Homo sapiens – dziecko upałów
Jeśli komuś dopiekły niedawne kilkudniowe upały, niech pomyśli, że najprawdopodobniej człowiek rozumny wyewoluował właśnie dzięki słonecznym skwarom. I to znacznie większym, bo w Kenii, uważanej za kolebkę człowieka, średnie dzienne temperatury sięgają 35ºC i to od trzech milionów lat.
Tak zwana „hipoteza termiczna" na temat ludzkiej ewolucji zakłada, że człowiek osiągnął przewagę nad innymi gatunkami właśnie za sprawą umiejętnego dostosowania do wysokich temperatur. To dzięki nim osiągnęliśmy postawę wyprostowaną i pozbyliśmy się większości owłosienia. Zastąpienie futrzanej, zatrzymującej ciepło okrywy gołą skórą i regulacją temperatury ciała za pomocą pocenia się to oczywista korzyść. A postawa wyprostowana? Temperatura kilka stóp nad nagrzewającą się od słońca ziemią jest wyraźnie niższa niż bezpośrednio przy niej. Ponadto stojąc prosto, wystawia się na oddziaływanie promieniowania słonecznego znacznie mniejszą powierzchnię ciała, niż chodząc na czworakach. Lepsza tolerancja na temperaturę pozwoliła człowiekowi skutecznie polować w dzień, unikając konkurencji ze strony najgroźniejszych nocnych drapieżników. Wspominany od dawna lepszy zasięg wzroku czy możliwość biegania na dalekich dystansach również dawały dodatkową przewagę.
Hipoteza ta pozostawała niepotwierdzona - do jej uzasadnienia potrzeba nie tylko logicznego rozumowania, ale także informacji o dawnych temperaturach i skorelowania ich z przebiegiem ewolucji człowieka. Na tym polegał problem, ponieważ uzyskanie wiarygodnych i dokładnych informacji na temat temperatur przed milionami lat było trudne. Skamieniałości dostarczają wielu ciekawych informacji na temat ekosystemu i klimatu, ale już nie o samej temperaturze.
I tu na scenę, czyli okolice jeziora Turkana w Kenii, będące jednym z najważniejszych miejsc, gdzie odkryto ślady pierwszych istot ludzkich, wkracza dr Benjamin Passey. Dr Passey, obecnie pracujący na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa, wcześniej był członkiem zespołu California Institute of Technology, który odkrył nowatorską metodę geochemicznego określania dawnej temperatury na podstawie stosunku izotopów węgla-13 i tlenu-18 w minerałach formujących się w glebie. Ich zawartość skorelowana jest z temperaturą, w jakiej powstają. Wykorzystanie tej metody na terenie, gdzie odkryto najważniejsze szczątki naszych ewolucyjnych przodków, potwierdziło wiarygodność „hipotezy termicznej". Wg dra Passeya, średnia temperatura w interesującym nas okresie utrzymywała się na poziomie 32-35 stopni Celsjusza , w dzień zatem musiała być jeszcze wyższa. Co więcej, nawet kiedy resztę świata ogarniała epoka lodowcowa, na terenie dzisiejszej Kenii temperatury utrzymywały się na podobnie wysokim i podobnym do dzisiejszego poziomie.
Razem z dowodami, które wskazują, że w tamtym okresie tereny wschodniej Afryki były otwartymi przestrzeniami, wyniki badań dra Passeya potwierdzają zasadność rozumowania stojącego za „hipotezą termiczną". Rezultaty powinny ucieszyć również tych naukowców, którzy uważają, że także ewolucję naszych mózgów zawdzięczamy wysokim temperaturom.
Komentarze (10)
sylkis, 15 czerwca 2010, 16:41
ale przeciez wyprostowana postawa byla juz u prodkow cczlowieka ktory nie wyszli jeszcze z lasu (ardi i te sprawy) - pozwalala na wolne rece i zbieractwo ;P
Douger, 15 czerwca 2010, 19:35
Tylko tamte gatunki były owłosione nadal i raczej nie spotkasz ich dzisiaj na ulicy.
Jurgi, 15 czerwca 2010, 21:29
Oczywiście, w sumie mogła być najpierw postawa wyprostowana, która pozwoliła im opanować nasłonecznione równiny. Lub tez oba te procesy zachodziły stopniowo, kiedy człowiekowate np. żyły na skraju lasu i równiny. Nie mnie rozstrzygać, choć mam wrażenie, że w dotychczasowych ustaleniach jeszcze wiele może się zmienić. A wiele rzeczy może nigdy nie zostać rozstrzygniętych.
