Rockmani naprawdę umierają młodo

| Ciekawostki
David Monniauxlicencja: GNU FDL

Gwiazdy rocka naprawdę żyją szybko i umierają młodo. Potwierdzają to badania statystyczne. Zespół profesora Marka Bellisa z Liverpool John Moores University uwzględnił ponad tysiąc artystów z Wielkiej Brytanii i Ameryki Północnej, w tym Elvisa Presleya i rapera Eminema. Okazało się, że sławnym 3-krotnie częściej zdarza się umrzeć w młodym wieku niż przeciętnemu człowiekowi z tłumu.

Ponad jedna czwarta zgonów to skutek nadużywania alkoholu i leków (Journal of Epidemiology and Community Health).

Między 1956 a 2005 rokiem zmarło sto gwiazd, m.in. Janis Joplin, Jimi Hendrix, Jim Morrison czy Kurt Cobain. Wskaźnik umieralności wśród kobiet wynosił 7,3%, a wśród mężczyzn 9,6.

Na przestrzeni 25 lat upływających od momentu zaliczenia do panteonu gwiazd ryzyko przedwczesnego zgonu sięgało 70% (w porównaniu do populacji generalnej). Największe niebezpieczeństwo czyhało na celebrytów w ciągu pierwszych 5 lat kariery. Ryzyko zgonu wynosiło wtedy aż 240%! W przypadku osób zdobywających sławę w latach 60. i 70. było ono jeszcze wyższe. Sięgało niebotycznych 350%.

Szanse na przeżycie były w przypadku Europejczyków wyższe niż u ich kolegów po fachu z Ameryki Północnej. Jeśli jednak umierali, miało to miejsce w młodszym wieku, średnio w 35. roku życia. Amerykanom i Kanadyjczykom przydarzało się to tuż po przekroczeniu czterdziestki (ok. 42. roku życia). Gdy wzięto pod uwagę pokolenie nieco starszych rockmanów, okazało się, że mieszkańcy Nowego Świata umierają 2-krotnie częściej. Bellis spekuluje, że przyczynia się do tego ich styl życia, który zwiększa podatność na chroniczne choroby serca. Z tego powodu brytyjski badacz uważa, że gwiazdy niezbyt się nadają na bohaterów kampanii społecznych, np. antyalkoholowych.

gwiazda Mark Bellis Liverpool John Moores University rockman wskaźnik umieralności