Oglądanie dramatu wyzwala napływ endorfin
Eksperymenty przeprowadzone przez psychologów z Uniwersytetu w Oksfordzie sugerują, że różne formy dramatów, w tym filmy, wywołują napływ endorfin.
Jak podkreśla psycholog ewolucyjny prof. Robin Dunbar, fikcja [artystyczna] to ważna cecha społeczna, występująca we wszystkich kulturach. Powody, dla których jest ona tak absorbująca, nie były [jednak] szerzej badane ani przez psychologów, ani przez biologów behawioralnych.
O ile komedie wywołują śmiech, co prowadzi do uwolnienia odpowiadających za dobre samopoczucie endorfin, o tyle trudniej wyjaśnić, czemu wybieramy doprowadzające do płaczu dramaty. Zespół z Oksfordu postanowił więc sprawdzić, czy dramaty powodują pobudzenie emocjonalne, które samo w sobie skutkuje wydzielaniem endorfin. Części ochotników wyświetlono film Stuart: Spojrzenie w przeszłość. Opowiada on o pisarzu postanawiającym napisać książkę o bezdomnym alkoholiku, z którym się zaprzyjaźnił. Reszta badanych oglądała filmy dokumentalne.
Brytyjczycy testowali pośrednią miarę poziomu endorfin - zmiany w progu bólowym ochotników. Mieli oni wykonywać ćwiczenie zwane krzesełkiem (siad pasywny pod ścianą), wytrzymując najdłużej, jak to możliwe. Obie grupy robiły to przed i po obejrzeniu filmu. By ocenić emocjonalny wpływ dramatu/dokumentu, badani wypełniali też 2-krotnie kwestionariusze.
Widzowie Stuarta mieli, oczywiście, gorszy nastrój. Wykonując krzesełko, wytrzymywali jednak średnio 13,1% dłużej. Oglądający dokument wytrzymywali średnio 4,6% krócej, a to taki sam rezultat, jakiego można by się spodziewać, gdyby pomiędzy ćwiczeniami nic się nie działo.
Z kwestionariuszy wynikało, że osoby oglądające Stuarta czuły silniejszą więź z innymi widzami (w porównaniu do grupy oglądającej dokument).
Osoby z najsilniejszą odpowiedzią emocjonalną wykazywały także największy wzrost progu bólowego i większe poczucie wspólnoty grupowej. Wydaje się, że nasz pociąg do budzącej emocje fikcji ewoluował w kontekście [tworzenia/podtrzymywania] więzów społecznych.
Komentarze (0)