności. Najnowsze badania ujawniły, że wiele dzieci w wieku 12-36 miesięcy spożywa więcej cukru niż maksymalna dzienna dawka zalecana dla dorosłych.
Wspomniane badania wykazały, że 99% z reprezentatywnej próbki dzieci w wieku 19-23 miesięcy spożywa każdego dnia średnio 7 dodatkowych łyżeczek cukrów dodanych. Co więcej, cukry dodane znajdują się w diecie aż 60% dzieci, które nie ukończyły jeszcze 1. roku życia. Tymczasem konsumpcja cukrów dodanych jest powiązana z otyłością, próchnicą, astmą i stanowi czynnik ryzyka dla rozwoju chorób serca, wysokiego poziomu cholesterolu i wysokiego ciśnienia krwi. Spożywanie cukrów dodanych przez dzieci może wpływać na ich zwyczaje żywieniowe, przez co w późniejszym życiu będą się gorzej odżywiały.
To pierwsze nasze badania nad spożyciem cukrów dodanych u dzieci poniżej 2. roku życia. Nasze wyniki pokazują, że konsumpcja takich cukrów rozpoczyna się we wczesnym dzieciństwie, a poziom spożycia przekracza zalecane dawki, mówi główna autorka badań Kirsten Herric, epidemiolog żywienia z Centrów Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC).
Nie ma chemicznej różnicy pomiędzy naturalnymi cukrami znajdującymi się w owocach, warzywach czy mleku, a cukrami dodawanymi w procesie przetwarzania i przygotowywania żywności. Organizm w identyczny sposób metabolizuje te cukry. Jednak cukry dodane są bardziej szkodliwe dla zdrowia niż cukry naturalne, gdyż zastępują one inne składniki odżywcze i w znaczniej mierze przyczyniają się do wzrostu liczby spożywanych kalorii. Pożywienie zawierające cukry dodane jest najczęściej ubogie w składniki odżywcze, które znajdujemy w pożywieniu zawierającym naturalne cukry.
Najłatwiejszy sposób na zmniejszenie ilości cukrów dodanych to spożywanie tych produktów, o których wiemy, że nie ma w nich cukrów dodanych, takich jak świeże warzywa czy owoce, radzi Herrick.
Uczona oparła swoje badania na danych dotyczących 800 dzieci w wieku 6-23 miesięcy, które brały udział w 2011-2014 National Health and Nutrition Examination Survey. W rodzinach, które brały udział w badaniach, rodzice przez 24 godziny odnotowywali każdy pokarm, które przyjęły ich dzieci. Na tej podstawie naukowcy wyliczali ilość spożytego cukru dodanego. Pod uwagę brano cukier dodawany w każdej formie, zarówno cukier trzcinowy, syrop glukozowo-fruktozowy, miód i inne. Nie liczono natomiast słodzików nie zawierających kalorii oraz naturalnych cukrów.
Badania wykazały, że danego dnia aż 85% dzieci przyjmowało cukry dodane, a ich konsumpcja rosła z wiekiem. W grupie dzieci w wieku 6-11 miesięcy cukry dodane spożywało 60% badanych, a średnie ich spożycie nie przekraczało 1 łyżeczki. W grupie 12-18 miesięcy cukry dodane spożywało jużj 98% dzieci, a średnie spożycie wynosiło 5,5 łyżeczki. W wieku 19-23 miesięcy cukry dodane – średnio 7 łyżeczek dziennie – spożywało 99% dzieci.
Obecnie w USA nie istnieją zalecenia dotyczące cukrów dodanych w diecie dzieci poniżej 2. roku życia. Jednak już wkrótce powstanie kolejna wersja zaleceń i w 2020-2025 Dietary Guidelines for Americans (DGA) zostaną uwzględnione zalecenia dotyczące cukrót dodanych u tak małych dzieci. Zgodnie z obecnymi zaleceniami maksymalne dzienne spożycie cukrów dodanych w przypadku osób w wieku 2-19 lat nie powinno przekraczać 6 łyżeczek, a w przypadku dorosłych nie powinno być to więcej niż 9 łyżeczek. Większość Amerykanów przekracza te zalecenia. Gdy tylko dzieci zaczynają jeść przy stole, rodzice podają im to, co sami jedzą. A z innych badań wiemy, że dorośli spożywają więcej cukrów dodanych niż zalecane maksimum, mówi Herrick.
Podczas najnowszych badań nie sprawdzano, które pokarmy w największym stopniu przyczyniają się do spożywania cukrów dodanych przez dzieci. Z innych badań wiemy, że są to płatki śniadaniowe, wypieki i inne desery, słodzone napoje, jogurty i słodycze.
