Pierwszy eliksir młodości
Być może już wkrótce będziemy świadkami powstania pierwszego w dziejach świata eliksiru młodości. Niedawno odkryto dwa białka związane za starzeniem się. Za pomocą odpowiednich zastrzyków można by zniwelować szkody poczynione w mitochondrialnym DNA przez mutacje.
Mitochondria są centrami energetycznymi komórek. Występują we wszystkich ich rodzajach, z wyjątkiem erytrocytów. Naprawianie mutacji poprzez wprowadzenie do mitochondriów prawidłowych genów pozwoliłoby (przynajmniej częściowo) oddalić widmo chorób związanych ze starzeniem się, np. nowotworów, cukrzycy czy alzheimeryzmu, i spowolnić deteriorację organizmu.
DNA mitochondriów jest niezależne od materiału genetycznego zgromadzonego w jądrze. Jeśli pojawią się w nim mutacje, mitochondrium zaczyna funkcjonować nieprawidłowo. Podczas prób naprawy pojawia się jednak pewien problem: jak przetransportować gen przez błony białkowo-lipidowe.
Zespół prowadzony przez Marisol Corral-Debrinski z Uniwersytetu Piotra i Marii Curie w Paryżu wybrał dwie mutacje mitochondrialnych genów. Jedna z nich wiąże się z osłabieniem siły mięśniowej, druga ze ślepotą. Naukowcy oznaczyli prawidłowo zbudowane geny unikatowymi „metkami” i wprowadzili je do hodowanych w laboratorium komórek. Udało im się odwrócić mutacje, które zaszły w obrębie centrów energetycznych.
Teraz planowane są testy na szczurach, potem na ludziach. Jeśli zakończą się one sukcesem, ludzkość będzie się mogła cieszyć pierwszym eliksirem młodości. Spowolni on proces starzenia się, ale go całkowicie nie wyeliminuje, ponieważ zmiany w mitochondrialnym DNA nie są jedynymi czynnikami powiązanymi ze starzeniem się.
Komentarze (15)
mikroos, 19 sierpnia 2007, 13:42
taaakkkkk... tylko pozostaje ten sam problem, co przy każdej terapii genowej: jak to zrobić, żeby gen trafił do wszystkich komórek w dokładnie jednej kopii? Osobiście myślę, że do powstania "szucznego eliksiru młodości" zostało nam jeszcze kilkadziesiąt lat, jak nie więcej... a tymczasem zapraszam na lampkę naturalnego, czyli wina - Wasze zdrowie!
Mariusz Błoński, 19 sierpnia 2007, 14:00
Narobiłeś nam smaka
Jakie pijesz?
Douger, 20 sierpnia 2007, 08:28
Sztuczne przedłużanie życia ludzi doprowadzi w końcu do katastrofy. Ludzki organizm w naturze nie dożywał 80, 90 czy 100 lat. Nie istniało pojęcie chorób wieku starczego. Z innej strony spowoduje to jeszcze większe starzenie się społeczenństwa, które notabene już jest dość stare. System emerytalny w obecnej formie na 100% tego nie wytrzyma.
miron_b, 6 września 2007, 15:53
Nooo, wino zdecydowanie przedłuza zycie... no a na pewno podnosi wartosc i dostarcza wrazen:) Zreszta nawet jesli sie przesadzi to zawsze jest DrKac... geniusz który wymyslil ten specyfik pewnie wiedzial o co biega, bo ten srodek super dziala na wszystkie skutki przedawkowania alkoholu i na prawde stawia na nogi:) jestem najlepszym dowodem:)
waldi888231200, 8 września 2007, 09:24
Biblia opowiada o ludziach którzy żyli tak gdzieś koło 1000 lat stąd nieodparty pęd do jakichś eliksirów.
a może my już tacy jesteśmy tylko stres ,dupiane jedzenie, brudne powietrze i brudna woda nas wykańczają. 8)
Czas z tym coś zrobić :
- zwolnij i życz innym tego co sobie
- jedz mało i tylko kiedy jesteś głodny
- kup sobie filtr heppa z jonizatorem
- filtruj osmotycznie wodę do posiłków
- dbaj o higienę
- szanuj środowisko (jesteś jego cześcią)
- pomagaj innym bo kiedyś inni pomogą tobie (emerytura ;D)
- jednym słowem żyj, kochaj, uśmiechaj się, ciesz się każdą chwilą jakby była ostatnią bo jutro tworzymy dziś (ale niekoniecznie dla siebie 8)
kynio, 19 września 2007, 12:30
jest jeszcze jeden sposób na przedłużenie życia następnych pokoleń. wystarczy sukcesywnie zwiększać średnią wieku, w którym wydajemy na świat nasze potomstwo. założenie jest takie, że skoro matka i ojciec dożyli np. czterdziestki, to nie wprowadzą do organizmu dziecka genów letalnych, odpowiedzialnych za śmiertelne schorzenia ujawniające się we wcześniejszych latach.
najlepiej chyba jednak dobrze by było połączyć kilka sposobów.