Douger, 15 czerwca 2010, 21:31
Moim zdaniem coś w tej teorii jest. Choćby dlatego, iż niewiele jest gatunków wśród ssaków nie posiadających owłosienia. I tyleż mało żyjących w upalnych regionach globu.
armistice, 16 czerwca 2010, 00:54
Sprawa z owlosieniem troche dziwnie w kontekscie tej hipotezy wyglada- wszystkie ssaki zyjace w goracycm klimacie tj. np lwy czy chieny maja owlosienie i jakos sobie radzą. A pozatym bezposrednie dzialanie gorąca i slonca na gola skore powoduje wieksza utrate wody o ktora tak trudno..A jezeli juz mowa o intensywnym sloncu to powoduje poparzenia i niekiedy nowotwory. Czytalem gdzieś ze problem utraty owlosienia u przodkow czlowieka wspolczesnego moze lezec w tym, ze latwiej jest sie uwolnic od wszy i innych pasozytow roznoszacych patogeny... Tak ze wygladalo by to wtedy tak ze dobor naturalny zrobilby swoje "wybierajac" osobniki z mniejszym owlosieniem i tak w kółko przez wieki i wieki az do dzisiaj... Bo wiadomo ze np. trudniej dostrzec kleszcza we wlosach niz na golej skorze, wlosy dają mu schronienie..
Co do dwunoznosci to moge sie zgodzic.
A tak pozatym to skad wiadomo ze nasi przodkowie akurat sobie upodobali chamsko gorace sawanny kiedy po pierwsze otwarty teren jest dla istoty dwunoznej zabojczy- 4 nozne drapiezniki sa o wiele szybsze.. Przodek z ledwo co rozwinieta dwunoznoscia zapewne nie mial tyle inteligencji i wladzy zeby sobie hulac po goracych i nieprzyjaznych sawannach.
jendrysz, 16 czerwca 2010, 05:26
W takim upale najlepiej jest znaleźć się w wodzie, szczególnie gdy jakiś czteronożny drapieżnik pogoni. Tylko że wtedy najczęściej krokodyle korzystały, dlatego taka możliwość to wyjątkowa rzadkość, ale raz na kilkaset tysięcy lat jakiejś grupie człekokształtnych to się udawało.
Czy człekokształtny zanurzony w wodzie po szyje potrzebuje włosy?
Raczej człowiek to małpa wodna.
Proszę zauważyć że małpa zanurzona w wodzie po szyje nie potrzebuje podpierać się czteroma kończynami. Dwoje z nich może przeznaczyć na inne działania. Poza tym, nic tak szybko nie prostuje kręgosłup jak woda. I obojętne, czy się pływa, czy się chodzi zanurzony po szyje w wodzie.
Czteronożne nie tylko są szybsze, ale są bardziej skoczne, co w bezpośrednim starciu oznacza, że dwunożny nie zdąży odskoczyć (start sprinterów na bieżni) i na otwartym terenie wszystkie dwunożne zostałyby wybite. Tylko zaostrzony kij - dzida pozwala na skuteczną obronę. Dodatkowym skutkiem trzymania i manipulowania kijem był rozwój mózgu. I w dużej mierze to dzidzie człowiek zawdzięcza swój mózg.
Douger, 16 czerwca 2010, 09:32
Tylko zwróć uwagę, że takie zwierzęta są przez cały dzień nieaktywne. Człowiek, jeśli mógł być aktywny w dzień, unikał drapieżników. A w dzień był aktywny na pewno, o czym świadczy chociażby przystosowanie wzroku.
armistice, 16 czerwca 2010, 11:07
A co tu woda ma do wlosów i pasozytow ? Zbiorniki wodne sa ciagle zalegane przez groznych drapieznikow ( a przynajmniej wtedy bylo ich o wiele wiecej niz dzis, dzisiaj to sobie bear grylls lata po sawannach i jest prawie ze bezpieczny- zastanawiam sie co by z niego zostalo w czasach gdy przodkowie staneli na dwoch konczynach) wiec predzej czy pozniej jak by ta "mapla wodna" wyszla z wody zostalaby zgladzona.. Takze z jednej strony krokodyle- z drugiej strony inne ladowe drapiezniki- moim zdaniem nie ma szans.
Trzeba tez zauwazyc ze istota o ktorej mowimy- czyli przodek ktory dopiero co zacza chodzic na dwoch konczynach nie ma tak rozwinietego mozgu oraz nie jest tak inteligentny jak np. aborygeni..