Herrick zauważył też, że o ile w wieku 6-11 miesięcy nie występują różnice pomiędzy grupami etnicznymi, to już w wieku 12-23 miesięcy najwięcej cukrów dodanych spożywają dzieci z czarnych rodzin, które nie mają hiszpańskich korzeni, a najmniej, dzieci z białych rodzin o niehiszpańskich korzeniach.
Komentarze (9)
darekp, 12 czerwca 2018, 06:34
To w ogóle ciekawa sprawa, jak to się dzieje, że dzieci są generalnie zdrowsze od dorosłych w starszym wieku, pomimo tego, że te pierwsze żrą całą masę szkodliwych dla zdrowia produktów, na które ci drudzy nie mogą sobie pozwolić ze względu na stan zdrowia;) Wiem po sobie. Wielu rzeczy, które z chęcią zjadłbym jako dziecko, teraz już "nie tykam"
thikim, 12 czerwca 2018, 10:46
Dlaczego ciekawa sprawa?
Zauważyłeś może że rany dzieci goją się szybko a starszych osób wolno?
KONTO USUNIĘTE, 12 czerwca 2018, 11:26
Możliwości regeneracji duże, rozsądek mały.
Regeneracja mniejsza, rozsądek większy.
darekp, 12 czerwca 2018, 11:38
Ano właśnie dlatego, że - jak piszecie - mają większe zdolności regeneracji niż dorośli. Pomimo bardziej niezdrowego odżywiania Pierwsza intuicja podpowiada raczej coś odwrotnego.
Wychodzi, że z dorosłymi/starymi jest o wiele, wiele gorzej niż z dziećmi. Aż tak źle, że pomimo teoretycznie zdrowszego odżywiania mają gorsze "osiągi" niż dzieci. Aż korci, żeby zbadać (może ktoś już zbadał, nie wiem) na czym polega ta tak duża różnica w organizmach.
pogo, 12 czerwca 2018, 11:44
Coś o tych różnicach niedawno było na KW.
A co do wyboru jedzenia... Już pomijając rozsądek... Nie pomyśleliście, że niezdrowe odżywianie może kumulować skutki z wiekiem. Jako dziecko jeszcze nic lub prawie nic nie skumulowaliśmy, więc nie odczuwamy problemów, a na starość mamy już tego w sobie całkiem sporo. I nie muszą to być jednoznacznie dołożone toksyny. Mogą być powoli kumulujące się degeneracje poszczególnych narządów.
KONTO USUNIĘTE, 12 czerwca 2018, 12:04
Odwracając tę myśl, tzw " zdrowe jedzenie" i " zdrowy tryb życia" również prowadzą do uwiądu starczego.
pogo, 12 czerwca 2018, 12:23
Nie da się uniknąć wszystkich szkodliwych czynników, ale można opóźnić ten "uwiąd starczy".
Ale ja wciąż jestem młody i głupi, więc co ja się będę...
Jarkus, 27 czerwca 2018, 07:36
Otóż to! Przeciętny lekarz (a takich z definicji jest najwięcej) nie jest nauczony kojarzyć wieloletnie ciągi przyczynowo-skutkowe. Jak coś zaczyna dolegać, to raczej zapyta cię, czy zmieniła się ostatnio (w ostatnich miesiącach) twoja praca lub tryb życia. Nie pomyśli nawet o skali 20-40 i więcej lat. No, może jedynie w kwestii papierosów - tutaj jakoś nie mają problemów z takim horyzontem czasowym.
Polecam książkę: Richard Jacoby i Raquel Baldelomar "Cukier. Cichy zabójca." Tam między innymi o biochemii cukru w naszych ciałach, o kumulującym się przez lata wpływie na nerwy obwodowe i o tym, jak to się stało, że kilkadziesiąt lat temu to tłuszcz a nie cukier stał się wrogiem numer 1 dla przemysłu spożywczego.
KONTO USUNIĘTE, 27 czerwca 2018, 09:18
Ech...przeciętny lekarz po tysięcznym jałowym tłumaczeniu o konieczności prozdrowotnych zmian w życiu pacjenta, ogranicza się do tego, czego oczekuje przeciętny pacjent: wyleczenia ( co w praktyce ogranicza się do dorażnego zaleczenia) aktualnej choroby.
I co, cudownie, bez własnego wysiłku przeciętnego pacjenta zregeneruje to, co tenże przez swe narowy bezpowrotnie zmarnował?