Sebaci, 19 września 2007, 20:08
Chcesz mi powiedzieć że dziecko nie dziedziczy wtedy całego genomu? Jak to możliwe? Nie słyszałem jeszcze żeby podczas replikacji DNA jakiś odcinek został wycinany. IMO w im młodszym wieku się ma dziecko tym lepiej. Poza tym w im starszym wieku się decydujesz na dziecko, tym większe będzie prawdopodobieństwo że potomek będzie miał chorobę Downa
A niektórzy co długo żyją twierdzą że osiągneli swój wiek dzięki piciu codziennie lampki wina czy kieliszka oliwy z oliwek
slawex1983, 19 września 2007, 20:23
Przesadne dbanie o higienę prowadzi do osłabienia odporności organizmu. Często widzimy osoby bezdomne, brudne i zaniedbane, którym nie straszne zimno. Taki człowiek ma dużo większą odporność od osoby zadbanej.
kynio, 21 października 2007, 20:11
to nie o to chodzi. oczywiście, że cały genom jest kopiowany. rzecz w tym, że jeśli masz dziecko w wieku trzydziestu pięciu lat, to znaczy, że tyle lat już udało Ci się przeżyć. nie przekazujesz dalej genów (lub układu genów), które odpowiadają za choroby śmiertelne wieku wcześniejszego.
mikroos, 21 października 2007, 20:25
kynio - bardzo niewiele jest chorób, które nie dają objawów w wieku zaraz po ukończeniu pokwitania, a które jednocześnie są śmiertelne do 35. roku życia. Także Twoja koncepcja nie bardzo daje się zastosować w rzeczywistości. Co więcej, przez te kilkanaście lat zbierasz kolejne mutacje, które możesz przekazać dziecku, a których nie przekazałbyś, gdybyś zdecydował się na dziecko np. 15 lat wcześniej.
Najprostszy dowód: z wiekiem (szczególnie po 35 rż., ale także wcześniej) wzrasta ryzyko mutacji u matek, które powodują, że ich dzieci będą chore na zespół Downa. Po drugie, tzw. "efekt ojca" - im starszy ojciec, tym większe ryzyko defektu genetycznego u dziecka (podobne zjawisko zaobserwowano w odniesieniu do wieku matek). Trzeci dowód: ilość nowotworów. Po pierwszej fali niedługo po narodzinach znacznie maleje u osób w wieku pokwitania, by znów zwiększyć się u osób ok. 5. dekady życia. Świadczy to o tym, że jeżeli objawy choroby (wynikającej przecież z mutacji, a więc dość dobrze odzwierciedlającej ich wpływ na organizm) nie ujawnią się szybko (jak np. retinoblastoma), to druga fala pojawia się dopiero stosunkowo późno, w wyniku akumulacji mutacji. Czyli krótko mówiąc: jeśli w momencie narodzin masz zbyt wiele mutacji, to umrzesz. Jeśli już przeżyjesz ten krytyczny okres, to przeważnie dopiero przez całe życie nazbierasz tyle mutacji, żeby poważnie zachorować - niemniej, stopniowo z każdym rokiem jakość Twojego DNA się obniża. Oczywiście nie jest to żelazna zasada, ale nie sądzę, żebyś znalazł chorobę, która dowodziłaby, że lepiej mieć dziecko np. w wieku 40 lat, niż w wieku 20-25.
