Rockmani naprawdę umierają młodo
Gwiazdy rocka naprawdę żyją szybko i umierają młodo. Potwierdzają to badania statystyczne. Zespół profesora Marka Bellisa z Liverpool John Moores University uwzględnił ponad tysiąc artystów z Wielkiej Brytanii i Ameryki Północnej, w tym Elvisa Presleya i rapera Eminema. Okazało się, że sławnym 3-krotnie częściej zdarza się umrzeć w młodym wieku niż przeciętnemu człowiekowi z tłumu.
Ponad jedna czwarta zgonów to skutek nadużywania alkoholu i leków (Journal of Epidemiology and Community Health).
Między 1956 a 2005 rokiem zmarło sto gwiazd, m.in. Janis Joplin, Jimi Hendrix, Jim Morrison czy Kurt Cobain. Wskaźnik umieralności wśród kobiet wynosił 7,3%, a wśród mężczyzn 9,6.
Na przestrzeni 25 lat upływających od momentu zaliczenia do panteonu gwiazd ryzyko przedwczesnego zgonu sięgało 70% (w porównaniu do populacji generalnej). Największe niebezpieczeństwo czyhało na celebrytów w ciągu pierwszych 5 lat kariery. Ryzyko zgonu wynosiło wtedy aż 240%! W przypadku osób zdobywających sławę w latach 60. i 70. było ono jeszcze wyższe. Sięgało niebotycznych 350%.
Szanse na przeżycie były w przypadku Europejczyków wyższe niż u ich kolegów po fachu z Ameryki Północnej. Jeśli jednak umierali, miało to miejsce w młodszym wieku, średnio w 35. roku życia. Amerykanom i Kanadyjczykom przydarzało się to tuż po przekroczeniu czterdziestki (ok. 42. roku życia). Gdy wzięto pod uwagę pokolenie nieco starszych rockmanów, okazało się, że mieszkańcy Nowego Świata umierają 2-krotnie częściej. Bellis spekuluje, że przyczynia się do tego ich styl życia, który zwiększa podatność na chroniczne choroby serca. Z tego powodu brytyjski badacz uważa, że gwiazdy niezbyt się nadają na bohaterów kampanii społecznych, np. antyalkoholowych.
Komentarze (8)
stdanielo, 4 września 2007, 11:27
... a Rolling Stones są wyjątkiem potwierdzającym regułę, ci naukowcy coraz durniejsze badania robią
dirtymesucker, 7 września 2007, 19:24
uwzględnili eminema?
syzu, 23 czerwca 2008, 22:17
Ktoś kto nie miał do czynienia z bogactwem od pokoleń często nie potrafi poradzić sobie ze swoim życiem!
ciembor, 23 czerwca 2008, 23:34
Roling Stones trzymaja z szatanem.
syzu, 23 czerwca 2008, 23:40
a pytałeś się szatana z kim on trzyma??
ciembor, 24 czerwca 2008, 00:23
Nie, nie pytalem. Ale szatana chyba smierc nie dotyczy?
//edit
A tutaj potwierdzenie mojej tezy:
http://en.wikipedia.org/wiki/Sympathy_for_the_Devil
The Rolling Stones tego nie kryja. Jimmy Page, Ozzy Osbourne, oni tez trzymaja z szatanem i tez sie trzymaja. Moze tendy droga? Uwazam, ze zespół profesora Marka Bellisa powinien przeprowadzic kolejne badania uwzgledniajac wyznanie rockmenów. Powinien tez zwrocic uwage na to, jak wplywa smierc rockmena na reszte zespolu. Z moich obserwacji wynika, ze w slawnych zespolach w ktorych umarl tragicznie jeden z czlonkow, reszta zyje dlugo i szczesliwie (np. wspomniane Led Zeppelin po smierci Bonhama).
syzu, 24 czerwca 2008, 00:24
myslalem ze sa malzenstwem
mikroos, 24 czerwca 2008, 00:29
To prawda, choć plotki w narodzie mówią o jego romansie z Owsiakiem