Gorzkie owoce drzewa genealogicznego
W ostatnich latach coraz więcej osób zainteresowanych jest poznaniem swojego drzewa genealogicznego. Przyczyn jest zapewne wiele: poczucie potrzeby oparcia w historii w dzisiejszym zapędzonym świecie, odwieczna ciekawość, dostępność poszukiwań, jakie ułatwiają nowoczesne technologie komunikacyjne, czy popularne, społecznościowe portale „genealogiczne". W Polsce jeszcze nie jest to bum, ale w krajach anglosaskich przybywa pasjonatów odkrywania rodzinnej historii, dla których ciekawość zamieniła się hobby. Ale czy to hobby zawsze daje jedynie przyjemność? Otóż okazuje się, że nie zawsze.
Osoby poszukujące swoich przodków i dalekich krewnych mogą wręcz otworzyć „puszkę Pandory" z ukrywanymi i nieprzyjemnymi faktami, które będą powodować niesnaski, odgrzewać dawne spory, skłócać i dzielić rodziny - tak uważa dr Anne-Marie Kramer z Uniwersytetu w Warwick. Wyniki swoich badań ogłosiła dziś w Glasgow, na dorocznej konferencji Brytyjskiego Towarzystwa Socjologicznego.
Na konferencji dr Kramer mówiła: razem z amerykańskim, kanadyjskim i australijskim, społeczeństwo brytyjskie przeżywa bezprecedensowy bum przemysłowego poszukiwania rodzinnego dziedzictwa. Ludzie cieszą się nieporównywalnym z niczym publicznym dostępem do zapisków historycznych, zarówno w archiwach cyfrowych, jak i tradycyjnych, zaś społecznościowe portale genealogiczne ułatwiają udostępnianie wirtualnych drzew genealogicznych, z odkrywaniem dawno temu zagubionych krewnych. Tymczasem media zalewane są genealogicznymi historyjkami celebrytów, choćby przez flagowy program BBC „Who Do You Think You Are?", którego publiczność sięga pięciu milionów.
Dr Kramer nie zaprzecza, że w większości przypadków poszukiwanie swojej historii to pasja sprawiająca przyjemność i ogólnie pozytywna dla więzi rodzinnych. Odkrywanie nieznanych krewnych, badanie rodzinnych legend i tajemnic, przywracanie do życia wiedzy o swoich przodkach - to może być cudowna pasja. Kontakty mogą również niwelować rodzinne podziały. Z 224 osób, które wzięły udział w przeprowadzonych badaniach większość miała tylko pozytywne doświadczenia.
Mimo wszystko czasami odkrywanie drzewa genealogicznego może być bardzo nieprzyjemne. Trzydzieścioro z przebadanych osób przyznało, że poszukiwania rodziły konflikty. Najczęstsze ich przyczyny to: odkrywanie niewygodnych faktów, domaganie się informacji od niechętnych do ich udzielania krewnych, udzielanie fałszywych informacji, zaniedbywanie rodziny dla nowego hobby, czy kontakt z wrogo nastawionymi krewnymi.
Dr Kramer podczas konferencji przytoczyła wiele przykładów. Pretensje do krewnej, która potrafi samolotami przewędrować pół świata do nieznanych pociotków, ale kawałek drogi pociągiem to dla niej za daleko, żeby odwiedzić siostrę. Odkrycie, że rodzona siostra jest w rzeczywistości adoptowana. Śluby „z konieczności", które dziś już nie bulwersują, ale dla starszych osób są niewymownie krępujące. Kłótnie o wojenne odznaczenia zmarłego krewnego, którym się wcześniej nie interesowano. Kopiowanie z rodzinnych archiwów prywatnych listów. Odkrywanie nieprzyjemnych faktów z życia rodziców czy dziadków. Podziały i konflikty nie zawsze należą do przeszłości, zadawnione urazy i resentymenty do rodzeństwa, czy rodziców mogą się odnowić, kiedy niewygodne informacje wyjdą z ukrycia - mówi dr Anne-Marie Kramer.