-----------
Swoją drogą dopiero teraz odczytałem posta Admina Jeśli chodzi o winka, to zdecydowanie preferuję słodkie czerwone, z domowymi na czele ;D ;D
kynio, 21 października 2007, 21:20
wiem, że z praktycznego punktu widzenia choroby wieku późnego są w pewnym sensie większym zagrożeniem, ale są też takie, które dotyczą młodszych osobników.(nie przytoczę przykładów, bo akurat pożyczyłem źródło, a na pamięć się nie uczę). jeśli jesteś z medycyny to wiesz, że takie są. ale nie tylko o choroby rzecz musi się rozbijać. sposób zachowania, który notabene jest kodowany genetycznie, też ma spore znaczenie. osobnik niekoniecznie musi zginąć na skutek choroby. równie dobrze przyczyną może być fatalna w skutkach nieostrożność. jasna sprawa, że mutacje mają częstokroć zgubny wpływ. ja mam na myśli pewną tendencję. a ta tendencja to rozłożony na całe stulecia program mający na celu wydłuzenie życia ludzkiego. ten program musi być połączony z programem kontroli i naprawy problemów związanych z mutacjami genetycznymi.
co do wina to polecam greckie "MAVRODAFNI PATRAS" (czarne winogrono z Patry w moim tłumaczeniu). jest tęgie, słodkie, o mocnym bukiecie. ale jest naprawdę słodkie, więc ostrożnie z decyzją.
mikroos, 21 października 2007, 21:31
Ok, zgadzam się z tym, co piszesz. Ale mówię o czymś innym: skoro dożyłeś 20 lat, to z bardzo wysokim prawdopodobieństwem dożyjesz także 35 rż (pomijam śmierć np. w wyniku wypadku, która ma raczej nikły związek z Twoimi genami, chyba się zgodzisz). Czyli czynniki eliminujące osobniki "wadliwe" działają na nie mało skutecznie w tym okresie 20-35. Za to z drugiej strony masz na pewno coraz więcej mutacji, czyli moim zdaniem ich efekt przeważa nad efektem ewentualnych śmiertelnych chorób związanych z wadliwym DNA.
kynio, 21 października 2007, 23:29
to o czym napisałem nie jest moim pomysłem, ale się z nim zgadzam. wbrew pozorom wypadki też częściej zdarzają się u osób nieostrożnych, a to jest kodowane genetycznie. zachowania są kodowane. jest kilka typów zachowań. pomijając jednak zachowania i pozostając przy chorobowych przyczynach zejść śmiertelnych, to na przykład stwardnienie rozsiane ujawnia się do około czterdziestego roku życia (o czym przekonałem się na przykładzie, więc wiem o czym mówię). później ryzyko jest mniejsze. są pewnie też inne jednostki, ale jak wspomniałem nie uczę się na pamięć (chociaż swego czasu musiałem).
gdyby ten człowiek, który umarł z powodu tej genetycznej wady nie pozostawił po sobie potomstwa (a pozostawił) wadliwy gen nie przedostałby się dalej. zapewniam, że człowiek ów w wieku dziecięcym, młodzieńczym i późniejszym dorosłym nie zdradzał żadnych objawów mogących domniemać o chorobie. myślę, że w świetle powyższego przykładu widać w czym rzecz. jasne, że ryzyko uszkodzenia materiału genetycznego wzrasta wraz z wiekiem, dlatego trzeba wiązać późniejsze wydawanie potomstwa z zapobieganiem takim zdarzeniom.
mikroos, 21 października 2007, 23:43
Oczywiście, SM rzeczywiście jest mocnym argumentem w Twoich rękach. Swoją drogą współczuję, sam "doświadczyłem" tej choroby jako bliski chorej, więc wiem, jaki to ból...
Ale wracając do tematu: najprawdopodobniej systemy naprawy DNA z każdym rokiem życia działają coraz słabiej, toteż każdy kolejny rok życia oznacza narastającą ilość mutacji. Część z nich na pewno będzie odziedziczona, nie ma innego wyjścia. Pozostaje tylko odpowiedzieć sobie na najtrudniejsze pytanie: czy większa jest korzyść z poczekania z potomstwem i obarczania siebie mutacjami (a do tego z każdym rokiem rośnie ryzyko, że nie dożyjesz dnia, kiedy wychowasz zdrowe dziecko, z przyczyn niegenetycznych), czy też z faktu, że zdeydujesz się na dziecko szybciej, gdy masz zdrowsze komórki i znacznie więcej czasu i sił, by zająć się wychowywaniem potomstwa. Tak jak mówiłem wcześniej, z powodów związanych z genami umiera niewiele osób z przedziału 20-35 (swoją drogą w wypadku może też zginąć rewelacyjny biznesmen jeżdżący często służbowo albo inteligentny naukowiec, który ma wypadek z przyczyn niezależnych od siebie - więc jest to broń obosieczna), toteż słaba jest tutaj selekcja. Moim zdaniem drugie rozwiązanie jest lepsze. Ale to już jest decyzja dla każdego do podjęcia indywidualnie
Pozdrawiam
waldi888231200, 27 października 2007, 02:04
To działanie PM