sylkis, 16 czerwca 2010, 12:20
co do postawy dwunoznej: wg teorii malpy z lasu (ja to tak nazwalem, nie wiem jak fachowo to sie nazywa) bipedalnosc wziela sie od zbieracwa, oraz na zasadzie jak u orangutanow - one na drzewach zwykle porzuszaja sie w pozycji wyprostowanej - z nogami stojacymi na dolnej galezi i rekami wiszacymi na gornej. jak dla mnie jedyne, co przemawia za tzw teoreia malpy wodnej to nasz uklad pokarmowy. znaczy sie: nie ma dla nas niz zdrowszego, niz ryby, male zwierzatka (gryzonie, male ptaki) i robale. to jest dla nas najlatwiej przyswajalne i najwiecej wartosci odzywczych z nich czerpiemy - nawet bez obrobki termicznej. podobnie jak z roslin najlepiej nam sie przyswajaja owoce i ziola, zarowno te do znalezienia nad woda (jakies wodorosty itp), jak i na ladzie. generalnie drobne rzeczy wskazujace na tryb zycia zbieracza. ale z drugiej strony: zbieracz rownie dobrze mogl zyc w lesie i w nim zdobywac tego typu pozywienie. moim osobistym zdaniem najprostszy i imo najprawdopodobniejszy wniosek jest taki, ze prawda jest po srodku - nasze kluczowe cehcy wyewoluowaly jeszcze na dlugo przed sawanna, w lesie - w rejonach, gdzie byly rzeki, jeziorka itp czyli bylismy taka jakby lesno-wodna malpa, a czynnik tego, ze pod woda nam dwunoznosc byla na reke rowniez wciaz dziala - nie jest wyeliminowany, a wrecz jest kolejnym czynnikiem stymulujacym nasz niespotykany wsrod zwierzat sposob poruszania sie. i sie do tego lesno-wodnego srodowiska doskonale przystosowalismy - do dzis nasze cechy sprawiaja, ze najlepiej nam sie zyje na skraju lasu nad woda i w sumie teoria z pasozytami jako czynnikowi eliminujacemu nasze owlosienie idealnie pasuje do tego obrazka i niczego nie wyklucza. wszystko laczy sie w calkiem spojna calosc
a pozniej (teraz bede BARDZO uproszczenie streszczal BARDZO dlugi okres rozwoju ludzkosci) ludzie wyszli z lasu, gdy klimat zaczal sie zmieniac lub cos innego ich wypedzilo i zeby przetrwac musieli kombinowac. stali sie padlinozercami. ich mozgi sie rozwijaly, bo zyli w warunkach wymagajacych inteligencji, oraz jedli mieso z duzych zwierzat - bogate w bialko i na tyle pozywne, ze mogli sie najesc raz a dobrze i dalej kombinowac, zamaist bezmyslnie w kolko roslinki po trochu wpieprzac, czy tez tracic czas na zbieractwo. odkryli narzedzia, a pozniej jeszcze ogien, co pozwalalo im na zjadanie nawet nadpsutej padliny i czesci ciala wczesniej niestrawnych dla nich - bo mieli uklad przystosowany mimo wszystko jedynie do "lekkich" zwierzat i niektorych roslin, reszta byla bardzo ciezko strawna. zaczal im sie rozwijac mniej lub bardziej skomplikowany aparat mowy (choc w pelni sie rozwinal dopiero u homo sapiens sapiens), czlowiek sie zorganizowal i stal sie drapieznikiem. zaczal zdobywac wieksze ilosci pokarmu, zyc w coraz wiekszych grupach, migrowac na coraz to nowe tereny. w czlowieku rozwijala sie wszystkozernosc, a u kobiet cechy zbieracza i u mezczyzn cechy lowcy (co w polaczeniu dawalo rodzinei zroznicowana diete), a umiejetnosc przeprowadzania obrobi termicznej jeszcze pozwalala na poszerzenie diety o niestrawne na surowo rzeczy. w pewnym momencie, gdy kazdy rejon ziemii byl juz przez jakas populacje zaludniony, czlowiek zaczal sie osiedlac na stale i tworzyc jeszcze wieksze grupy i dostosowywac srodowisko do siebie - wpierw budowac, a pozniej jeszcze wynalazl rolnictwo i hodowle. a dalej juz zaczela sie tworzyc cywilizacja
waldi888231200, 20 marca 2011, 23:57
Ciekawe, a może było tak: halo... jednostka 144 do bazy SOS uszkodzenie napędu stan krytyczny .... najbliższa planeta o parametrach po modyfikacji do przyjęcia to BLU-PL-a-net namiary..... cisza . Z czasem przybyszom coraz bardziej zaczęły doskwierać lokalne nieznane bakterie wywołujące mutacje DNA (głownie je redukujące) oraz okresowo nad-aktywne słońce. Oryginalne DNA zaczęło zanikać (1% uszkodzeń - dziś tzw.(przez kogo??) śmieciowe) a przybysze zaczęli powoli się upodabniać do tubylców, aż wreszcie brali sobie córki ludzkie za żony, próbując podnieść tubylczy gatunek - ogień, gotowanie, mowa , pismo, inteligencja, rolnictwo, handel, ciekawość - a ten z wdzięczności postanowił ich wybić. Niejaki dawidek zatłukł ostatniego Goliata (jak mu się zdawało) ( wielkiego umysłem ale i posturą) , a abelek swojego brata Kaina który wyjątkowo dużo odziedziczył po tacie , reszta piąte przez dzieśiąte i poprzekręcane jest w BI-bli(otece) . Nowy Testament mówi zaś o sposobie naprawy DNA poprzez zachowywanie i rozwijanie określonych cech (metoda od dołu przez replikację RNA) oczywiście dzieci dawidka i abelka wiedzą o tej możliwości, reszta skołowana szumem EM biega jak na niewolników przystało.
Jak Ci się to podoba?? Syl-kis (całuśny Sylwestrze ).