Zaraźliwy taniec
Lipiec 1518 roku – pani Troffea pojawia się na wąskiej uliczce Strasburga i zaczyna tańczyć jak opętana. Umiera z wyczerpania po 4-6 dniach. Przed końcem tygodnia dołączają do niej 34 inne osoby. Początek sierpnia – wije się już 400 obywateli alzackiego miasta, którzy są dziesiątkowani przez udary i zawały serca. Władze nie mogą sobie poradzić z epidemią tańca. Rok 2008 - po 490 latach historyk John Waller proponuje zadowalające wyjaśnienie tego zjawiska.
Waller jest pracownikiem naukowym Uniwersytetu Stanowego Michigan i autorem mającej się wkrótce ukazać książki Czas na taniec, czas na śmierć: niesamowita historia plagi tańca z 1518 roku. Analizując ten fenomen, Amerykanin korzystał z szeregu dokumentów: notatek lekarzy, kazań, kronik i adnotacji rady miejskiej. Dzięki nim stwierdził, że objęte chorobą osoby nie trzęsły się bez ładu i składu. Ruchy ich rąk i nóg wyglądały na celowe.
Historyk zaznacza, że ten rejon Francji doświadczał skutków przedłużającego się kryzysu. Ludziom doskwierał głód, wielu chorowało na ospę, trąd i syfilis. Niektórzy stracili wszystko i musieli żebrać o jałmużnę. Epidemia tańca to, jego zdaniem, wywołana stresem psychoza - choreomania. Waller nie zgadza się z tezą Eugene'a Backmana, przedstawioną w książce z 1952 r. pt. Tańce religijne w Kościele katolickim i medycynie popularnej, że plaga to wynik spożycia pokarmów przygotowanych z mąki ze sporyszem – organem przetrwalnikowym buławinki czerwonej. Gdyby się tak rzeczywiście stało, pojawiłyby się konwulsje, a nie skoordynowany taniec oraz wizje, które na pewno nie dodałyby wygłodzonym ofiarom energii.
Robert Bartholomew, socjolog z Uniwersytetu Jamesa Cooka, postulował kiedyś, że osoby biorące udział w wydarzeniach sprzed prawie 500 lat były członkami pogańskiej sekty i odprawiały po prostu rytuał. Waller słusznie jednak zauważa, że nie ma dowodów, które by wskazywały, że tancerze naprawdę chcieli tańczyć. Wręcz przeciwnie, wyglądali na przestraszonych i zdesperowanych.
Mieszkańcy Alzacji byli zalęknieni, obawiali się własnego cienia. Nie pomagały im również popularne wtedy legendy, jak ta opowiadająca o karze świętego Wita. Gdy ktoś go rozsierdził, zsyłał na niego plagę kompulsywnego tańca.
Ogólna atmosfera danego okresu, a więc przesądy czy wierzenia poprzedzające stresujące wydarzenia, nadawała formę kształtującej się na tej bazie zbiorowej histerii. Ludzie wpadali w trans, który w trudnych warunkach ekonomicznych i społecznych potrafi być naprawdę zaraźliwy – podkreśla Ivan Crozier z Uniwersytetu w Edynburgu.
Epidemie tańca wystąpiły w średniowiecznej Europie jeszcze co najmniej 7 razy. Większość w okolicach Strasburga. Ostatnia tego typu plaga nawiedziła Madagaskar w latach 40. XIX wieku.
Waller jest przekonany, że wydarzenia z 1518 roku są nie tylko dowodem na silną wiarę ludzi średniowiecza w nadprzyrodzoność, ale także wskazówką, do czego mogą nas jako gatunek doprowadzić strach i irracjonalizm.
Komentarze (4)
inhet, 14 sierpnia 2008, 22:57
Zjawisko intrygujące, ale wyjaśnienie niczego nie wyjaśnia. Lokalność zjawiska - zarówno w czasie, jak i przestrzeni, jak i jego przebieg wskazuje na zbiorowe zatrucie (może toksynami bakteryjnymi?).
Brak jet opisu podobnych zdarzeń z innych czasów i miejsc (jak Madagaskar), tedy trudno porównać.
Krystus, 15 sierpnia 2008, 20:12
Kiedyś w TV oglądałem program dokumentalny o pasożytach. Niektóre z nich przejmowały kontrolę nad nosicielem, skłaniając go do robienia nienaturalnych rzeczy, jak np. zwracanie na siebie uwagi drapieżnika (śmierć nosiciela była pasożytom potrzebna do następnego etapu ich cyklu życia).
Gość Guardian, 15 sierpnia 2008, 21:49
Teoria rodem z filmu Zdarzenie Żartuję oczywiście, ale jeżeli ktoś oglądał, to powinien to skojarzyć.
inhet, 15 sierpnia 2008, 22:14
Albo i odwrotnie - film z teorii. Czy raczej z podręcznika epidemiologii.