Naturalnie istnieją również pozytywne i entuzjastyczne świadectwa badania rodzinnej przeszłości, takie przykłady również - a jest ich więcej - przytoczone zostały w badaniu. Ogólnie więc na pewno warto choć trochę zainteresować się swoim drzewem genealogicznym i odnaleźć w tym przyjemność. Nie można jednak zapominać o pewnej ostrożności i potrzebie zachowania taktu, a czasem i dyskrecji wobec krewnych.
Komentarze (7)
.:KRUK:., 9 kwietnia 2010, 12:33
Stwierdzenie, że robiąc coś możemy zyskiwać przyjemne lub nieprzyjemne doświadczenia to tautologia.
P v ~P
Nie mówi nam nic o świecie, nie poszerza naszej wiedzy.
Dr Kramer w świetle tego artykułu nie jest godną cytowania badaczką.
Jurgi, 9 kwietnia 2010, 22:34
Nie jest to może wielkie odkrycie, jak zresztą – moim zdaniem – większość badań w tej dziedzinie. Dlatego ja np. wolę astronomię, kosmonautykę, czy nawet fizykę kwantową. Tym niemniej niektórym osobom taka tematyka odpowiada.
Mirethil, 10 kwietnia 2010, 10:13
Hmm... No przyznam się bez bicia, ze sama dostałam za zadanie otworzenia drzewa genealogicznego mojej rodziny, ale zostało mi to zlecone, przez obecna głowę rodziny 99 letnia babcie Nie jest to na pewno łatwym zadaniem, bo mój własny ojciec miał 10-cioro rodzeństwa, a i dziadkowie nie grzeszyli brakiem rodzeństwa....
Aczkolwiek po przeczytaniu tego artykułu jakoś nie widzę specjalnej spływającej wiedzy na mnie... Niczego się nie nauczyłam. Wniosek z tego, ze tych badan mogło równie dobrze by nie być.
Jurgi, 10 kwietnia 2010, 17:53
No cóż, artykuł pewnie nie jest oświecający. Ale weźmy pod uwagę, że to co widzisz tutaj, to polskie opracowanie (streszczenie) prasowej publikacji na temat omawianego artykułu (nie jego samego). Być może wystąpienie pani doktor na konferencji miało jakieś ciekawe wnioski. A może i nie miało.
Mirethil, 10 kwietnia 2010, 20:35
Masz racje. W końcu każdy medal ma dwie strony. Sa co prawda ludzie, którzy uważają, ze każda wiedza jest przydatna i oczywiście, nie mogę im jakiejś części racji przyznać. Mimo to jednak jestem zdania całkiem subiektywnego, ze są rzeczy, które mi do dziś tylko zaśmiecają mozg, a do niczego się nie nadają. . Np. znam całkiem dokładną budowę komórek i układów ludzkich, a jeszcze nie było sytuacji, żeby mi się to do czegoś przydało oprócz szpanowania .
Podobnie myślę o takich badaniach.
Jurgi, 10 kwietnia 2010, 22:21
Konferencyjny press release zawierał sporą listę przykładowych nieprzyjemności, którą z konieczności ledwie zasygnalizowałem — może też nie jest to szczególnie przydatna wiedza, ale przynajmniej ciekawostki.
Tak jeszcze anegdotycznie, to przypomina mi się, jak Tolkien opisywał zwyczaje hobbitów: lubili oni bardzo czytać książki, które powtarzały to, co i tak wszyscy wiedzieli, ale wyłożone w sposób jasny i nie budzący wątpliwości. Chyba w rzeczywistości pisał to o niektórych ludziach. A powyższy tekst (i być może badanie, można tak sądzić) należy właśnie do tego gatunku.
Tomek, 11 kwietnia 2010, 23:07
Jak niemal wszystko, ciągnie to za sobą pozytywne jak i negatywne skutki. Osobiście myślę, że dopóki nie przerodzi się to jakąś formę obsesyjną, to buduje świadomość o sobie samym.