Dzieci w sieci
Z prywatnością naprawdę musimy się pożegnać. I to z własnej winy. Ostatnie badania wykazały bowiem, że aż 82% dzieci, które nie ukończyły 2. roku życia, jest już obecnych w sieci. Firma AVG prowadziła swoje badania w 10 krajach. Dowiadujemy się z nich, że istnienie znakomitej większość niemowląt i małych dzieci zostaje odnotowane w internecie. Witryny takie jak Facebook czy Flickr są pełne zdjęć pociech, które umieszczają tam dumni krewni.
Najczęściej nieletni trafiają do internetu w USA, gdzie rodzice zamieszczają w internecie fotki 92% dzieci, które nie ukończyły jeszcze 2. roku życia. Na drugim miejscu znalazła się Nowa Zelandia (91% dzieci "trafia" do internetu), a następne są Kanad i Australia (po 84%). Badano też Wielką Brytanię, Francję, Niemcy, Hiszpanię i Włochy. A jedynym krajem, w którym wspomniany odsetek wynosił mniej niż 50% była Japonia.
Co ciekawe, tylko 33% fotografii umieszczały matki. Większość była publikowana przez innych członków rodziny, co znakomicie utrudnia kontrolę nad tymi fotografiami. Jednocześnie ułatwiono pracę złodziejom tożsamości, gdyż wraz ze zdjęciami ujawniane są istotne dane osobowe, takie jak daty urodzin, imiona i nazwiska dzieci czy nazwiska panieńskie matek.
Informacje te przestępcy mogą wykorzystać do założenia konta bankowego czy wzięcia kredytu.
Komentarze (8)
KONTO USUNIĘTE, 8 października 2010, 16:02
Niebezpieczeństwo umieszczania w sieci danych osobowych jest oczywiste, ale zdjęć dzieci? Przecież wszystkie one (do 2 lat) są do siebie podobne.
Mariusz Błoński, 8 października 2010, 16:47
No, skoro do zdjęć masz dołączoną datę urodzenia, nazwisko, nazwisko panieńskie....
zresztą... co tu dużo mówić.... Ostatnio Adam Savage (ten kolo z Pogromców mitów) postanowił pochwalić się swoim samochodem. Wrzucil do sieci fotki. Niby nic... każdy wie, jak wygląda Adam Savage i jak wygląda samochód danej marki. Ale w danych exif byly informacje geolokalizacyjne, i teraz każdy też wie, gdzie mieszka Adam Savage
ZolV, 8 października 2010, 17:00
A ja się coraz bardziej obawiam tego, że Google staje się posiadaczem coraz obszerniejszej wiedzy o nas. Często google ma jednoczesny dostęp do: naszych zdjęć, emaili, dokumentów które tworzymy, informacji jakich szukamy, nasze położenie, dane telekomunikacyjne i już niedługo dane o wydatkach. Ponadto posiadają zmiany danych w czasie i od ogromnej liczby użytkowników. Nasze dzieci jak widać nawet nie posiadają wyboru.
Naprawdę boję się do czego można wykorzystać wszystkie te informacje.
waldi888231200, 8 października 2010, 17:35
Groźniejsze są dane które zostawiasz w bankach, ubezpieczalniach, urzędach skarbowych.
thikim, 8 października 2010, 18:28
Dzwonię do jakiegoś banku z prośbą o zablokowanie mi konta. Skradziono mi dowód i kartę bankomatową z portfelem.
Podaję następujące dane: imię nazwisko, imię i nazwisko panieńskie matki. Zrobione.
Gdyby firmy zajmowały się kradzeniem tożsamości to mają dość danych aby zrobić cokolwiek. Przykład:
Kupuję bilet na samolot. Podaję oczywiście imię i nazwisko, nr na karcie bankomatowej(teraz najlepsze-nie musi to być moja karta) ponieważ tylko taką formę płatności akceptują. Jeśli pracownik byłby nieuczciwy to wykorzystując te dane może oczywiście sam robić zakupy. Na tyle te firmy dbają o zatrudnianie odpowiednich osób że nie jest to plagą, zdarza się oczywiście ale rzadko biorąc pod uwagę ilość transakcji jakie są w ten sposób realizowane.
W ogóle zadałem sobie pytanie ostatnio: jeśli tak na każdym kroku jesteśmy narażeni to czemu to zdarza się tak rzadko. I myślę że odpowiedź jest następująca.
Wciąż łatwiej jest wynająć bandziora z marginesu za parę groszy i respekt który podejdzie da "po mordzie" i zabierze kasę niż zatrudnianie do tego ludzi dobrze wykształconych i mających swoją pozycję społeczną bez dawania po mordzie.
Tolo, 9 października 2010, 09:45
Co do publikacji zdjęć dzieci to same zdjęcia są mało istotne bo to jak wykorzystanie biometrii w przyadku dzieci jest słabo skuteczne ze względu na wysoką zmienność. Ale publikowanie rożnych danych przy okazji to już głupota. Oczywiście samo zdjęcie to tez jakieś tam zagrożenie, ale o znaczniejszym prawdopodobieństwie ale o skutkach potecjalnie tragiczniejszych. Powiedzmy ze się jakiejś psychicznie chorej osobie czy nawet całkiem zdrowej psychicznie (przynajmniej teoretycznie) to dziecko spodoba.
thikim bezpieczeństwo płatności pieniądzem elektronicznym to poważny porblem. Zauważ ze puki co żeby ludzi to tego środka przekonać banki bardzo chętnie biorą odpowiedzialność za wszelakie nietakcie wykorzystanie kart. A już samo wypłacanie sklejonych banknotów przez bankomaty to poważne straty.
Ludzie są nie ufni i niezbyt używają karty wszędzie. Teraz to się zmienia, to jak z komputerami kiedyś korzystali z nich "wybrańcy" ze tak powiem technologicznie uświadomieni bardziej od reszty i problemu bezpieczeństwa ograniczał się raczej do instalacji krytycznych trudniej było zrobić kuku ze strony atakującego. A teraz NK ściągnęła do komputerów ludzi którzy nie tyle nie powinni z nich korzystać co powinni się legitymować nieco większa wiedzą. Wraz z dalszym upowszechnianiem się kart coraz łatwiej będzie złowić jelenia. Gdziekolwiek mogą nam kartę zeskanować nie tylko w bankomacie i to są poważne przestępstwa po po prostu u nas na razie to robią najczęściej co ciekawe obcokrajowcy.
Marek Nowakowski, 9 października 2010, 10:22
Jeśli szkoła nie nauczy, bo nauczyciel za slaby albo w tyle czy logicznie myśleć nie umie jak i przyszlościowo czy kulka wątków tworzyć zapasowych czy asekuracyjnych, a więdze przekazuje wyuczoną na sucho i bez rozmyślania to pal licho nauczyciela i jego uczniów.
Tolo, 9 października 2010, 10:33
No tak tylko ze dla ludzi powiedzmy 30+ świat się od trochę do poważnie zmienił od ostatniego kontaktu z nauczycielem.