Rośnie liczba epidemii
Gdy czytamy kolejne doniesienia dotyczące najnowszej epidemii Eboli musimy sobie uświadomić, że występowanie epidemii nawet, a może przede wszystkim, w czasach współczesnych, nie jest niczym niezwykłym. Z analizy przeprowadzonej na Brown University wynika, że od lat 80. ubiegłego wieku liczba epidemii rośnie. Nie są to, co prawda tak potężne niszczące epidemie jak dżuma Justyniana, średniowieczna Czarna Śmierć czy epidemia hiszpanki. Jednak epidemii i ognisk epidemicznych jest coraz więcej.
Ze wspomnianej analizy wynika, że w ciągu ostatnich 33 lat na całym świecie doszło do ponad 12 000 epidemii, które dotknęły łącznie 44 miliony ludzi. Pocieszający jest niewątpliwie fakt, że coraz mniejszy odsetek ludzkości doświadcza epidemii.
Żyjemy w świecie, w którym ludzie coraz częściej stykają się innymi osobami oraz ze zwierzętami, które mogą być nosicielami nowych patogenów. To dla patogenów okazja do zmiany gospodarza, przekroczenia granicy, wyewoluowania w nowy szczep, który będzie groźniejszy niż jego poprzednicy - mówi profesor Katherine Smith, biolog z Brown University.
Smith i współpracujące z nią Cici Bauer i Sohini Ramachandran stwierdziły, że w altach 1980-2013 w 219 krajach świata wybuchły 12 102 epidemie 215 różnych chorób. Zanotowano 44 miliony przypadków zachorowań.
Wyraźnie widoczny jest gwałtowny wzrost liczby epidemii. O ile w latach 1980-1985 było ich wyraźnie mniej niż 1000, to już w latach 2005-2010 ich liczba zbliżyła się do 3000. Jednocześnie liczba chorób powodujących epidemie we wspomnianych okresach wzrosła z mniej niż 140 do niemal 160.
Oczywiście naukowcy wzięli pod uwagę fakt, że wzrost może być pozorny i wynikać wyłącznie z lepszej wymiany informacji. Dlatego też dane porównano z PKB krajów, wolnością prasy, wielkością i zagęszczeniem populacji czy rozpowszechnieniem internetu. Nawet po wzięciu pod uwagę tych czynników widoczny jest wyraźny wzrost liczby epidemii.
Naukowcy stworzyli też listy 10 chorób, które w każdej dekadzie prowadziły do największej liczby epidemii.
W dekadzie 2000-2010 zoonozami (chorobami odzwierzęcymi), które doprowadziły do największej liczby epidemii były: salmonella, zarażenie e.coli, grypa typu A, zapalenie wątroby typu A, wąglik, denga, szigeloza, gruźlica, chikungunya i włośnica. Na uwagę zasługuje bardzo bolesna chikungunya, o której pojawieniu się w Ameryce informowaliśmy niedawno. Jest ona nową chorobą na liście 10 powodujących najwięcej epidemii. W porównaniu z poprzednią dekadą z listy zoonoz wywołujących najwięcej epidemii wypadły kampylobakterioza, kryptosporydioza i zapalenie wątroby typu E.
Z kolei wśród chorób typowych dla człowieka na liście powodujących najwięcej epidemii w latach 2000-2010 znajdziemy wirusowe zakażenie przewodu pokarmowego, cholerę, odrę, choroby enterowirusowe, bakteryjne zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, legionellozę, dur brzuszny, choroby rotawirusowe, świnkę oraz krztusiec. Nowością na liście są świnka i krztusiec. Wypadły z niej zaś różyczka i choroby adenowirusowe.
Smith, która wykłada na Wydziale Ekologii i Biologii Ewolucyjnej będzie kontynuowała swoje badania. Jest ona szczególnie zainteresowana obserwowaniem, w jaki sposób w ocieplającym się świecie, będą zmieniały się wzorce epidemii.
Komentarze (1)
radar, 30 października 2014, 12:32
A może chodzi po prostu o zmianę definicji epidemii?